11

2.5K 97 23
                                    


** Oczami Evy **

*** Trzy dni później ***

Zaczynam wracać do życia, bo słyszę czyjeś głosy niekiedy, ale nie mogę ich rozróżnić. Jakiś nieokreślony czas później, udało otworzyć mi się oczy, co było trudne, bo nawet one mnie bolały. Piekły mnie. Zdążyłam zarejestrować biały pokój i na tym się skończyło, bo szybko je zamknęłam z bólu.
Spróbowałam jeszcze raz i tym razem otworzyłam oczy na dłużej. Mrugnęłam powiekami i odzyskałam trochę wyraźności światła. Rozejrzałam się ostrożnie po pomieszczeniu w którym aktualnie jestem i śmiało mogę powiedzieć, że to szpital, co potwierdza fakt że coś pika obok mojej głowy.

Ale dlaczego tu jestem?

No tak! To pobicie... Postanowiłam zobaczyć a raczej poczuć czy mam władzę w rękach i nogach. Sprawnie poruszyłam palcami u rąk i nóg. Z tym minusem, że prawa noga jest w jakimś ucisku i trochę mnie boli.

Co ten huj mi zrobił?

Wtedy moje oczy zobaczyły skuloną postać chłopaka. Nie wiem kim dokładnie jest, bo jego głowa swobodnie opada w dół. Myślę, że to Louis albo Liam, bo mają podobny kolor włosów, a nawet ten nieład na ich głowach. Niech chłopak śpi, nie lubię jak ktoś się dla mnie poświęca.
Ha! Pamiętam jak ostatnio byłam chora, bodajże rok temu. Miałam wtedy tylko zwichniętą kostkę i potrafiłam poruszać się o kulach, ale mama uparła się, że weźmie sobie wolne i zajmie się mną. Musiałyśmy z Marleną przekonywać ją, że we dwie damy sobie świetnie radę. Udało się, ale do dzwoniła praktycznie co godzinę. I ja muszę w końcu do niej zadzwonić. Ale ze mnie córka, nie ma co!
Zwróciłam uwagę na chłopaka bo poruszył się.
Podniósł głowę i kogo zobaczyłam?

Uwaga, uwaga!

Louis Tomlinson!

- Eva, obudziłaś się wreszcie - powiedział i przybliżył się do mnie bardziej.

- Uhm - zdołałam powiedzieć.

- Może pójdę po lekarza? - zapytał przejęty.

- Nie... Nie trzeba - powiedziałam powoli, bo moje żebra chyba odmawiają współpracy.

- Pójdę - wstał z miejsca i wyszedł.

Westchnęłam i poprawiłam lekko głowę na poduszce. Uparciuch.
Drzwi do mojej sali zostały otworzone i zobaczyłam Louis'a i lekarza z "wyciągniętą żuchwą", w białym fartuchu, ok. trzydzieści pięć lat.

- Dzień dobry - powitał mnie wielkim, zaraźliwym uśmiechem.

- Dzień dobry - odpowiedziałam mu już mniej radośnie.

- Cieszę się, że wróciła pani do nas. Jak się pani czuje? - zapytał i spojrzał na kartę, którą trzymał w ręku.

- Szczerze?

- Tylko tak.

- Jakby mnie czołg przejechał.

- To typowe. Odczuwa pani jakiś ból? - zapytał i przyświecił mi małą latareczką po oczach. Po chwili wrócił do pisania coś na karcie.

- Tak. W prawej nodze ból i coś jakby uścisk. No i bolą mnie żebra przez co ciężko mi się oddycha.

- Uhm - nadal notuje. - Na prawej nodze ma pani założony gips. Kostka jest poważnie zwichnięta. Żebra są stłuczone i stąd te trudności z oddychaniem. Będą jeszcze boleć, kilka dni.

Louis przysłuchiwał się temu w ciszy.

- Ile tutaj jestem?

- Trzy dni - odpowiedział Louis.

No Control✅Where stories live. Discover now