Rozdział 11

4.3K 273 34
                                    


Kiedy rodzice wrócili z pracy, Dorota ze szkoły, a Marek do domu... postanowiłam na spokojnie przejrzeć i spakować rzeczy które chce wziąć. Jednocześnie wciąż nie dawała mi spokoju odpowiedź Marka na moje ostatnie pytanie: ,, dlaczego ludzi posługujących się magią nocy jest tak mało?''. Widziałam wtedy jak się zmieszał. Nie wiedział jak dobrać słowa, a jak już odpowiedział to wstał i się zmył do siebie. W jego odpowiedzi najbardziej zaciekawiły mnie dwa słowa...,, wykończyli ich inni ludzie nocy'' te dwa słowa to określenie kogoś jako ,,ludzi nocy''. Powybijali się nawzajem? Czy jest ktoś jeszcze?

- Rose kolacja!

- Idę!

Świetnie, nie zdążyłam nic zrobić i już kolacja. Cały dzień zmarnowany. Nie czekając jednak długo zeszłam na dół i usiadłam do stołu.

- Spakowałaś się już?

Zaskoczona podniosłam wzrok na Dorotę. No kto jak kto, ale ona się interesuję tym, że wyjeżdżam?

- Nie muszę nic zabierać, wszystko jest w akademii.

- Tak?

Mój tata uśmiechnął się i zwrócił od razu do swojej żony.

- Skarbie co to za szkoła z internatem i jeszcze z takim zaopatrzeniem za darmo?

Kobieta wzruszyła ramionami. Co z tego, że ta szkoła była podejrzana, i tak z radością mnie tam wysyłali nie zadając pytań. Smutno.

- Nie będę tam miała telefonu, więc wybaczcie jeśli nie będę odbierać połączeń czy wiadomości.

Jak za sprawą magicznej różdżki,( a mam na dzieje że owa nie istnieje) mój telefon zabrzmiał w kieszeni.

- O wilku mowa. Rose nie przystoi używać telefonu przy posiłku.

Nie posłuchałam jej bo na wyświetlaczu pokazał się numer podpisany ,,tajniacy'', nie czekając długo odebrałam na co moja rodzicielka zgromiła mnie wzrokiem.

- Halo?

- Za pięć minut na placu.

- Czekaj!

Nic. Rozłączył się. Do placu mam z osiem minut spacerem. Ale nie mogłam przepuścić tego spotkania. Z natury jestem ciekawska.

- Wychodzę.

Wstałam szybko i nie patrząc na resztę założyłam buty i wybiegłam słysząc tylko dwa słowa wręcz wyplute przez moją matkę. ,,Niewychowana gówniara''. Sorry mamusiu, ktoś zapomniał mnie wychować. Na plac dotarłam biegnąc, na miejscu zastałam tylko puste huśtawki. Żartował sobie?

-Rose.

Odwróciłam się szybko stając teraz naprzeciw tego samego mężczyzny co wczoraj.

- Kim jesteś?

- Przecież wiesz. Jestem Mariusz.

Twardo stałam na nogach gotowa do ewentualnego biegu.

- Zła odpowiedź. Nie wiem skąd masz podrobione dowody, ale nie chce kłamstw.

Od razu mężczyzna się uśmiechnął.

- Udało ci się. Musze powiedzieć, że szybciej niż sądziliśmy.

-My?

Znowu się zaśmiał. Tak wpadłam na to, że nie jest sam, bo podpisał się ,,tajniacy'' a nie ,,tajniak''. Ale może teraz mi odpowie.

Tajemnicaحيث تعيش القصص. اكتشف الآن