× Rozdział 12 ×

267 14 25
                                    

| Vivienne, uczynisz mi ten zaszczyt i pójdziesz ze mną na Bal Zimowy? |

Jude otworzył drzwi do mojego pokoju. Usiadłam na łóżku, a on wyszedł z pomieszczenia i poszedł szukać jakiejś apteczki.

Łzy na moich policzkach już zaschły. Wpatrywałam się w ziemię, nadal drżąc. Po chwili doszłam do wniosku, że nadal mam na sobie pelerynę Jude'a. Założył mi ją podczas drogi. Okryłam się nią szczelniej i zmartwiona zastanawiałam się co teraz.

Co ja mu powiem? - pomyślałam gorączkowo.

Przecież nie mogę mu powiedzieć prawdy. Co jeśli on też uzna mnie za mordercę? Nie może się dowiedzieć...

Wtedy wrócił do pokoju. Usiadł obok mnie.

- Nie mogłem znaleźć apteczki - wyznał lekko zakłopotany - Więc wziąłem jakieś waciki z łazienki i szklankę wody.

Pokiwałam tylko głową. Nie miałam siły się odezwać. Teraz zaczęłam odczuwać ból w całym ciele. W końcu Sail cisnął mną w ścianę.

Przykucnął przy mnie i namoczył wacik wodą, a następnie zaczął zmywać krew z mojej twarzy.

Zagryzłam wargę i odwróciłam wzrok. Powinnam być silna. Popłakałam się jak dziecko. Starałam sobie to usprawiedliwić tym, że przecież na nas napadnięto, ale przecież powinnam być silna. I nie płakać. Tego chciałaby mama. Abym była silna. Pamiętam, jak powiedziała do mnie te słowa.

- Co tam się stało? - zapytał po chwili Jude - Dlaczego na ciebie napadli?

Wciągnęłam powietrze. Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć.

- To.. nic takiego... - zaczęłam niepewnie.

- Nic takiego? On chciał cię udusić! - Sharp na moment przestał przeciągać wacikiem po mojej twarzy i spojrzał na mnie poważnie - Czego chciał od ciebie Sail?

- Chodzi o coś co było kiedyś - powiedziałam cicho - Kiedyś.. kiedyś przyjaźniłam się z nim i resztą. Potem zerwaliśmy kontakt. Od niedawna zaczęłam znów ich widywać...

Jude najwyraźniej coś skojarzył, bo zapytał:

- To on wcześniej cię uderzył?

Wbiłam wzrok w okno.

- Tak.

- Dlaczego to robi? - zezłościł się - Dlaczego uwziął się na ciebie?

- Chodzi o coś z kiedyś - wymamrotałam - Proszę, nie chcę o tym rozmawiać... I Jude - spojrzałam na niego - Proszę, nie zbliżaj się do niego. I nie słuchaj. Unikaj go.

Sharp spojrzał na mnie. Coś ewidentnie chodziło mu po głowie.

- Nie możemy tego tak zostawić - powiedział - On nie chce dla ciebie dobrze.

- Wiem Jude - wstałam, nie dając mu dokończyć ścierania krwi z mojej twarzy - Dlatego muszę sama się z tym uporać - skrzywiłam się, gdy coś zabolało mnie w kręgosłupie.

Jude gwałtownie wstał i spowrotem kazał mi usiąść.

- Vi, nie jesteś sama. Możesz zawsze na nas liczyć - spojrzał mi w oczy. Odwróciłam wzrok.

- W tym przypadku nie mogę - odpowiedziałam cicho - Nie mogę...

- Dlaczego? - ponownie stanął przede mną spoglądając mi w oczy - Razem łatwiej będzie nam ci pomóc. Nie ufasz nam?

- Nie..! - krzyknęłam, czując jak serce mi się zaciska - To nie tak..! Po prostu... Nie mogę.

W milczeniu chłopak nadal przecierał moją twarz wacikiem. Potem przetarł ją ręcznikiem, a następnie zaczął delikatnie usuwać krew z okolic rany, przez co musiał przysunąć się bliżej i nasze twarze dzieliły zaledwie centymetry.

× 𝕎𝕓𝕣𝕖𝕨 𝕡𝕠𝕫𝕠𝕣𝕠𝕞, 𝕂𝕠𝕔𝕙𝕒𝕞 ℂ𝕚ę × 𝕁𝕦𝕕𝕖 𝕊𝕙𝕒𝕣𝕡 𝕩 𝕆ℂ ×Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz