Claire poddała się i wysiadła z auta, przewiesiła torbę przez ramię i ruszyła do kliniki. Otworzyła ostrożnie drzwi, żeby żadne dzwoneczki przy wejściu się nie odezwały.
Biurko było puste, a drewniane drzwiczki otwarte na oścież. Weszła do sali operacyjnej, gdzie zobaczyła Scotta, Stilesa, Malię i jakiegoś mężczyznę, którego nie znała. Pochylała się nad - Tracy.
- Co tu się dzieję? Tracy? - dziewczyna zapytała, przeszła pewnie przez linię zrobioną z górskiego pyłu.
- Claire, nie możesz tutaj być. - Scott ostrzegł dziewczynę i zasłonił jej widok. Tracy leżała na brzuchu, a plecy miała odkryte.
- O mój Boże. - wyszeptała i automatycznie zakryła usta ręką. Próbowała powstrzymać wymioty, gdy coś przepełzło w kręgosłupie dziewczyny. Claire pisnęła gdy nagle, plecy Tracy otworzyły się, a czarna maź przysnęła na wszystko.
Zanim cokolwiek zrobili, coś podobnego do ogona, wydostało się z jej pleców. Dziewczyna uderzyła nim Stilesa w klatkę piersiową, posyłając go na ziemię, następnie zrobiła to samo z Deatonem.
- Claire! - Scott objął drobną dziewczynę i odepchnął ja gdy ogon uderzył w Malię posyłając ją na stół. Jęknęła, gdy rana pojawiła się na jej brzuchu, Tracy odwróciła się w stronę Scotta i Claire i zraniła ich w twarze. Byli w szoku gdy dziewczyna wybiegła z pomieszczenia, przebiegając nad pyłem. Claire, poczuła paraliżującą niemoc, gdy razem ze Scottem upadli na ziemię
- Nie była wilkołakiem? - Stiles jęknął, oddychając ciężko.
- Kanima. - Scott wysapał, a brunetka spojrzała na niego zdziwiona.
- Co to Kanima? - wybełkotała, miała problem z uspokojeniem oddechu, gdy zauważyła, że nie jest w stanie niczym ruszyć. - Scott dlaczego nie mogę się ruszyć?
- Ej Deaton, jakim sposobem przeszła przez barierę? - chłopak zapytał, jego policzek był przyciśnięty do ziemi.
- Nie wiem. Żaden nadnaturalny nie jest w stanie przejść przez nią. - weterynarz powiedział z niepewnością w głosie.
- Scott dał rade.
- Raz. I prawie umarłem. - chrząknął, obserwując jak dziewczynę w jego ramionach zaczyna panikować.
- Trzeba było ją zabić. - Malia chrząknęła.
- Okej, prawdopodobnie jest w drodze, żeby zabić kogoś innego. - ciemnowłosy stwierdził, Claire otworzyła szerzej oczy.
- Słuchajcie. Musimy się skoncentrować. - Deaton rozkazał. - Scott i Malia, wasza dwójka prawdopodobnie uleczycie się szybciej niż Stiles, Claire i ja.
- Skupić na czym? - kojotołak zapytał.
- Uzdrawianiu. - Scott odpowiedział. Słyszał z jaką szybkością biję serce Claire.
- To prawda. - weterynarz stwierdził.
- Nie wiem jak mam powiedzieć mojemu ciału, żeby się uleczyło! - Malia syknęła.
- Malia uspokój się. - Stiles próbował uspokoić swoją dziewczynę, choć nie za bardzo mu się to udawało.
- Nie mogę się uspokoić! - syknęła. - Nie mogę się ruszyć!
- Nie będzie to trwało długo gdy się postarasz. Jak mamy to zrobić? - wilkołak zapytał, oddychając ciężko.
- Pomyślcie o częściach ciała. Rękach, stopach, nawet o palcach u stopy. Wyobraźcie sobie, że się ruszają. Zobaczycie to w głowie, a wasze ciało zrobi to samo.
- Czy może mi ktoś powiedzieć co tu się dzieję?
- Claire. - weterynarz zaczął, jego głos był spokojny. - Zobaczyłaś dzisiaj wiele rzeczy, które ciężko wyjaśnić, ale zobaczysz rzeczy jeszcze gorsze, jesteś już częścią tego świata, nieważne czy chcesz czy nie.
- Jakiego świata? - jęknęła, czuła się jakby jej serce zaraz miało wyskoczyć.
- Istot nadprzyrodzonych. - odpowiedział, dziewczyna nagle otworzyła oczy.
- Claire, wiem, ze brzmi to niewiarygodnie, ale wszystko co on mówi do prawda. - wilkołak wyszeptał do jej ucha, próbując ją uspokoić. - Musisz się uspokoić. Słyszę jak twoje płuca domagają się powietrza. Nie chcesz chyba dostać ataku astmy, gdy nie jesteś w stanie się ruszyć.
- Wyglądam dokładnie jak ona. Jestem praktycznie dokładną kopią.
- Wiem. - szeptał, jedynie Malia i Claire mogły go usłyszeć. - Dowiemy się dlaczego, okey? Musisz mi zaufać. Ufasz mi?
Claire siedziała w ciszy przez moment, unormowała oddech. Wiedziała, że słowa Scott'a są prawdziwe.
- Ufam ci.
- Jestem całkiem pewny, że moja prawa noga się ruszyła. - Stiles przemówił. - Zdecydowanie. Poczułem jakiś skurcz czy coś.
- Muszę się nie zgodzić. - Deaton zaprzeczył pewnym tonem. - Mam całkiem niezły widok.
- Malia. - to Claire przemówiła, jej oczy były utkwione na palcach kojotołaka, które się poruszały.
- Wydaję mi się, że nie zraniła mnie głęboko. - stwierdziła, poruszając ręką.
- Co się dzieję? Nie widzę. Co się dzieję? - Stiles wychrypiał, mrugając szybko. - Malia? Malia zaczekaj na nas.
- Nie ma czasu. - jęknęła odpychając się od stołu.
- Nie, nie jest wilkołakiem. - argumentował, jego głos był przepełniony troską.
- Ale ma zapach. - Malia stanęła, zrobiła krok nad Scottem i Claire. - Mogę ją znaleźć.
- Malia. - Alfa przełknął ślinę. - Uratuj ją.
*****
Claire zaczynała już ruszać palcami od stopy, kiedy Theo przyszedł, był zmartwiony kiedy rozdzielał Scotta od niej.
- Dajesz. - chłopak podniósł ją i posadził na stole, robiąc później to samo ze Scott'em.
- Jak nas znalazłeś? - zapytał, pochrząkiwał gdy ruszał palcami.
- Pracujesz tutaj i słyszałem też o Tracy. - podniósł Stilesa i oparł go o stół. - Szukałem ciebie.
- Zgubiliśmy ją. - Claire jęknęła, gdy poruszała karkiem. Powoli jad znikał z jej organizmu.
- I Malię. - Stiles dodał, obserwując omegę z uwagą.
- Mogę pomóc. - pomógł weterynarzowi. Spojrzał na Scott'a z nadzieją.
- To je Theo? - głos lekarza był niespokojny, spojrzał na Scott' i Stilesa, gdy ci patrzyli po sobie.
- Pozwólcie mi pomóc. To nie musi znaczyć, że będę częścią stada. - Theo stwierdził. - Chcę wam pomóc złapać dziewczynę.
- Scott. Mogę ci pomóc. - chłopak powtórzył, prawie błagając alfę.
- Dobra, ale musimy iść. - westchnął. Claire podniosła torbę, która upadła podczas interakcji z Tracy. - Co ty robisz?
- Idę z wami. - odpowiedziała, krzyżując ręce.
- Nie, zostajesz tutaj. Deaton może odwieźć cię do domu jeśli chcesz. - Scott pokręcił głową, nie przyjmując sprzeciwu.
- Żartujesz, prawda? - prychnęła patrząc na niego irracjonalnie. - Właśnie widziałam jak dziewczynie z moich zajęć, wyrósł ogon i sparaliżował mnie. Nie pójdę do domu i nie będę oglądała Netflixa.
Stiles podszedł do nich, rozpoznał spojrzenie Scott'a. Zawsze patrzył tak na Allison gdy chciał ją chronić.
- To niebezpieczne.
- Nie wiem dlaczego wyglądam jak ona, albo dlaczego jestem tutaj. - zaczęła dziewczyna. - Ale wiem, że chcę wam pomóc. Więc proszę, pozwól mi na to.
- Nie mogę pozwolić, żeby ktoś cię skrzywdził. -chłopak obserwował jak dziewczyna zaciska zęby, pokręciła głową.
- Mogę sama się sobą zająć. - powiedziała to pewnie, tak jakby to własnie chciała powiedzieć. W ciągu minuty, stała się pewna się. - Więc weź to na klatę bo zostajesz ze mną.
Ominęła go i wyszła z kliniki z głową w górze.
TAK BARDZO POTRZEBUJĘ BETY :( KTOŚ CHCIAŁBY ZOSTAĆ MOJĄ BETĄ I POMÓC MI EDYTOWAĆ ROZDZIAŁY, ABY ZDANIA MIAŁY SENS? ♥
- KLAUDIA