Tajemnica

By KasiaAS

142K 8.3K 1.1K

Moje życie może wydawać się okrutne a ja głupia. Sama pcham się w niebezpieczeństwa bo tak podpowiada mi inst... More

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
To nie rozdział - to nominacja ;)

Rozdział 26

3.6K 266 26
By KasiaAS


Nauczyciel zrobił kilka kroków, aby po chwili zawrócić i udać się w swoją wcześniej wyznaczoną stronę. Mimo mojego wcześniejszego opanowania wypuściłam trzymane powietrze z płuc. Moje myśli powróciły do stawianego sobie wcześniej celu i po pięciu sekundach ruszyłam dalej.

Kroki stawiałam uważnie, a wiedząc, że nie jestem tu sama, i że nauczycieli może być więcej po prostu nasłuchiwałam. Kolejny zapach poczułam jeszcze dwa razy, na szczęście z nauczycielem, od którego zaklęcia ten zapach pochodził nie zauważyłam.

Dotarłam do drzwi gabinetu lekarskiego i wyjęłam zza paska wcześniej włożonego stroju wytrych. Otwieranie zamków nie było nigdy proste, przy najmniej nie tak jak na filmach się wydaję. To nie jest tak, że włożysz wytrych a drzwi się same otworzą. Ooo nie. Tak łatwo to nie ma.

Po krótkiej... zabawie z zamkiem udało mi się otworzyć je tak jakby po prostu pielęgniarka ich nie zamknęła. Weszłam do środka i zaczęła się zabawa.

Mimo dobrej orientacji po ciemku... nie mogłam czytać nie widząc liter. Miałam na sobie już dwa czary więc musiałam poradzić sobie innym sposobem.

Kolejny już raz podczas tej małej misji wyciągnęłam rękę i rzuciłam na siebie zaklęcie kasujące wyostrzone zmysły. Tak wiem, może to mnie dużo kosztować. Ale wole by mnie nie zauważyli jak tu wejdą, co jest mało prawdopodobne tak baj-de-łej. Powinnam i tak ich usłyszeć jakby się zbliżali.

Teraz kolejnym zaklęciem było widzenie w ciemności. Bez problemy rzuciłam czar, a chwile po tem wszystko wokół stało się jasne jak za dnia. Szczerze... wolałam jak było ciemno. No nie ważne.

Sięgnęłam do szafek pełnych różnorakich akt. Wcześniej dokładnie poczytałam sobie o ofiarach tego mrocznego kaptura. Teraz ich nazwiska bez problemu mogłam wymienić w kolejności w jakiej zostały zaatakowane.

Odnalazłam je bez problemu i zrobiłam zdjęcia, wystarczy jutro wydrukować i... kuźwa. W tej szkole drukarka jest tylko w sekretariacie, a nie mogę podejść i powiedzieć, że chce wydrukować zdjęcia bo elektroniki nie wolno mieć w tej akademii. Dobra. Porostu przerzucę je na komputer i tam postaram się znaleźć co trzeba... w nocy. Poza oczami Asi. Ech...

+++++

Powrót do pokoju okazał się prostszy, nie spotkałam żadnego nauczyciela i na spokojnie mogłam rzucić zaklęcia zamykające na klucz takie miejsca jak gabinet lekarski. Liczyłam na to, że zapach jaki czuć po moich zaklęciach rozszedł się do rana.

Teraz oczywiście jest lekcja. Druga, a tak dokładniej to historia języka. Tak... jest kartkówka na której zamiast myśleć o Miratum ja rozkminiam czy na pewno wszystko poszło gładko. Męczy mnie pytanie czemu agencja nie kazała Aronowi tego zrobić już wcześniej. Dzięki tym danym mogę rozszyfrować jaki jest szyfr i kto jest kolejna ofiarą.

- Dobrze... oddajemy swoje pracę. Proszę bardzo podajemy do przodu karteczki i nie spisujemy już więcej.

Dobra. Napisałam co umiałam, a co umiałam to już inna historia. Teraz tylko się ogarnąć i normalnie funkcjonować. Trochę jestem dziś zmęczona, no i wciąż chcę wrócić do pokoju by zająć się analizą tych dokumentów.

- W porządku. Liczę, że nie oszukiwaliście, możecie wyjść.

Wszyscy się podnieśli i ruszyli na przerwę. Jeszcze dwie lekcje przede mną. Dwie lekcje po dwie godziny... udręka. Po za tym...

- Rose! Jak ci poszło?

Zaskoczona odwróciłam się do siostry. Szybko orientując się, że pyta o kartkówkę a nie o wypad w nocy.

- Nawet, nawet. A tobie?

Dziewczyna uśmiechnęła się, akurat w chwili kiedy podeszli do nas Max z Dinem.

- Wyczuwam piąteczkę. Przynajmniej.

- To Gratulację! A z czego?

Max był ewidentnie zdezorientowany. Szczerze? Nie wierze, że Aron mógł go posądzać o to wszystko. O współprace z tym kapturem, o knucie intryg i zemstę za siostrę.

- Z historii języka.

- Którego?

Wykręciłam oczami na co ten od razu zaczął się bronić.

- No bo wiesz... Jest narodowy, jest Miaratu, no i ten do mówienia.

Miałam ochotę palnąć się w głowę i coś mu powiedzieć, ale wyprzedził mnie Aron pojawiający się obok razem z Rinem.

- Stary a jaką ty chciałbyś pisać historię o języku w gębie?

Max jak gdyby nigdy nic wzruszył ramionami na co reszta się zaśmiała. Oczywiście się dołączyłam. Byli naprawdę miłą ekipą. Aż chciało się z nimi siedzieć, nawet takiej samotniczce jak ja.

- Rose... możemy pogadać?

Miły głos Arona zbił mnie z tropu. Uśmiechnął się do mnie lekko na co przytaknęłam zgadzając się pójść za nim do ustronnego miejsca. Jego mina cały czas wykazywała coś w rodzaju zastanowienia, ale aż do momentu jego słów... nie spodziewałam się tego co będą oznaczać.

- Nie wiem co chciałaś osiągnąć. Ale wiem, że wymknęłaś się wczoraj z akademiku. Nie mieszaj się w te sprawy. Zostaw to co próbujesz rozgryźć.

Zmarszczyłam brwi, a więc zauważył. Kuźwa. Tylko czy wie gdzie byłam?

- Nie rozumiem o co ci chodzi. Nie wolno wychodzić w nocy z akademiku. Po za tym w nocy to się raczej śpi.

Udałam niewinną i zakłopotaną wiedźmę dnia. W końcu one nie mogą kłamać nie?

- Jesteś uparta Rose. Nie wiem co robisz, i jak. Ale mam cię na oku.

Zacisnęłam zęby nie chcąc nic złego powiedzieć. Akurat w momencie kiedy zza wielkich drzwi prowadzących na dwór doszły mnie słuchy przekleństw. Całej masy...

- Co jest do diabła?

Aron jak najszybciej opuścił moje towarzystwo i wybiegł w kierunku dźwięku. Po kolejnej fali przekleństw również się otrząsnęłam i pobiegłam. Chciałam jak najszybciej zorientować się co się dzieję. A jedyne co mogłam zobaczyć to przepychający się tłum ludzi. Cholera.

- Rose!

Nie odwróciłam się do Dina tylko jak najszybciej przecisnęłam się przez tłum.

- Kurwa Rose! Stój do cholery!

Teraz to krzyk Arona przywołał mnie do normalności. Mało co nie wpadłam na ogromną ścianę z ognia. Wyrosła przede mną tak nagle!

- Rose!

Podniosłam głowę wciąż ignorując wołanie przyjaciół. Ogień rozstąpił się ukazując znaną mi osobę. Ubrany w ciemny kaptur... mężczyzna szedł teraz z szerokim uśmiechem na ustach. Szedł prosto na mnie. Ogarnęła mnie panika.

Nie dla tego, że coś sprawiło, że mój żołądek kręcił fikołki, ale dlatego, że kaptur wręcz mienił się czarną poświatą. Dym w odcieniu ciemnych szarości uformował się teraz w kształt ogromnych silnych skrzydeł, które rozsiewały we mnie większy lęk. Czułam się okropnie. Tak jakby ktoś wbił mi sztylet w brzuch u ciągle nim kręcił zadając mi coraz to większy ból.

- Omni... fikante... fikante harisu...

Mężczyzna podchodził do mnie coraz bliżej. Wyciągnął rękę w moją stronę i nucił coś z czarnej magii... potrzebowałam sekundy by zorientować się, że mój wczorajszy wypad był bez sensu. Że to ja jestem w pułapce, i że to ja jestem jego kolejnym celem.

-... hiris afenia! Tondoro, higma afari...

Złapałam się za brzuch i podniosłam wzrok wiedząc, że muszę coś zrobić. To działo się tak nagle.

- Rose!

Teraz szybko odwróciłam się do Arona widząc jak bezradnie próbuję odgonić ogień otaczający mnie i kaptura.

- Trzymaj się! Zaraz tam będę!

Pokręciłam głową zdając sobie sprawę z tego, że nie da rady przedrzeć się przez płomienie. Spojrzałam na słońce jasno świecące w samo południe i przeklęłam wiedząc, że ono osłabi moje moce.

- Nareszcie!

Ciężki głos mężczyzny zabrzmiał w moich uszach w chwili kiedy ból rozszedł się po moim ciele.

- Pełna moc wiedźmy będzie moja.

Zaczęłam się krztusić czując duszności i kurczące się płuca. Ciężar jaki na mnie opadł wywołał u mnie dreszcze a ja opadłam na kolana jęcząc cicho. Siły odchodziły a ja wciąż nic nie rozumiałam. Kim był tajemniczy kaptur? Co właśnie robił? Czemu to ja byłam jego celem?

- Każdy śmiertelnik popamięta demona. Demona o mocy tak silnej jak noc i dzień.

Kolejne ciężkie słowa kaptura sprawiły, że zaświeciła mi się lampka w głowie. Powoli, powoli zaczynałam łączyć fakty... Najważniejsze. Nie mogę dać się teraz pokonać.

Osłabłam na tyle by musieć popierać się na rękach, ale szybko złapałam dłonią mój naszyjnik od księżyca. Zacisnęłam go w pięści a z moich ust wydobywały się kolejno zaklęcia przywołujące noc. Było ich siedem. Odblokowane miałam zaledwie trzy, ale nie mogłam pozwolić sobie na niepowodzenie. Bez użycia znaków zaczęłam rzucać zaklęcia.

- noapte, tun, wengi, oiche...

- Co robisz?!

Ludzie dookoła zamilkli a kaptur spojrzał na mnie nie zrozumiale. Czułam jak nowe znamiona wypalają mi skórę, ale to znaczyło tylko, że mimo braku znaków zaklęcia działały. Zostały trzy, a słońce i tak powoli bladło... poczułam wzrost mocy więc mówiłam głośniej.

-noite, Joru, sev.

Księżyc zamieniał się miejscami ze słońcem w nie naturalny sposób na co wszyscy zaskoczeni podnieśli głowy. A ja podnosząc się rozłożyłam ręce, tak by móc ponownie użyć zaklęć, ale rysując potrzebne mi do nich znaki.

- Noapte! Tun! Wengi! Oiche! Noite...!

- Masz natychmiast przestać!

Nie słuchając się mężczyzny wzięłam głębszy wdech by skończyć co zaczęłam.

- Joru! Sev!

- Powiedziałem przestań!

Księżyc jasno zaświecił na niebie, a ja nie czekając długo wymierzyłam dwa mocne czary bólu w mężczyznę stojącego przede mną. Siły wróciły, a sam kaptur skulił się pod moimi czarami. Osłabł, czerpał moc ze słońca. Na tyle... by jego ogień znikł a do środka mógł wkroczyć Aron od razu biegnący w moją stronę. Nie byłam pewna skąd wiedział... ale podbiegł akurat w momencie w którym zemdlałam i ogarnęła mnie ciemność. Ostatkiem świadomości zarejestrowałam jeszcze, że kaptur znikł, a wraz z nim te jego dziwne ciemne i przerażające skrzydła. Odetchnęłam z ulgą...

===========================================================================

Pozdrawiam KasiaAS. :D

Continue Reading

You'll Also Like

101K 7.2K 23
Wszystko wokół się zmienia, my również a nasze poglądy rzadko pozostają takie same. Jeśli z początku trudno nam w coś uwierzyć , oznacza to że do gł...
13.5K 1.5K 11
Czy chłopak, którego matka była morderczynią ma szansę na zaznanie szczęścia? Czy winy matki spadną na jego barki? Czy poznanie jednej osoby może zmi...
480 80 20
Kiedy dwie dusze są gotowe do połączenia się miłością nierozerwalną i wieczną, następuje zamiana dusz w celu zrozumienia i poznania swojej drugiej po...
700K 33.3K 46
Odkąd pamiętam przeprowadzałam się z matką w różne miejsca. Przez różne kraje. Nie raz otarłyśmy się o śmierć, a dlaczego? Jestem dzieckiem Anioła! C...