No Control✅

By EvaTommo19

174K 7.4K 816

#4 miejsce w LOUISTOMLINSON - 20.03.2020 More

Prolog
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
Informacja!!
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
Ważne!!!!!!!!
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
INFORMACYJA, NIE OMIJAĆ!!!
48
Rozdział 49
50
51
52
53
54
55
56
57
59
60
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
74
INFORMACYJA, NIE OMIJAĆ!!
75
76
77
78
Epilog
INFORMACYJA?!
Informacyja!!
INFORMACYJA!!
Małe info
Małe info

58

1.6K 83 8
By EvaTommo19

*** Oczami Harry'ego ***

Minął miesiąc. Za dwa dni zaczynamy trasę. Nie wiem, jak dam sobie radę z tym, że ten patałach kręci się jeszcze koło mnie. A szukanie nowego menagera tak, żeby nikt się nie dowiedział, nie jest takie proste. Jest cholernie trudne.

- Harry, nie przynieś mi wstydu - powiedziała surowo Marlena, choć widziałem uśmiech na jej ustach, a ja poczułem się jak na kazaniu u mamy.

- Ja? Wstydu? Tobie? Kochanie, ty będziesz ze mnie dumna! - wyściskałem ją mocno i wycałowałem.

- No ja myślę - odpowiedziała.

- Chodź, idziemy do Tommo i jego lubej i jedziemy na lotnisko - powiedziałem, po czym wrzuciłem walizki do wielkiego bagażnika mojego kierowcy.

Przeszliśmy kawałek i znaleźliśmy na na posesji Evy. Tak, Louis stwierdził, że nie chce być tak daleko od niej i przeniósł się do jej domu a Diana... Diana mieszka tymczasowo u mnie. Ma tam jakiś pokój na końcu korytarza na drugim piętrze. Szczerze, to jak Louis nam o tym powiedział, to nawet mnie serce ścisnęło.  No nie lubiłem jej od początku, ale każdy może zmienić zdanie, prawda?

- Hej Evciu, jak tam, mój kochanek gotowy? - zapytałem, gdy tylko ją zobaczyłem w drzwiach.

Była mocno nie wyspana i ledwo trzymała się na nogach, przez co podtrzymywała się o drzwi. Włosy potargane, jakby dopiero co wstała. No Louis chyba pokazał na co go stać ostatniej nocy...

- Styles, ty i te twoje niewybredne żarty... Wchodźcie.

Dziewczyna wpuściła nas do środka i zaprosiła do kuchni.

- Napijecie się czegoś? O ile się nie mylę, została jeszcze trochę ponad godzina do samolotu, nie?

- Tak. Może kawy.

- Dla mnie też.

Wstawia wodę i oparła o blat.
- Marlena, zalej wrzątek, ja muszę się ogarnąć, okej?

Nim jeszcze skończyła, już nie było jej w pomieszczeniu.

- Okej...

- Ktoś tu się nie wyspał - powiedziała i zalała szklanki w kawą wodą, która się zagotowała.

- Tak.

Po kilku minutach zeszli do nas oboje. No Louis też nie wyglądał na wyspanego. Conajmiej zarwał całą noc.

- Co wy tak jak trupy wyglądacie? - zapytałem.

- Daj spokój. Miałam normalnie całą noc płukanie żołądka. Przez co Louis nie zmrużył oka.

- Jak to? Byłaś w szpitalu? - zapytała zaniepokojona Marlena.

- Nie. Po prostu musiałam się zatruć czymś z wczorajszej imprezy. Chyba ta sałatka śledziowa mi zaszkodziła.

- Wiesz, całkiem możliwe, bo ja też jakoś rano nie zbyt wyraźnie się czułam.

- Faktycznie.

- Jak tam z Dianą? - zapytała Eva.

- Chyba dobrze. Rano zeszła na śniadanie, zjadła coś i poszła do siebie, mówiąc, że źle się czuje. No, wczoraj też się szybko zwinęła.

-Harry, nie miej jej tego za złe. To wszystko ją boli, każde wspomnienie. To normalne, że chce być sama - powiedziała do mnie brunetka siedząca na kolanach Louisa.

- Właśnie - dopowiedziała Mar.

- Ale my się nią zajmiemy. Będziemy przynajmniej miały z kim pogadać jak was nie będzie - dodała Eva.

- W takim razie my możemy jechać! - powiedziałem, gdy spojrzałem na zagarek na moim nadgarstku. Wstałem i wsunąłem swoje krzesełko. - Chodź Louis.

W korytarzu Eva z Louisem żegnali się dość długo.

- Dobra gołąbeczki. Starczy tej miłości, idziemy.

*** Oczami Evy ***

Louis puścił mnie niechętnie ze swoich objęć.

- Dzwoń do mnie jakby cokolwiek ci się działo. I idź do lekarza jak ci mówiłem - spojrzał na mnie.

- Dobrze Lou. I tak ty będziesz dzwonił do mnie ze sto razy. Leć już - zaśmiałam się i pozwoliłam by razem z Harry'm opuścili moją posesję.

- No i zostałyśmy same - powiedziała Marlena.

- Będzie mi dziwnie.

- No.

- Tyle czasu z nimi i tak nagle zrobi się cicho...

- Racja.

- Mar, idź przyprowadź Dianę, niech weźmie kilka rzeczy, ty też. Będziemy sobie we trzy mieszkać. Nie chcę, żeby coś sobie niedaj Boże zrobiła.

- Już lecę.

*** Oczami Marleny ***

Weszłam do domu i od razu skierowałam się do pokoju Diany. Weszłam do środka, nie było jej.

- Diana? - zapytałam głośno, zanim nacisnęłam klamkę drzwi do łazienki. Odpowiedzi nie dostałam. Zajrzałam do łazienki, nie myśląc, że może w niej być.
Ale była.

- Diana! - podleciałam do niej. Siedziała na kafelkach z żylektą w dłoni a z drugiej ręki lała się strumieniami krew. Była przytomna. - Odbiło ci?! - jak najszybciej przyłożyłam do ran ręcznik, starając się to jakoś zatamować. - Po co ci to było? - zapytałam bandażując nadgarstek.

- Nie chcę już żyć. Nie daję już sobie z tym rady. Chcę umrzeć - nie patrzyła na mnie.

- Dobrze. Jeszcze o tym porozmawiamy. Jeśli zestawię cię tu na pięć minut samą, nic sobie nie zrobisz? - zapytałam.

- Nie.

Zostawiłam ją tam samą z ciężkim sercem i jak najszybciej spakowałam kilkanaście ciuchów, nawet nie wiem co dokładnie, bo wkładałam jak leciało. Do pokoju Diany nawet nie wchodziłam, dam jej swoje ciuchy, mamy podobne rozmiary.

- Jestem - zeszłam do niej. Na szczęście nic sobie nie zrobiła, tak jak obiecała.

- Jak widzisz, żyję - powiedziała niemrawo.

- I bardzo dobrze. A teraz idziemy.

- Gdzie?

- Do Evy. No chodź.

Wyszłyśmy. Dom zamknęłam na cztery spusty i po kilku minutach spaceru dotarłam z Dianą do domu przyjaciółki.

- Możesz jej nie mówić?

- Co?
- Nie mów Evie, że chciałam ze sobą skończyć - złapała mnie za rękę i mocno ścisnęła.

- Nie. Nie mogę tak tego zostawić. Uwierz mi.

- Ale...

- Nie. Wchodzimy.

Wepchnęłam ją delikatnie do domu. Eva była w kuchni i zapewne robiła obiad, bo na kuchni stały dwa garnki, z których ulatywała mocna para.

- Jesteśmy! - powiedziałam i rzuciłam torbę pod ścianę.

- To świetnie! Niedługo będzie obiad - powiedziała radośnie, ale widząc Dianę i jej zmarnowaną postać, uśmiech zniknął z jej twarzy szybciej niż się pojawił. - Diana, zjesz coś? - zapytała ją.

- Nie. Nie jestem głodna - odpowiedziała i przeleciała wzrokiem całą kuchnię, byle nie patrzeć na nią.

- Okej. Ale obiad i tak w ciebie wmuszę. Musisz mieć dużo siły i jeść za dwóch!

- Mogę iść się położyć? - zapytała.

- Jasne, zaprowadzę cię - weszłyśmy obie na piętro. - To tutaj - pokazałam jej pokój zaraz przy moim.

- Wzięłaś jakieś ciuchy dla mnie? - zapytała cicho.

- Nie. Dam ci swoje, o to nie musisz się martwić.

- Okej.

Dziewczyna weszła do pokoju, a ja za nią. Zostawiłam jej torbę przy łóżku a sama się wycofałam.

- Musimy pogadać Evuniu moja - powiedziałam do brunetki.

- O czym? - zapytała, krojąc coś na deseczce.

- O Dianie. Jest z nią bardzo, ale to bardzo źle - powiedziałam.

Eva aż usiadła przy stole i spojrzała na mnie nie pewnie.

- To znaczy?

- Znalazłam ją dzisiaj w łazience. Podcięła sobie żyły. Na szczęście zdążyłam ją uratować.

- Ale... Czemu?

- Powiedziała, że nie chce tak żyć. Że ma dość i nie da sobie rady.

- Muszę z nią pogadać. Musi wiedzieć, że nie tylko ona przeszła coś takiego.

- Powiesz jej?

- Tak. Może choć trochę jej ulży. I potrzebna będzie jakaś terapia, albo ona sama się podniesie z tego dna.

- Myślisz? - zapytałam.

- Tak. To silna dziewczyna, tylko po drodze się gdzieś zagubiła. Trzeba pokazać jej kierunek.

- Okej.

*** Oczami Evy ***

Po obiedzie we trzy usiadłyśmy i obejrzałyśmy trochę tv.

- Wiecie co, ja chyba pójdę się zdrzemnąć. Jakoś tak mi się spać zachciało - Marlena postanowiła mnie zostawić. Czyli czas pogadać.

- Ja chyba też... - dziewczyna zaczęła się podnosić, ale ją zatrzymałam.

- Poczekaj, możemy porozmawiać?

- O czym?

- O tobie. Wiem, co chciałaś zrobić - powiedziałam. Dziewczyna spojrzała na mnie zbolałym wzrokiem.

- Ty tego nigdy nie zrozumiesz. Ty masz chociaż dla kogo żyć. Masz Louisa, przyjaciół. Ja nie mam nikogo. Nikogo nie obchodzę.

- Masz nas. Jesteśmy by ci pomóc - powiedziałam.

- Ale wy nie zrozumiecie przez co teraz przechodzę. Czuję się jak nic nie warta szmata. Czułaś się tak kiedyś? - zapytała, wbijając we mnie swój zbolały wzrok.

- Tak. Tak Diana. Ja też zostałam zgwałcona - choć ciężko przeszło mi to przez gardło, postanowiłam jej o tym powiedzieć.

- Co?

- Tak. Zrobił to Mateusz, mój były chłopak. Byłam w nim ślepo zakochana i nie widziałam poza nim świata...

- Ja... Nie wiedziałam...

- Nikt nie wie oprócz Louisa i Marleny. Też miałam myśli samobójcze. Ale dzięki Marlenie udało mi się to pokonać.

- Ale nie byłaś w ciąży! A świadomość, że nosisz w sobie dziecko gwałtu nie jest wcale pokrzepiająca.

- Dziecko jest największym darem od samego Boga Diana! Jeśli on zesłał na ciebie tak wielką łaskę, powinnaś być szczęśliwa, że podarował ci władzę nad nowym życiem!

- Nie dam rady. Gdy tylko spojrzę na niego, będzie to wszystko wracało...

- Diana, to zostanie z tobą do końca życia. I tylko ty możesz sprawić, że albo będziesz strać się zapomnieć lub zmniejszyć ból. Dasz radę. Wychowasz to maleństwo - złapałam ją pocieszająco za dłoń.

- Będziesz w tym ze mną? - zapytała po chwili, patrząc na mnie uważnie.

- Tak - odpowiedziałam i przytuliłam ją do siebie. - Pomogę ci.

- Dziękuję.

**** Kilka dni później ****

Rozmawiam właśnie przez telefon z Lou.

- Hej kotku - przywitałam się radośnie jak zawsze.

- Hej misiu - jego głos był dziwny.

- Co się stało?

- Zayn wrócił do Londynu i dziwnie tu bez niego.

- Jak to wrócił? Co się stało?

Przez to całe zamieszanie z Dianą, nie mam zielonego pojęcia co się dzieje na świecie. Całkiem już z twittera zniknęłam.

- Pokłócił się z Perrie. Podobno ją zdradził z jakąś Andreą... Nie wiem dokładnie jak to tam było...

- Mam nadzieję, że wszystko się wyjaśni.

- Oby.

- Co robisz?

- A nic, leżę sobie i słucham twojego głosu - odpowiedział, na pewno się uśmiechając. Sama też się uśmiechnęłam.

- Jak koncert? - zapytałam.

- Jak zwykle niesamowicie! Wezmę się następnym razem ze sobą. Nie da się tego słowami opisać! - zaśmiał się.

- Okej, trzymam cię za słowo!

- Boję się, że to wszystko się rozpadnie - spoważniał.

- Co dokładnie?

- Wszystko. Zespół, nasza przyjaźń... A bez tego nie będziemy już tym samym One Direction.

- Louis. Wy nie potraficie bez siebie zbyt długo wytrzymać, ja to wiem i ty to wiesz. Nawet jak się pokłócicie to i tak zaraz się pogodzicie, mam rację? -zapytałam.

- Tak, masz rację.

- Jeszcze tylko kilka dni i znowu będziemy razem - powiedział radośnie.

- Już nie mogę się doczekać!

- Ja też. Dobrze, leć już spać, bo u ciebie jest już późno. Zadzwonię jutro i powiem ci kiedy dokładnie wracamy, okej?

- No dobrze.

- Kolorowych skarbie - powiedział, wysyłając mi całuski.

- Również kolorowych.

Rozłączyłam się i westchnęłam.
Jutro kolejny dzień pracy. I Rocky.

To aż zastanawiające, że Louis jeszcze o niczym nie wie. Nie wiem jak to się stało, że mu nie powiedziałam... A przez telefon to tak dziwnie... Jak tylko wróci, to od razu mu powiem.
Wstałam z łóżka i zeszłam do kuchni, bo naszła mnie ochota na kiszonego ogórka. Nie było w tym nic dziwnego, bo je uwielbiam i od zawsze je jem. Mam ich duży zapas, bo Diana pożera je tonami!
A wracając do mnie. Chyba będę musiała iść w końcu do tego lekarza. Dwa razy straciłam przytomność. Jestem czasem taka słaba, że w ogóle z łóżka nie wstaję. Marlena nie może sobie ze mną poradzić i ciągle zmusza mnie do wizyty u lekarza. I w końcu tak zrobię. Boję się, że to jakaś choroba albo wirus... Czasem sama nie wiem co zrobić...

*** Następnego dnia ***

- Masz - do kuchni wpadła zdyszana Marlena z jakimś pudełeczkiem w dłoni.

- Co mam?

- Masz i zrób - przed oczami pojawił się test. Ciążowy. Serio?

- Co to jest? - zapytałam i chwyciłam za opakowanie.

- Nie widzisz? Test ciążowy.

- Myślisz, że jestem w ciąży?

- Ja to wiem. A teraz na górę do łazienki - wypchnęła mnie z pomieszczenia na schody. - No sio!

To było tak niedorzeczne, jak to, że Rocky jest moim szefem, ale okej, poszłam zrobić. Po wykonaniu tej czynności zeszłam na dół, razem z plastikowym patyczkiem.

- Zrobiłaś?

- Taaa.

- No to teraz czekamy chwilę.

Gdy ta chwila minęła, Marlena spojrzała na wynik. Ja nie patrzyłam. Naszły mnie wątpliwości, czy aby na pewno nie jestem w ciąży, ale nie miałam tej pewności i zaczął zjadać mnie strach przed prawdą.

- Marlena powiedz mi w końcu - powiedziałam głucho, bo miałam zasłoniętą twarz dłońmi.

- Sama zobacz.

Zabrałam dłonie a przed oczami pojawiły się na pasku dwie czerwone kreseczki.

- Jesteś w ciąży.

Continue Reading

You'll Also Like

SCARS By naya skylar

Science Fiction

25.4K 2.3K 49
❝MIELIŚMY JEDNO ZADANIE. ❞ To miał być dobry dzień. Jedna wiadomość wywróciła do góry nogami nie tylko życie Stelli, Jake'a i Dallasa, ale i czterech...
50.8K 1.9K 43
Maddie Monet, najstarsza z córek Camdena Monet zostaje rozdzielona z braćmi na kilka lat. Bliźniaczka Tony'ego i Shane'a odnajduje się w swoim nowym...
236K 8.5K 56
Bycie zawsze gorszą siostrą może być męczące. Tym bardziej po trudnym dzieciństwie. Czy coś się zmieni w 13 letnim życiu Charlotte po trafieniu do br...
99.7K 10.2K 31
w której Luke zmuszony zostaje do opieki nad swoją byłą dziewczyną, która jest znacznie bardziej wkurzająca niż zapamiętał. ⓒ twentyonecoldplay; 2...