× 𝕎𝕓𝕣𝕖𝕨 𝕡𝕠𝕫𝕠𝕣𝕠𝕞...

De xKittyDariax

15.1K 786 2.5K

Vivienne Stonewall, 16 letnia dziewczyna, przenosi się do szkoły swojego brata, Caleb'a, czyli do Akademii Kr... Mais

🐧 Wprowadzenie 🐧
× Rozdział 1 ×
× Rozdział 2 ×
× Rozdział 3 ×
× Rozdział 4 ×
× Bonus do rozdziału 4 ×
× Rozdział 5 ×
× Rozdział 6 ×
× Rozdział 7 ×
× Rozdział 8 ×
× Rozdział 9 ×
× Rozdział 10 ×
× Rozdział 11 ×
× Rozdział 12 ×
× Rozdział 14 ×
× Rozdział 15 ×
× Rozdział 16 ×
× Rozdział 17 ×
× Rozdział 18 ×
× Rozdział 19 ×
× Rozdział 20 ×
× Rozdział 21 ×
× Rozdział 22 ×
× Rozdział 23 ×
× Rozdział 24 ×
× Rozdział 25 ×
× Rozdział 26 ×
× Rozdział 27 ×
× Rozdział 28 ×
× Rozdział 29 ×
× Rozdział 30 ×
× Rozdział 31 ×
× Rozdział 32 ×
× Rozdział 33 ×
× Rozdział 34 ×
× Rozdział 35 ×
× Rozdział 36 ×
× Rozdział 37 ×
× Rozdział 38 ×
× Bonus ×
× Rozdział 39 ×
× Rozdział 40 ×
× Rozdział 41 ×
< Nie rozdział 😅 >
× Rozdział 42 ×
× Rozdział 43 ×

× Rozdział 13 ×

300 18 18
De xKittyDariax

| Nadzieja matką głupich |

Z moich ust wydobywały się kłębki pary, gdy trenowałam na śniegu w parku. Tuż obok było małe boisko z dwoma prowizorycznymi bramkami. Oddałam strzał na bramkę, ale chybiłam i piłka uderzyła w słupek. Syknęłam z irytacją i poprawiłam swoją opaskę na włosach, by nie wchodziły mi w oczy. Opaskę miałam z Liceum Shuriken, ale nosiłam ją tylko po to, by włosy nie wchodziły mi w oczy podczas treningu.

Zrobiłam drugie podejście, ale również nie trafiłam.

- Cholera jasna! - krzyknęłam, gdy znów piłka uderzyła w słupek.

- Musisz trochę inaczej się ustawić do strzału - usłyszałam głos z tyłu.

Odwróciłam się i zauważyłam Jude'a.

- Jak? - zapytałam znów spoglądając na piłkę.

Chłopak podszedł do mnie i położył mi ręce na biodrach i odpowiednio ustawił, co wywołało silne rumieńce na mojej twarzy.

- Teraz lewa noga trochę bardziej do przodu - poinstruował.

Wysunęłam ją delikatnie do przodu.

- Bardziej - powtórzył i chwycił mnie za kostkę i przesunął jeszcze trochę w przód.

Zagryzłam wargę i czerwona na twarzy z szybko bijącym sercem, spoglądałam na niego zawstydzona.

Wstał i odsunął się i kiwnął głową.

- Teraz spróbuj - powiedział - I jak będziesz uderzać, uderz tą częścią stopy - wskazał.

- Dobra - przyszykowałam się do strzału i wykonałam go tak, jak podpowiedział mi Sharp.

Tym razem trafiłam prosto w bramkę.

- Brawo ty - uśmiechnął się.

- Dzięki, to właściwie twoja zasługa...

- Ale ty wykonałaś strzał. Ja tylko podpowiadałem.

- Poćwiczysz ze mną? - zapytałam go - Potrenuję trochę obronę. Strzały mogę ogarnąć sama, a do obrony przydałaby się asysta.

- Nie ma sprawy - pokiwał głową i ustawił się do strzału.

Stanęłam na przeciwko niego, nieco dalej.

Może spróbuję odświeżyć jakiś stary ruch? - pomyślałam. Huk Wiatru nie zablokuje każdego strzału. Przydałoby się kilka technik.

Jude strzelił w moją stronę, a ja ustawiłam się odpowiednio, przyłożyłam palec do ust, skupiłam się na piłce i krzyknęłam:

- Ogon Kitsune w stylu Shuriken! - za mną pojawił się płomienny Kitsune. Rozłożyłam ręce, a następnie zwierze przeskoczyło nade mną i ogonem odbiło piłkę w stronę zaskoczonego Sharpa.

W ostatniej chwili zatrzymał piłkę, a potem spojrzał na mnie, zamyślony i nadal lekko zaskoczony przeniósł wzrok na piłkę.

- Skąd znasz ten ruch? - podniósł piłkę.

Spojrzałam gdzieś na bok.

- Hah.. Nigdy nie zastanawiało cię, do jakiej szkoły uczęszczałam wcześniej? - mruknęłam cicho.

- Liceum Shuriken, prawda? - spojrzał na mnie.

Skinęłam głową, zaczynając żałować tego, że użyłam tą technikę.

Czułam, że po jego głowie krąży teraz sporo myśli, ewidentnie łączył jakieś fakty.

Jednak nie drążył tematu, za co byłam mu wdzięczna.

Trenowaliśmy jeszcze z około półtorej godziny, a następnie postanowiliśmy już wracać do domów, bo robiło się późno.

•••

- Odprowadzę cię - powiedziałem do niej po treningu i wyruszyliśmy razem w drogę powrotną do jej domu.

Idąc chodnikiem, śnieg trzeszczał nam pod nogami, kilka płatków zaczęło leniwie spadać z nieba.

Bawiła się paskiem od torby, którą miała na prawym ramieniu. Przyglądałem się jej, myśląc nad tym, co chciałem jej teraz powiedzieć. Zastanawiałem się, czy to dobry pomysł. Nie wiem, czy się zgodzi. Ale warto mieć nadzieję.

- Vi? - zapytałem ją po chwili namysłu.

Oderwała wzrok od paska od swojej torby i przeniosła go na mnie. Zatrzymaliśmy się już przy jej domu.

- Hm?

- Tak sobie myślałem.. jutro ma być Bal.. i może chciałabyś pójść ze mną? - spojrzałem na nią wyczekująco, z nadzieją czekając na odpowiedź, którą chciałem usłyszeć.

Spojrzała na mnie zaskoczona. Po chwili odwróciła wzrok. Ścisnęła mocniej pasek od torby.

- Jude ja... - zająknęła się - Wybacz.. nie mogę. Ktoś już mnie zaprosił...

Poczułem, jak coś we mnie pękło.

Wtedy zrozumiałem. Nadzieja matką głupich.

- Rozumiem - uśmiechnąłem się.

- Przepraszam...

- Nic się nie stało.

Sam siebie okłamuję.

- Napewno..? - spojrzała na mnie ze smutkiem.

- Tak - odparłem - Pójdę już. Do jutra.

Uśmiechnąłem się do niej, a następnie zacząłem się oddalać.

Gdy tylko zniknąłem z zasięgu jej wzroku, uśmiech zszedł mi z twarzy.

Kurwa. Czemu to tak boli?

Wiedziałem, że nic z tego nie będzie. No bo jednak, ja i Stonewall? Nie.. ona raczej nigdy nie poczuje tego samego co ja do niej. Dlaczego akurat ona? Czemu wybrałem akurat ją?

Zacisnąłem pięści, czując złość. Nie byłem zły na nią. To nie jej wina. Byłem zły sam na siebie, za to, że jestem idiotą i się w niej zakochałem. W dodatku zwlekałem z zaproszeniem jej na ostatnią chwilę, co okazało się być jebanym błędem, bo ktoś już ją zdążył zaprosić. Na samą myśl o tym, że pójdzie z innym, poczułem kolejny przypływ gniewu. Czyżby zazdrość?

Po co w ogóle robiłem sobie jakiekolwiek nadzieje? To nie ma sensu. To się nigdy nie uda.

Nie zdawała sobie sprawy z tego, jak mocno zdołałem zapałać do niej uczuciem, przez te ostatnie tygodnie.

Tak jak zapewne nie zdawała sobie sprawy, że codziennie przed spaniem słuchałem tej MP3, którą od niej dostałem. Na pamięć znałem już praktycznie wszystkie utwory.

Tak cholernie mi na niej zależało, nie potrafiłem wyrzucić jej z moich myśli. I dlatego też czułem ten ból w sercu, gdy oznajmiła mi, że ktoś inny już ją zaprosił.

Odpuść sobie - pomyślałem - Na to nie ma szans.

Śnieg zaczął sypać coraz mocniej. Wyjął telefon i zadzwoniłem po szofera.

Schowałem komórkę do kieszeni i włożyłem ręce w kieszenie, wpatrując się pusto w chodnik.

Złość przeobraziła się w smutek. Teraz czułem tego doła i rozgoryczenie.

Dlaczego miłość tak rani..?

•••

Stałam osłupiała na chodniku przed domem. Przez kilka minut wpatrywałam się w zakręt, za którym zniknął Jude.

Chciał mnie zaprosić...

Gdybym wiedziała...

Nie, to nic już nie zmieni. Odmówiłam mu.

Japiernicze, odmówiłam mu..! Czy ja jestem trzasła na łeb?

Ale Phil już ze mną idzie. Nie mogłabym od tak pójść z kimś innym.

Czułam teraz wyrzuty sumienia. Z jednej strony chyba chciałabym pójść z Sharpem, ale przecież idę już z Philem.

Bal już jutro. Muszę się przygotować - pomyślałam, starając się wyrzucić z głowy te wszystkie myśli.

Jednak finalnie skończyło się to na tym, że zamknęłam się w pokoju i w słuchawkach położyłam się na łóźko.

•••

zisiaj piątek. A za 2 godziny bal - pomyślałam spoglądając na zegar. Była równo 18.

Spojrzałam na wcześniej przygotowaną już sukienkę na wieszaku. Czarna do kolan.

Nie byłam przyzwyczajona do sukienek, więc czułam się lekko dziwnie, wiedząc, że muszę ją ubrać.

Wzięłam szybki prysznic i włożyłam sukienkę. Obróciłam się przed lustrem. Wygląda w porządku.

Potem zajęłam się fryzurą. Postawiłam na rozpuszczone włosy, ale wplotłam w nie srebrne motylki.

Nałożyłam ma twarz delikatny makijaż, na szyję założyłam srebrny łańcuszek, a na palec srebrny pierścionek.

Zerknęłam na godzinę. 19:30.

Wzięłam torebkę i ubrałam czarne wysokie buty i założyłam kurtkę oraz szalik i wyszłam z domu, kierując się już w stronę Akademii.

Przy bramie zastałam już Phila.

Był ubrany w biały garnitur, pasujący do jego białej opaski, którą obecnie miał na głowie. Do tego miał szary krawat idealnie wpasowany w kolor jego oczu.

- Ale się wystroiłeś - powiedziałam rozbawiona.

- To samo można powiedzieć o tobie - uśmiechnął się.

Wywróciłam oczami, po czym uśmiechnęłam się.

- Chodź już, jest akurat 20.

Idąc obok siebie weszliśmy do budynku. Najpierw skierowałam się do wieszaków, by odwiesić kurtkę, a następnie razem z szatynem weszliśmy na salę.

Ogromna sama była przyozdobiona różnymi śniegowymi dekoracjami, śnieżynkami itd. Była w kolorach błękitu i bieli. Pod ścianą stał ogromny stół z jedzeniem, szampanem i ponczem.

Gdzieś przy ścianie zauważyłam Dave'a i Josepha.

Pociągnęłam Phila w ich stronę.

Przywitałam się z nimi. Potem oboje spojrzeli na Phila, mrużąc oczy.

- A ty kto? - Joseph podszedł w jego stronę z założonymi rękoma.

- Joe spokojnie - stanęłam pomiędzy nim, a szatynem - To Phil, mój przyjaciel.

- Nie kojarzę go - usłyszałam Dave'a. Białowłosy również do nas podszedł - Nie jest stąd.

- Nazywam się Phil Wingate i jestem z Liceum Shuriken - przedstawił się ze spokojem wymalowanym na twarzy. Wyciągnął rękę w jego stronę.

- Liceum Shuriken? - bramkarz spojrzał na niego wrogo - Co on tu robi?

- Jest moim partnerem na balu - odparłam - Daj spokój, to że jest z innej szkoły to raczej nie jest problem?

Pierwszy przekonał się David.

- Dobra, dajmy mu szansę - powiedział do ciemnorudowłosego.

Joseph rzucił białowłosemu pełne zwątpienia spojrzenie, a potem niechętnie uścisnął rękę Phila.

- Zapoznajcie się - uśmiechnęłam się do nich a następnie ruszyłam w stronę stołu, zobaczyć co tam mają.

Miałam nadzieję, że zostawienie ich samych nie skończy się tym, że się pogryzą.

Odwróciłam się, sprawdzając, czy przypadkiem nie grożą sobie widelcami lub bóg wie czym, ale na całe szczęście tylko rozmawiali. Co najwyżej King łypał na niego nieufnie, chociaż teraz widziałam już więcej przekonania w jego oczach.

No miejmy nadzieję, że się polubią - pomyślałam i podeszłam do stołu.

Chwyciłam kieliszek i nalałam sobie trochę szampana. Upiłam łyk i stwierdziłam, że nie jest taki zły.

Rozejrzałam się dokładniej po sali. Muzyka grała głośno, gdzieniegdzie tańczyły jakieś zakręcone parki. Jak narazie było całkiem spokojnie, chociaż wiedziałam, że z czasem się rozkręci.

Mój wzrok zatrzymał się na wejściu. Chwilę później zobaczyłam Sharpa wchodzącego na salę. Był w czarnym garniturze z czerwoną muszką i miał na sobie krwistą pelerynę, która powiewała, gdy przechodził przez tłumy uczniów.

Oblałam się rumieńcem i prawie upuściłam kieliszek wina, widząc go w takim eleganckim stroju...

•••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••
1460 słów

Kochani, co tu się stało? Jakim cudem ta książka ma już tak wiele wyświetleń?

Szczerze, to nie spodziewałam się, że ta książka przyjmie się tak dobrze..!

Jestem z caaaałego serduszka wdzięczna, że chce wam się to czytać i komentować. Uwielbiam czytać te wasze komentarze i zawsze jak widzę jakieś powiadomienie dotyczące tej książki, to po prostu czuję takie ciepło na sercu <3

Moi drodzy, dziękuję! ^^

Continue lendo

Você também vai gostar

72.4K 1.6K 44
Co by było gdyby Hailie zgodziła się wyjść za Adrien podczas tej pamiętnej kolacji?
1.4K 71 11
Gdy ninja lecieli swoim statkiem nad pewnym lasem spostrzegli błysk. Postanowili to sprawdzić i znaleźli nie przytomną dziewczynę. Lloyd postanowił...
1.4K 124 8
„Nie minęła chwila a wszystkie wspomnienia odleciały z wiatrem. " Tak jak Delilah i Lloyd stali się sobie bliżsi, tak jedno życzenie spowodowało rozł...
38.4K 1.9K 20
Miłość czasem naradza się nieświadomie. Trzeba dołożyć starania by ją zauważyć. Jednak jak już się ją znajdzie będzie trwała dłużej CZYTASZ TO NA WŁA...