My Dear, Hazel 16+

By Drzewko4

181K 11.1K 1.1K

[Okładkę wykonała @Stokrotka_22_11] Hazel Gonzales, to utalentowana, ale zamknięta w sobie siedemnastolatka... More

Prolog
1. Przestrzeń
2. Czekolada
3. Uprzedzenia
4. Sens gry w rugby
5. Palące spojrzenie
6. Liczby są proste
7. Posiadanie klubu, jest ciężkie
8. Ten starszy brat, który gra w rugby...
9. Piasek i błoto
10. Zmartwieni rodzice
11. Lista
12. Mała bestia
13. Dżentelmen Axel
14. Wymarzona dziewczyna
15. Axel nauczycielem
16. Osoby w spektrum
17. Zainteresowanie pewnym chłopcem
19. Reagowanie na sytuacje
WAŻNE!!!!
20. Ciemnozielone oczy
21. Na językach wszystkich
22. Bliskość
23. Smak Zozoli
24. Skarpetki w papugi
25. Stado oszalałych motyli
26. Obietnica na mały paluszek
27. Karmelowa kawa
28. Wyjawiona tajemnica
29. Chęć bliskości
30. Duży krok w przód
31. Anioł w szarym dresie
Epilog

18. Bukiet goździków

5.4K 371 49
By Drzewko4

Hunter

- Czemu, to jest tak, kurwa, wąskie! - warknąłem próbując jakkolwiek usiąść.

- Bo to fotele w teatrze. - powiedział Max z śmiechem. - Tutaj wszystko jest takie jakieś....sztywne. 

Wziąłem głęboki oddech i w końcu usiadłem na swoim miejscu. Tak wyszło, że siedzieliśmy gdzieś pośrodku, co było dobrym posunięciem, bo z samego przodu siedzieli nauczyciele i rodzice, a z tyłu osoby, które urwały się z lekcji - właściwie, to nimi byliśmy my. 

Dwójka kretynów, którzy urwali się z matmy, żeby oglądać występ baletu. 

Dość niepewnie rozglądałem się po sali, nie wiem czy w poszukiwaniu znajomych twarzy czy może resztek rozumu - obstawiałem raczej to drugie.  Poprawiłem rękawy ciemnej koszuli, a dłonią przejechałem po elegancko ułożonych włosach - na prawdę się przygotowałem, bo czystością lśniły nawet moje buty. 

Gdy światła powoli zaczęły gasnąć, ostatni raz spojrzałem na ekran komórki, a bukiet *goździków, ułożyłem wygodniej na kolanach. Nie miałem pojęcia, dlaczego się w ogóle stresowałem, skoro to nie był mój występ - chyba obawiałem się tego, co chciałem zrobić tuż po nim. 

Dzisiaj chciałem spełnić kolejne punkty z mojej listy, która na prawdę, zaczęła mi pomagać, a ja czułem, że jeszcze chwila i dotrę do celu. 

Duża czerwona kurtyna zaczęła się odsłaniać, a my mogliśmy usłyszeć pierwsze dźwięki muzyki, której kompletnie nie znałem. Był to prawdopodobnie rodzaj muzyki klasycznej, której raczej nie słuchałem, więc nie czułem się gorzej, nie znając danego kawałka. Na samej scenie, stała też drobna scenografia, która została zaprojektowana tak, żeby nie przyćmić tancerzy. 

Gdy tony muzyki, zaczęły się odrobinę zmieniać, na scenę wpadły dwie dziewczyny, które prezentowały układ, który totalnie mi się nie podobał. Wyglądało to trochę tak, jakby tańczyły randomowe ruchy - żenada. 

Dopiero gdzieś w połowie, zacząłem się prostować, bo zauważyłem najpiękniejszą baletnicę z wszystkich. Gdy tylko to zrobiłem, poczułem, jak kumpel szturcha mnie w bok i śmieję się pod nosem - kretyn. 

Hazel wyglądała jednym słowem, przepięknie. 

Dłuższa, tiulowa spódnica, zatrzymywała jej się kawałek przed kolanem, a górna część stroju, która była na ramiączkach, wydawała mi się zbyt kusa. Swoje długie włosy, miała związane w idealny kok, a na stopach, miała dziwny rodzaj baletek. 

Dziewczyna robiła piruety przez połowę sceny, po czym zatrzymywała się przy jakiejś dziewczynie - dopiero chwilę potem, rozpoznałem w niej Hailie. Obie dziewczyny wykonywały ruchy pełne gracji, które mieszały się z delikatnymi, jak piórko piruetami. Wyglądało to, na prawdę ekscytująco, i mówię to ja. 

Tak na prawdę, balet mógł mi się dalej nie podobać, ale podobała mi się Hazel i wiem, że ją mógłbym oglądać tutaj godzinami. Siedzieć na tym pieprzonym, ciasnym krześle, i obserwować każdy wykonywany przez nią ruch. Hazel była czystą poezją, która poruszała się z wcześniej nieznaną mi wytwornością i rodzajem gracji, który był niczym płatek śniegu - niczym marzenie. 

Już do końca, wpatrywałem się jedynie w nią, nawet, gdy główna baletnica, zaczęła tańczyć swoją część. 

Gdy tylko wszyscy tancerze pojawili się na wielkiej scenie, złapali się za ręce, a widownia klaszcząc, zaczęła wstawać - a w tym ja. Byłem dumny z swojej dziewczynki, znaczy...prawie mojej dziewczyny, ale to zawsze coś, prawda? 

Mogłem odważnie stwierdzić, że Hazel drażniły już dłużące się oklaski, bo cała reszta uczniów z kierunku baletowego, uśmiechała się szeroko i jedynie dziewczyna, miała grymas niezadowolenia na twarzy. Szybko się to jednak zmieniło, bo chyba dojrzała kogoś na widowni i uśmiechnęła się szeroko - na moment zrobiło mi się przykro, że to do mnie się tak nie uśmiecha. 

Gdy wszyscy zaczęli opuszczać swoje miejsca, a scena pustoszała, zostawiłem Max'a na chwilę samego i ruszyłem w stronę sceny. Musiałem wziąć głęboki wdech, gdy chyba nieświadomie minąłem pana Gonzalesa - przerażający facet.

Ludzie wychodzący z sali, nieco utrudniali mi znalezienie wejścia na scenę, więc, gdy nikt już mnie nie widział, to ułożyłem dłonie na desce scenicznej i podciągnąłem się do góry. Moje buty głośno odbijały się o parkiet, co niezmiernie mnie denerwowało, bo chciałem pozostać niezauważony. 

Starałem się być niewidoczny, choć patrząc na moje gabaryty, wydawało się to niewykonalne. Za kulisami, mogłem dostrzec już kręcących się tancerzy, który patrzyli na mnie z odrazą - ja oczywiście, patrzyłem na nich identycznie, bo nie będzie mi podskakiwał gość w baletkach! Po moim trupie. 

Musiałem przejść pewien dłuższy odcinek, zanim zobaczyłem. 

Hazel siedziała na białej, skórzanej kanapie i była już przebrana z stroju, w którym występowała. Miała teraz na sobie leginsy i dłuższą koszulkę o błękitnym kolorze - włosy dalej miała związane w kok. Na uszach miała jednak sporej wielkości słuchawki, jak się szybko domyśliłem, musiały być to słuchawki z opcją wygłuszenia, choć ludzie słuchali w takich czasem muzyki. Były one jednak bardzo ładne, w kolorze brzoskwiniowym. 

- Hazel? - zagadałem, ale dopiero chwilę potem, przypomniałem sobie, że dziewczyna w tym momencie mnie nie słyszy. Na myśl o swojej głupocie, miałem ochotę uderzyć się w czoło. Usiadłem, więc obok niej, a dziewczyna przez ugięcie się kanapy, zauważyła, że jestem teraz tuż obok niej. 

Posłała mi najpiękniejszy uśmiech, jaki tylko widziałem. 

Baletnica zmarszczyła zabawnie nos, po czym zsunęła delikatnie słuchawki. 

- Cześć, Hazel. - szepnąłem. 

- Cześć, Hunter. - odpowiedziała dosyć nieśmiało, a chwilę potem zjechała mnie wzrokiem. Gdy parę dni wcześniej, udało mi się poznać jej "sekret" to dziś, nie miałem jej za złe tego, że nie patrzy mi w oczy. - Co ty tutaj robisz?

- Przyszedłem...cię zobaczyć. - powiedziałem drapiąc się nerwowo po karku. - Wypadłaś rewelacyjnie. 

- Dziękuje, to miłe. 

Dziewczyna chwilę potem, znacząco przeniosła spojrzenie na trzymany w mojej dłoni bukiet, a ja odchrząknąłem. 

- Proszę, są dla ciebie. 

Wystawiłem kwiaty w jej stronę i ....Boże! Zaraz wybuchnę przez te niewinne rumieńce, które doprowadzały mnie do skraju samokontroli. Hazel z uśmiechem na ustach, przyjęła ode mnie bukiet. Widziałem jednak, że dość niepewnie za niego chwyta, ale postarałem się, żeby papier, który otacza kwiaty, był najbardziej neutralny i nie miał żadnych wypustek, drobinek, brokatu i nie był śliski. Chciałem, żeby czuła się z tym wszystkim komfortowo. 

- Dziękuje. - szepnęła dalej zarumieniona. - Czy to dziwne, że nie wiem, co powinnam teraz powiedzieć? 

Już teraz, uwielbiałem jej bezpośredniość. 

Parsknąłem delikatnym śmiechem, którego definitywnie się nie spodziewałem.

- Nie, to jest chyba w zupełności normalne. - odparłem - Hazel, mam pytanie. 

- Hm? - mruknęła wbijając spojrzenie w róg kanapy.

Przełknąłem gulę w gardle, a w głowię, zapisałem sobie, że muszę umówić się do kardiologa, bo tak mocne kołatanie serca nie jest normalne. 

- Może...przyszłabyś na mój mecz, jutro w sobotę? - zapytałem na jednym wdechu, a szybkie bicie serca nie ustawało. 

- Bardzo bym chciała, ale...- Kurwa! pieprzone "ale" - ...Nie przepadam za hałasem i nie wiem czy dałabym radę wytrzymać cały mecz. 

Natychmiastowo zrobiło mi się głupio, bo nawet o tym nie pomyślałem. Kretyn. 

- Masz przecież słuchawki. - powiedziałem wskazując na przedmiot wiszący na jej szyi. 

- One już prawie nie działają. - wyjaśniła. - Mam je od dłuższego czasu, a dzisiaj wzięłam je tylko dlatego, żeby chociaż odrobinę się wyciszyć, ale na meczu będzie inaczej. 

Kretyn do kwadratu. 

- Ach...tak. - westchnąłem. - Rozumiem. 

Zrobiło się trochę niezręcznie, ale nie sądziłem, że to właśnie Hazel przełamie barierę pomiędzy nami. Dziewczyna przysunęła się bliżej mnie na kanapie, i nawet nie zdążyłem zareagować, gdy wsunęła ręce na mój brzuch i przytuliła się do mojego boku. Z lekkim opóźnieniem objąłem ją ramieniem. 

Myślałem, że moje serce zaraz wybuchnie, a mózg wyparuje. 

- Dziękuje, Hunter. 

Hazel 

- Kochanie, zamawiałaś coś z internetu?! - krzyknęła w moją stronę zbliżająca się mama, która trzymała w dłoniach średniej wielkości karton. 

- Kilka książek. - odpowiedziałam z wielkim bananem na twarzy. 

Blondwłosa kobieta ułożyła karton na kanapie, a ja już nawet nie musiałam jej prosić, gdy zaczęła go odpakowywać. Przecinała taśmy, których tak nienawidziłam, a przy okazji, rozrywała kolorowy papier, dzięki któremu zrozumiałam, że to nie jest paczka z księgarni. 

Mama ułożyła ładne pudełko na moich nogach, a ja z lekkim podenerwowaniem, zaczęłam je otwierać. 

Moim oczom, ukazało się kilka rzeczy, ale na samej górze, umieszczona została kartka, która przyciągnęła moje zainteresowanie. Litery były staranne i bardzo dobrze czytelne, co bardzo mi się podobało. 

"Zestaw Kibica" 

Zmarszczyłam brwi, gdy doszedł do mnie sens tych słow. Dopiero chwilę potem, odłożyłam kartkę i zaczęłam przeglądać przedmioty. 

Słuchawki, o których mówiłam tylko jednej osobie poza rodzicami. 

Hunter, to jego sprawka. 

Słuchawki były w kolorze jasnego fioletu i ledwo stłumiłam chichot, gdy dojrzałam, że na obu stronach, namalowane zostały dwa fioletowe króliczki - nie były one ogromne, co było genialne. Były raczej eleganckie i minimalistyczne, co bardzo sobie ceniłam. 

Idąc dalej, natknęłam się na paczkę żelków w kształcie kabli - najbardziej lubiłam właśnie je, bo jako jedyne, nie drażniły mnie w dłonie. Znalazłam też średniej wielkości kubek z słomkom. 

Na samym dole, leżała ładnie złożona koszulka, którą już kojarzyłam, bo właśnie taką nosił Hunter. Nie myliłam się, bo na tyle, znalazłam jego imię, nazwisko i numer - pod koszulką, znajdowała się rozpinana bluza, która miała te same dane, a dodatkowo logo szkoły. 

Ostatnim, co rzuciło mi się w oczy, to napis na samym dole pudła, było to takie samo pismo, co na wcześniejszej karteczce. 

"Nie musisz być na całym meczu. Gdy tylko będziesz miała dość, to obiecuję ci, że poproszę Hailie, żeby wyszła z tobą poza szkolny stadion. Mam nadzieję, że założysz moją koszulkę (jest nowa, a dodatkowo wyprana :*) Proszę, pojaw się dzisiaj wieczorem, a obiecuję, że się tobą zajmę. Będę na ciebie czekał, przed wejściem do szkoły o 17:00.

Hunter

""""""""""""
*Goździki zazwyczaj oznaczają zauroczenie i słodycz.



Continue Reading

You'll Also Like

37.8K 1K 31
"-Jesteś moim przyjacielem, powinieneś chcieć, żebym była szczęśliwa. -Nie pragnę niczego więcej, niż tego, żebyś była szczęśliwa, ale nie z nim. -W...
940K 21.5K 58
-Znów musiałeś wszystko zniszczyć Chris- mówię patrząc na niego z furią w oczach. -Taaak? A co niby takiego robie, to ty wiecznie wpierdalasz się ta...
130K 2.4K 57
LICEUM · HE FELL FIRST · BAD BOY Nicholas to pewny siebie, przystojny kolega z klasy Jasmine. Jednak członek paczki najbardziej pociągających chłopak...
284K 14.7K 35
Zaria Ellington po tragedii jaka spotkała ją trzy lata temu decyduje się na przeprowadzkę. Stan Indiana, gdzie mieszka babcia dziewczyny ma sprawić...