24. Skarpetki w papugi

3.6K 329 14
                                    

Hunter

Zapach alkoholu, dźwięk cykających świerszczy. Te dwie rzeczy, towarzyszyły mi przez calutki wieczór - może nie licząc tysiąca pocałunków i mieszających się z sobą oddechów. 

Zbliżała się północ, a impreza dalej trwała w najlepsze. Z czasem zaczęło mnie to drażnić, tym bardziej, gdy Hazel postanowiła zasnąć podczas naszych "inteligentnych" rozmów. Nie narzekałem jednak, bo widok śpiącej jej na moim ciele, był jednym z najlepszych widoków, jakich mogłem doświadczyć. 

Czułem jej rytmiczne bicie serca i miarowy oddech, rozczulało mnie również jej ciepło, które czułem na całym ciele. Po dzisiejszym wieczorze, byłem już w stu procentach pewien, że nie chcę nikogo innego niż Hazel - zacząłem być też świadomy tego, że albo uczyni mnie najszczęśliwszą osobą na świecie, albo złamie mi brutalnie serce - choć w to drugie nie chciałem wierzyć, to nierealne. 

Powoli odczuwałem coraz większy chłód, który związany był z dzisiejszą pogodą, która niestety nas nie rozpieszczała. 

Miałem, więc plan, który był wykonalny i dobrze przemyślany. Nie chciałem budzić Hazel, bo uznawałem, że po dzisiejszym dniu pełnym wrażeń, zasługuje na dłuższy sen. Miałem zamiar przetransportować nas do pokoju kumpla i zamknąć drzwi na klucz, żeby dziewczyna mogła się wyspać. Nie byłem jednak głupi i zamierzałem wysłać wiadomość do jej rodziców. Nie było sensu, żeby odwozić ją do domu, bo wiedziałem, że droga z stąd zajęła by sporą ilość czasu.  

Ostrożnie wyjąłem, więc telefon z kieszeni i napisałem krótką wiadomość do organizatora imprezy. Jason ku mojemu zadowoleniu, postanowił przyjść na taras - na szczęście sam. Chłopak wyglądał już na nieźle wstawionego, a oczy miał lekko przekrwione, więc mogłem szybko stwierdzić, że coś wziął - niekoniecznie legalnego. 

Jason zagwizdał na mój widok z dziewczyną, nie chciałem nawet myśleć, co przyszło mu do głowy. Mój znajomy miał to do siebie, że bywał obrzydliwy, w większości sytuacji, przymykałem na to oko - głównie dlatego, że był dobrym graczem rugby. 

- Czego potrzebujesz, kapitanie? - zapytał z śmiechem, a ja mogłem ujrzeć jego lekko żółte zęby. - Mam zioło, dobre alko i znajdę coś mocniejszego, a może nawet...

- Nie chcę dragów. - warknąłem, a oczy zwęziłem, gdy Hazel niebezpiecznie poruszyła się. - Masz wolny pokój? 

Chłopak zaśmiał się, a jego twarz poczerwieniała z rozbawienia. 

- Sorry, ale w wszystkich się już pieprzą.

- Dobra. - westchnąłem zrezygnowany i starałem się lekko podnieść, tak aby nie obudzić brunetki. - A znasz kogoś, kto mógłby nas zawieść do mnie?

________________________________

Hazel ziewnęła głośno, gdy tylko skończyła rozmawiać z rodzicami. Tak jak przedtem, wtuliła się w mój bok, a ja uśmiechnąłem się lekko. Mój plan jednak nie okazał się wykonalny, ale dalej nie chciałem, żeby dziewczyna musiała jechać tyle czasu do siebie, więc stwierdziłem, że mieszkam tylko kilka przecznic dalej, więc czemu nie mielibyśmy jechać do mnie?

Oczywiście obawiałem się reakcji swojej matki i ojczyma, ale jeśli miałem być szczery, to o wiele bardziej obawiałem się swojego rodzeństwa, które mogło narobić mi sporo wstydu. 

Ku mojemu ogólnemu zdziwieniu, Hazel szybko przystanęła na mój pomysł, zaznaczając jedynie, że musi upewnić się, że jej rodzice nie mają nic przeciwko. Coś jednak czułem, że nie należałem do ulubieńców jej ojca - plasowałem się raczej na czarnej liście. 

- I co? - mruknąłem w stronę brunetki, która znów przysypiała na fotelu. Jak się okazało, Jason nie znał nikogo, kto mógłby nas podwieźć, więc zmuszony byłem zamówić taksówkę. - Co powiedzieli? 

Dziewczyna ziewnęła raz jeszcze, po czym uśmiechnęła się uroczo i szczerze.

- Mama powiedziała, że będzie mnie kryć przed tatą, że jestem u koleżanki. - to chyba dobrze, bo nie chcę zginąć młodo. - Mówiła jednak, że będzie mnie kryć tylko wtedy, gdy obiecasz, że nie dotkniesz mnie w nieprzyzwoity sposób. 

Zaśmiałem się krótko i odchyliłem głowę w tył. 

- Oczywiście, Króliczku. - odparłem dalej z uśmiechem na ustach. - Obiecuję, że nie dotknę cię w nieprzyzwoity sposób, słowo harcerza. 

- Byłeś kiedyś harcerzem? - zapytała sennie. 

- Nie, ale dla ciebie mógłbym zostać. 

- Nie. - odpowiedziała twardo. - Lubię cię takiego, jakim jesteś. 

Mimowolnie uśmiechnąłem się jeszcze szerszej i zatopiłem nos w jej włosach.

Ona była niesamowita. 

Warta wszystkiego. 

_________________________________

Niemalże przewróciłem oczami, gdy Rambo wydarł się głośno na mój widok, a Hazel zadrżała w moich ramionach. Momentami wydawała mi się tak krucha, jakbym miał zgnieść ją jednym uściskiem - dalej zakładam, że to bardzo możliwe. 

Postanowiłem zignorować skrzeczenie kolorowego ptaka, a dziewczyna zachichotała na jego widok. Mimo tego, że w większości sytuacji, nienawidziłem tej papugi, to skrycie ją kochałem. Dostałem go od matki na jedenaste urodziny - od tamtej pory, Rambo towarzyszył mi już zawsze. Doszło nawet do tego, że dostałem obsesji na punkcie tego zwierzęcia i nosiłem skarpetki z jego podobizną - na szczęście to szybko minęło. 

- Chcesz się już położyć? - zapytałem cicho, starając się nie obudzić innych domowników, którzy już zapewne dawno zasnęli. 

Hazel przytuliła się do mojej piersi jeszcze mocniej, a ja mogłem dostrzec jej zaspany uśmiech - był cudowny.

- Tak, ale nie mam piżamy. - odparła po chwili, a ja zastanowiłem się nad różnymi opcjami. 

- A założyłabyś moją koszulkę? 

- Mam już twoją bluzę. - przypomniała dotykając się po granatowym materiale. - Nie chcę, żebyś skończył bez ubrań. 

Parsknąłem na to stwierdzenie.

- Hazel, to tylko koszulka i spodnie, a ja mogę ci oddać wszystko, co tylko mam. 

Baletnica z uśmiechem usiadła na moim łóżku, które dzięki Bogu, było ładnie pościelone, bo nie chciałem się wstydzić - chyba muszę zmienić swoje nawyki. Nigdy nie potrafiłem tego zrozumieć, że niektóre dziewczyny są w stanie zmienić chłopaka o sto osiemdziesiąt stopni - teraz, byłem tego żywym przykładem.

Żwawym krokiem podszedłem do szafy, która stała w rogu pokoju i od razu przesunąłem jej drzwi, które były na szynie. Moim oczom ukazało się sporo ubrań i rzeczy do rugby - w większości były to ochraniacze. Z jednego wieszaka ściągnąłem koszulkę na długim rękawie, która dla mnie była obcisła, ale szybko domyśliłem się, że dla Hazel będzie szeroka i luźna. 

Z jednej z szuflad, wyjąłem jeszcze dresowe spodnie, które dla mnie stawały się już nieco ciasne. Z grymasem na twarzy, dojrzałem, że w ubraniach znajdują się metki, których miałem w zwyczaju zostawianie. Wiedziałem jednak, że dla dziewczyny, mogą być one drażniące i niekomfortowe. 

Nie myślałem, więc długo, gdy szybko podszedłem do biurka i wyjąłem z niego parę nożyczek. Sprawnym ruchem, obciąłem dwa białe paski, które wyrzuciłem do małego śmietnika przy drzwiach. 

Nie mogłem napatrzeć się na dziewczynę w moim pokoju, była idealna w każdym, pieprzonym, calu, a w moich ubraniach, będzie wyglądała jeszcze lepiej. 

""""""""""
Hej! Wybaczcie mi, że ten rozdział ZDECYDOWANIE się opóźnił, ale ostatnio trochę gorzej z moją nogą i potrzebuję teraz więcej odpoczynku. 

Kolejny rozdział, już niedługo! Do zobaczenia ♥

My Dear, Hazel 16+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz