19. Reagowanie na sytuacje

3.6K 324 44
                                    

Dziękuje wszystkim za życzenia urodzinowe!♥

Hunter

Przyszła. Hazel przyszła na mój mecz.

Konkretniej mówiąc, to przywieźli ją jej rodzice, ale tylko jej matka opuściła drogi samochód. Pan Gonzales siedział twardo za kierownicą, zapewne wbijał we mnie mordercze spojrzenie, ale na szczęście, nie musiałem go widzieć, bo mężczyzna miał na sobie ciemne okulary.

- Dzień dobry. - odezwała się matka dziewczyny, a w moją stronę wystawiła dłoń. Gdy teraz widziałem już jej obojga rodziców, to mogłem stwierdzić, że Hazel jest bardziej podobna do taty, ale swoje genialne oczy, odziedziczyła po mamie. - Hope Gonzales. 

Z drobnym uśmiechem, uścisnąłem dłoń kobiety. 

- Hunter Wilson. 

Kobieta była dosyć niska, ale na pewno wyższa niż Hazel. Miała długie blond włosy, które teraz zostały splecione na coś w kształcie warkocza, a pomiędzy pasmami grubych włosów, pojawiały się kolorowe spinki. Ubrana była w koszulkę w typie hiszpanki i niebieskie dżinsy, zakładałem, że marynarka, którą miała na swoich ramionach, nie należała do niej, a do pana Gonzales'a. 

Mama dziewczyny, chyba nie chciała ze mną zbytnio rozmawiać i teraz tylko szeptała coś w stronę córki, która uważnie ją słuchała. Relacja Hazel z rodzicami, wydawała się dużo odmienna od tej mojej. Wyglądało na to, że dziewczyna spędza z nimi mnóstwo czasu i może pogadać z nimi o wszystkim - u mnie, było wręcz przeciwnie. 

Chwilę potem, swoje spojrzenie uwiesiłem na Hazel, a moje serce znów wyznaczyło sobie szybszy rytm. Na nogach miała białe trampki, a spodnie, które miała na sobie, były dość szerokie, a w okolicach kolan dziurawe. Mimowolnie się uśmiechnąłem, gdy zauważyłem, że dziewczyna JEST ubrana w moją koszulkę, a dodatkowo nawet bluzę! Na jej szyi wisiała para fioletowych słuchawek, a na ramieniu miała małą torebkę. Zorientowałem się też, że na policzkach ma odrobinę różu, a na ustach błyszczyk - przez chwilę się nawet zastanowiłem, jaki może mieć smak...NIE STOP! 

- ...to ja lecę, Hazel. - wyłapałem jedynie z słów kobiety, gdy ta posłała swojej córce uśmiech i złożyła pocałunek na jej głowie. - Wybacz Hunter mojemu mężowi, że nie przyszedł się przywitać, ale bałabym się, że puszczą mu nerwy. 

Przełknąłem ślinę. 

- Nie ma sprawy. - mruknąłem jedynie, a chwilę potem wpatrywałem się w oddalające się plecy kobiety. 

Musiałem przyznać, że moje ciało i rozum, wariowały już od samego rana, gdy tylko myślałem o tym czy spotkam się z Hazel. Będąc szczerym, to nie byłbym zły, jeżeli Hazel postanowiłaby się nie pojawić - jedynie płakałabym po nocach w poduszkę - nie chciałem, żeby wychodziła z swojej strefy komfortu, a dla mnie najważniejsze było to, żeby czuła się dobrze. 

Gdy usłyszałem trzaskanie drzwiami samochodu, obniżyłem lekko spojrzenie i wgapiałem się w oczy Hazel, choć ona na mnie nie patrzyła. Nie wiedziałem, gdzie jej spojrzenie się zawiesiło, ale było to coś chyba koło mojej prawej strony. W głębi duszy czułem, że sama dziewczyna cieszy się na dzisiejszy mecz, bo jej oczy lśniły. 

- Cześć, Hazel. 

- Cześć, Hunter. - szepnęła, a na jej policzkach pojawiły się te cholerne rumieńce, od których dostawałem szału, a moje serce niemiłosiernie przyśpieszało. Dalej nie potrafiłem zrozumieć tego, że całe moje ciało, działało tak w obecności tej baletnicy. - Będziemy tutaj stać czy zaprowadzisz mnie na trybuny? 

Parsknąłem na bezpośredniość z jej strony. 

Nie myślałem długo, gdy wystawiłem w jej stronę otwartą dłoń - obiecałem jej, że się nią zaopiekuje i zamierzałem dotrzymać słowa. Prawie mruknąłem z zadowolenia, gdy miękka skóra dziewczyny złączyła się z tą moją - poprawka, wewnętrznie skakałem z radości. 

Gdy upewniłem się, że nasze palce są już szczelnie złączone, to ruszyłem do przodu. Przekazałem jedynie dziewczynie, że nie musi na razie zakładać słuchawek, bo względnie nie jest jeszcze głośno, choć nie wiedziałem, co znaczy to słowo dla Hazel. 

Trybuny były już w połowie zapełnione i sam niedowierzałem w to, co zobaczyłem po prawej stronie - to żart?

Prawie się przewróciłem, gdy dostrzegłem w sektorze dla najbliższych znajomych bandę piłkarek i koszykarek, których nigdy do takiego sektora nie zapraszaliśmy. W tamtym miejscu siedzieli zazwyczaj rodzice, rodzeństwo, nauczyciele czy dziewczyny graczy. Więc, co robiły tutaj one? Kto je zaprosił? 

Dalej dumnie trzymając Hazel za rękę, podążałem do przodu. Starałem się ignorować ciekawskie spojrzenia uczniów, a w większości płci przeciwnej. Ludzie bywali strasznie upierdliwi, co bardzo mnie denerwowało, bo przez cały czułem na sobie wzrok innych. Dla komfortu Hazel, starałem się jednak zachować spokój, bo podświadomie czułem, że ona również zaczęła się denerwować. 

- Masz przy sobie królika? - zapytałem szczerze ciekawy, ale nie uzyskałem żadnej odpowiedzi, więc odwróciłem się do dziewczyn. Jak się okazało, miała ona już na uszach słuchawki, a ja nie chciałem jej ich ściągać, jeżeli czuła się w nich dobrze. 

Zacząłem jednak czuć, jak dziewczyna mocniej zaciska palce na tych moich, co wydawało mi się niepokojące, ale postanowiłem to zignorować. Najważniejsza była dla mnie sama jej obecność, bo to ona dodawała mi najwięcej otuchy, choć teraz, zastanawiałem się czy dam w ogóle radę skupić się na dzisiejszym meczu. 

Nie komentując zmiany jej zachowania, ruszyliśmy w stronę sektora, w którym siedziała już siostra Max'a i siedzieć miała tam też Hazel. Przez moją głowę zaczęły przechodzić myśli, że Hazel może nie wytrzymać do końca meczu, a ja po prostu zwariuję - obawiałem się bardziej tego, że dziewczyny grające w piłkę, wdadzą się w dyskusje wraz z Hailie, więc i również z baletnicą. 

Zdecydowanie się martwiłem - martwiłem się o Hazel. 

- Tam siedzi Hailie - powiedziałem, gdy odsunąłem jedno ucho słuchawki dziewczyny na bok. Ruchem dłoni, wskazałem jej rudowłosą dziewczynę, która ubrana była w szkolne barwy i siedziała na najniższym piętrze. 

- Mhm - mruknęła jedynie Hazel, a jej oczy nieco się uspokoiły. 

Minęło dużo czasu, gdy musiałem namówić Hailie na to, żeby przyszła na dzisiejsze wydarzenie, bo raczej tak, jak Max - unikała wszystkiego, co było związane z jej bratem. Przez całokształt sytuacji, musiałem wyjawić jej swój plan i pokrótce objaśnić swoją taktykę. 

Gdy na dłoni Hazel pojawiła się gęsia skórka, automatycznie zacząłem uspokajać ją ruchem swojego kciuka. Zataczałem nim małe kółeczka, które z czasem zaczynały się powiększać - mój pomysł działał, bo dziewczyna znacząco zaczęła się rozluźniać. 

- Hazel? - zagadałem. 

- Słucham?

- Stresujesz się? - zapytałem, sam nie wiedząc, co przyszło mi do głowy, gdy wypowiedziałem te dwa słowa. Czy byłem idiotą? 

Zdecydowanie, bo Hazel niemal od razu zakłopotała się, a na jej policzkach pojawił się róż, który wywołany był raczej zażenowaniem. 

- Ja..ja..nie znaczy... - jąkała ledwo dla mnie zrozumiale, a ja w swojej wyobraźni, uderzałem się w twarz. Nie wiedziałem jednak, jak Hazel reaguje w sytuacjach, które ją peszą lub onieśmielają. Dzisiaj się o tym dowiedziałem i chyba nie byłem bardziej szczęśliwy. Dolna warga dziewczyny lekko zadrżała, gdy zapytała - Mogę się przytulić? 

My Dear, Hazel 16+Место, где живут истории. Откройте их для себя