*** Oczami Harry'ego ***
Minął miesiąc. Za dwa dni zaczynamy trasę. Nie wiem, jak dam sobie radę z tym, że ten patałach kręci się jeszcze koło mnie. A szukanie nowego menagera tak, żeby nikt się nie dowiedział, nie jest takie proste. Jest cholernie trudne.
- Harry, nie przynieś mi wstydu - powiedziała surowo Marlena, choć widziałem uśmiech na jej ustach, a ja poczułem się jak na kazaniu u mamy.
- Ja? Wstydu? Tobie? Kochanie, ty będziesz ze mnie dumna! - wyściskałem ją mocno i wycałowałem.
- No ja myślę - odpowiedziała.
- Chodź, idziemy do Tommo i jego lubej i jedziemy na lotnisko - powiedziałem, po czym wrzuciłem walizki do wielkiego bagażnika mojego kierowcy.
Przeszliśmy kawałek i znaleźliśmy na na posesji Evy. Tak, Louis stwierdził, że nie chce być tak daleko od niej i przeniósł się do jej domu a Diana... Diana mieszka tymczasowo u mnie. Ma tam jakiś pokój na końcu korytarza na drugim piętrze. Szczerze, to jak Louis nam o tym powiedział, to nawet mnie serce ścisnęło. No nie lubiłem jej od początku, ale każdy może zmienić zdanie, prawda?
- Hej Evciu, jak tam, mój kochanek gotowy? - zapytałem, gdy tylko ją zobaczyłem w drzwiach.
Była mocno nie wyspana i ledwo trzymała się na nogach, przez co podtrzymywała się o drzwi. Włosy potargane, jakby dopiero co wstała. No Louis chyba pokazał na co go stać ostatniej nocy...
- Styles, ty i te twoje niewybredne żarty... Wchodźcie.
Dziewczyna wpuściła nas do środka i zaprosiła do kuchni.
- Napijecie się czegoś? O ile się nie mylę, została jeszcze trochę ponad godzina do samolotu, nie?
- Tak. Może kawy.
- Dla mnie też.
Wstawia wodę i oparła o blat.
- Marlena, zalej wrzątek, ja muszę się ogarnąć, okej?Nim jeszcze skończyła, już nie było jej w pomieszczeniu.
- Okej...
- Ktoś tu się nie wyspał - powiedziała i zalała szklanki w kawą wodą, która się zagotowała.
- Tak.
Po kilku minutach zeszli do nas oboje. No Louis też nie wyglądał na wyspanego. Conajmiej zarwał całą noc.
- Co wy tak jak trupy wyglądacie? - zapytałem.
- Daj spokój. Miałam normalnie całą noc płukanie żołądka. Przez co Louis nie zmrużył oka.
- Jak to? Byłaś w szpitalu? - zapytała zaniepokojona Marlena.
- Nie. Po prostu musiałam się zatruć czymś z wczorajszej imprezy. Chyba ta sałatka śledziowa mi zaszkodziła.
- Wiesz, całkiem możliwe, bo ja też jakoś rano nie zbyt wyraźnie się czułam.
- Faktycznie.
- Jak tam z Dianą? - zapytała Eva.
- Chyba dobrze. Rano zeszła na śniadanie, zjadła coś i poszła do siebie, mówiąc, że źle się czuje. No, wczoraj też się szybko zwinęła.
-Harry, nie miej jej tego za złe. To wszystko ją boli, każde wspomnienie. To normalne, że chce być sama - powiedziała do mnie brunetka siedząca na kolanach Louisa.
- Właśnie - dopowiedziała Mar.
- Ale my się nią zajmiemy. Będziemy przynajmniej miały z kim pogadać jak was nie będzie - dodała Eva.