Rozdział 9

4.6K 282 30
                                    

Od wczorajszej rozmowy z chłopakami po głowie chodzi mi tylko i wyłącznie temat wiedźm i tej całej akademii. Nie wiem co mam zrobić. Dziś w szkole ich nie było teraz tez nie spotkałam ich w parku. Potrzebuję więcej informacji bo mam mętlik. Wiem już dużo, według Rina wiem i umiem więcej niż powinnam, pomijając fakt, że normalnie dopiero w dniu osiemnastych urodzin lub trochę po wszystko się zaczyna.

Jednak wszystko to co już wiem jest dla mnie dziwnie oczywiste i jasne. Każda nowa informacja z łatwością wchodzi do mojej głowy a ta przyjmuje ją bez zbędnych pytań. Zaakceptowałam fakt, że jestem wiedźmą już po jednym dniu. To trochę dziwne... ale ten cały księżyc, blizny... to sprawiało od bardzo dawna takie uczucie, że coś jest we mnie innego. Teraz mogę to nazwać.

Martwię się też co do tej akademii...

- Rose?

Odwróciłam się szybko słysząc znajomy głos cioci Wandy. Nie możliwe.

- Ciocia?

Od razu kobieta się roześmiała i podeszła by mnie przytulić.

- Skarbie właśnie do ciebie szłam. Tak dawno się nie widziałyśmy. Ile to już?

Wzruszyłam ramionami uwalniając się z jej objęć. Nie lubię uścisków. Delikatnie wzięła moją lewą dłoń i najpierw na nią zerkając pogłaskała. Dziwne zachowanie...

- Co tam u ciebie opowiadaj.

Byłam zmieszana. Nie widziałam jej chyba dwa lata. Ciocia zawsze w dziwny sposób omijała rodzinne święta. Po za tym była bardzo miła i naprawdę dobrze się dogadywałyśmy. Zwłaszcza, że innej rodziny raczej nie mam.

- Ciociu, przepraszam cię najmocniej, ale najchętniej wróciłabym już do domu. Wpadniesz?

Nie chciałam mówić wprost, że nie chce stać na słońcu i gadać z nią tu i teraz, bo nie wiem co powiedzieć. To byłoby nie grzeczne. Kobieta jednak z lekkim uśmiechem po prostu pokiwała twierdząco głową.

- Rozumiem Rose. Chciałam tylko spytać co u ciebie. Jeśli to nie będzie problem to chętnie bym wpadła dziś wieczorem razem z Joasią.

Uśmiechnęłam się i pokiwałam głową.

- Pewnie, zapraszam. Choć nie wiem czy nie lepiej jutro bo dziś nie będzie rodziców a...

- Och to nawet lepiej, chciałabym porozmawiać z tobą.

Zaskoczona uniosłam brwi, ale pokiwałam głową i oddałam lekki uścisk cioci. Zaskoczyła mnie. Na co dzień mieszka w mieście oddalonym co najmniej cztery godziny drogi stąd. Nigdy nie spieszyła się z przyjazdem, a teraz chce wpaść i pogadać? Nie wiem czemu od razu kiedy zniknęła mi z oczu zapragnęłam zadzwonić do chłopaków. Oszalałam już po prostu.

+++++

- Rose widziałaś, gdzieś moją sukienkę?! Tą niebieską nad kolana!

Wykręciłam oczami wstając już po raz czwarty z łóżka bo Dorocie coś zaginęło. Udałam się do niej stając w progu.

- Wciąż nie wiem czemu po prostu nie zostaniesz. Ciocia Wanda chce porozmawiać bo dawno się nie widziałyśmy.

Od razu się odkręciła w stronę lustra przymierzając kolejną sukienkę.

- Chyba nie wołałam cię po to byś mi prawiła morały nie? Gdzie moja sukienka?

Westchnęłam.

- Nie mam pojęcia, może w pralni się suszy. Masz multum innych sukienek.

- Ale dziś zamierzam się upić, a jak się kobieta upiję to musi ładnie wyglądać. Nie rozumiesz to sieć cicho.

TajemnicaDonde viven las historias. Descúbrelo ahora