35

1.5K 81 4
                                    

*** Oczami Evy ***

Wybiła godzina ósma i wyszłam z pracy. Na parkingu  z tyłu  budynku stoi auto Tommo. Wsiadłam i od razu pocałowaliśmy się w usta. 

- Cześć kochanie - powiedział i zaraz odpalił auto.

- Cześć.

- Jak w pracy?

- Wyobraź sobie, że wszyscy wiedzą już o tym, że nasz związek się rozpada. A na dodatek będziemy mieli nowego szefa od nowego roku - westchnęła.

- A Nicole?

- Nie wiem. Nawet się z nią dziś nie widziałam.

- Facet?

- Co facet? - nie zrozumiałam pytania.

- No szef? To będzie facet?

- Tak.

- Mam się czuć zazdrosny? - spojrzał na mnie z brwiami podniesionym do góry.

- Nie - złapałam jego dłoń, którą trzymał na biegach. - Choćby był Bogiem, ja na niego nigdy nie spojrzę tak ja na ciebie.

- Oh kochanie, jakie to romantyczne - udał, że ściera łzę.

- Louis - trzepnęłam go w ramię.

Dojechaliśmy do domu. Wysiadłam i otworzyłam drzwi  i weszliśmy do środka. Zdjęliśmy kurtki i buty i weszliśmy do kuchni.

- Co zjesz? - zapytałam i zajrzałam do  lodówki.

- Ciebie - podszedł do mnie od tyłu i objął mnie w talii.

- A tak na serio?

- Cokolwiek.

Zrobiłam najzwyklejsze kanapki. Zjedliśmy je.

- No to co? Idę się pakować westchnęła i wstałam z jego kolan. Zatrzymał mnie swoją ręką.

- Ale że teraz? - zapytał  tak smutno, że mnie samej zrobiło się jeszcze bardziej  smutno.

- Wyprowadzam się dzisiaj, zapomniałeś?

- Nie.

- Ja też.

Puściłam jego dłoń i udałam się na górę  za sobą słyszałam jak Louis idzie za mną. Weszłam do jeszcze naszego pokoju. Wyciągnęłam walizki i zaczęłam się pakować. Louis tylko na to patrzył.
Westchnął i usiadł na łóżku.

- Wiesz jak się teraz czuję?

- Jak? - odpowiedziałam.

- Jakbyś się wyprowadziła po rozwodzie - prychnął.

- A ja mam mieszane uczucia. To wszystko jest jakieś pokręcone...

- Tak. Zdecydowanie. Ty masz jeszcze w miarę spokojnie pracę. A ja? Sam za sobą czasem nie mogę nadążyć.

Zaśmiał się. Ja tylko się uśmiechnęłam.

- Coś mi się przypomniało.

- Co takiego? - zasnęłam jedną walizkę i ustawiłem ją do pionu.

- Na tym żałosnym spotkaniu, dowiedziałem się, kim będzie moja nowa 'partnerka' - zrobił cudzysłów.

Szczerze? Przeraziłam się.

- Kim?

- Diana Ta sekretarka ze studia.

Aż sobie usiadłam.

Ta cycata blondynka?! Bez jaj.

- Żartujesz sobie teraz ze mnie? - usiadłam obok niego i spojrzałam mu w oczy.

- Nie - podniósł się do pionu.

- Boże - załamałam się.

- Będzie dobrze - przytulił mnie do siebie. Westchnęłam.

- Mam nadzieję...

- Zobaczysz, poradzimy sobie.

Louis zniósł moje walizki na korytarz i zamówił taksówkę, którą zamówił jakiś czas temu, a ja się temu przyglądam. Zakazał mi po prostu cokolwiek robić.

- Taksówka będzie za dziesięć minut - podszedł, mówiąc to do mnie. Objął mnie, jak to miał w zwyczaju, w talii.

- Dobrze.

- Jutro do ciebie wpadnę. I będę całą noc - wyszeptał mi na ucho. Jak zwykle się zarumieniłam.

- Dobrze, będę na ciebie czekać.

- Będziesz?

- Uhm.

Na dworze zatrąbił kierowca czekający na mnie.

- Muszę juz iść...

- Wiem.

- Ale żeby iść, musisz mnie puścić - zaśmiałam się z nim.

- Okej, idź - powiedział i doprowadził mnie do drzwi.

Nacisnęłam klamkę, a Louis w tym samym momencie wpił się w moje usta. Oddałam pocałunek tak, jakby to był nasz ostatni pocałunek w życiu.

- Jeszcze raz - zażądałam, gdy się ode mnie  oderwał. Spełnił prośbę.

- I jeszcze raz na jutro - powiedział po czym cmoknął mnie jeszcze raz.

- Jeszcze raz - uśmiechnął mi się w usta.

- Wedle życzenia.

Po czym zabrałam torebkę i wyszłam z jego domu. Jeśli zostałabym tam jeszcze dłużej to pewnie bym już nie wyszła...
Podałam kierowcy adres i wsiadłam do taksówki.

No Control✅Onde histórias criam vida. Descubra agora