Tylko dla Ciebie, księżniczko

By TheoParissh

791K 9.9K 1.2K

W TRAKCIE POPRAWY- MOGĄ SIĘ ZDĄŻYĆ DZIURY MIĘDZY ROZDZIAŁAMI To piękna i wzruszająca powieść, której głównymi... More

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22

Rozdział 17

5.5K 431 47
By TheoParissh

*POV Kilian*

- Mam to udowodnić? - wyszczerzyłem się.

- A potrafisz? - mruknęła z błyszczącymi oczkami.

- Wątpisz? - Dalia zjechała odważnie wzrokiem z góry na dół.

- No, jak widzę, to raczej tak. - uśmiechnęła się. Nie potrafi kłamać, wszystko widać po jej twarzy. Zaśmiałem się i w tym oto momencie zadzwonił mój telefon. Zmarkotniałem, gdy zobaczyłem numer swojego ojca widniejący na ekranie. Odebrałem i przykładając komórkę do ucha, naciągnąłem bokserki.

- Halo?

- Kilian, podjedź po te papiery jutro.

- Dziękuję. - odpowiedziałem.

*POV Dalia*

Wczoraj Kilian dość mocno mnie zdziwił i wystraszył, kiedy zapytał, czy możemy dzisiaj pojechać do moich rodziców.

Po tym co mu odpowiedziałam, miałam tylko nadzieję, że nie złamie danej mi obietnicy i nie zrani Sama.

Powiedział mi także, że jest to bardzo ważne. Nalegał, aby w trakcie spotkania było obecny każdy członek mojej rodziny. Więc musiałam przedzwonić do każdego i poprosić o tak małą przysługę. Zgodziłam się i parę godzin mi zajęło organizowanie wszystkiego.

Właśnie jechaliśmy do mojego rodzinnego domu. Po drodze zahaczyliśmy na sekundę w Wielkim Domu. Kilian tłumaczył się tym, że musiał coś odebrać.

- Nie powiesz mi o co chodzi? - zapytałam. Zaprzeczył ruchem głowy. Westchnęłam. - Trudno.

- Dalia, wytrzymaj jakąś godzinkę i się dowiesz. Nie ma sensu Ci niszczyć niespodzianki. - Kilian uśmiechnął się, ściskając trzymaną przez niego moją dłoń.

- Dobrze.

- Tylko się nie obrażaj. - zaśmiał się.

***

W progu domu spotkaliśmy moją matkę, która jako pierwsza nas powitała. Przytuliła nas obu radośnie.

- Witajcie! Jak miło was widzieć. Cieszę się, że zadzwoniliście do mnie.

- Witam Panią. - powiedział poważnie Kil, ale równie sympatycznie. Chyba chciał się podlizać. - Odkąd Panią widziałem ostatni raz, jest Pani jeszcze piękniejsza.

Ucałował szarmancko dłoń mamy, a ona uśmiechając się spojrzała na mnie.

- On tak zawsze?

- Nie. - zachichotałam.

- Wchodźcie, dziadkowie od taty już są, tak jak Sam wraz ze swoją partnerką. Brakuje jeszcze tylko ojca, ale zaraz powinien być. - powiedziała. Pokiwałam głową i zwróciłam się do mojego chłopaka.

- Chodź, poznam cię z babcią i dziadkiem. - pociągłam go w głąb domu.

*POV Kilian*

- Alpho. - przywitał się jednocześnie dziadek, jak i babcia Dalii. Byłem w szoku. To ja powinienem im się pierwszy ukłonić. Szybko położyłem dłoń ramieniu starszego mężczyzny, podnosząc go z ukłonu.

- Proszę mi się nie kłaniać. To ja przecież powinienem się Państwu kłaniać. - rzuciłem pośpiesznie. Ich twarze wyrażały skupienie i niepewność.

- Ależ Panie, jesteś naszym przyszłym władcą. To nasz obowiązek. - oświadczyła kobieta.

- Tak, jednak jesteście Państwo rodziną mojej ukochanej i jestem wdzięczny za to, że mogę ją mieć przy sobie.

Dziadek Dalii chciał coś powiedzieć, ale przerwałem mu.

- Kilian Nixon. Chłopak i przeznaczony waszej wnuczki Dalii. - przedstawiłem się, wyciągając dłoń w ich stronę. Oboje patrzyli na moją wyciągniętą rękę, ale po chwili mężczyzna chwycił ją i podarował jeden z najmocniejszych uścisków, jakich doświadczył w swoim doczesnym życiu.

- Będziesz wspaniałym Władcą, Panie.

- Dziękuję. - przyszła kolej na babcię. Ona równie mocno mnie przytuliła.

- Nie tylko władcą. Mężem i partnerem Dalii - także.

- Witamy w rodzinie. - powiedzieli zgodnie.

Uśmiechnąłem się szeroko, odsuwając się od nich na krok. Za nimi zobaczyłem Sama, brata Dalii.

- Przepraszam na chwilę. - wyszeptałem w ich stronę, zostawiając ich samych i udając się w kierunku chłopaka stojącego u boku jakiejś dziewczyny.

- Cześć. - zaczął. Odpowiedziałem tym samym. Następnie przedstawił swoją dziewczynę. - To jest Mall.

- Hej. - uśmiechnęła się lekko.

- Hej. Sam, mam do ciebie sprawę. Możemy porozmawiać? - zapytałem.

- Oczywiście. - powiedział od razu. - Skarbie, poczekaj chwilę na mnie.

Przenieśliśmy się w jakieś puste miejsce, gdzie nikt nie byłby w stanie nam przeszkodzić.

- O co chodzi?

- Dalia mi opowiedziała co się stało parę lat temu. - zacząłem, a on spojrzał na mnie przerażony.

- Proszę, tylko zabij mnie szybko i by rodzina nie znała powodu, albo jeszcze lepiej - zrzuć winę na Omegi.- jęknął, pewny swojego losu. Zaśmiałem się szczerze.

- Nie zamierzam Ci nic robić, nawet, jeśli bardzo tego pragnę.

Chłopaka zaskoczyło to tak mocno, że nie potrafił nic powiedzieć.

- Nie zabijesz mnie? Ale po tym co zrobiłem, zasłużyłem na to... - sprzywiłem się.

- Nie i koniec, ale mam dla ciebie propozycje.

- Jaką?

Wyciągłem z kieszeni kopertę i wręczyłem Samowi. Chłopak otworzył ją drżącymi dłońmi.

- Co to jest? Na mocy prawa nadanego mi przez status ogłaszam, iż Samuel Ward ma prawo przystąpić do Jednostki Wojskowej Watahy Wilków Srebrnych Kłów, jako żołnierz naszego społeczeństwa. Nadany jest mu także status Bety i wszelkie zmiany dotyczące jego przyszłej rodziny... O MÓJ BOŻE! Nie uwierzę w to! - przerwał czytać list, by chwycić się za głowę.

- Tak, przejdziesz odpowiednie szkolenie, będziesz potrafił obronić siebie i swoją rodzinę oraz przejmiesz pełną kontrolę nad swoim wilkiem.

Sam zrobił coś niespodziewanego, bo rzucił się na mnie i zaczął mnie ściskać, dziękując za okazaną mu szansę.

- Możesz z tego nie skorzystać, jeśli nie chcesz, ale jeśli się zdecydujesz i przystąpisz, nie będzie już odwrotu. - ostrzegłem.

- Naprawdę dziękuję, Kilian. Nawet nie wiesz, jaki jestem szczęśliwy. Jak Ci się mogę odwdzięczyć, za to wszystko, zaczynając od darowania mi życia, aż po wojsko.

- Nie musisz się odwdzięczać. Przysięgłem Dalii, że cię nie skrzywdzę, a sam także darzę cię pewną sympatią i jestem świadomy, jak bardzo w pierwszych pełniach nie ma się kontroli nad niczym.

Jeszcze raz mnie przytulił.

- To po to zwołaliście całą rodzinę?

- Tak, to wydarzenie rodzinne. Teraz idź i przekaż im jaką ofertę otrzymałeś. Wierz mi - będą z ciebie bardzo dumni.

- Ale jaki mam podać powód?

- Powiedz, że zaobserwowałem jak ćwiczysz i jak bardzo sprawny jesteś oraz że napomniałem o tym odpowiednim osobom.

- Dobrze. Jeszcze raz dziękuję. - Sam ruszył w stronę salonu, jednak zatrzymałem go jeszcze na chwilę.

- Mall, to ta twoja mate, która uratowałeś przed Omegami? - zapytałem szczerze ciekawy.

- Tak. - powiedział uśmiechając się. - Zrobiłem tak, jak radziłeś.

- Idź już, bo cię entuzjazm rozsadzi.

*POV Dalia*

Zauważyłam zniknięcie Kiliana, zaraz po tym, jak poinformowała mnie o tym Mall. Znam ją na razie tylko z opowiadań mojej mamy.

- Cześć, ty pewnie jesteś Dalia. - powiedziała na wstępie. Spojrzałam na nią niepewnie. Nie znam jej, a sama nie jestem zbyt towarzyska.

- Tak, a ty Mall, prawda?

Dziewczyna schowała za ucho krótkie, lekko kręcone kosmyki swoich rdzawych włosów, uśmiechając się przy tym miło.

- Jesteś siostrą Samuela.

- Nadal tak. - odpowiedziałam. - Usiądziemy gdzieś?

- Jasne.

- Mogą być schody prowadzące na górę? tam raczej nikt nie powinien nam przeszkadzać.

Pokiwała głową i ruszyliśmy do wybranego miejsca.

~ Zamierzasz jej coś zrobić? - zaśmiała się Anastazja.

~ Niee... Tylko przepytać. Muszę przecież wiedzieć, z kim spotyka się mój brat.

~ Tylko jej nie zrań. Wydaje się być miła.

~ Okey, okey...

Usiadłam na jednym ze schodów, wskazując wolne miejsce obok.

- Nie przeszkadza ci, że tak cię wyrwałam? - zapytałam się dziewczyny, nie chcąc jej wystraszyć.

- Nie, nie, przecież sama do ciebie podeszłam.

- Mogłabyś mi powiedzieć kim jesteś? Widzę cię pierwszy raz, a nie ma mnie zaledwie dwa miesiące. - zachichotałam.

- Wychodzi na to, że przyjechałam ledwo po twoim przyjeździe.

- Tak, to w sumie logiczne. - zachichotałam.

- Mam pytanie... Serio jesteś dziewczyną najważniejszej osoby w tym waszym społeczeństwie? - zmarszczyłam brwi. Mall jest przeznaczoną Sama, musiał jej coś wspominać o tym, jakie panują zasady.

- A jak wiele wiesz? - przyjrzałam się jej. Była ładna, nawet bardzo, ale biła od niej skromność i koleżeństwo. Dziewczyna w tym momencie zarumieniła się.

- To, że istnieją wilkołaki, że żyjecie w społeczeństwie zwanym Watahą, że jest coś takiego jak więź mate. Chwalił się też tym, że jesteś przeznaczoną jakiegoś tam Wodza Alphy. W sumie tyle... - namyśliła się przez chwilę. - I jeszcze to, że nie wolno mi nikomu o tym mówić.

Uśmiechnęłam się do niej. Dobrze, że przynajmniej to zrozumiała.

- Widziałaś już wilka Sama? - zapytałam się w konspiracji. Jej oczy otworzyły się szerzej i rozbłysły.

- Nie, czy to jest bezpieczne?

- Jasne, tylko czasem trzeba uważać. - powiedziałam szczerze. - Wiesz, wbrew pozorom to są w połowie zwierzęta.

- Rozumiem.

- Chcesz coś wiedzieć na ten temat? Pewnie mój brat niezbyt się postarał, gdy ci o tym opowiadał...

- Zastanawiam się co to jest ta więź. - dziewczyna ułożyła się przodem do mnie, opierając się o ścianę.

- To jest coś niesamowitego. Ja nie odczuwam jej jeszcze całkowicie, ale i tak ją czuję. U wilkołaków jest tak, że wiedzą o tym, dopiero jak spotkają tę przeznaczoną osobę.

- Ale jak spotkałam Sama to nic się nie działo. - obruszyła się.

- Tak, tak, ale z tego co wiem, to Sam nie spojrzał ci wtedy w oczy. Poczuł coś, ale tak się martwił o ciebie przez ten napad, że doszedł do wniosku, że nie będziesz chciała go poznać.

- To jakiś absurd... On jest taki miły, opiekuńczy, troskliwy, ciepły i miły... - Mall rozmarzyła się trochę, a ja zaczęłam tęsknić za Kilianem. Nawet nie wiem, gdzie jest.

- Widzisz, Kiliana nie ma koło mnie już jakieś pół godziny, a ja już nie daję rady. Nie mogę się doczekać, aż go zobaczę, aż go dotknę, jak po prostu będzie ze mną. - Schowałam twarz w rozpuszczonych włosach, zdziwiona, że w ogóle wypowiedziałam takie słowa na głos.

Dziewczyna mojego brata przysunęła się do mnie i objęła mnie ramieniem.

- Pewnie cię to pocieszy, bo właśnie tu idzie.

Podniosłam gwałtownie głowę i rozejrzałam się wokół. Faktycznie, mój przystojny Kilian szedł właśnie w moją stronę z wielkim uśmiechem na twarzy. Podniosłam się, gdy znalazł się obok mnie i złączyłam nasze usta.

- Co, księżniczko, już się stęskniłaś? - uśmiechnął się cudownie.

- Za tobą - zawsze. - odpowiedziałam.

- To dobrze. - powiedział, dyskretnie zjeżdżając dłonią na mój tyłek i ściskając go, tak, by nikt tego nie spostrzegł. Pisnęłam na jego gest, a następnie odsunęłam się, uderzając go lekko w ramię.

Usłyszeliśmy za sobą śmiech dziewczyny. Zwróciłam się w jej stronę.

- Słodko razem wyglądacie. - powiedziała. Oparłam się o swojego chłopaka plecami, a on w tym czasie objął mnie w talii i położył głowę na czubku mojej.

- Dzięki. - uśmiechnęłam się.

- Chodźcie dziewczyny, coś ważnego jest do przekazania. - rzucił Kil, ciągnąc mnie za rękę w stronę salonu, gdzie już wszyscy zajęli swoje miejsca. Mall podążyła za nami.

Na samym środku stał mój brat, Sam. Reszta rodziny była rozproszona wokół niego, dając mu trochę przestrzeni.

Zmarszczyłam brwi.

~ O co tu chodzi?

~ Nie mam pojęcia, ale jakoś nie widzę na ciele Sama jakichkolwiek śladów maltretowania, które mogłyby zostać zadane przez twojego chłopaka. A to miękka fryta. - prychnęła Anastazja.

- Rodzino, mam wam coś ważnego do powiedzenia. - zaczął podekscytowany. Spojrzałam na Kiliana. On również miał coś do ukrycia, ponieważ szczerzył się jak i mój brat. Ciekawe co oni kombinują. Sam podniósł jakąś kartkę do góry, by każdy ją zobaczył. - Jest to pismo od samego Wielkiego Alphy.

Przerwał, tworząc chwilę ciszy, która miała na celu nadać całej sytuacji nutki dramatyzmu w chwili, gdy zrobił się szum. Sama też nie wiedziałam o co chodzi.

- Co tam jest? - wyrwał się mój ojciec.

- Mamo, tato, dziadku, babcio, Dalio, Kilianie i Mall. Zostałem mianowany Betą oraz żołnierzem Jednostki Wojskowej Watahy Wilków Srebrnych Kłów.

Poczuła, jakby moje oczy opuściły moje oczodoły i potrulały się po podłodze.

~ Wow, tego się nie spodziewałam.

Moi rodzice podbiegli do niego, przytulając i mu gratulując. Mall podeszła bliżej mnie.

- Wytłumaczysz mi, o co chodzi? - zapytała.

- U nas pozycja jest dziedziczna. Wcześniej, jak nasi rodzice, byliśmy Gammami. To trzeci stopień. Ja jako wybranka Kiliana przejmuje po nim status Alphy, który jest najwyżej. W naszym kraju posiadły go tylko dwie osoby - Kilian i jego ojciec. Sam właśnie został Betą, która jest druga od góry. Został żołnierzem i z faktu, że ty z nim jesteś, to ty także przejmujesz ten status. - wytłumaczyłam jej dobitnie.

- Niewiele z tego zrozumiałam, ale pewnie Sam też mi się pochwali i ewentualnie też będzie tłumaczył. - zaśmiała się. Podeszłam do swojego brata, kiedy zrobiło się wokół niego trochę więcej miejsca i przytuliłam się do niego.

- Gratuluję.

- To wszystko dzięki Kilianowi. - powiedział. Jak na zawołanie Kil warknął na nasz długą styczność i chwytając moje biodra, pociągnął mnie do siebie.

- Wybacz Sam, ale nie potrafiłem się dłużej powstrzymywać. - mruknął Kil lekko zawstydzony swoją reakcją.

- Obiad! Zapraszam do stołu! - usłyszałam, w trymiga się uśmiechając.

Jedzenie...

Mój przeznaczony zaśmiał się na moje zachowanie i pokiwał głową.

- Chodź księżniczko, póki jeszcze jest co tam jeść. - spojrzałam na niego przerażona.

- Moja mama nigdy by mi czegoś takiego nie zrobiła. - powiedziałam poważnie.

- Chcesz się założyć? - uśmiechnął się, ale ja już szybko pognałam do jadalni.

***

Siedziałam na kanapie z bratem i moją nową bratową. Rodzice poszli odwieźć naszych dziadków do domu.

My staraliśmy się nieco lepiej zapoznać. W końcu musimy wiedzieć z kim kto będzie żył i jakoś przełamać tę barierę nieznajomości. W tle leciało radio ze współczesną muzyką.

- Kilian, dziękuję ci za to, co dla nas wszystkich zrobiłeś. - wyszeptałam ukochanemu do ucha. Dostrzegła, jak na jego ramionach zrobiła się gęsia skórka, prawdopodobnie wywołana tonem mojego zabójczo urzekającego głosu.

- Dla ciebie zrobiłbym wszystko. Tak bardzo cię kocham. - powiedział i mnie pocałował. Po chwili odsunęłam się, po czym odpowiedziałam:

- Kocham cię, Kilian. Tak mocno, jak i ty mnie.

Mężczyzna pokręcił głową.

- Nieprawda, ja kocham cię tak mocno, że to prawie niemożliwe. - wyszeptał speszony. Nie był przyzwyczajony do tego, by mówić o swoich uczuciach. Przytuliłam się do niego i spojrzałam na drugą parę w tym pomieszczeniu.

Znajdowali się naprzeciwko nas i chyba nie byli przejęci naszą obecnością.

- Witamy. - odezwał się głos spikera z radia. - przerywamy wszystkie transmisję, by poinformować o zwiększonej przestępczości w Harve.

- Tak. - potwierdził drugi prezenter. - Zaobserwowano tam ostatnio wiele niebezpiecznych włamań, ataków, gwałtów, porwań, morderst i innych rodzajów przestępstw. Według statystyk, nigdy w tym mieście nie działo się tak źle, a samo Harve zostało nazwane drugim najniebezpieczniejszym miejscem w całym państwie.

- Istnieje prawdopodobieństwo, iż za tym mogą się kryć jakieś gangi walczące o terytorium. Jednak nigdy nie zaobserwowano tak licznych brutalnych zachowań jak teraz. - powiedział znowu ten pierwszy głos. Słuchałam uważnie wraz z resztą towarzystwa. Kilian nerwowo ściskał swoją dłoń na mojej koszulce.

- Prosimy o zachowanie powagi i rozsądku.

- Zaraz po tych wiadomościach przeprowadzimy wywiad z szefem okręgowej policji w Harve. Opowie o tym, czego unikać oraz jak świadomie zwiększyć swoje bezpieczeństwo i jak zachować się w danej sytuacji. Zapraszamy serdecznie do pozostania z nami. - zakończył spiker. Kilian wstał z kanapy i wyłączył radio.

- Chyba się dość nasłuchaliśmy. - powiedział spięty. Siedziałam w szoku. Takich sytuacji jest znacznie więcej... Przeniosłam wzrok na Kiliana, który nadal stał przy radiu.

- Kiedy zamierzałeś mi powiedzieć? - zapytałam, próbując być poważna i spokojna. Zestresowany chłopak potarł kark.

- Nie...

- Dlaczego? - próbując opanować narastającą wściekłość.

- Miałaś już wystarczająco dużo problemów w tamtym tygodniu. - wyszeptał.

- I co z tego?!- warknęłam. - Przez cały czas moja przyjaciółka i moi znajomi byli zagrożeni. Oni nie mieliby żadnych szans na przeżycie takiego ataku wilkołaków, a ja nie zrobiłam nic, by coś temu zaradzić. A co, gdyby zaatakowali dzieci? Kobiety? Czy ty jesteś świadomy jakie to jest niebezpieczne?! - krzyknęłam. Samuel próbował mnie uspokoić i wstał, by nam przerwać.

- Sam, nie wtrącaj się. - warknęłam, pewnie już cała czerwona, że złości. Brat posłusznie usiadł.

- Dalia, uspokój się. - spróbował Kil, ale tylko pogorszył sytuację. Podeszłam do niego i już miałam go uderzyć w twarz, kiedy chwycił mój nadgarstek w ostatniej chwili. - Dalia, nie myślisz jasno. Nie wiesz o tym, że całe nasze wojsko patroluje każdą ulicę w tym mieście, przez cały dzień i całą noc. Policja także jest w to zaangażowana. W naszych lochach znajduje się mężczyzna, który cię zaatakował. Jest w trakcie przesłuchania. Zaczyna powoli gadać.

Chciałam wyrwać dłoń, ale nie pozwolił mi się odsunąć.

- Robię z ojcem wszystko, by zapewnić jak największe bezpieczeństwo komu się tylko da. - cały czas przemawiał w pełni poważnie. - Więc nie mów mi, skarbie, że nic nie robię i nie jestem niczego świadomy.

Mówił już przez zaciśnięte zęby.

- Dbam o wszystko, nawet jeśli ty nie masz o tym pojęcia. Tak jak ty przejęłaś już niektóre obowiązki Luny, tak i ja już operuję niektórymi decyzjami i sprawami.

Spuściłam głowę na dół, nie potrafiąc mu spojrzeć w oczy. Kilian puścił mój nadgarstek, widząc mój wyraz twarzy. Zrobił krok w moją stronę, ale ja cofnęłam się.

- Dalia... - warknął ostrzegawczo. Już nie był wściekły, był poirytowany, że odsuwam się od niego.

- Cześć, dzieciaki! Nie pozabijaliście się chyba, prawda? - powiedziała matka, spoglądając na nas z uśmiechem. Spojrzałam na Kiliana, który szybko opanował swoją mimikę, by nic nie było po nim poznać.

- Porozmawiamy o tym w domu. - powiedział szorstko. Ominął mnie i ruszył za moimi rodzicami. Usiadłam na sofie przed cichym Samem i Mall.

- Wybaczcie, że musieliście tego słuchać. Zwykle się nie kłócimy. - wyszeptałam.

- Nic się nie stało. - Mall robiła wszystko, by mnie pocieszyć. - Przecież związek bez kłótni, to nie związek.

*POV Dalia*

Niedługo po naszej sprzeczce, Sam poszedł odprowadzić Mall do jej domu, deklarując, że zostanie tam na noc.

Było mi strasznie głupio po tym, jak się zachowałam w stosunku do Kiliana. działo się to na widoku mojego brata i jego dziewczyny.

Nie byłam świadoma, jak wiele Kilian robił dla Watahy. Czasem, fakt, znikał ma godzinę, dwie, ale nigdy się tym zbytnio nie przejmowałam. Mężczyźni potrzebują czasem trochę czasu dla siebie, by nie czuć się osaczonym.

~ Według mnie, nie powinnaś się obwiniać. Nie wiedziałaś o tym i miałaś prawo tak zareagować. - wsparła mnie Anastazja.

~ Mówisz tak tylko po to, by nie pogorszać sytuacji. - odpowiedziałam.

~ Nie. Naprawdę tak sądzę.

Popijałam właśnie w kuchni wieczorną herbatę z mamą. Kiedyś to była nasza tradycja, która zawsze się sprawdzała przy jakichś problemach. Wystarczył jeden SMS telegramowy o treści "Kuchnia. Herbata. Teraz".

- Widzę, że coś cię dręczy. - zaczęła moja mama, gdy tylko nasi mężczyźni znaleźli sobie inne zajęcie, niż przesiadywanie z nami w jednym pokoju.

- Pokłóciłam się z Kilianem. - westchnęłam. Przed Heleną się nic nie ukryje, nie warto nawet podejść przy niej do próby kłamstwa.

- Jak bardzo poważnie? - zapytała, pociągając łyk napoju.

- Dość ostro i bezpodstawnie nakrzyczałam na niego.

- Okey, a jak się zachował? - objęłam kubek dłońmi, pobierając jego ciepło.

- Był bardzo poważny. Zaczął mi tłumaczyć jak duże kłamstwo mu zarzuciłam i jak bardzo jest ono nieprawdziwe.

Odsunęłam od siebie herbatę i położyłam głowę na stole, czując zmęczenie i znużenie.

- Już bym wolała, by krzyczał po mnie, by zrobił cokolwiek, tylko nie był aż tak poważny.

- Dlaczego? - spojrzałam na nią, podnosząc się. Bardzo dobrze znała odpowiedź, ale chciała bym to wypowiedziała na głos.

- Bo wtedy miałabym mniejsze wyrzuty sumienia.

Moja mama poprawiła się na barowym krześle.

- To teraz widzisz. On nie był na ciebie jakoś porządnie zły, a pewnie skoro było to bezpodstawnie, to podejrzewam, że wcześniej taki się nie wydawał. Nie wiem o co się pokłóciliście i nie będę o to pytać, bo to wasza sprawa, ale jeśli było tak jak mówię, to nie powinnaś się zadręczać, bo nie miałaś pełnego obrazu sytuacji.

- No tak, ale... - znów mi przerwała.

- Nie, Dalia. Wiele jest kłótni wszędzie o wszystko, ale większość jest spowodowana właśnie niepełnym obrazem sytuacji, czy brakiem ważnych informacji.

Miałam coś powiedzieć, jednak przerwał mi Kilian wchodzący do kuchni.

- Dalia, zaraz zbieramy się do domu.

Poczułam jak moje serce zaczęło szybciej bić.

"Pogadamy w domu."

To nigdy nie są pozytywne słowa, a ja pomimo prób tłumaczenia mojej niewinności, nie potrafię się wyzbyć poczucia winy i smutku. Poczułam jak moja mama chwyta mnie za rękę, a Kilian patrzy na moją twarz. By zakryć emocje, które się obudziły na nowo na mojej twarzy, zrobiłam dwa duże łyki czarnej herbaty.

- Już się zbieram. - powiedziałam cicho, przełykając napar i wstając od stolika wraz z rodzicielką.

- Dziękuję, mamo, że to wszystko zorganizowałaś. - powiedziałam, przytulając kobietę.

- Ohh... Nie ma za co, skarbie. - w jej głosie było zaskoczenie. Odsunęłam się od niej, a ona położyła mi dłonie na twarzy.

- Pamiętaj, zawsze będę cię kochać i zawsze możesz tu wrócić. Bez względu na wszystko to przecież nadal twój dom. - Była wzruszona tym wszystkim równie mocno jak ja.

- Wiem, mamo.

Cofnęłam się i przeszłam do salonu, aby pożegnać się z tatą. Z kuchni było słychać cichą rozmowę Kiliana i mamy, jednak nie byłam w stanie zrozumieć na jaki temat się toczyła.

- Pa, tato. - rzuciłam przytulając się do niego. Było to dziwne, bo siedział na kanapie z jakimś alkoholem w dłoni, a ja pochylałam się w jego stronę, by go objąć. Zanim wyszłam się ubrać, zerknęłam jeszcze na stół. Dwa kieliszki i jedna szklanka.

Kilian też pił.

Gdy się w pełni ubrałam, wyszłam z moim przeznaczonym z domu na parking. Pomachałam jeszcze mamie, która odprowadzała nas troskliwym wzrokiem. Wsiadłam do samochodu.

- Możesz prowadzić? - zapytałam cicho. Mężczyzna spojrzał na mnie niezrozumiale. Nie chciałam się znowu kłócić. Już wystarczająco było czuć atmosferę panującą między nami, tak gęstą, że można by było ją pokroić.

- Czemu w to wątpisz? - twarz miał poważną, a głos trochę szorstki.

- Widziałam kieliszki.

Pokręcił przecząco głową.

- Nie piłem. - Chciałam zaprotestować, ponieważ widziałam po resztkach runku na dnie kieliszków, że były wcześniej zapełnione oba. Jednak jego wzrok spowodował, że wolałabym siedziec już cicho. -  Nigdy nie naraziłbym cię na niebezpieczeństwo.

Odwróciłam głowę, by nie musieć patrzeć mu w oczy. Miałam ochotę się popłakać. Byłam taka głupia oskarżając go o coś, nie mając prawdziwych dowodów. Byłam tak beznadziejną dziewczyną. Nie nadawałam się do związku.

Kilian zatrzymał pojazd na naszym parkingu. Gdy zgasił silnik, wysiadłam bez słowa i ruszyłam w kierunku domu. Szybko mnie dogonił.

- Mógłbyś coś powiedzieć? - wyszeptałam.

- Co dokładnie? - zapytał równie cicho.

- Cokolwiek, możesz nawet krzyczeć po mnie, tylko proszę nie skazuj mnie na wysłuchiwanie twojego milczenia. - mój głos z każdym słowem brzmiał bardziej desperacko.

- Czemu mam na ciebie krzyczeć? - jego brwi złączyły się pod wpływem zdziwienia, jakiego widocznie doznał.

- Bo sobie zasłużyłam.

Chłopak westchnął przeciągle, jakby coś go dręczyło.

- Mogłabyś dać mi czas? Muszę się uspokoić. Nie przeczę, że nie, ale dawno nikt mnie tak nie wyprowadził z równowagi, jak ty godzinę temu. - powiedział. Pokiwałam głową, że zrozumialam i na nowo zmusiłam nogi do pracy, by tym razem wejść po schodach.

Zaraz po przekroczeniu progu, doskoczył do mnie lekarz, chwilowo mieszkający u nas na czas mojego pełnego powrotu do zdrowia.

- Jak się czujesz? Masz jakieś dolegliwości? - zapytał.

- Tylko trochę mnie boli głowa, ale to normalne u mnie przy przebywaniu wśród takiego tłumu ludzi.

~ I przy hamowaniu płaczu. - odpowiedziała moja wieczna towarzyszka. Skrzywiłam się nieznacznie, co nie umknęło obserwującemu mnie doktorowi.

- Chodź na górę. Zrobię ci rutynowe badania i jesteś wolna, dobrze?

- Dobrze.

Przeszłam za nim, a Kilian za mną.

W naszej sypialni, lekarz chwytając odpowiedni sprzęt zbadał mnie szybko i podał tabletkę przeciwbólową.

- Wiem, że pewnie się czujesz dobrze, ale staraj się nie obciążać  organizmu. Wbrew pozorom, musi trochę minąć, byś w pełni wróciła do sił.

- Oczywiście, doktorze. - powiedziałam.

- Napisze wam także notatkę do szkoły z potwierdzeniem tego, że byliście chorzy. Nie będziecie mieć problemów.

- Nie jest to konieczne. - przerwał mu Kilian. - Już wszystko mamy załatwione.

- Wspaniale, ale jeśli coś chcecie to mówcie. Zostanę u was jeszcze tydzień i dwa razy codziennie będę przychodził oraz sprawdzał twój stan zdrowia, Dalio, a później będę przychodził raz w dziennie na zmianę z innymi lekarzami. Przestaniemy, gdy zyskamy całkowitą pewność, że już wszystko w porządku.

- Okey, dziękujemy. - powiedział Kilian. Lekarz wyszedł, a ja wzięłam z komody swoją bieliznę i piżamę, po czym ruszyłam do łazienki.

- Uważaj tylko. - Wcześniej towarzyszyła mi pielęgniarka, która pilnowała mnie, oczywiście dając mi prywatność w postaci zasłony. Teraz musiałam być sama ostrożna. Nie chcę, by Kilian przez całe nasze życie zamartwiał się tym, że na każdym kroku mogę sobie coś zrobić, a znając mnie - tak się właśnie stanie.

Weszłam do łazienki, zamykając drzwi za sobą. Następnie rozplątałam spięte włosy i rozebrałam się. Weszłam do wanny uważnie i wzięłam ciepły prysznic. Gdy moja skóra zaczęła się robić czerwona, zakręciłam wodę, wysuszyłam się i ubrałam w komplet składający się z dużej koszulki oraz spodenek. Nie chciałam się ubierać zbyt ciepło, ponieważ zawsze spałam w jednym łóżku z Kilianem. Teraz mam nadzieję, że nasze chwilowe relacje nie zmienią tego. Przyzwyczaiłam się już do jego ciepła i do tego, że nie potrzebowałam przy nim żadej kołdry, czy cieplejszego ubioru.

Wyminęłam się bez słowa z chłopakiem i położyłam się w łóżku, słysząc po chwili szum wody.

Chwyciłam telefon i przejrzałam wiadomości.

Pięć ofiar śmiertelnych, paręnaście gwałtów, pare porwań, kilka rannych uratowanych tylko przez interwencję przechodniów, czy świadków.

Do niektórych sytuacji zamieszczone były zdjęcia. Wzdrygłam się, gdy zobaczyłam zwłoki martwej kobiety i wyłączyłam przeglądarkę. Nie mogę na to patrzeć. Ewidentnie widać czyja to robota.

Przemyślenia przerwała mi wiadomość, jaką ktoś mi przesłał:

Do Dalia od Chelsey:
Włączałaś telewizję lub cokolwiek innego?

Od Dalia do Chelsey:
Tak, słuchałam radia i przeglądałam portale społecznościowe. Boisz się?

Do Dalia do Chelsey:
Tak, moja sąsiadka zniknęła.

Od Dalia do Chelsey:
Ta co nam zawsze dawała cukierki?

Do Dalia od Chelsey:
Tak, dokładnie ta, mama mnie prawie nie wypuszcza z domu, a Max pilnuje i podąża za mną na każdym kroku.

Od Dalia do Chelsey:
To dobrze. Może to zabrzmi płytko, ale - będzie dobrze.

Max był zawodnikiem w szkolnej drużynie i uczęszczał na siłownię, jednak był niczym dla takiego wilkołaka. Nie chciałam jej straszyć, że i tak nie byłby w stanie jej ochronić. Mam nadzieję, że Kilian będzie w stanie przybiec jej na ratunek, gdy będzie go potrzebowała.

Chwilę później usłyszałam jak mój przeznaczony wychodzi z łazienki, pożegnałam się więc i wygasiłam telefon.

Kilian położył się jak zwykle w samych bokserkach, ale odsunął się ode mnie i nawet mnie nie dotknął.

- Dobranoc. - powiedziałam zasmucona.

- Dobranoc.

Pomimo, iż byłam niesamowicie wyczerpana, nie byłam w stanie zasnąć. Brakowało mi Kiliana. On chyba także to odczuł, ponieważ wiercił się, nie mogąc znaleźć odpowiedniej pozycji do spania.

Chwilę później poczułam jak odwraca się przodem do mnie i obejmuje mnie w talii i tworząc razem ze mną pozycję ,,na łyżeczkę".

- Nie mogę spać inaczej. - wyszeptał.

- Wiem, ja też. - odpowiedziałam, przysuwając się bliżej. - Przestałeś się gniewać?

- Nie potrafię ani bez ciebie zasnąć, ani być na ciebie zły. Jednak rozmowa nas nie ominie, ale to jutro. Śpij, księżniczko.

Pocałował moje włosy, a ja odetchnęłam.

Continue Reading

You'll Also Like

1.9M 109K 62
Każdy z jej rodziny jest już z kimś związany, tylko nie ona. Specjalna szkoła dla wilkołaków ma pomóc w znalezieniu jej mate. Jednak sprawy w przypad...
157K 6.1K 59
Nastoletni Zayn Blake poznaje nową uczennicę jego szkoły, jak i mieszkankę jego miasta. Jest zupełnie inna od reszty dziewczyn które zdążył poznać. C...
1.4M 62.8K 61
Siedemnastoletnia Kate ukrywa swoje wilcze wcielenie. Czy można uciec przeznaczeniu? A może znajdzie się ktoś, kto przebije się przez jej uczuciową...
3M 173K 41
Adelajda jest buntowniczką, która uważa, że mate nie jest jej potrzebny. Jest jedynym kotołakiem, który nie ma swojego wilkołaka. Uczęszcza do obowią...