Rozdział 30

4.8K 259 139
                                    


Na spokojnie. Tak jak na co dzień wzięłam swoją wcześniej przygotowaną torbę i ruszyłam do znajomych pod wierzbą. Kiedy tam się znalazłam uśmiechnęłam się do wszystkich i zaczęłam jeść batona jednocześnie lekko, niewidocznie porozumiewając się wzrokowo z Aronem będącym po drugiej stronie ekipy.

- Chyba już wszyscy zaakceptowali to kim jesteś nie Rose?

Podniosłam głowę w stronę Rina i lekko westchnęłam.

- Racja. Jest lepiej, dowiedzieli się o tym przecież już tydzień temu, jak nie więcej. Choć i tak czuje od nich dziwne, niepokojące spojrzenia.

Przez ostatni tydzień nic się nie działo. Ogarnęłam sprawę z magami nocy... miałam treningi i pomogłam ustalić parę rzeczy ekipie, która miała do mnie teraz większe zaufanie. Dopiero teraz była chwila w której czułam stres. Jak gdyby nigdy nic siedzę sobie jak co dzień z przyjaciółmi. Jednocześnie wiem, że za kilka lub kilkanaście minut pojawi się tu kaptur i zaatakuje jedną z uczennic. Anie Roninger. Wiedźmę dnia siedzącą sobie jak gdyby nigdy nic z przyjaciółką na ławce u wejścia akademii.

Byłam do tego przygotowana, planowałam to z ekipą od czterech dobrych dni. Dopracowane do perfekcji nie mogło się nie udać... Czyli właśnie teraz, zaraz... miałam zakończyć swoją pierwszą misję w agencji. Z początku się cieszyłam. Bo... nareszcie koniec. Jednak... cała akcja miała rozgrywać się tu. Przed akademią, podczas długiej przerwy gdzie wszyscy uczniowie wychodzą na dwór.

Razem z Aronem ujawnimy kim jesteśmy... pokażemy innym swoje kombinezony i zaprezentujemy sztuki walki jakich nie widzieli. Ja osobiście... zmienię postać. Zmienię ją w tym miejscu, przy Asi, Dinie, Maxie i Rinie. Oni nic nie świadomi gadają wesoło jedząc to co sobie przynieśli na drugie śniadanie.

- Hej Rose... rozchmurz się. Będzie dobrze.

Podniosła wzrok na Arona, który lekko się do mnie uśmiechał. Odwzajemniłam ten gest.

- A czemu miało by nie być?

Aron lekko się zaśmiał a ja postanowiłam odpowiedzieć Rinowi, który tak nawiasem mówiąc właśnie koło mnie siadał.

- Nie ważne...

- Ej no ważne. W końcu zmartwiłaś się. To znaczy, że jest ważne.

Rzuciłam pomocne spojrzenie w kierunku Arona, który wciąż się śmiał. Ale i tak odpowiedział na moje wezwanie.

- Stary, nie uwierzyłbyś. Więc po prostu poczekaj.

- Spróbuj. Może uwierzę.

Din z Asią i Maxem spojrzeli to na Arona to na mnie. My też na siebie spojrzeliśmy szukając sposobu na wyjście z sytuacji. W końcu po prostu Aron wzruszył ramionami i znowu lekko się zaśmiał.

- Powiedz im, i tak zaraz wybuchnie rozróba.

Złapałam pierwszy lepszy kamień leżący obok i z całej siły rzuciłam celując w głowę chłopaka. Asia pisnęła, ale ja zbyt długo ćwiczyłam z nim przez te ostatnie dni by nie wiedzieć, że bez problemu złapie kamień tuż przed swoją twarzą. Tak, że nic mu się nie stało. Moja odpowiedź była tylko jedna.

- I z czego rżysz? Zgłupiałeś chyba.

Asia poderwała się z miejsca wymachując rękami.

- To ty zgłupiałaś. Mogłaś go trafić! W głowę!

Prawie znowu wybuchliśmy śmiechem, właśnie, prawie... Krzyk Ani dał nam sygnał w momencie którego automatycznie znieruchomiałam.

Sięgnęłam po torbę i zaczęłam wyjmować potrzebne rzeczy.

TajemnicaWhere stories live. Discover now