| Urbex opuszczonego psychiatryka |
- Przypomnij mi jeszcze raz - powiedział do mnie David, gdy staliśmy przed wielkim, opuszczonym budynkiem, który niegdyś był psychiatrykiem - Jak to się stało, że postanowiliśmy się udać na urbex opuszczonego psychiatryka?
- Naoglądaliśmy się za dużo urbexów wczoraj u mnie na chacie - odparłem, poprawiając plecak z potrzebnymi rzeczami.
- Ah tak, faktycznie - westchnął.
Tak więc oboje byliśmy właśnie w środku lasu, na totalnym wypizdowiu i zamierzaliśmy wejść do opuszczonego psychiatryka, w którym niewiadomo nawet co może się kryć. A byliśmy jedynie wyposażeni w latarki, kamerę z aparatem i nasze telefony. Co najwyżej mieliśmy jeszcze prowiant w plecaku. Powoli zaczynało się ściemniać, co oczywiście nie działało na naszą korzyść, ale i tak zdecydowaliśmy się tu dzisiaj przyjść.
- To jak, wchodzimy? - zapytał Dave, zgrywając obojętnego - No chyba, że nie chcesz, to chill..-
- Nie, Stary, idziemy tam - spojrzałem na niego - Przecież widzę, jak bardzo chcesz tam wejść. Poza tym, sam też jestem ciekawy.
Iskierki błysnęły w jego oku, a twarz rozjaśnił uśmiech, który u niego uwielbiałem.
- To idziemy! - wziął ode mnie latarkę i pobiegł w stronę wejścia.
- Hej, czekaj na mnie! - krzyknąłem i pobiegłem za nim. Po minucie oboje byliśmy już w budynku, oświetlonym jedynie blaskiem zachodzącego słońca wpadającego przez powybijane okna zabudowane kratą, bądź zabite deskami.
Odpaliliśmy latarki, a ja kucnąłem na ziemi, wyjmując z plecaka kamerę. Zapiąłem tornister i ponownie założyłem na plecy, otrzepałem spodnie z tynku ukruszonego ja podłodze i włączyłem kamerę.
- Uauu ale kamera - David podszedł do mnie i postukał palcem w obiektyw - Ma noktowizor?
- Chyba tak - obejrzałem dokładnie przedmiot - O, ma. Dobra, czyli zabrałem ojcu tą porządniejszą kamerę.
- W sensie, że mu ukradłeś? - cyjanowłosy uniósł brew.
- Hmm.. no może..? - uśmiechnąłem się ładnie.
- Och Joe... - westchnął Samford - Dobra koks, lecimy zwiedzać.
W prawej ręce trzymałem kamerę, a w lewej latarkę. David szedł przede mną, świecąc wokoło swoją latarką i przyglądając się wszystkiemu z zafascynowaniem. Z resztą sam też byłem ciekaw jaką historię skrywają te ściany.
- Jak myślisz ilu psycholów tu trzymano? - zapytał mnie herbacianooki, wchodząc do pustej recepcji.
- Bo ja wiem? Pewnie wielu - wzruszyłem ramionami - Może niektórzy nadal tu są - uśmiechnąłem się, mówiąc to złowieszczym głosem - I czekają na ofiary, które same wpadną w ich sidłaaa~
- Weź przestań, zaczynam dostawać gęsiej skórki - sprzedał mi przyjacielskiego kuksańca w ramię - A co jak to miejsce jest nawiedzone? - powiedział chwilę potem z nutką niepewności w głosie.
- Nawiedzone? - powtórzyłem, rozglądając się wokół i podziwiając wnętrze budynku.
- No wiesz, może ktoś tu kiedyś umarł, albo został zamordowany, albo zmarł w jakiś brutalny sposób i teraz jego duch nawiedza to miejsce - napastnik zaczął się obracać wokół własnej osi, świecąc na około latarką. Powoli robiło się coraz ciemniej, a zachodzące słońce rzucało krwiste cienie w pomieszczeniu, przez zabite deskami okna.
- Coś ty, to absurdalne - parsknąłem, chociaż muszę przyznać, że zaczęło mi się robić zimno - Duchy nie istnieją.
- Co to jest..? - szepnął chłopak, świecąc latarką na podłogę przy biurku recepcjonisty.
YOU ARE READING
× 𝕎𝕓𝕣𝕖𝕨 𝕡𝕠𝕫𝕠𝕣𝕠𝕞, 𝕂𝕠𝕔𝕙𝕒𝕞 ℂ𝕚ę × 𝕁𝕦𝕕𝕖 𝕊𝕙𝕒𝕣𝕡 𝕩 𝕆ℂ ×
FanfictionVivienne Stonewall, 16 letnia dziewczyna, przenosi się do szkoły swojego brata, Caleb'a, czyli do Akademii Królewskiej. Tam poznaje grupę przyjaciół oraz chłopaka, któremu skradnie serce. Jednak czy widma przeszłości młodej dziewczyny nie będą wpływ...