I go solo

By h0esonly

1K 74 1

My, dzieci bogatych ludzi kochamy inaczej. Dwoje ludzi nagle zmienia się o 180 stopni, a gdy zdają sobie z te... More

1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31

21

17 2 0
By h0esonly

*Perspektywa Hailey*

Miałam jechać z Nash'em, ale plany się zmieniły gdy napisał do mnie Nail.
Zaproponował, żebyśmy coś zrobili, więc zaprosiłam go na imprezę.

Byłam ubrana w czarny, krótki top z długim rękawem i tego samego koloru przylegającą spódniczkę. Było widać część mojego brzucha.

Wysuszyłam włosy i wcześniej zrobiłam makijaż. Kreski, rzęsy, rozświetlacz i błyszczyk.

Była już 20, a samochód blondyna stał pod moim domem.
Ubrałam buty i wyszłam zatrzaskując za sobą drzwi.

Wsiadając do auta przywitaliśmy się.

-Pojedziemy jeszcze w jedno miejsce.-nie protestowałam.

Jechaliśmy paręnaście minut i chłopak zaparkował na krawężniku chodnika. Podszedł do bagażnika gdy ja wysiadałam i wyciągnął ze sobą trzy pudełka fajerwerków. Otworzyłam trochę szerzej usta pokazując mu, że mi się to podoba. Blondyn uśmiechnął się i zamknął samochód.

Podeszliśmy pare metrów do otwartego parku. Było ciemno i było mało osób, ale jednak trochę ich było. Nie powstrzymało nas to. Podeszliśmy do fontanny, bo tylko nad nią nie było drzew.
Nail rozstawił fajerwerki w dużych odstępach wokół fontanny.
Ludzie omijali nas łukiem.

Gdy wszystko było gotowe chłopak sięgnął po zapalniczkę.

-Nagrywaj.-kazał popalając jedno pudełko.-spodobają ci się.-upewnił mnie. Fajerwerki zaczęły się palić, więc blondyn się odsunął, a gdy był już obok mnie podniósł rękę odsuwając mnie do tyłu.

Wyciągnęłam telefon i zaczęłam nagrywać tak szybko jak pierwsze wystrzeliło.
Nail dobrze powiedział, podobało mi się. Fajerwerki były wielkie i bardzo kolorowe, leciały jeden po drugim.
Rozglądnęłam się i większość ludzi zaczęła się usuwać z parku. Niektórzy jednak zostali nie bojąc się o nic.
Dobrze wiedzieliśmy, że to było niebezpieczne, bo w końcu coś mogło spaść na drzewo, ale nie to było ważne w tamten chwili.

Chłopak zdarzył odpalić drugie pudełko i kierował się szybko do trzeciego robiąc świetlne widowisko.

Za nami zebrała się grupka nastolatków, która jarała się tym wszystkim tak samo jak my. Krzyczeli coś z tyłu, miło było z wiedzą, że innym też się podobało.

Gdy wszystko się kończyło i schowałam telefon usłyszeliśmy jednorazową syrenę policyjną. Przyznaje, trochę się spięłam, ale oboje wiedzieliśmy co robić.

-Ty biegniesz w tył, ja w przód i od razu do auta.-kazał cicho gdy oboje patrzyliśmy się wciąż w górę, żeby nie było podejrzanie.

Niestety policjanci byli za nami czyli musiałam ich zgrabnie wyminąć.
Sygnał był tylko jednorazowy, więc już stali gdzieś blisko.

-Dzieciaki!-usłyszeliśmy męski głos.
Odwróciłam się widząc, że powoli ale spokojnie dwójka szła w naszą stronę. Wiedziałam, że chcieli tylko wytłumaczyć, że tak się nie robi i ewentualnie zabrać nas na chwile na komisariat czy coś. Chyba.

-To wasza robota?-spytał facet z wąsem w swoim stroju.

-Fajerwerki?-zapytałam wskazując za siebie jakbym była głupia. Mężczyźni kiwnęli na tak.

-Nie.-wyparskał Nail jakby to było oczywiste.

-To dziwne.-odparł facet.-dostaliśmy telefon, że dwóch nastolatków odpala fajerwerki w publicznym parku.

-My dopiero tu przyszliśmy.-odrzekłam od razu z powagą. Kątem oka zauważyłam jak Nail robi mały krok do tyłu. Musiałam się przygotować.

-Czyli nie będziecie mieli nic przeciwko jeśli zabierzemy was na komisariat? Albo sami dowiemy się kto to zrobił i możecie mieć większe kłopoty.-wytłumaczył. Nic nie odpowiedzieliśmy. Ja tylko czekałam, aż blondyn zacznie biec.

Gdy już się doczekałam od razu pobiegł za nim jeden policjant, który stał po lewej stronie auta. Wtedy ja pobiegłam tamtą stroną wymijając samochód. Drogi mężczyzna zaczął coś do mnie krzyczeć. Słyszałam jego skośne i szybkie kroki, ale jednak ja byłam szybsza.

Ja i Nail zrobiliśmy pół okrąg wokół parku po dwóch różnych stronach i oboje skończyliśmy przy samochodzie chłopaka.
Policja już sobie odpuściła, a my szybko wsiedliśmy do pojazdu.

Kierowaliśmy się w stronę imprezy. Właściwie byliśmy już prawie na miejscu.

-Na ile zostajesz?-spytałam prowadzącego.

-Wezmę wódkę i spadam.-odparł kręcąc ręką na kierownicy. Przez chwile była cisza. Tak jak większość czasu.-masz jak wrócić?-zapytał upewniając się.

-Coś wymyślę.

-Jak coś to dzwoń.-oznajmił normalnym tonem. Mieliśmy bardzo luźną relacje. Po prostu byliśmy i tyle.

Silnik stanął i wyszliśmy z auta.

Muzyka grała bardzo głośno. Przez okna było widać zmieniające się kolorowe światła i latające lasery.

Weszliśmy do środka i ledwo przeszliśmy przez ludzi.
Gdy już Nail miał iść do kuchni, a ja miałam zająć się sobą ten tylko powiedział:
-Baw się dobrze.

Rozdzieliliśmy się, a ja postanowiłam poobczajać ludzi. Był tylko problem, że było ich tyle, że widziałam tylko tych przed sobą, bo wszyscy byli ściśnięci.

Zauważyłam schody do piwnicy.
Na dole na szczęście było więcej miejsca. To ewidentnie był pokój ,,zabaw". Ping pong z kubeczkach, bilard i jakiś wystawiony stół, a wokół niego grupka ludzi.

-Yo! Hailey!-ktoś mnie BARDZO głośno zawołał. Umiesz się na mój widok.
Popatrzyłam w tamtą stronę i zobaczyłam Nash'a. Wszyscy na mnie spojrzeli i zaprosili do gry.

Okrągły stół, na krańcach milion kieliszków plus butelka na środku. Nie trzeba było nic tłumaczyć.

-Kręć!-ktoś mi kazał. Zrobiłam to.

Trafiłam pomiędzy jakiegoś fioletowego kieliszka, a przezroczystego. Przez to, że stół był duży, a picia małe musiałam wypić oba, bo nie dało się zdecydować, na który trafiłam.

Kolejki mijały szybko i zwinnie.

-Skąd jesteś?-spytał chłopak stający obok mnie. Jasnobrązowe włosy, dość wysoki, ciemne oczy.
Obstawiałam, że albo chodzi mu o dzielnice, ale szkołę.

-Palo Alto.- nazwa budynku szkolnego.

-Ale zajebiście!-ucieszył się nie wiem czemu.-chciałem tam iść, ale tego nie zrobiłem.

-Dlaczego?-nie chciałam ciągnąć tematu, ale coś w środku mi kazało.

Zaczął opowiadać o swoim wyborze, bla, bla, bla.

-Hailey!-na szczęście ktoś mnie zawołał.-idziemy na górę?-zaproponował Nash.
Puścił mnie przodem na schodach i poszliśmy do kuchni.

Wypiliśmy trochę drinków. Mulat mi coś opowiadał, ale nie jestem w stanie powiedzieć co.

-Seksownie wyglądasz.

No tak...

Westchnęłam i skinęłam do niego głową.
Wtedy sobie o czymś przypomniałam.

-Co teraz będzie z drużyną?-zaczęłam temat popijając drinka ze słomki.
Chłopakowi zszedł uśmiech.

-Nie wiem!-zdenerwował się.-jaki psychopata zrobiłby coś takiego?!-udawałam współczucie.-i po co?-był roztargniony. Wtedy przestałam go słuchać.

-[...] chcesz iść zatańczyć?-widziałam, że tego chce, ale ja jeszcze nie.

-Daj mi chwile.-wskazałam na alkohol, który właściwie nie był przyczyną niechcenia.

Nash gdzieś odszedł... Nie wierzyłam, że to jego imię...

Patrzyłam na ludzi na parkiecie. Wszyscy się cisnęli, ale napewno dobrze bawili.
Byłam oparta o wyspę kuchenną. Pełno osób przetaczało się przede mną.

Odstawiłam drinka i chciałam coś ze sobą zrobić.
Usłyszałam zmianę piosenki. Zaczęła lecieć latynoska muzyka. Taniec brzucha, twerk, bachata i te sprawy.
Minęło jakoś pół minuty i poczułam czyjąś dłoń na ramieniu.

-Zatańczymy?-zapytał cicho, biały chłopak z piegami i roztrzepanymi włosami. Zgodziłam się.

Wiem, że się powtarzam, ale musiałam wrócić na dobre tory, jednym ze sposobów było robienie tego co wtedy bym robiła.

Wzięłam chłopaka na nadgarstek i wprowadziłam w tłum ludzi.

Stałam do niego tyłem kręcąc biodrami gdy ten robił to samo trzymając ręce na mojej talii.
Wszyscy krzyczeli tekst i tańczyli tyle ile mieli sił w nogach.

Chłopak zacząć mną obracać, jeździć dłońmi po moim ciele. Czułam się nie... dobrze. Czułam się dobrze.
Gdy byliśmy już na końcówce piosenki ten zaczął powoli jechać pod moją koszulkę. Nie o to mi chodziło, więc złapałam za jego dłonie jeżdżąc po moim gołym brzuchu. Nie było to podejrzane.

Piosenka się skończyła. Postanowiłam odsunąć się od piegowatego bruneta, co zrobiłam wślizgując się w środek parkietu. Tam był największy ścisk.

Następna hiszpańska piosenka.
Wszystkie dziewczyny kręciły biodrami dotykając siebie nawzajem. Alkohol już zaczął na mnie działać. Już było mi wesoło, gorąco i po prostu dobrze, ale pomimo, że nie wypiłam mało to jeszcze nie był stan, który chciałam osiągnąć.

Jedna dziewczyna tańczyła za mną. Ciągle się ocierałyśmy i gdy natrafił się moment zaczęłam jeździć tyłkiem po jej biodrach. Raczej była zadowolona, bo zaczęła dotykać mnie rękami krzycząc coś w stylu ,,lecisz dziewczyno", więc kontynuowałam.
Zaczęłam robić okręgi biodrami stykając się z nią całym ciałem przez co czułam, że robi dokładnie to samo. Podnosiłyśmy ręce i śpiewałyśmy tekst. Byłam prawie pewna, że większość osób nie wiedziało co te słowa znaczą. Ale to nic.

Zauważyłam, że Nash próbował się do nas dostać przechodząc przez ludzi.

Wciąż obrócona dotknęłam ręką policzka dziewczyny po czym odwróciłam się do niej i gdy wiedziałam, że chłopak jest już wystarczająco blisko pocałowałam ją. Wpiłam w nią przekładając ręce na jej szyi. Ta złapała mnie za talie i odwzajemniała pocałunek. Nic dziwnego. Dla dziewczyn to normalna sprawa. Musiałam zrobić widowisko.

Usłyszałam jak Nash krzyczał podniecając się tą sytuacją. Krzyczał ,,PATRZCIE! PATRZCIE!" ,,wyciągaj kamerę!" Słyszałam też inne krzyki:

-Zgodzą się na trójką?!

-Kurwa w końcu to zobaczyłem!

O to mi właśnie chodziło.

Oderwałam się od jej ust wracając do tańca. Ktoś tam klaskał, wykrzykiwał coś, przeklinał.

Nie było to w zgodzie ze mną.

***

Podeszłam do kuchni gdzie stał Nash z grupką znajomych.

-Masz kogoś?-spytał wprost jego kolega nie zastanawiając się.

-N...-zawachałam się.-nie.-nie myśl o tym.

-Jaki masz typ?-kontynuował.
Wiedziałam co muszę zrobić. Nie zależało mi na Nash'u tylko na jego atencji jak już, chociaż gdybym miała sama wybierać to nie jego, ale im więcej tym lepiej. Jeszcze sobie kogoś znajdę.
Popatrzyłam na mulata, który głęboko na mnie patrzył. Podgryzłam delikatnie wargę i patrząc w jego oczy odpowiedziałam:
-Muszą mieć obsesje na moim punkcie.-odparłam zalotnym, powolnym głosem.-jeśli nie tęskną...-popatrzyłam na jego kolegę zmieniając ton na normalny.-zatęsknią.

Odeszłam.

Wyszłam na ogród, ale przed tym wypiłam 3 shoty.
Wtedy byłam sama. Szukałam towarzystwa, chociaż to ono zwykle szuka mnie.

Ledwo wyszłam z domu i już ktoś do mnie zagadał.

-Hailey?!-usłyszałam zdziwiony głos. Wtedy ominął mnie chłopak, którzy szedł właśnie w stronę grupki-czy to Hailey Martinez?-głowa nieznajomego mi chłopaka wyłoniła się zza nastolatków.
Wszyscy się do mnie odwrócili. Niektórzy mnie poznali, niektórzy nie.-palisz?-zaproponował.

-Co to?-nie pale byle czego.

-Sativa.-odparł już obracając skręta w moją stronę pomimo, że byłam pare metrów od nich.

-Nie, ja pale tylko maryśkę.-zawróciłam do środka.

Pokierowałam się tym razem na piętro. Nie wiem po co. Alkohol prowadził mnie w te miejsca.

Byłam na korytarzu, nie miałam zamiaru wchodzić do żadnych pokoi, ale zauważyłam, że na końcu korytarza jest otwarty balkon. Im byłam bliżej wydawał się większy i większy.

Weszłam na niego i było tam pare osób, ale nie dużo. Bardzo ładnie ozdobiony. Duża kanapa, przez nią dwa siedzenia i stolik. Gdzieś z boku leżaki, kwiaty i ciepłe światła na ścianach robiące przyjemny klimat.

Podeszłam do krawędzi, bo siedzenia były zajęte. Popatrzyłam pod siebie i grupka z ogrodu była o połowę mniejsza. Pewnie ludzie poszli tańczyć, bo wleciała super piosenka.

Usłyszałam blisko za sobą głosy. Odwróciłam się.

-Zajebiście się ruszasz.-to ten, z którym tańczyłam.-pokażesz coś moim kumplom?-wskazał na stojących za nim kolegów.

-Nie.-odparłam chamsko.

-Wtedy byłaś taka chętna.-zaczęło się.

-Chłopie.-podniosłam ton.-myślisz, że chciałam sprawić przyjemność tobie czy sobie?-to było oczywiste, że sobie.-już miałam do czynienia z takimi jak ty, więc nie bądź taki pewny siebie, bo twoje ego może ucierpieć.-wyjaśniłam przejrzyście. Wtedy jego koledzy zaczęli mówić cicho ,,chodź stąd". Poszli.

Oparłam się z powrotem o poręcz tym razem przodem do wszystkich.

Nagle przyszedł wysoki, opalony blondyn w jeansowej kurtce. Pod tym miał czarną bluzę i tego samego koloru jeansy.

-Wejdźcie na chwile do środka.-kazał wszystkim wskazując palcem na szklane drzwi. Jednak ja nie miałam zamiaru się nigdzie ruszać nie dlatego, żeby być złośliwą, tylko po pierwsze tam było fajnie, po drugie zrozumiałam to tak jakby on chciał tam coś zrobić albo coś sprawdzić, więc jedna osoba mu nic nie zrobi.
Chłopak wpatrywał się we wszystkich patrząc jak wychodzą.
Wtedy przypomniałam sobie, że to był ten, który mnie ominął w drzwiach od ogrodu.

Patrzyłam na niego czekając na to czemu chciał, żeby wszyscy wyszli. Do tego czekałam, aż mnie będzie chciał wygonić.
Gdy już wszyscy zeszli z drogi, ten tylko obrócił głowę w moją stronę. Patrzył na mnie przez chwile bez słów, ja robiłam to samo.

-Ty też.-dodał spokojnie.

-Co takiego będziesz robił sam?-spytałam z ciekawości. Jakby mi odpowiedział to bym poszła. Odwrócił całe ciało w moją stronę nie mówiąc nic. Gdy minęło pare sekund dodałam:
-Czyli ty jesteś właścicielem?-nie potrzebowałam odpowiedzi.

-Hailey Martinez...-przeciągnął powoli podchodząc do mnie.-czym sobie zasłużyłaś, że każdy cię zna?-zapytał gdy był już przede mną.

-Myśle, że sam sobie możesz odpowiedzieć.-oznajmiłam.
Chłopak po chwili uśmiechnął się cwaniacko i spojrzał na moje usta. Później wrócił na moje oczy.
Sięgnął do kieszeni i wyciągnął skręta podając mi go. To była marihuana. Czyli słyszał jak to mówiłam. I przyniósł specjalnie mi.

-Czyli jednak nie miałam wychodzić?-zadałam ironiczne pytanie.

-Gdybys wyszła wiedziałbym, że nie ma co tracić na ciebie czasu.-mówił spokojnie dając skręt bliżej mnie.

-Chciałeś sprawdzić czy jestem taka sam jak w opowieściach?-zabrałam prezent z jego dłoni nie odwracając wzroku. Nie oczekiwałam odpowiedzi.-wszystkim chcesz tak zaimponować?-podniosłam marihuanę z uśmiechem.-próbujesz mi dorównać?-zażartowałam.

-Usiądziemy?-zaproponował wskazując na pustą kanapę.

***

-Czyli to byłaś ty?-upewniał się blondyn prawie nie zdziwiony.

-Ta to ja.-odparłam bez większych emocji przykładając do ust skręta, z którego został ostatni buch.

Opowiadałam mu o podpaleniu boiska. Nawet nie wiem czemu. Miałam wrażenie, że po prostu go to nie obchodzi i nic z tym nie zrobi.

Wypaliliśmy po jednym całym i czekając, aż zadziała dalej rozmawialiśmy.

-A ty? Co widziałeś?-chciałam poznać opowieści innych ludzi.

-Nie potrafię teraz myśleć.-chłopak odchylił głowę do tyłu. Już zaczął czuć.
Zaśmiałam się.

Ludzie zaczęli powoli wracać na balkon. Niektórzy stali przy rogach, ktoś się całował, rozmawiali i siadali obok nas.

Zauważałam jak niektóre dziewczyny się na mnie patrzyły.
Okej, czyli one przyszły na podrywy. Ja niby też, ale to inna sprawa, bo one przyszły na polowanie.

W pewnym momencie dwie dziewczyny usiadły po stronie blondyna, ale nie zwróciłam na początku na nie uwagi, bo miałam tą całą sytuacje w dupie. W takim stanie w jakim byłam byłoby mi ciężko kogoś podrywać.
Jedna z nich siadała coraz bliżej chłopaka, co pare sekund ciągle się przybliżała.

-Ej!-zwrócił im uwagę z bardzo przymrużonymi oczami.-tu jest zajęte.-wskazał palcem na drzwi.
Dziewczyny się oburzyły, robiąc jakieś głupie miny wyszły.

Wiedziałam, że było chwile po 1, więc puki jeszcze mogłam, to zamówiłam taksówkę. Trochę wcześnie, ale co mogłam innego robić.

To była wielka impreza. Pełno ludzi i dużym domu, głośna muzyka, bezproblemowi sąsiedzi, ładne dziewczyny i przystojni chłopcy, dużo alkoholu i dobre jedzenie. Tego potrzebowałam, ale nie przemyślałam pewnej rzeczy. Skoro było tam tak dużo osób to mógłby być ktoś znajomy. No i był.

Gdy jeszcze byłam w stanie rozumieć otoczenie na balkon weszły dwie dziewczyny z jednym chłopakiem. Najpierw nie zwróciłam na to uwagi. Chyba chwile tam postali, może z jakieś dwie minuty, aż jedna się do mnie odezwała.

-Hailey!-ucieszyła się zarazem była trochę zdziwiona. Spojrzałam w jej stronę i na początku nie widziałam szczegółów. Czarna dziewczyna w granatowej sukience trochę pochylona w moją stronę.-nie wiedziałam, że tu będziesz.-dodała, a ja zaczęłam poznawać.-czemu nie odpisywałaś?
Wpatrywałam się przez chwile w Camille myśląc co zrobić, co jej odpowiedzieć. Brałam powolne wdechy, moje powieki już były opadnięte.

-Hailey wszystko dobrze?-złapała za moje oko rozszerzając je.-co ty jej dałeś?-spojrzała na chłopaka, który wskazał na stół. Nie przejęła się tym.-czemu nie da się z tobą nigdzie skontaktować?-dopytywała.

-Bo ja jestem tylko na chwile.-oznajmiłam nie myśląc.

-O czym ty mówisz?-była zdezorientowana.-Bryce wie, że tu jesteś?

-A kim on jest, żebym miała mu mówić?-dziewczyna wyprostowała się. Nie wiedziała co powiedzieć.

-Przecież byliście blisko... bardzo.-tłumaczyła.

-Tak, mieszkamy obok siebie.-mówiłam spokojnie. Uśmiech zaczynał ukazywać się na mojej twarzy.

-Hailey on cię naprawdę lubił.-zaczęła podnosić ton. Już chciałam coś mówić, ale nie pozwoliła.-widziałam jak na siebie patrzycie. Nigdy nie widziałam go tak pełnego życia, pierwszy raz na kimś mu zależy, a ty tak się odwdzięczasz?-była zdegustowana.-naprawdę krzywdzisz chłopaka, który zrobiłby dla ciebie tak wiele.

-Po prostu się nie przyzwyczajam, prędzej czy później i tak wszystko się sypie.-odparłam trochę oburzonym tonem. To nie była jej sprawa, a z resztą i tak nic by to nie zmieniło.

-Co się z tobą stało? Czemu się tak zachowujesz?-była jakby przestraszona, albo mi się wtedy wydawało.

-Tym razem wybrałam siebie.-odparłam po prostu.

-Pogadamy jak będziesz trzeźwa.-nie odpowiedziałam jej na to. Patrzyłam tylko jak bardzo inni się tym interesują, jej koleżanki i blondyn obok. Zagapiłam się na chwile co wzbudziło coś w Camilli.-wszystko w porządku?-chciała się upewnić.

-Nic nie jest w porządku, ale trzeba udawać.

Minęło trochę czasu. Dziewczyny poszły.
Ta sytuacja bardzo mną nie wstrząsnęła. Myśle, że powodem tego były...wiadomo co, ale nawet wtedy czułam co ze mną będzie następnego dnia.

Dostałam smsa od taxówki, że juz czeka. Musiałam się pożegnać z blondynem.
Zanim zdąrzyłam coś powiedzieć i się podnieść, ten zaczął mówić.

-Ty naprawdę się niczym nie przejmujesz?-głos miał jakby z podziwem. Uśmiechnęłam się delikatnie.

-Przyzwyczaiłam się, że nawet jeśli jest dobrze, to tylko przez chwile.-to mu wystarczyło, nie zadawał więcej pytań. Ja wstałam z miejsca, ale postanowiłam coś dodać.-ciesz się obecną chwilą, po co się martwić o coś na co nie masz wpływu.-była cisza.-spadam.

-To był zaszczyt cię poznać.-uchylił głowę.

-Miło to słyszeć.-szłam już w stronę drzwi, ale szybko się wróciłam.-jak masz na imię?-wpatrywałam się w jego zaćpane oczy.

-Cam.-odparł normalnie.

-Jesteś spoko Cam.-odrzekłam i poszłam na dół zostawiajac to wszystko za sobą.

Continue Reading

You'll Also Like

449K 18K 37
Dla Cartera muzyka jest całym życiem. Gdy rodzice zabraniają mu udziału w konkursie dla młodych talentów z powodu złych ocen chłopak nie zamierza się...
1.5K 131 47
Mia Devis wraz ze swoim bratem, po tragicznym wypadku rodziców, przeprowadzają się do Chicago, by zamieszkać u cioci Hunter i rozpocząć nowe życie. R...
51.2K 4.6K 37
Raiden Lacey, kapitan szkolnej drużyny koszykarskiej, cieszy się popularnością i szacunkiem wśród uczniów. Natomiast Colette, młodsza siostra jego na...
625K 2.3K 8
Czy zakocha się w zajętym chłopaku, który nią gardzi? Życie nastoletniej Mili Rimet zdecydowanie nie jest usłane różami. Jej matka i ojczym znęcają s...