26. Obietnica na mały paluszek

3.6K 353 31
                                    

Hunter 

Widok szczęśliwej Hazel, był najcudowniejszym widokiem, jaki mogłem zaobserwować. Ta dziewczyna była wyjątkowa, a ja wiedziałem już to od naszego pierwszego spotkania. Wyróżniała się na tle innych, co dodatkowo przyciągało moją uwagę. Było mi dobrze z poczuciem, że mogę o nią zadbać - było to dla mnie coś obcego, ale uczucie, było chyba tym, którego najbardziej pragnąłem. 

Może zabrzmi to idiotycznie, ale chciałem zostać zauważony. Mogło się wydawać, że patrzyli na mnie wszyscy - uczniowie z szkoły, chłopacy z drużyny, dziewczyny na imprezach i kluby sportowe. Zawsze mi jednak czegoś w tym brakowało - brakowało mi czułości w spojrzeniu innych osób, brakowało mi zrozumienia, a to wszystko, potrafiła dać mi Hazel.

Nie dali mi tego nawet rodzice. 

Z matką, przez cały dzień potrafiliśmy zamienić jedno zdanie, choć to i tak, było dość zaskakujące. O ojcu nawet nie wspomnę, bo z nim, rozmawiałem jedynie przez wysyłane wiadomości albo świąteczne paczki - było to dość krzywdzące, ale da się przyzwyczaić. 

Czasami mogłem czuć się porzucony, ominięty i zapomniany. Gdy tylko tak się czułem, z pomocą przychodził mi Max lub gra w rugby, to właśnie dzięki sportu potrafiłem zapomnieć o otaczających mnie problemach. 

Dzięki temu, potrafiłem jeszcze żyć. 

- O czym myślisz? - cichy głos Hazel dotarł do moich uszu, a ja pociągnąłem nosem.

- O niczym. - mruknąłem, a ona śmiesznie zmarszczyła nos. 

- Tak się nie da. - stwierdziła, a spojrzenie wbijała gdzieś w morze. - Ja na przykład, cały czas o czymś myślę i nie potrafię przestać. Też tak czasami masz?

- Zdecydowanie. 

- Wiesz, co?

- Co?

- Trochę stresuje się występem, który mamy za kilka tygodni. - wyznała, a ja poczułem, jak mocniej przylega do mojego ciała. Była tak drobna, że gdybym przysunął ją jeszcze bliżej siebie, to rozkruszyłaby się na malutkie kawałeczki. 

- Przecież wiesz, że będziesz najlepsza. - odparłem z stu procentowym przekonaniem. - Zawsze jesteś najlepsza, a na tej scenie lśnisz, jak największa gwiazda, nawet wtedy, gdy tańczysz w tle. 

Nie sądziłem, że jej policzki mogą zrobić się jeszcze bardziej różowe, ale chyba się myliłem. Przez chwilę spoglądałem jej w twarz, oglądałem jej zaczerwieniony od zimna nos, idealnie gęste rzęsy i wypielęgnowane brwi - prawdą było, że na Hazel nie dało się nie patrzeć. 

Była niczym najpiękniejsze dzieło sztuki, które każdy artysta chciałby podpisać jako swoje. Nie potrafiłem oderwać od niej spojrzenia, a w tłumie ludzi, zawsze szukałem tylko jej. 

- A jak twoje rugby? - zapytała, a ja w duchu uśmiechnąłem się na to, że się tym interesuje. Przez chwilę starałem się ułożyć jakieś zdanie w głowie, ale niecierpliwa Hazel, nie wytrzymała chwili czekania. - No wiesz, pytam o tą taką grę, z  jajowatą piłeczką. 

Zaśmiałem się cicho i przyciągnąłem ją bliżej.

- Wiem, o co ci chodzi. - parsknąłem, a podbródek umiejscowiłem na jej głowie. - Idzie mi bardzo dobrze i teraz czekam na papiery z jednego klubu. 

- Chcesz grać, w tamtym klubie? 

- Bardzo. - przyznałem, dodając jednak po chwili - Ale dopiero po egzaminach końcowych. 

- Będziesz najlepszym graczem rugby na świecie. - powiedziała cicho, a w moim sercu coś drgnęło. - Może nawet, ja wtedy zrozumiem te wszystkie zasady?

Parsknąłem cicho.

- Możemy zawrzeć taki układ. - odparłem, a Hazel zmarszczyła brwi. Gdy nie skomentowała tego, postanowiłem kontynuować. - Ty będziesz na moim każdym meczu, a ja będę w zamian siedział na twoich występach, jak najbliżej sceny, co ty na to? 

Jej śmiech, był najpiękniejszą melodią i nie potrafiłem wyobrazić sobie piękniejszego dźwięku. Hazel wydawała się rozbawiona moją propozycją, ale po chwili wystawiła w moją stronę mały palec. 

- Na paluszek?

Uśmiechnąłem się lekko, a moje serce znów nie mogło znaleźć spokojnego rytmu - biło tak szybko, że niemalże je słyszałem. 

- Na paluszek. - przyznałem i związałem nasze palce razem.

Nie mogąc się powstrzymać, przysunąłem związane z sobą dłonie do ust i złożyłem na nich miękki pocałunek. Dłonie Hazel, były miękkie i bardzo zadbane, co uważałem, że dobrze o niej świadczyło. 

_______________________________

Bardzo ubolewałem nad faktem, że musiałem odwieść Hazel do domu. 

Więc nie powinien nikogo dziwić fakt, że do swojego domu, wchodziłem dość niechętnie. Już od progu, słyszałem zdenerwowany głos matki, co nie było dobrym znakiem, bo znaczyło to, że albo mam przejebane albo....mam przejebane, choć nie wiedziałem, co mogłem złego zrobić.

Dość ostrożnie, więc opuściłem korytarz, w którym zostawiłem swoje lekko przemoczone buty. Była to już jednak dla mnie norma, bo dzięki rugby, przyzwyczaiłem się do brudnych ubrań. 

Moja mama, stała w kuchni i cała czerwona na twarzy, podpierała się o marmurowy blat. Do ucha przyłożony miała telefon, a mnie dodatkowo drażnił fakt, że mój najdroższy ojczym, stał naprzeciwko niej i wyglądał na równie zdenerwowanego 

- ...Nie obchodzi mnie to, obiecałeś mu to. - warknęła do słuchawki mama, a ja niemalże od razu, domyśliłem się z kim rozmawia.

Ojciec. 

- ....Sam mu to powiesz! - wrzasnęła, a jej oczy rozszerzyły się na mój widok. Jej twarz odrobinę pobladła, ale dalej widziałem furię w jej oczach. - Właśnie przyszedł, więc możesz z nim sobie porozmawiać. 

Wystawiła z moją stronę telefon, szepcząc bezgłośnie "tata"

Skinąłem jej głową i wziąłem komórkę w dłoń, od razu pokierowałem się na szarą kanapę i przyłożyłem urządzenie do ucha. Po drugiej stronie trwała cisza. 

- Cześć, tato. - odezwałem się pierwszy, a moje gardło ścisnęło się nieprzyjemnie. 

- Część Hunter, synku. - odpowiedział, a ja mimowolnie przewróciłem oczami. - Chciałem cię przeprosić, bo nie uda mi się przyjechać na ten mecz pod koniec wiosny.

Zacisnąłem mocniej oczy i napiąłem szczękę. Chciałem ojca na tym meczu, bo to najważniejsza rozgrywka w tym roku. Wiosenny mecz, był momentem, gdy każdy z nas mógł zapracować na swoją karierę, bo zjeżdżało się tam wiele łowców talentów i przedstawicieli klubów sportowych - jeden z najważniejszych momentów, a jego znowu nie będzie. 

Na co dzień, nie zapraszałem taty na rozgrywki, bo uważałem to za niepotrzebne, ale ta była dla mnie bardzo stresująca i ważna, więc miałem nadzieję, że stanie na wysokości zadania i będzie mnie tego dnia wspierał.

Myliłem się. 

- C - c - czemu? - wychrypiałem.

Przez chwilę zapanowała cisza, ale tata w końcu odpowiedział. 

- Kelly tego dnia zaprasza do siebie koleżanki, a Maya wyjeżdża w delegację, więc muszę zostać. - Super. Kelly, to moja ośmioletnia siostra, a Maya to żona ojca.

Czy miałem prawo czuć się pominięty? Zdecydowanie. 

Oczywistym był fakt, że kochałem swoje przyrodnie siostry, choć rzadko się z nimi widywałem. Nie potrafiłem jednak nigdy zrozumieć faktu, że tata stawia je ponad mnie, choć to ja byłem pierwszy.

Przez to wszystko - na myśli mam nowe rodziny rodziców, czułem się jebanym błędem, który teraz jedynie im obojgu ciążył, bo oni przecież mieli już swoje "nowe" idealne rodziny z ludźmi, których kochali. 

- Hunter?

- A spierdalaj. - warknąłem naciskając czerwoną słuchawkę. 

My Dear, Hazel 16+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz