Tajemnica

Par KasiaAS

139K 8.2K 1.1K

Moje życie może wydawać się okrutne a ja głupia. Sama pcham się w niebezpieczeństwa bo tak podpowiada mi inst... Plus

Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
To nie rozdział - to nominacja ;)

Rozdział 1

15.1K 442 88
Par KasiaAS

Biegłam... boso, po pustej drodze. Ciemna noc, późna godzina i cisza. Radość i błogość w tym momencie rozchodziła się po moim ciele w ekspresowym tempie. Czułam to... czułam energie jaką dawał mi jasno świecący księżyc. Przygotowywał mnie na to co robi od dwunastu lat. Co roku...

Wzięłam głęboki wdech i wbiegłam na łąki pomiędzy miastem a lasem. Czułam moc płynącą od wilgotnej ziemi, od zawsze czułam ale nigdy nie umiałam wytłumaczyć. Nigdy nie mogłam zrozumieć. Teraz też.

Usiadłam na ziemi spoglądając prosto na jasną tafle księżyca. Zaraz miała wybić godzina 23:11, godzina w której siedemnaście lat temu urodziła się całkiem zwykła dziewczyna. Ja.

Czekałam patrząc prosto na niego. Tak jak to robiłam odkąd skończyłam pięć lat. Odkąd to on jako pierwszy do mnie przemówił. Doskonale to pamiętam...

Leżałam już w łóżku, zasypiałam, jak zawsze moje urodziny minęły bez większych imprez czy ciekawych akcentów. Od zawsze mi to też jednak nie przeszkadzało. Dziś też. Jednak kiedy obudziłam się około 23 chciałam coś zrobić, coś co by pomogło mi zapamiętać moje piąte urodziny. Uważając by nikt mnie nie usłyszał wyszłam przed dom. Ruszyłam na plac zabaw będący niedaleko. Może trzy minuty drogi. Nie przejmowałam się tym że byłam na boso, w piżamie. Po prostu usiadłam na huśtawce i spojrzałam w świecący się jasno księżyc. Nie wiedziałam wtedy jaka jest godzina, ale teraz mogę być pewna że wybiła 23:11. Księżyc rozjaśnił się znacznie bardziej oświetlając moja twarz. Uśmiechnęłam się.

- Rose. Gwiazdeczko, czemu siedzisz tu sama?

W tamtym momencie nawet przez chwile nie miałam wątpliwości, że to księżyc do mnie mówi, nie miałam wątpliwości że to jego głos słyszę. Był ciepły i miły... przyjazny.

- Ja nie wiem...

Byłam spokojna, zdając sobie jednocześnie sprawę z tego że jestem nieświadoma tylu rzeczy.

- Cieszę się, że cię widzę, że widzisz mnie...

- Każdy cię widzi księżycu! Tak jasno świecisz.

Spuściłam wtedy główkę i zaczęłam się huśtać to w przód to w tył. Nie musiałam na niego patrzeć by go usłyszeć.

- Dziś wyjątkowo świece jasno by dodać ci sił moja gwiazdeczko, wszystkiego najlepszego.

- Dziękuję.

Krótka wymiana zdań a jednak zwykły, normalny człowiek zaczął by sobie zadawać pytania. No bo jak to możliwe by rozmawiać z księżycem? Nikomu o tym nie powiedziałam. Nikt o tym nie wie. Tej nocy stało się też jeszcze coś. Na moim nadgarstku prawej ręki i lekko na dłoni od zewnętrznej strony pojawiły się... blizny. Blizny niczym po wypaleniu ogniem. Pojawiły się bezboleśnie, ale od następnych urodzin po dziś dzień coraz to gorszy ból pojawia się przy każdej rozmowie z księżycem. Blizny te ukazują kilka napisów połączonych mniejszymi napisami... z początku ich nie rozumiałam, ale teraz umiałam rozczytać każde słowo. Najbardziej lubiłam to powiększone zdanie zapisane znakami na wewnętrznej stronie nadgarstka ,,potęga i siła kierowane spokojem i delikatnością''. Zżyłam się z tymi bliznami. Nigdy nie wiedziałam co one dokładnie znaczą, tak jak i to że księżyc do mnie przemawia. Ale on sam nie chce mi powiedzieć. Co roku mamy tylko kilka chwil na rozmowę zanim mój nadgarstek zacznie piec i wrócę do domu.

- Jak zawsze zamyślona i radosna gwiazdeczka.

Uśmiechnęłam się słysząc ten sam ciepły głos.

- Miło się słyszeć przyjacielu.

- Dziś mam coś wyjątkowego gwiazdeczko.

Zaskoczona podniosłam głowę, akurat kiedy przed moimi oczami pojawił się przepiękny wisiorek. Na rzemyku wisiała zawieszka srebrnego księżyca w kształcie sierpa i gwiazdy w jego wnętrzu. Przepiękny.

- Noś go zawsze i nie zgub. Jest bardzo ważny, sama zobaczysz. Wszystkiego najlepszego moja gwiazdeczko.

Choć właśnie minęły moje urodziny to to był mój pierwszy i jedyny prezent. Po moim policzku spłynęła delikatna łza akurat kiedy dłoń zaczęła doskwierać. Skrzywiłam się czując ból większy niż poprzednio.

Zapięłam naszyjnik, wstałam i uśmiechnęłam się jeszcze raz do księżyca. Więcej nie mogłam go usłyszeć. Musze poczekać do następnych urodzin. Już mi go brakowało...

Machnęłam ręką mając nadzieję, że ją tym lekko ochłodzę i ruszyłam do domu ściskając zawieszkę nowego wisiorka w lewej dłoni.

+++++

Kiedy rano obudził mnie budzik czułam się kiepsko. Myślami wracałam do ostatniego wieczoru. Nadal nie jestem pewna czy to wszystko mi się po prostu nie śni w każde urodziny. Ale jak wytłumaczyć to, że moja dłoń jest wręcz wyparzona? Albo to, że zawsze następnego dnia budzę się tak zmęczona jakbym przebiegła co najmniej dystans maratonu?

Podniosłam się delikatnie wyczuwając przy tym ciężar na mojej szyi. Sięgnęłam tam i złapałam za przepiękny wisiorek. Był on na długiej lince, więc bez problemu mogłam go wziąć i unieść przed oczy. Był naprawdę piękny.

Nie czekając dłużej ubrałam się i uczesałam. Już prawie miesiąc temu zaczęła się szkoła. Ja oczywiście powoli nie zdaję głównie z matematyki i geografii... dziwne bo na takim profilu jestem. Mat-geo. No kto by pomyślał? Jednak i tak czy siak do niczego innego się nie nadaję.

Złapałam torbę i wyszłam z pokoju szybko kierując się do łazienki. Mamy dwie łazienki w domu. Na górze i na dole. Sypialnia rodziców jest na dole i tam tez jest ich łazienka, ja i moja starsza siostra mamy tą na górze. ,,Mamy'' to pojęcie względne bo to raczej ona ją ma a ja się wciskam kiedy mogę. Tak jak teraz.

Zamknęłam za sobą drzwi i szybko załatwiłam swoje potrzeby. Kiedy jak co dzień miałam zająć się nakładaniem kremu matującego spojrzałam w lusterko i... jak by to ująć... ciut mnie zemdliło. Sukces, że nie zaczęłam piszczeć. Bo pomimo faktu iż moje źrenice zmieniły swój kształt o czym powiem za sekundę... to jeszcze cholernie ogromny pająk był centralnie na środku lustra!

Nie ważne ile bym się rzeczy nie bała to i tak na tej drugiej liście zawsze pojawią się pająki. Czemu? Wspomnienia z przyszłości! I nie będę o tym gadać.

Złapałam za pierwszą lepszą rzecz jaka była obok i jak głupia rzuciłam w lustro. No katastrofa po prostu. Lustro na szczęście się nie zbiło, nie wiem jakim cudem, ale sam pająk też się nie ruszył.

-Dobra weź głęboki wdech. Spokojnie Rozi on nic ci nie zrobi.

Kiedy znowu otworzyłam oczy pająka nie było. Na szczęście. Mam nadzieję że tam gdzie polazł już zostanie. Chyba że to mój pokój.

Potrząsnęłam głową wracając do swojej czynności i teraz mogłam na nowo się przerazić. Jeszcze do wczoraj miałam piękne okrągłe czarne źrenice. Dziś... były one w kształcie gwiazdy? Tak to była gwiazda, byłam pewna bo moje tęczówki są jasno szare, wręcz białe, wszystko pięknie widać.

Kurde co ja robię? Czemu to mnie nie dziwi? Powinnam wybiec z łazienki wrzeszcząc, że mam coś nie tak z oczami i wzbudzić poruszenie w całym domu.

Zamiast tego jakże pięknego scenariusza ja po prostu nałożyłam ten krem i zabierając wszystko co przyniosłam wyszłam. Delikatny zapach naleśników dał mi jasno do zrozumienia, że śniadanie gotowe więc wzięłam co chciałam z mojego pokoju i ruszyłam na dół. Czemu tak a nie pierwszy scenariusz? Proste. Bo moją rodzinę nie obchodzi to co ja robię, czemu krzyczę i tak dalej, tylko bym sobie gardło zdarła. Serio, mógłby mnie na ich oczach ktoś zabić a oni dbali by tylko o to by nie widziały tego biedne oczka Dorotki.

Weszłam jak zawsze zbierając nieprzyjemne spojrzenia od ojca. Nigdy nie powiedział dla czego, a przestało mnie to obchodzić i nie pytam.

- Dorotko skarbie mogą być naleśniki z jabłkami? Rose nałóż sobie.

Pokiwałam głową i zabrałam się za zajadanie naleśników. Co prawda nie byłam ukochanym dzieckiem jak już wspomniałam, ale nie jest tak, że też znienawidzonym. Pamiętają o mnie, no może nie o moich urodzinach, ale zawsze mam jedzenie, na święta prezenty, kiedy jestem chora pomogą... ale jak bym miała kłopoty to raczej nie do nich, nie słuchają mnie i raczej ograniczają czas jaki ze mną spędzają.

Moja starsza siostra Dorota to istny aniołek. Jest też wkurwiająco ładna. Ma blond włosy, jasne. Również jasną cerę i niebieskie oczy. Ukochana przez wszystkich, milusia i słodziusia. Wypukła tam gdzie trzeba i płaska tam gdzie trzeba. Brak trądziku i innych niedoskonałości. Zaczęłam się zastanawiać czy to może nie jakaś magia, w końcu księżyc zawsze mówił że magia istnieje, a ja mu wierzę. No i fakt najważniejszy wobec tego jak traktują ją nasi rodzice. Ma cudowne stopnie, przez co i w szkole jest numerem jeden. Zawsze ludzie zadawali sobie pytanie jak to jest, że jesteśmy siostrami. Co prawda ja nie jestem też jakoś super brzydka... na pewno jednak pechowa.

- No dobra dziewczyny bo się spóźnicie.

Tata podniósł się z krzesła i ruszył do salonu, miał na późniejszą do pracy, mama również, dlatego zawsze jak wracam ich nie ma.

Ja widząc jak Dorota wstaję również to zrobiłam i ruszyłam za nią prosto do samochodu. Tak. Moja idealna siostrunia ma już prawo jazdy i samochód. Nie długo maturki. Nie ma to jak ukochane osiemnaście lat, choć niedługo będzie miała już dziewiętnaście.

Jest tylko jeden wyjątkowy i dość szczególny problem w tym idealnym obrazie mojej siostry. Była totalną ździrą dla wszystkich którzy się z nią nie liczyli: Ja, uczniowie młodszych klas i faceci którzy nie dali się podejść. Była flirciarą i nie spodziewała się odmowy. Na dodatek nie znała czegoś, co jeśli by chciała, nie byłoby jej. Chciała samochód... puff ma, chciała najnowszą sukienkę z kolekcji jakiegoś francuza puff i jest, choćby to było za ostatnie dostępne fundusze rodziców. Nigdy nie chciałam być nią.

==========================================================================

Pierwszy rozdział. Lekko zapoznaliśmy się z otoczeniem naszej nowej bohaterki Rose. Trochę o niej i jej wspomnieniach. Rozdziały dwa na tydzień. Przynajmniej na razie ;) Niedługo wakacje, a wtedy będą codziennie (mam nadzieję :) ) No cóż w takim razie miło że wpadliście i do zobaczenia niedługo.

Dziękuję i pozdrawiam KasiaAS.

Continuer la Lecture

Vous Aimerez Aussi

1.4K 100 21
Strata bliskiej osoby boli bardziej niż najgłębsza rana Klan Zielonych Liści wrócił do obozu a Klan Brzozowych Pni po walce rozpłynął się w powietrz...
124K 5.7K 26
Marinette wraz z klasą wyjeżdża na letni obóz. Wycieczka bardzo zmieni jej życie, choć ona o tym nie wie. Czy jest to związane z jej miłością? Mari n...
14.7K 1.7K 53
KSIĘGA NIEUMARŁYCH: TOM I Tragiczne zrządzenie losu doprowadziło ją do świata w którym żyła, a którego dotąd nie znała. Zapomniała o przeszłości, bud...
180K 8.8K 26
Życie 25 - letniej Suzanne, mieszkającej od dwóch lat w Nowym Yorku, przewraca się do góry nogami. Dziewczyna zaczyna dostawać nietypowe listy z pogr...