28. Wyjawiona tajemnica

3.6K 348 40
                                    

  Hazel

Dalej leżałam jeszcze dość obolała, ale w końcu nie czułam się jak umierająca istota. Reakcje alergiczne były moim wrogiem numer jeden, choć nie przeżywałam ich często, bo moi rodzice dbali o dobór mojej odpowiedniej diety - wczorajsza reakcja, nie były ich winą, bo to restauracja pomyliła moje zamówienie. 

Nie mogłam mieć jednak do nikogo pretensji, bo uważałam, że byłoby to nie w porządku, bo są to przecież tylko ludzie, a ludzie mogą się mylić. Od zawsze też wierzyłam, że praca na kuchni musi być trudna i wyczerpująca, więc to też mógł być powód pomyłki z strony obsługi. 

Inaczej uważał mój tata, który właśnie wydzwaniał do nieznanych mi ludzi i szykował pozwy. Wiedziałam, że wszystkie interesy taty nie są do końca legalne, ale starałam się w to nie zagłębiać, bo uważałam, że nie jest to konieczność. Mama zawsze mnie od tego chroniła zapewniając, że najważniejsze jest to, że tata jest dla nas dobry i zapewnia nam wszystko, co tylko jest potrzebne, a nawet i więcej. 

Moi rodzice byli nadzwyczajnymi ludźmi, a ja zawsze ich tak postrzegałam. 

- Ashton Scoot przygotuje mi taki pozew, że się, kurwa, nie pozbierają. - warknął tata, który rzucił telefon na mały stoliczek stojący z boku mojego łóżka. Względnie byłam przyzwyczajona do przebywania w szpitalu, bo jako dziecko spędzałam tutaj sporo czasu. Byłam wczesnym wcześniakiem, więc bardzo często musieliśmy odbywać przeróżne kontrolę i badania, ale dzięki nim, jestem teraz zdrowa. 

Czasami odczuwałam swoją inność, ale nie było to coś, co mi przeszkadzało. Zdążyłam przyzwyczaić się do tego, że w klasie zazwyczaj jestem tą najniższą i najmniejszą osobą, a dodatkowo moje ciało nigdy nie było tak okazałe, jak na przykład starszych dziewczyn. Moje kobiece walory pojawiły się zdecydowanie później, co delikatnie mnie drażniło. 

- Jak się czujesz, kochanie? - głos mojej mamy zawsze był miękki i piskliwy, co w mniemaniu większości osób, określało ją jako słodką i uroczą. Kobieta przysiadła na skraju materaca, a jej dłoń, na której miała obrączkę, powędrowała do mojego policzka, który pozostawał jeszcze lekko napuchnięty. - Nie potrzebujesz czegoś? Mogę wezwać pielęgniarkę. 

- Nie, wszystko jest w porządku. - odparłam, a krótkie ziewnięcie wydostało się z moich ust. Byłam dziwnie zmęczona, choć powinnam być raczej zdenerwowana i rozżalona. - Jestem tylko trochę zmęczona.

- Rozumiem. - odparła miło. 

- Mamo?

- Tak, Hazel?

- Tata może przestać wydzwaniać do tych prawników? - zapytałam z błaganiem, bo nie chciałam nikomu narobić problemów. - Proszę...

- Nie wiem, kochanie. - przyznała, a wzrokiem przeskanowała swojego męża, który znów gdzieś dzwonił, a jego twarz była mocno napięta. - Wiesz jaki jest uparty. 

Leżałyśmy tak chwilę, wtulone w siebie i słuchające jedynie swoich oddechów - lubiłam te chwilę, bo wtedy czułam, że jestem ochroniona przed całym światem. 

- Muszę ci coś powiedzieć. - szepnęłam cicho, a blondynka uśmiechnęła się delikatnie. Mama z wyrazem ekscytacji czekała na moją "tajemnice" - Chyba mam chłopaka i chyba powinnam do niego zadzwonić. 

Usta mojej rodzicielki wygięły się w uroczym uśmiechu, a jej policzki zaróżowiły się. Postanowiłam jej to wyznać, bo czułam taką potrzebę, a wiedziałam, że mama mnie w stu procentach poprze i zrozumie. 

- To wspanial... - zaczęła, ale przerwał jej dźwięk upadającego telefonu, który należał do taty. 

Sam mężczyzna wpatrywał się w nas z zaskoczeniem, a na twarzy lekko poczerwieniał. Oczy miał szeroko otwarte, a dłonie zacisnął w pięści. 

- C - c - co masz?

Hunter

Czy olałem dzisiaj niemalże wszystko i zostałem w domu? - Tak. 

Nie widziałem sensu w pójściu do szkoły skoro nie miałem dzisiaj treningu. Oczywiście zależało mi na ocenach, ale uważałem, że jeden dzień wolny nie zepsuje mi semestru. 

Wczoraj zdążyłem też przeżyć fakt, że moja "randka" nie udała się, bo Hazel miała już inne plany. Byłem odrobinę rozczarowany, choć nie powinienem, bo to ona decyduje o swoim dniu. Bardzo chciałem znów zabrać ją na plaże i do wesołego miasteczka, ale wszystko legło w gruzach - nie znaczy to, że nie spróbuje drugi raz - co to, to nie. 

Mój dom był dzisiaj przez calutki dzień pusty, co było powodem do świętowania. Moje rodzeństwo było w szkole, a potem jechali na zajęcia dodatkowe. Mama była w pracy do południa, a ojczym wrócić miał późno w nocy - żyć, nie umierać! 

Właśnie nakładałem swój obiad w postaci spaghetti, gdy drzwi wejściowe od domu, otworzyły się szeroko, a stanął w nich mój przyjaciel i jego przeklęta siostra. 

Max wyglądał na naburmuszonego i zmęczonego, co było po nim zdecydowanie widać, bo miał wielkie wory pod oczami. Kurtkę miał potarganą, a plecak niechlujnie zarzucony na ramię - jego siostra, wyglądała niemalże identycznie, ale dużo lepiej, bo jej ubranie nie było upaćkane jakimś sosem - założyłem, że Max musiał jeść swoje ulubione frytki z sosem serowym, które zamawiał zawsze na lunch. 

Rodzeństwo zrzuciło z siebie kurtki i ruszyło prosto do mojego salonu. Gdy tylko tam dotarli, to rzucili się z męczeńskim jękiem na kanapę. Trzymając talerz z makaronem w dłoniach, podszedłem do nich i zjechałem ich oceniającym spojrzeniem - może lubiłem Max'a, ale nie chciałem narażać się na gniew matki, a on właśnie brudził jej nową kanapę swoimi buciorami. 

- Co wy macie takie miny? - zapytałem spokojnie, chwytając za pilota i włączając telewizor.

- Zostawiłeś mnie! - wykrzyczał nagle oskarżycielko Max i wymierzył palec w moją stronę - Nawet nie napisałeś, że się, kurwa, nie pojawisz! Czy ty wiesz, że byłem zmuszony się uczyć, bo siedziałem sam!

Przewróciłem oczami i zacząłem surfować po kanałach, które mieliśmy. Pominąłem jakiś konkurs kulinarny i program detektywistyczny, aż w końcu trafiłem na jakiś mecz rugby. Była to jakaś powtórka, ale oglądanie meczy sprawiało mi przyjemność, więc oglądałem nawet powtórki. 

- A widzieliście Hazel? - zapytałem po chwili i mogłem dojrzeć ich zdziwione miny. - Zapomniałem do niej napisać, że mnie nie będzie. 

- To ty nie słyszałeś? - wypaliła po chwili Hailie, a ja zmarszczyłem pytająco brwi. 

- Powinienem coś słyszeć? - parsknąłem, a do ust włożyłem widelec, na którym nawinięty był makaron. 

- Hazel przez kilka dni nie będzie w szkole. - odparł po chwili Max przeciągając się i w końcu ściągając swoje ubłocone buty. 

- Czemu? - zapytałem dość zaciekawiony, bo potrzebowałem znać powód jej nieobecności, bo co jeśli jej nie będzie, bo to ja zrobiłem coś źle?

- Wczoraj dostała silnej reakcji alergicznej i zostawili ją w szpitalu na obserwacji. - wytłumaczyła po chwili Hailie, a ja wypuściłem widelec z rąk. 

- Ty mówisz o mojej Hazel?

- Twojej Hazel? - zaśmiała się, a na twarzy pojawił jej się znaczący uśmiech.

''''''''''''''''

Wybaczcie mi, że tyle czekaliście na rozdział, ale zatrzymało mnie życie prywatne. Ostatnio miałam dużo lekarzy, bo okazało się, że naderwałam sobie przyczep mięśnia prostego uda :( 

Postaram się jednak odezwać do was, jak najszybciej!♥

My Dear, Hazel 16+Where stories live. Discover now