8. Ten starszy brat, który gra w rugby...

3.8K 238 18
                                    

Hunter

- Zamknij się, Rambo! - wrzasnąłem zaspany, gdy *papuga nie przestawała wrzeszczeć słów, których ostatnio się nauczyła. Na prawdę zaczynała mnie już drażnić, a była dopiero ósma rano. - No japierdole. - warknąłem podnosząc się z łóżka. 

Moje gołe stopy dotknęły miękkiej wykładziny i ledwo kontaktujący, podszedłem w stronę wysokiej klatki. Na oślep otworzyłem drzwiczki, a Rambo szybko wyleciał z swojego więzienia.

Sądziłem, że będę mógł jeszcze pospać, ale jak to mówią, nadzieja matką głupich. Niebieski ptak nie chciał zapomnieć o moim istnieniu i szybko starał się mnie wykurzyć z łóżka. Doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że zwierzę ma w tym swój interes i zapewne domaga się swojego śniadania, więc z poddańczym jękiem, osunąłem się z materaca i ruszyłem w stronę jednej z szafek.

Wyciągnąłem z niej paczkę z mieszanką ziaren i orzechów, odrobinę mieszanki wsypałem do miseczki i postawiłem ją tuż pod nosem ptaka, który był na tyle głupi, że najpierw nie trafił w miskę i dziobnął mnie - gdzie tu sprawiedliwość? 

Udręczony i z naruszonymi strefami nietykalności, zgarnąłem swój telefon i ruszyłem w stronę wyjścia z pokoju. Nie pomyślałem nawet o zaścieleniu łóżka, bo już od wielu lat powielałem stwierdzenie, że jest to nie potrzebne, bo wieczorem i tak, pójdę spać. Z dołu już słyszałem krzyki rodzeństwa i zapach przyrządzanego śniadania, moja matka już zazwyczaj o tej godzinie pakowała nam jedzenie do szkoły i przyrządzała śniadanie, choć nie kazałem jej tego robić. Osobiście uważałem, że jej mąż - Jerry, powinien później jeździć do własnej firmy, a rano pomagać mamie z dzieciakami, bo tak powinno wyglądać partnerstwo i dzielenie się obowiązkami. 

- Cześć, Hunter! - krzyknął wesoło w moją stronę Axel i pomachał do mnie dłonią, ja uniosłem tylko delikatnie kącik ust. 

Dość niezauważalnie przemknąłem przez obleganą kuchnię i ruszyłem do swojej ulubionej szafki, w której trzymałem wszystkie odżywki białkowe i suplementy. Wysypałem sobie na dłoń kilka kapsułek z witaminami i połknąłem je bez popicia, nie robiło mi to żadnej różnicy.

- A czemu ty to łykasz? - doszedł do mnie głos Conrada, ten sześciolatek był zbyt ciekawski. - To przez to, jesteś taki wielki?

- Poniekąd. - mruknąłem i zabrałem się za robienie ciemnej kawy, którą zamierzałem wziąć w termos. 

- To ja też, tak chcę! - pisnął głośno. - Dasz mi taką tabletkę?

- Ty lepiej zostań przy *Tic Tac'ach  - zaśmiała się moja matka, która właśnie przekładała opakowanie ryżu do pojemnika. - Myślałam, że pośpisz chwilę dłużej. - zwróciła się do mnie.

- Też tak myślałem. - mruknąłem - Niestety Rambo mi na to nie pozwolił. 

- O! Już wstał?! - krzyknął czterolatek z bujną fryzurą. - Pójdę do niego zobaczyć!

- To idź i nie wracaj! - krzyknęła za nim siostra

Parsknąłem cicho, a matka nachmurzyła się. To nie moja wina, że lubiłem się naśmiewać z młodszego rodzeństwa - taka była już kolej rzeczy. Mając z rodzeństwem sporą różnicę wieku, powinno być to jeszcze bardziej zrozumiałe. Nie spędzałem z nimi zbyt dużo czasu i byłem dla nich jedynie  ''Tym starszym bratem, który gra w rugby i mieszka na górze''

____________________________________

Od samego rana byłem rozkojarzony i było to strasznie frustrujące, wkurzał mnie mój brak skupienia i brakowała chwila, bym zniszczył długopis w dłoniach. Nie nadążałem z zapisywaniem ważnych notatek, a w tym roku starałem się robić chociaż to, bo za kilka tygodni czekały mnie egzaminy końcowe. Na początku sądziłem, że uda mi się spisać notatki od najlepszego kumpla, ale Max na każdej z lekcji, miał ciekawsze zajęcia - jego ulubionym zajęciem, było granie na telefonie pod ławką.

My Dear, Hazel 16+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz