6. Liczby są proste

3.6K 255 16
                                    

Hazel

- Może trochę uważajcie?! - warknęła dziewczyna, którą mijałyśmy na schodach, a Hailie przypadkiem trąciła ją ramieniem. - Tancereczki.

- My chociaż nie biegamy, jak głupie za piłką. - odwarknęła w jej stronę rudowłosa, a ja przegryzłam dolną wargę na nagły skórcz w okolicach brzucha.

Byłam osobą, która nie lubiła konfliktów i wręcz od nich uciekałam. Bałam się kłótni i tego, że mogę powiedzieć za dużo i nie zbyt pomyślę nad swoimi słowami, których mogę żałować. Zawsze byłam bezproblemowa i nie przeszkadzało mi to.

- Hailie, przestań. - syknęłam speszona, bo rumieniec zawstydzenia na pewno już pokrył moją twarz i dekolt.

- Ja? - zaśmiała się bez rozbawienia. - To te dwie ameby się o coś przyczepiły.

- Nie pozwalaj sobie! - warknęła jej piłkarka, a jej źrwnice rozszerzyły się. - Idźcie lepiej rozgrzewać stópki.

- A żebyś wiedziała! - okrzyknęła jej Hailie, po czym pociągnęła mnie za rękę i cudem, nie zleciałyśmy z schodów.

Hailie była wzburzona i było widać to gołym okiem, cała poczerwieniała z złości, a jej wzrok wyostrzył się, dodatkowo mocno zaciskała szczękę. Jej torba była otwarta, przez co widać było w niej porozwalane przedmioty i leżące luzem długopisy, zmieszane z flamastrami.

Buty mojej nowej koleżanki mocno uderzały o ziemię i nie przeszkadzał jej rozwiązany trampek, choć mnie on by niemiłosiernie drażnił. Hailie miała dzisiaj na sobie zwykłe czarne dżinsy, które powszechnie nazywane były biodrówkami i szary top z jakąś ilustracjią, na stopach miała lekko zniszczone Conversy.

- Gdzie ty idziesz? - zapytałam, gdy nagle zboczyła z naszej trasy i skierowała się w nieznaną mi stronę.

- Idę do Max'a, nich lepiej wie, że musi trzymać swoje suki na smyczy. - warknęła, a ja zmarszczyłam brwi.

- Kim jest Max?

- Mój starszy brat, jest klasę wyżej. - wytłumaczyła, gdy stanęłyśmy pod dużymi drzwiami. - Zaraz zaczynają matmę, więc lepiej się pośpieszyć.

Nastolatka szarpnęła drzwiami i wciągnęła mnie do środka - całe szczęście, że nie było tu dużej ilości osób, bo chyba udusiłabym się od takiej ilości testosteronu, ponieważ tę klasę, przewyższała ilość mężczyzn.

W podwójnych ławkach zasiadło już parę osób, ale większość miejsc była wolna. Nawet nie zdążyłam zareagować, gdy Hailie znów pociągnęła mnie za rękę i ruszyła na tył klasy. Jeszcze bardziej, nie spodziewałam się, że dziewczyna postanowi głośno krzyknąć.

- Max!

Chłopak o ciemnym odcieniu rudych włosów, wyłonił się z ostatniej ławki. Musiałam przyznać, że nie wyglądał najgorszej, a był prawie identyczny, co jego siostra. Mieli te same oczy, włosy, ilość piegów i identyczne nosy - jednym słowem klony.

- Moja najdroższa, siostrzyczka. - westchnął odwracając się do niej z wrednym uśmiechem, coś błysnęło w jego spojrzeniu, gdy przeskanował mnie wzrokiem.

Dopiero też wtedy dojrzałam chłopaka, który dzielił z nim ławkę.

Czy ja muszę ciągle na niego wpadać?

Hunter miał na sobie ciemne dresy i sportową przyległą koszulkę, na szyi miał jakieś wisiorki, a włosy miał starannie ułożone. Siedział zgarbiony na drewnianym krześle i pochylał się nad zeszytem w kratkę, z tego, co udało mi się dojrzeć, to chyba odrabiał zadanie domowe na ostatnią chwilę.

My Dear, Hazel 16+Where stories live. Discover now