Tylko dla Ciebie, księżniczko

By TheoParissh

792K 9.9K 1.2K

W TRAKCIE POPRAWY- MOGĄ SIĘ ZDĄŻYĆ DZIURY MIĘDZY ROZDZIAŁAMI To piękna i wzruszająca powieść, której głównymi... More

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22

Rozdział 15

5.4K 401 62
By TheoParissh

* POV Kilian *

Po tym, gdy Dalia zostawiła mnie w dość nieciekawej sytuacji, stwierdziłem jedno. Czas zwołać kumpli.

*Rozmowa telefoniczna*

- Halo? Kilian? Dlaczego dzwonisz? Coś się stało? - momentalnie zapytał przejęty Monte.

- Nie, ale mam wolną chatę. Dalia jest na zakupach, a dawno nie widzieliśmy się tak całą grupą.

- Masz na myśli wszystkich wszystkich?

- Tak.

- Ok, już dzwonię. - rzucił i rozłączył się.

*Koniec rozmowy*

Od razu wyszukałem następny numer.

*Rozmowa telefoniczna*

- Max?

- Tak, kto pyta?

- Z tej strony Kilian. Mam wolną chatę. Wbijają do mnie znajomi. Przyjdziesz też?

- Jasne, tylko mów gdzie.

- Wyślę ci SMS-em. - powiedziałem i pożegnałem się.

*koniec rozmowy*

*Rozmowa telefoniczna*

- Halo? Wiesz Kilian, że potrafię podwieźć dziewczyny bez jakiegokolwiek uszkodzenia. Aż tak się martwisz, że już musiałeś zadzwonić?

- To Kilian? - usłyszałem głos mojej księżniczki, przeznaczonej.

- Nie. - zaśmiałem się. - Skoro nasze panny wyszły na miasto, to zgarnąłem paru chłopaków do mnie. Przyjdź też, chyba, że robisz za obstawę.

- Nie, nie bawię się w te ich shoppingi. - prychnął. - Odwiozę je i już jadę.

- Okey. Czekamy. Przekaż Dalii, by się dobrze bawiła i że jak wróci, to pożałuje tego, co zrobiła. - Shon zaśmiał się wnet na moje słowa, mimo, że ja starałem się pozostać poważny.

- Dalia, twój facet mówi, że jak wrócisz do domu, to cię tak wyrucha, że przez tydzień nie będziesz mogła chodzić. - Prychnąłem, już nie mogąc powstrzymać śmiechu.

- Shon! Tak się nie mówi! - zbeształa go Ruby. Podejrzewam, że moja dziewczyna jest teraz cała czerwona z zażenowania. Ile ja bym teraz dał, by móc to zobaczyć.

- TY! Shi! Zrób mi szybko zdjęcie Dalii. Chcę wiedzieć, jak wygląda. Pewnie jest cała czerwona.

- Wybacz stary, ale prowadzę samochód i wiesz, że dawno nikt mnie nie nazwał Shi? - zaśmiał się. - Dobra, spadam. Do zoba.

- Bajo.

*Koniec rozmowy*

Odczekałem jakieś pół godziny, przewijając przez ten czas Facebook'a w telefonie.  Słysząc dzwonek do drzwi, wstałem i otworzyłem znajomym.

Stała tam część zaproszonych, w rękach trzymając to, co najlepsze, a mianowicie alkohol, słodycze i jedzenie.

- Ktoś zapraszał? - spytał się wyszczerzony Monte.

- Jasne! - krzyknąłem, śmiejąc się. - Właźcie.

Rozejrzałem się po ludziach. Monte przyprowadził prawie wszystkich do picia z naszej dawnej paczki. Jest Monte, Dorian, Terence i Robin. Brakuje tylko Maxa, Rogera, Octaviusa oraz Shona.

Roger nie mógłby przyjść, ponieważ pojechał wraz z Ruth i dzieciakami na jakieś wakacje.

(od aut. Dla przypomnienia: Dorian, Robin, Terence, Roger i Octavius to chłopaki sióstr Kiliana, a Monte, Shon i Max to jego koledzy. )

- Cześć!

- Hej!

- Elo!

- Siema!

Położyli wszystko co przynieśli na stole i zasiedli przed telewizorem.

- O mój Boże! Znalazłem PlayStation 4!

- Tu jest cała szafka gier. - zaśmiał się ktoś inny, robiąc napad na półkę. Zaczął wyciągać pojedyncze gry i przeglądać opisy oraz informacje.

- Możecie odpalić. - powiedziałem, kładąc szklanki  przekąsek i napojów. - Czemu nie ma Octaviusa? Nie przyjechał z wami?

- Nie mógł. Pilnował dzieciaki. - odpowiedział Dorian, wyciągając mój sprzęt. 

- Nooo... Octavia przykróciła mu smycz. - zaśmiał się Robin.

- Rob, tak się składa, że twoja żona jej to podpowiedziała.

- Hahaha, co, Kalina też daje ci popalić? - zaśmiałem się wraz z resztą.

- A żebyś wiedział... - zrobił tu dramatyczną przerwę i spojrzał na mnie z politowaniem. - Niby twoja bliźniaczka, a całkiem inna.

- Może dlatego, że to kobieta. - prychnął Terence. Przerwał nam dzwonek do drzwi.

- Ktoś jeszcze ma przyjść? - spytał Dorian, otwierając piwo i czekając, aż reszta podłączy odpowiednie kable do odpalenia konsoli.

- Tak. Kojarzycie Shona?

- To ten od Watahy Księżyca Zwycięstwa? - zmarszczył brwi Monte. On go znał lepiej, niż reszta osób aktualnie tutaj przesiadująca.

- Yep. - odparłem i poszedłem otworzyć następnym gościom.

- Cześć, Max. Wchodź. - powiedziałem,jednocześnie przybijając z nim piątkę. Chłopak przekroczył próg w momencie, gdy na podjazd podjechał młody Sorey (od aut. to nazwisko Shona).

- Wow! Czym sobie zasłużyłem, by witać mnie, wyczekując w otwartych drzwiach?! - krzyknął, wychodząc z pojazdu z uśmiechem na twarzy.

- Wierz mi, to tylko dla mnie! - zawołał za mną Max.

- No wybacz, stary. Tak jakoś wyszło. - zaśmiałem się z próby przybrania smutnej miny kumpla.

-  No dobra, ale odpłacisz mi tą zniewagę alkoholem.

- Się robi. Chodź, poznasz resztę.

*POV Kilian*

- Shon! Kopę lat! - krzyknął Monte, widząc znajomą twarz. Wstał i rzucił się w objęcia znajomego chłopaka.

- YYy... Co ty robisz? - zaśmiałem się z przyjaciela.

- Jak to co? Nie widzisz? - zapytał, odsuwając się od Shi, lecz nadal miał swoje ramiona na jego barkach. - Przytulam się do mojego byłego kochanka...

Robin, który akurat popijał coś z kubka, na te słowa, wszystko, co znajdowało się w jego buzi, wylądowało na mój dywan. No nieźle... Dalia mnie zabije...

Na to Shon wyszczerzając się niemiłosiernie, z premedytacją przyciągnął Monte'go bliżej, oplatając jego brzuch ramionami.

- Ale wiesz, kochanie, że to była tylko jedna noc, prawda?

- Że co? Ale mówiłeś coś innego! - chłopak podniósł głos, odsuwając się od niego.

- Oni tak serio? - zapytał się mnie Max. Pokiwałem głową, zaprzeczając.

- Nic mi o tym nie wiadomo, ale Shon ma dziewczynę, a Monte na pewno jest hetero.

- Skąd to wiesz?

- Wiesz... - potarłem kark dłonią. - Nie raz zdarzyło się nam dzielić kanapę, czy podłogę i nigdy mnie nie dotknął, na szczęście...

Chłopak zaśmiał się, wskazując palcem moment, gdy mój przyjaciel uderza z liścia Shona w twarz z głośnym plaśnięciem. Większość z nas zaczęła się śmiać z całej sytuacji.

- Jasne, śmiejcie się! Gdzieżby tam dbać o kolegę! - warknął, udający powagę Shi. Niedługo zajęło mu dołączenie do nas.

- Dobra, gnoje! Siadajcie! - krzyknąłem, przerywając ich reakcje. Przeszedłem do salonu i usadziłem się na fotelu. - A tak w ogóle... To jest Max. - powiedziałem poklepując chłopaka po ramieniu.

Reszta grzecznie przywitała się z nim żółwikiem, czy przybiciem piątki, po kolei informując go o swoich imionach.

- Shon, jak tam twoja Ruby?

- No jestem tak nieziemsko zakochany, że to prawie niemożliwe. - rozmarzył się.

- To ty masz przeznaczoną? - zaciekawił się Dorian.

- Tak, znalazłem ją na balu moich wujków.

- Nic mi nie powiedziałeś. - Monte wstał  i dramatycznie przesiadł się na inne miejsce. - Strzelam focha na ciebie. Taki z ciebie przyjaciel.

- Ależ kochanie! Nie dzwoniłeś! Nie pisałeś! - prychnął ze śmiechem Shi.

- Ej! A ja wam powiem pewną związaną z nią ciekawostkę! - uśmiechnąłem się do niego.

- Jaką?

- Dawaj!

- Ona ma piętnaście lat.

Nagle powstał szmer zdziwienia i niepewności.

- Shon, serio?

- Tak. - potwierdził.

- Strasznie młoda. - powiedział Dorian.

- No wiem o tym, ale to nie zmienia faktu, że ją kocham. - Był trochę spięty, co dało się łatwo wyczytać z jego mimiki twarzy. Mało kto znajduję swoją przeznaczoną w takim wieku. Jest to, wiadomo, dziwnie postrzegane przez ludzi. Dla wilków natomiast oznacza to długie oczekiwanie.

- Nie wątpię.  - rzucił Ter.

- To co, czeka cię celibat? - zaśmiał się Monte. Zawtórowaliśmy mu.

- Nie chcę jej do niczego zmuszać, ledwo się poznaliśmy, więc chcę jej dać trochę czasu na oswojenie się.

- Dobrze robisz. - stwierdziłem. Sam taką taktykę stosowałem w relacjach z Dalią. Więź mate to nie wszystko, szczególnie w momencie, gdy jedna strona jej całkowicie jeszcze nie odczuwa. Tak jak ja, najpierw chciałem przekonać dziewczynę do siebie i spowodować, by obdarzyła mnie znienacka, od razu, uczuciem. Aby chciała ze mną być, pomimo swojego młodego wieku. Myślę, że udało mi się, bo kocham ją nad życie i wiem, że ona mnie również.

- Max, skąd znasz Kiliana? - zapytał go jeden z chłopaków. - Nie jesteś z naszego środowiska.

Max minimalnie się spiął. Widać, czuł naszą odmienność, siłę i władzę.

- Ze szkoły.

- Hahahah, Kilian, to ty chodzisz do szkoły? - prychnął Terence. - Jak się tylko Alice i Kalina dowie, to się poszczają ze śmiechu.

- Kim one są?

- To jego siostry. - zaśmiał się Dorian. - Kalina jest moją żoną, a Alice dziewczyną Terenca.

- To ile wy macie lat? - zaciekawił się Max.

- Okey, powiem ci po kolei. - powiedziałem mu. - Monte ma tyle co ja i Robin, czyli dwadzieścia. Ter ma dziewiętnaście. Shi zaś ma dwadzieścia jeden, a najstarszy członek naszej zgraji tutaj to...

- To ja. - przerwał mi Dorian. - Moja starość sięga dwudziestu pięciu lat.

- Kurcze, jestem tu najmłodszy. - zmarszczył brwi.

- Poczekaj, aż się dowiesz o dzieciakach. - zaśmiał się Roger. - Wtedy wydamy Ci się jeszcze starsi.

- Czekaj. Macie już dzieciaki?

Max był w totalnym osłupieniu i szoku.

- Tak, ja mam rocznego syna Thomasa. - rzucił Rob.

- Za to moja mała księżniczka Maya wczoraj skończyła cztery miesiące. - pochwalił się dumny Dorian.

- Wow. A ja myślałem, że większość młodego społeczeństwa woli wolny seks i alkohol.

- Dlatego my się wyróżniamy. - prychnąłem.

- Nie tylko dlatego. - rzucił cicho Monte. - Ej! Może zagrajmy w butelkę, jak za starych, dobrych czasów?

- Dobra. - powiedział zadowolony Shon. - Tylko przedzwońcie po dziewczyny, będzie ciekawiej.

*POV Dalia*

Byłyśmy w jednym z wielu sklepów, gdzie przymierzałyśmy ubrania.

- Masz jeszcze to. - usłyszałam wesołą Ruby, która wsadziła swoją rękę z sukienką do mojej przebieralni. Chwyciłam ją i ubrałam. Wyszłam zaprezentować się w nowej kreacji.

- I jak? - zapytałam.

- O mój Boże! Wow! Piękna! - obróciłam się wokół własnej osi.

- Ślicznie Pani wygląda. - powiedział jakiś młody mężczyzna, spoglądający w naszą stronę.

- Dziękuję. - rzuciłam cała czerwona. Ruby też była niepewna, co zrobić. Już chciałam zniknąć w przymierzalni, gdy on podszedł i chwycił moją rękę w nadgarstku.

- Może się przejdziemy na jakieś lody, czy kawę?

Starałam się wyrwać z jego uścisku, ale był strasznie silny.

- Nie jest to dobry pomysł...

- Ja tak nie myślę. - warknął ostrzegawczo. - Idziesz ze mną, dobrowolnie albo siłą, skarbie.

~ O w dupę... To wilkołak... - rzuciła moja wilczyca Anastazja, a mnie ogarnęło obrzydzenie na jego słowa.

- Proszę mnie zostawić. - rzekłam stanowczo. Udawałam poważną, a w środku trzęsłam się jak galaretka. Jestem przyszłą Luną, powinnam mieć autorytet. Starałam się wyszarpać z jego uścisku. - Teraz.

- O nie, moja mała. Ty idziesz ze mną. - wciągnął powietrze, pobierając mój zapach. - Umm... Wilczyca, szkoda że oznaczona, ale to nic nie szkodzi.

Mlasnął obrzydliwie.

- Nie wydaje mi się. - warknął znany mi głos, za mną. Odwróciłam głowę i zobaczyłam Kiliana z wielkim mordem w oczach.

- Kilian! - pisnęłam. Chciałam się znaleźć jak najdalej tego mężczyzny, a jak najbliżej mojego przeznaczonego.

- Zostaw moją Dalię. - Zrobił parę kroków w naszą stronę, pokazując bardzo silne napięte mięśnie ramion.

- Chyba sobie kpisz. - prychnął. Chyba jego widok nie bardzo go przestraszył...

- Nie. Z-A-B-I-E-R-A-J  Ł-A-P-Y,  P-U-K-I  J-E-S-T-E-M  S-P-O-K-O-J-NY. - wycedził przez zaciśnięte zęby. Ja cały czas starałam się wyszarpać, ale on jeszcze mocniej ścisnął moją rękę. Z mojego gardła wydobył się wysoki dźwięk w reakcji na ból nie do zniesienia.

*POV Kilian*

Chciałem to zrobić powoli i tak, by nie skrzywdzić mojej przeznaczonej, jednak w chwili, gdy ona jęknęła z bólu, jaki jej zadawał, nie potrafiłem się opanować.

Szybko skróciłem dzielącą nas odległość i uderzyłem go pięścią w twarz. Jeden raz, drugi i następny. Wilkołak przewrócił się do tyłu, ciągnąc za sobą Dalię, która upadła na kolana tuż obok jego powalonej sylwetki, krzycząc przy tym.

- Wszystko dobrze? - spytałem zatroskany, patrząc na nią i pomagając wstać.

- Ręka... - powiedziała. Ten jebaniec scharatał jej całe przedramię wilczymi pazurami.

- O kurwa. - rzuciłem, patrząc na to. - Ruby! Pomóż jej!

Doskoczyłem do osoby, która zraniła moją mate i znowu go walnąłem. Wypluł krew z ust, ale mnie to nie powstrzymało. Uderzałem go raz po raz, ogarnięty rządzą zemsty i agresji.

Zaprzestałem dopiero, gdy ktoś chwycił mnie za rękę. Był to Shon.

- Stop. Już wystarczy. Musi być żywy. - powiedział.

- Nie musi. - warknąłem.

- Musi. -podkreślił. - Musi być świadomy, żeby od niego wyciągnąć informacje. Powąchaj go.

Zrobiłem tak jak chciał.

~ O kurwa! To Omega!

~ Że też od razu tego nie poczułem.

Odsunąłem się od niego.

- Masz szczęście padalcu! Choć nie wiem, czy to będzie dla ciebie wyjątkowo radosne wspomnienie. - wyplułem.

Chwyciłem telefon.

*Rozmowa telefoniczna*

- Cały oddział ma tu być w minutę. - warknąłem na naszego generała.

- Co się dzieje? - spytał Rasell.

- Omega zaatakowała Dalię.

- Już jedziemy.

- Pośpieszcie się, ledwo żyje. Nie chcę, by przypadkiem umarł. Centrum handlowe, sklep "Reserved"* na parterze. - powiedziałem i rozłączyłem się.

*Koniec rozmowy*

Schowałem telefon i podszedłem do Dalii siedzącej z Ruby na jednej z puf. Przytuliłem moją drżącą księżniczkę i usiadłem u jej boku.

- Pilnuj go. - rzuciłem do Shi.

- Jest nieprzytomny, nie ucieknie.

- Co tu się dzieję?! - zawołała kobieta z plakietką "Kierownik" przypiętą do koszuli, podchodząc do nas.

- Już nic. - odparłem. Gdy spostrzegła nadal leżące ciało, pisnęła, przykładając ręce do ust.

- Dzwonię po policję! Pójdziecie siedzieć!

- Już zadzwoniliśmy. - skłamała Ruby, odzywając się pierwszy raz od jej telefonu. To ona wezwała mnie na pomoc, gdy Dalia znalazła się w niebezpiecznej sytuacji.

- Co się stało? - spytała bardziej spokojna. - On żyje?

- Niestety tak. - warknąłem ostro. - Zaatakował i próbował zgwałcić moją narzeczoną.

Wtedy ta kobieta zrobiła coś, czego nikt się nie spodziewał. Podeszła do nieprzytomnego mężczyzny i kopnęła go w klejnoty obcasem. 

- Zdychaj. - wycedziła. Potem odwróciła się do nas z nieśmiałym uśmiechem. - Herbatki?

Patrzyliśmy na nią wszyscy oszołomieni, a Dalia ścisnęła mocniej moją rękę.

- No co? Świat jest bezpieczniejszy pozbawiony właśnie takich typów.

- Mogłabyś przynieść apteczkę? - spytałem,. Pokiwała głową i odeszła. W tym czasie przyszedł generał Rusell.

- Wojsko już przeszukuje cały budynek. Jeśli nie był sam, to raczej nam nie ucieknie. - powiedział, witając się kiwnięciem głowy. - Chłopcy!

Do sklepu weszła trójka mężczyzn, wnoszących noszę. Przenieśli na nie Omegę, skrępowali jego ręce, po czym wynieśli go na zewnątrz.

- A wy, kim jesteście? - spytała się właścicielka wracając z apteczką. Chwyciłem pojemnik i otworzyłem go, aby dostać się do jego zawartości.

- Jednostka Specjalna WSK**. - powiedział oficjalnie generał, przystawiając jej pod nos swa odznakę.

- To coś jak policja?

- Jesteśmy wyżej niż policja.

Opatrzyłem przedramię Dalii, oczyszczając go i zawijając w bandaż.

- Boli? - zapytałem, cały czas obserwując dziewczynę.

- Tak. - wyszeptała, tak, jakby była nadal w obawie, że znowu spotka tego gnojka. Westchnąłem i podałem jej dłoń, aby wstała. Podniosła się i splotła nasze palce razem.

- Russ... My już idziemy. - przerwałem wujowi rozmowę z jednym żołnierzem.

- Jasne, idźcie.

- My też idziemy. - rzucił Shon trzymając Ruby w talii.

- Czekaj! - zawołała Dalia. - Sukienka!

Ruszyłem w stronę kierowniczki.

- Ile za tą sukienkę? - spytałem, wyciągając z kieszeni portfel i otwierając go.

Kobieta mnie zatrzymała.

- Zatrzymajcie ją. Tyle mogę zaproponować, w ramach zadośćuczynienia za to, co się stało.

- Ale to nie Pani wina. - powiedziała Dalia.

- Wiem, ale odpowiadam za bezpieczeństwo tutaj. To nie miało prawa się zdarzyć. Weź tą sukienkę.

- Dziękujemy. - pożegnaliśmy się i wyszliśmy ze sklepu razem z przyjaciółmi.

- Zostaniecie potem u nas? - zapytałem ich. - Reszta jeszcze jest w domu, a lepiej nie myśleć o tym co się stało, Alpha wszystkim się zajmie. To nie jest dobry pomysł, abyś wybierał się w tak daleką podróż, szczególnie, po tym wszystkim co tutaj się wydarzyło.

- Dobrze.

*POV Dalia*

Byłam przerażona całą ta sytuacją. Moje serce nie mogło się uspokoić, a dłonie drżeć ze strachu.

- Kochanie, na pewno wszystko dobrze?

- Nie. - wyznałam prawdę.

- Co mogę zrobić? - zapytał z troską w oczach.

- Najpierw nas nie zabij. - wyszeptałam, kiedy przejechał na czerwonym świetle. Pokiwał głową i zwolnił do dozwolonej prędkości. Chwilę później poczułam jego dłoń na swojej. Delikatnie uśmiechnęłam się na ten gest, a moje serce zalało przyjemne ciepło.

~ On nas kocha, jesteśmy bezpieczne.

***

Ledwo otworzyłam drzwi, a już rzuciły się na mnie dziewczyny, a dokładniej - Octavia, Alice, Chels, Kalina, Veronica i Decky. Co one tutaj robią?

- Cześć, dziewczyny...

- Ale się martwiłyśmy! - krzyknęła Chelsey.

- Wierzę.

- Wszystko dobrze? - spytała Octavia.

- Nic ci nie jest?

- Co ci jest w rękę?

- Boże, ale jesteś blada. - przekrzykiwała jedna drugą.

- Dziewczyny, możecie jej dać trochę przestrzeni? Dalia niezbyt dobrze się czuje. - przerwał im Kilian.

~ Dziękuję. - powiedziałam w myślach.

~ Dalia, spokojnie, już po wszystkim. Kilian nie pozwoli cię nigdy skrzywdzić. - uspokajała mnie Anz.

~ Wiem, ale mimo to i tak trzęsę się cała ze strachu.

- Chodźmy usiąść. - powiedziałam, starając się uśmiechnąć.

- Tak. - przeszliśmy do salonu, a tam było jeszcze więcej ludzi, niż mogłam się spodziewać. Większość to w tym przypadku znajomi, przyjaciele i rodzeństwo ze szwagrami Kiliana. Nie chciałam im wszystkim niszczyć humoru tylko dlatego, że wciąż blokuje mnie obawa o moje bezpieczeństwo.

Przywitałam się głośno, a z dziewczynami wymieniłyśmy uściski. Nawet w rogu pokoju, na kanapie znalazłam Crystal.

- Co? - zachichotałam. - Wrobiono cię do pilnowania?

Miała małego Thomasa na rękach, natomiast Maya spała słodko w wózku.

- No, niestety. - uśmiechnęła się, a ja się schyliłam i mocno ją przytuliłam. Następnie usiadłam.

- Co taka cisza? - spytałam. Wiele osób nie wiedziało najwyraźniej jak się zachować. Nagle przestali się mną przejmować. I dobrze, nie jestem typem osoby, która otwarcie wydobywa swoje emocje na zewnątrz.

Jedynymi osobami, które nie uwierzyły w to, że wszystko jest w porządku, był Kilian i Chelsey. Co się dziwić... Znali mnie doskonale, a w szczególności Chel, która wiedziała o mnie dosłownie wszystko.

- Dal... Na pewno dobrze? - wyszeptała, by nikt nie usłyszał. Pokiwałam głową i zamazałam sekundowy grymas, który się pojawił na mojej buzi.

- Tak, Chel... Jest okey, znasz mnie.

- No właśnie znam i martwię się. - westchnęłam.

- Po prostu pomóż mi na chwilę zapomnieć. - również wyszeptałam. Zgodziła się i chwyciła mnie za rękę. Dopiero wtedy zauważyłam, że mój chłopak nadal bacznie mnie obserwował. Uśmiechnęłam się do niego, odpowiedział tym samym, lecz znalazłam w nim jakąś niepewność.

Olałam go i poszłam z przyjaciółką, po coś do picia.

***

Gdy pod wpływem alkoholu i muzyki zapomniałam o minionych chwilach dzisiejszego dnia, zaczęłam się zdecydowanie lepiej bawić. Zwykłe spotkanie przyjaciółmi zmieniło się w mini imprezę, tylko w naszym gronie. Nim to wszystko się rozkręciło, Octavia podrzuciła swojemu mate, Octaviusowi Maye oraz Thomasa.

Już czwórkę dzieci pilnował, więc co tam dla niego następna dwójka?

Wtedy, kiedy nie było już dzieci, nie musieliśmy się już hamować, a dźwięki muzyki rozbrzmiewały w całym domu. Zwykle tańczyłam tylko z dziewczynami, ale mężczyźni po dzisiaj nie mieli mi o to żalu i nawet sami nie próbowali mnie wyciągać.

Nie mam pojęcia, jak to się stało, że w przeciągu mniej więcej miesiąca dziewczyny - a dokładniej Crystal, Octavia, Veronica, Kalina, Alice, Decky i Ruby - stały się tak ważną częścią mojego życia. Chelsey także je polubiła.  Popijałyśmy swoje napije i zagryzałyśmy je przekąskami, chichrając się z siebie nawzajem.

~ Ale jutro będzie kac... - zaśmiała się Anastazja.

~ Wiem o tym...

- Dziewczyny... Ale jutro będzie masakra... - zachichotała pijana Kalina.

- No, a jeszcze mam tyle dzieciaków do ogarnięcia... - zasmuciła się Octavia.

- O Boże... Na co my się zgodziłyśmy... - zajęczała Alice.

- Masz rację, nasi mężczyźni nam tego nie zapomną. - powiedziała Crystal.

Szczerze, wszystkie byłyśmy równo naprane, poza biedną Ruby, która była jeszcze zbyt młoda. Nie żeby to coś przeszkadzało. Ja też byłam tu niepełnoletnia, tylko ja mam urodziny za miesiąc, a ona za trzy lata. Jednak pomimo to, bawiła się równie dobrze, jak my.

Po krótkiej przerwie w balandze, znowu ruszyłyśmy do tańca. Zauważyłyśmy, że część męskiej grupy ulotniła się.

- Gdzie oni poszli? - zapytała Decky Rogera i Kiliana, którzy siedzieli na kanapie, która została przesunięta pod ścianę, aby stworzyć nam więcej przestrzeni do zabawy.

- Przenieśli się do gościnnego, grać na konsoli i na komputerze. - zaśmiał się Rog.

- Okey. - zachichotała Ruby. - Chodźmy już tańczyć.

*POV Kilian*

- Jak myślicie? Jak szybko pękną? - zaśmiał się Terence.

- Pewnie już marudzą, że im damy popalić.

- Zawsze tak jest. - zachichotał Dorian. My, czyli ta męska, odpowiedzialna strona, nie byliśmy ani pijani, ani nawet podpici. Tym razem, to my jesteśmy dla nich wybawieniem. Jutro, kiedy kac nie będzie miał dla nich litości, my będziemy wspaniałymi mężami oraz przykładnymi ojcami dla naszych dzieci.

- Czemu to robicie? - zapytał się zaciekawiony Shon. Ja też nie bardzo się udzielałem, do niedawna sam nie miałem o kogo dbać. Wcześniej nie rozumiałem tego, jednak na szczęście już tak nie jest.

- By były szczęśliwe. One myślą, że zostawimy je z kacem na lodzie oraz, że normalnie będą musiały pracować, opiekować się dzieciakami.

- Nawet nie wiesz, ile razy mnie w taki sposób ratowała Kalina. - prychnął Dorian.

- Tak. - zaśmiałem się. Pamiętam to. Większość z nas była bardzo pijana, zazwyczaj kobiety wtedy spały, więc transport był na naszej głowie, ale dziwnym trafem nikt o tym nie pomyślał. W tamtym dniu, przyjechała po nas moja siostra bliźniaczka, która w tym czasie była już w zaawansowanej ciąży. Nie musiała tego robić, ale i tak wyświadczyła nam przysługę. Nawet słowem nie skomentowała naszej nieodpowiedzialności. - Ostatnio, to już w ogóle...

Szwagier jęknął.

- Ona mi do dzisiaj nic nie wspomniała na ten temat. Boję się, że czeka na właściwy moment, by mnie udupić.

- No tak, Kalina byłaby do tego zdolna.

- Alice też. - westchnął Ter. Na chwilę zapadła cisza.

- To co? Idźmy grać? - zapytał Monte, przerywając ją.

- Tak.

- Jasne. - każdy się zgodził.

- Czekajcie. Ktoś musi zostać i pilnować naszych panien. - powiedział Roger.

- To widzisz. Zgłosiłeś się na ochotnika. - rzucił Shi, wychodząc z resztą.

- Dobra, chodź, zobaczymy jak się trzymają.

Zeszliśmy na dół i ujrzeliśmy pusty parkiet. Głośno jednak było w jadalni.

- Idziemy do jaskini smoka? - spytałem kumpla.

- Stary, na trzeźwo nie jestem tak odważny, by to zrobić. - rzucił szczerze przerażony.

Dwójka mężczyzn wchodząca między zgraję ośmiu kobiet. Niezbyt dobrze to wróży.

- Chodź usiąść, one sobie poradzą.

- Jasne, tyle ich tam jest...

***

Martwiło mnie zachowanie Dalii, chciała coś ukryć, coś ją dręczyło, a ja nie wiedziałem co i w jaki mógłbym jej pomóc. Niby bawiła się bardzo dobrze z dziewczynami, jednak była jakaś cicha i zamknięta w sobie.

Poczułem jak ktoś siada obok mnie. Podświadomie widziałem, że to moja przeznaczona, jej zapach mnie tylko o tym przekonał.

Siedziałem na kanapie, a wszyscy już poszli spać lub pojechali do swoich domów. U nas został tylko Shon z Ruby, gdyż mają za daleko, by się włóczyć po miastach.

Spojrzałem na Dalię, która oparła się o moje ramię.

- Kilian, spać mi się chce.

- To chodź, księżniczko. - wstałem i wyciągłem dłoń w jej stronę. Chwyciła ją, lecz nie wstała, a pociągnęła mnie do siebie.

- Dalia, co ty... - powiedziałem, wpadając na nią. Leżałem na niej, a ona objęła mnie w pasie swoimi krótkimi ramionami.

- Ciii... - przerwała. - Zostań tak.

Podparłem się na łokciach, by nie zagnieść jej swoim ciężarem. Zniżyłem się i pocałowałem ją w głowę.

- Wszystko dobrze? - zapytałem.

- Nie chcesz znać odpowiedzi. - chciałem się odsunąć, by móc na nią spojrzeć, ale zacisnęła swoje dłonie na mojej koszulce. - Nie odsuwaj się.

Wyszeptała, brzmiąc całkiem poważnie jak na osobę, która tyle wypiła, a ja wróciłem na poprzednie miejsce.

- Dalia, musimy porozmawiać. Coś jest nie tak, widzę to... Nie zamykaj się na mnie...

- Wiem to, ale musisz mi dać czas. Jak będę gotowa, to Ci powiem. Ale nie teraz.

Pokiwałem głową i przesunąłem się, schodząc z niej. Dalia wtuliła się we mnie mocniej, tak jak ja w nią.

- Pamiętaj, że cię kocham i zawsze będę przy tobie, księżniczko.

- Wiem. - powiedziała, zamykając oczy, po czym zapadła w sen, a ja chwilę po niej.

*POV Dalia*

Obudziłam się z piekielnym bólem głowy. Bałam się otworzyć oczy, by nie pogorszyć sytuacji. Jęknęłam przeciągle, zasłaniając twarz poduszką.

- Ooo... Moja księżniczka się obudziła? - usłyszałam cichy głos za sobą.

- Nie, jeszcze nie. - mruknęłam, aby jakkolwiek zminimalizować odczucia pękania czaszki. Rozległ się śmiech i kroki.

- Wstaniesz? - zapytał Kilian, kucając przy tej stronie łóżka, z której bezwładnie zwisała moja głowa

Uchyliłam jedną powiekę i spojrzałam na niego.

- A co proponujesz? - zapytałam podejrzliwie. On tylko obdarzył mnie swym pięknym uśmiechem.

- Nic, skarbie, nic...

- Okeeey... - powiedziałam, ziewając i przeciągając się. Nie chciało mi się wstawać. Nie miałam morderczego kaca, ale to odczucie nadal było uciążliwe.

- Kochanie, wypij tabletki przeciwbólowe, a ja zaraz wracam. - Kilian podał mi szklankę z wodą i dwie tabletki, po czym udał się do łazienki. Usłyszałam dźwięk żywego strumienia wody. On ma zamiar się kąpać przy otwartych drzwiach?

Tak jak myślałyśmy z dziewczynami, faceci pozostawią nas skazane na pastwę losu... Dajcie mi umrzeć...

Zamknęłam oczy i padłam z powrotem na poduszki. Chwilę potem usłyszałam kroki.

- Księżniczko... Śpisz? - cichy szept mojego ukochanego wybudził mnie z drzemki, w którą wpadłam.

- Nie, wącham poduszkę. - mruknęłam, kiedy mnie pogłaskał po policzku. Chłopak zachichotał. - Chodź się wykąpać. Nalałem wody do wanny dla ciebie.

- Czy ty mi próbujesz powiedzieć, że śmierdzę? - zapytałam, udając złą, wciąż leżąc z zamkniętymi oczami.

- Dalia, dla mnie zawsze pachniesz cudownie, tylko teraz czuć od ciebie alkohol, a nie twój zapach. Mój wilk panikuje.

- No dobra... - jęknęłam. - Zgadzam się na to, tylko dlatego, gdyż leki zaczęły działać.

Kilian uśmiechnął się do mnie, pomagając mi się podnieść z łóżka i prowadząc do wanny.

- Tu ci zostawiam ubrania. Wołaj jakby coś się działo i nie przyśnij sobie w wannie, bo się utopisz. - poinstruował mnie. Dał mi buziaka w czoło i wyszedł, przymykając cicho drzwi.

Hmm... Dziwne... Pierwszy raz nie zaproponował wspólnej kąpieli...

Nie podobam mu się?

~Nie bądź głupia! On nas kocha! Dba o twoje bezpieczeństwo.

~ Jak to?

~ Nie wiem, czy pamiętasz, ale twoje urodziny zbliżają się dużymi krokami, za dwa tygodnie jest pełnia, a dodatkowo to po prostu zwykły facet.

***

Powoli mijający ucisk głowy, przytępiał moje myśli i zmysły, jak gorąca woda opływająca moje nagie ciało.

Położyłam się na plecach i z zamkniętymi oczami, zanurzyłam się cała w wodzie, zaciągając się wcześniej powietrzem na zapas. Gdy poczułam, jak ciecz przykryła cała powierzchnię mojego ciała, za czarną powieką pojawiła się twarz mężczyzny.

To ten ze sklepu...

Gwałtownie wypuściłam powietrze z płuc, zachłystując się wodą z wanny. Poczułam ogromny ból w klatce piersiowej. Starałam uchwycić rękami coś, by móc się podnieść. Nim zdążyłam podeprzeć się nogami,  one prześlizgnęły się po śliskiej powierzchni, na nowo zanurzając moją głowę pod powierzchnią wody.

W trakcie szamotaniny znowu do mojego gardła wdarł się nieprzyjemny płyn. Próbowałam usiąść i odkaszlnąć, lecz to tylko pogorszyło sytuację. Miotałam się, gdy czyjaś ręka chwyciła moje wiotkie ramię, podciągając je do góry.

- Dalia!

***

*POV Kilian*

- Kurwa... Nie... - warknąłem, uciskając rytmicznie serce. Raz... i dwa... i trzy... i cztery... i pięć... Odliczałem do trzydziestu, po czym zatrzymałem się.

Otworzyłem jej usta i dwa razy podjąłem się próby wprowadzenia tlenu do jej płuc.

- Boże... Żyj! - krzyknąłem i znowu przystąpiłem do masażu serca. Raz... i dwa... i trzy... Dziewczyna drgnęła, ale brzmiała tak, jakby się dusiła. Woda w płucach. Wsunąłem szybko dłoń na jej plecy i przeniosłem ją na na brzuch, podtrzymując go jedną dłonią, a następnie zacząłem klepać miejsce pomiędzy łopatkami.

- Dalia! Kaszl! - Dziewczyna, jakby odzyskała świadomość, zaczęła charczeć i kaszleć, próbując się pozbyć płynu. - Pięknie... Jeszcze trochę... Już jest dobrze...

Uspokajałem ukochaną.

- Kil...

- Nic nie mów, księżniczko. Odpoczywaj. - przerwałem jej, kiedy przestała. Chwyciłem ją pod kolanami i uniosłem. Przeszedłem przez pomieszczenie, podchodząc do naszego łóżka, następnie ściągnąłem swoją koszulkę i ubrałem dziewczynę w nią.

Continue Reading

You'll Also Like

1.5M 64.2K 61
Siedemnastoletnia Kate ukrywa swoje wilcze wcielenie. Czy można uciec przeznaczeniu? A może znajdzie się ktoś, kto przebije się przez jej uczuciową...
151K 4.4K 44
Ona jest zwykłą dziewczyną, która przeprowadziła się z rodzicami do nowego domu. On jest najmocniejszym alfą na świecie, którego każdy się boi. Oboję...
822K 25.5K 45
Anastasia musiała zamieszkać z dziadkami chwilę po tym jak jej rodzice zostali wezwani na wojnę z wygnańcami. W tym czasie wraca syn Alfy powiadomion...
210K 8.4K 30
Charlie całkowicie odcięła się od więzi mate. Nie marzy o tym, aby spotkać swojego przeznaczonego i mieć z nim gromadkę małych wilcząt. Wręcz przeciw...