Rozdział 26

3.6K 262 26
                                    


Nauczyciel zrobił kilka kroków, aby po chwili zawrócić i udać się w swoją wcześniej wyznaczoną stronę. Mimo mojego wcześniejszego opanowania wypuściłam trzymane powietrze z płuc. Moje myśli powróciły do stawianego sobie wcześniej celu i po pięciu sekundach ruszyłam dalej.

Kroki stawiałam uważnie, a wiedząc, że nie jestem tu sama, i że nauczycieli może być więcej po prostu nasłuchiwałam. Kolejny zapach poczułam jeszcze dwa razy, na szczęście z nauczycielem, od którego zaklęcia ten zapach pochodził nie zauważyłam.

Dotarłam do drzwi gabinetu lekarskiego i wyjęłam zza paska wcześniej włożonego stroju wytrych. Otwieranie zamków nie było nigdy proste, przy najmniej nie tak jak na filmach się wydaję. To nie jest tak, że włożysz wytrych a drzwi się same otworzą. Ooo nie. Tak łatwo to nie ma.

Po krótkiej... zabawie z zamkiem udało mi się otworzyć je tak jakby po prostu pielęgniarka ich nie zamknęła. Weszłam do środka i zaczęła się zabawa.

Mimo dobrej orientacji po ciemku... nie mogłam czytać nie widząc liter. Miałam na sobie już dwa czary więc musiałam poradzić sobie innym sposobem.

Kolejny już raz podczas tej małej misji wyciągnęłam rękę i rzuciłam na siebie zaklęcie kasujące wyostrzone zmysły. Tak wiem, może to mnie dużo kosztować. Ale wole by mnie nie zauważyli jak tu wejdą, co jest mało prawdopodobne tak baj-de-łej. Powinnam i tak ich usłyszeć jakby się zbliżali.

Teraz kolejnym zaklęciem było widzenie w ciemności. Bez problemy rzuciłam czar, a chwile po tem wszystko wokół stało się jasne jak za dnia. Szczerze... wolałam jak było ciemno. No nie ważne.

Sięgnęłam do szafek pełnych różnorakich akt. Wcześniej dokładnie poczytałam sobie o ofiarach tego mrocznego kaptura. Teraz ich nazwiska bez problemu mogłam wymienić w kolejności w jakiej zostały zaatakowane.

Odnalazłam je bez problemu i zrobiłam zdjęcia, wystarczy jutro wydrukować i... kuźwa. W tej szkole drukarka jest tylko w sekretariacie, a nie mogę podejść i powiedzieć, że chce wydrukować zdjęcia bo elektroniki nie wolno mieć w tej akademii. Dobra. Porostu przerzucę je na komputer i tam postaram się znaleźć co trzeba... w nocy. Poza oczami Asi. Ech...

+++++

Powrót do pokoju okazał się prostszy, nie spotkałam żadnego nauczyciela i na spokojnie mogłam rzucić zaklęcia zamykające na klucz takie miejsca jak gabinet lekarski. Liczyłam na to, że zapach jaki czuć po moich zaklęciach rozszedł się do rana.

Teraz oczywiście jest lekcja. Druga, a tak dokładniej to historia języka. Tak... jest kartkówka na której zamiast myśleć o Miratum ja rozkminiam czy na pewno wszystko poszło gładko. Męczy mnie pytanie czemu agencja nie kazała Aronowi tego zrobić już wcześniej. Dzięki tym danym mogę rozszyfrować jaki jest szyfr i kto jest kolejna ofiarą.

- Dobrze... oddajemy swoje pracę. Proszę bardzo podajemy do przodu karteczki i nie spisujemy już więcej.

Dobra. Napisałam co umiałam, a co umiałam to już inna historia. Teraz tylko się ogarnąć i normalnie funkcjonować. Trochę jestem dziś zmęczona, no i wciąż chcę wrócić do pokoju by zająć się analizą tych dokumentów.

- W porządku. Liczę, że nie oszukiwaliście, możecie wyjść.

Wszyscy się podnieśli i ruszyli na przerwę. Jeszcze dwie lekcje przede mną. Dwie lekcje po dwie godziny... udręka. Po za tym...

- Rose! Jak ci poszło?

Zaskoczona odwróciłam się do siostry. Szybko orientując się, że pyta o kartkówkę a nie o wypad w nocy.

TajemnicaWhere stories live. Discover now