Every Boy Sins In Heaven

By _-Charlotte-_

141K 13.2K 2.5K

▪️Heaven #3, trzeci tom▪️ Taniec z diabłem był tym, co sprowadziło mnie do nieba. More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 51

Rozdział 50

2K 211 41
By _-Charlotte-_

Liczę na Waszą aktywność w ramach nowego rozdziału. Na samym dole smaczek dla fanów Abby. Pomyślałam, że trzeba jakoś przypieczętować wczorajsze świętowanie wybicia dokładnie miesiąca do premiery "Good Boys Go To Heaven".

            Donośny łomot w drzwi mieszkania o mało nie sprawił, że upuściłam trzymany kubek. Spojrzałam na Abby, która popijała kawę przy kuchennym blacie świeżo po podróży powrotnej z Minnesoty. Wyglądała dokładnie jak ktoś po przebyciu blisko dwóch tysięcy mil — z podkrążonymi oczami, wymięta i zmęczona. Jednak była gotowa nie iść spać, byle nie zaburzyć swojego zegara biologicznego dzień przed rozpoczęciem zajęć.

— Kwadrans spokoju to już coś — mruknęła z krzywym uśmiechem. — Dawaj, czyń powinność, jestem zbyt padnięta na mierzenie się z czymś, co wymaga dobijania się do mieszkania, jakby to była stodoła.

Walenie nie ustawało. Zdekoncentrowana ruszyłam w stronę źródła hałasu i nawet nie kłopotałam się z patrzeniem przez judasza, nie gdy powierzchnia trzęsła się od walących w nią pięści. Miałam zamiar kogoś porządnie opieprzyć.

— Rozgryzłam to! — wykrzyknęła na powitanie Alex. Ostatnia osoba, którą spodziewałabym się zobaczyć na progu.

Zaskoczona zamrugałam powiekami. Tuż za nią zobaczyłam Matthew, z włosami zmierzwionymi we wszystkich kierunkach i poduszką odpitą na policzku. Było grubo po jedenastej, ale najwyraźniej odsypiał wczorajszą imprezę, na którą poszedł ze swoim bratem w roli przyzwoitki. Choć z rozmów wynikało, że nie nadużywał żadnych używek bądź alkoholu. Nate poprzez odnalezienie siebie i pogodzenie się z obecną sytuacją miał na myśli ciągłe balowanie w bractwach ze znikomą ilością procentów wraz z zabawą w chowanego z chorobami wenerycznymi.

— Co?

— Jestem prawie pewna, kto dosypał ci narkotyki — odparła poważnie Mulatka.

— Przepraszam, dosypał... że co? — wydukała za moimi plecami Abby. W jej tonie nie czaił się tylko szok, ale również narastająca złość i oburzenie.

Cholera.

Nie wiedziałam, którą sprawą zająć się pierwszą. Faktem, że jakimś magicznym sposobem Alex odnalazła winowajcę moich koszmarów czy tym, że moja chęć nieniszczenia przyjaciółce długo wyczekiwanego czasu z tatą właśnie wybuchała mi w twarz. Jednak Matthew podjął decyzję za mnie, gdy głosem nieznoszącym sprzeciwu kazał wyjaśnić Alex co ma na myśli.

— Z chłopakami zawsze szydzicie z mojej obsesji na punkcie uwieczniania wszystkiego na Instagramie. — Dziewczyna wkroczyła do mojego mieszkania wraz z Matthew idącym w ślad za nią, w samych bawełnianych szortach, czym wyraźnie się nie przejmował. — Cóż, może teraz przestaniecie. Jako że spędziłam Sylwestra z Charliem na Stanford, przez ostatnie dni nadrabiałam tutejsze media: zdjęcia i zapisane relacje. Wtedy trafiłam na ten filmik...

Nie potrafiłam nadążyć za tym, co mówi, ale gdy pokazała mi nagranie wszystko stało się jasne. Dźwięk pochodzący z wideo był niewyraźny, zaburzony szumem muzyki przeplecionej krzykami imprezy. W pierwszej chwili nie wiedziałam, na co patrzę, ponieważ obraz był rozmazany przez ciągły ruch kamery, a potem w kadrze ukazały się uśmiechnięte twarze i... ja. Z tyłu, w oddali, dostrzegłam swoją sylwetkę u boku Wesa i Leah otoczonej ramionami Isaaca.

Wtedy do naszej czwórki dołączyła kolejna osoba. Ta, która włożyła mi w rękę plastikowy kubek po uprzednim przemieszaniu go słomką.

— To niemożliwe — wydusiłam przez ściśnięte gardło. — Dlaczego miałaby to zrobić?

Instynktownie cofnęłam się o krok, tylko po to by natrafić na ciepłą pierś za mną. Ramię objęło mnie w pasie, dłoń płasko rozłożyła się na moim napiętym brzuchu i przycisnęła do siebie mocno. Bez wagi na otaczające mnie osoby przysunęłam się do niego, oparłam na nim cały swój ciężar, nie mogąc ustać na nogach. To było naturalne, wręcz instynktowne działanie.

Potrzebowałam go.

— Czas wstawienia relacji pokrywa się z godziną, w której znalazł cię Matt i zwyczajowym działaniem narkotyków — kontynuowała Alex. — Oraz tym, że nie wymieniłaś jej wśród osób, od których przyjmowałaś alkohol.

Tylko, dlatego że zupełnie o tym zapomniałam. Był to jedyny drink, który od niej przyjęłam. Próbowałam znaleźć racjonalne wyjaśnienie tego wszystkiego, to musiał być zbieg okoliczności. Na imprezie było setki osób, wolałam wierzyć, że zrobił to przypadkowy student, niżeli ona.

— Nie znam jej, trudno przewidzieć mi powody jej działania, ale w sprawach pomiędzy kobietami zazwyczaj chodzi o dwie rzeczy — dodała. — Mężczyzn i zazdrość.

Nie odezwałam się. Nawet nie wiedziałam co myśleć, a co dopiero mówić. Wszystko wydawało się tak nieprawdopodobne, ale to była jawa.

— Hope o tym wie? — zapytał niespodziewanie Matthew. — Nie podniosę ręki na kobietę, ale w tym przypadku ucieszę się, gdy wyręczy mnie Ciredman.

— Cóż, chciałam dać pierwszeństwo Maddie — zakpiła Alex. — Gdyby Hope dowiedziała się pierwsza nie byłoby gwarancji, że będzie co bić.

Wytrzeszczyłam oczy na tę wymianę zdań. Jeszcze nic nie było pewne, musiałam uzyskać potwierdzenie, zanim zacznę wydawać wyroki, choć na samą myśl, że to mogła być prawda, świerzbiła mnie dłoń.

— Może w końcu ktoś wytłumaczy mi, o czym wy do kurwy nędzy mówicie?! — wtrąciła się Abby. Och, i była piekielnie wściekła.

Z ociężałością oparłam głowę o obojczyk Matthew, zrobiłam to instynktownie, otulona ciepłem. Tym poczuciem bezpieczeństwa. Dopiero wtedy napotkałam niebieskie tęczówki Abby lśniące niewypowiedzianą grozą i skołowaniem.

— Najwyraźniej niewinna i cicha Zoey dodała do mojego drinka narkotyki — wydusiłam gorzko, a potem opowiedziałam przyjaciółce noc Sylwestrową ze szczegółami.

Wciąż stojąc w ramionach Matthew, który nie odsunął się choćby o krok. Aż nie było więcej do powiedzenia i z pewnym ociągnięciem zostawił mnie samą z Abby, która w duszącej ciszy przetwarzała wszystkie informacje. Razem z nim wyszła też Alex.

— Hope nie będzie miała okazji sprać Zoey, jeśli dorwę ją pierwsza — fuknęła z irytacją w przestrzeń, zanim spojrzała na mnie ostro. — I nie myśl, że już wybaczyłam ci zatajenie tego przede mną. Nawet te szczytne pobudki nie przekreślają tego, że odebrałaś mi możliwości wspierania cię.

Poczucie winy ścisnęło moje wnętrzności. Westchnęłam, pocierając pulsujące skronie.

— Wiem i przepraszam, ale jestem świadoma tego jak bardzo tęsknisz za tatą — powiedziałam. — Nie chciałam niszczyć wam wspólnego czasu. Jeszcze ubzdurałabyś sobie wcześniejszy powrót...

— Oczywiście, że bym tu dla ciebie wróciła! — krzyknęła. — Jesteś moją przyjaciółką! Choć zaczynam w to wątpić, skoro nie powiedziałaś mi, że umawiasz się z Matthew.

— To nie... Nie jesteśmy ze sobą — wymamrotałam niepewnie. Samo wypowiedzenie tych słów na głos wprawiało moje serce w dyskomfort.

— A ja kocham latać samolotem i postanowiłam zostać stewardessą — prychnęła prześmiewczo. — Wtulałaś się w niego na moich i Alex oczach z taką swobodą, jakbyś robiła to codziennie.

Poniekąd robiłam — nie każdego dnia, ale od jej wyjazdu niemało się zmieniło. Nie byłam pewna, w którą stronę, jak to wyjaśnić, lecz to było dobre. Naprawdę cholernie dobre. Jeśli jednak Abby była zła o niewiedzę odnośnie Sylwestra, zaczynałam się bać jak zareaguje na resztę spraw, których nie oznajmiłam jej podczas naszych video-rozmów. Żaden z tematów nie wydawał się odpowiedni na telefon, więc każdy odkładałam na później, jej powrót do Los Angeles, aż uzbierało się całkiem sporo pokaźnych wątków.

— Cóż, podczas twojej nieobecności wydarzyło się dużo dramatów — mruknęłam pod nosem, na co Abby zmarszczyła brwi.

Uchyliłam usta, zamknęłam je i zaczęłam mówić. Pierwszy raz opowiedziałam o swojej przeszłości komuś, kto nie brał pośredniego udziału w tworzeniu jej. I o wiele więcej: historię ze świąt, reakcję braci, wyznanie Nate'a, aż dotarłam do mojej skomplikowanej i jednocześnie tak łatwej relacji z Matthew.

— Bycie w pobliżu niego jest tak naturalne jak oddychanie — szepnęłam. — Czasami brakuje mi tchu, przeraża mnie to, ale biorę głęboki wdech i żyję.

— Nie było mnie dwa tygodnie, a czuję się jakby to były cholerne dwa lata.

          Skonfrontowanie się z potencjalnym winowajcą, sprawcą tak podłego czynu było katorgą. Sądziłam, że będzie to łatwiejsze. Że złość przysłoni racjonalne myślenie i wygarnę Zoey wszelkie podejrzenia. Jednak pragnienie, żeby to wszystko okazało się nieprawdą było silniejsze. Wiara w zwykły zbieg okoliczności była lepsza, niż zdrada zadana przez bliską osobę.

Ponad to jeśli myliliśmy się, wiedziałam, że już nic nie będzie takie samo. Rzucenie w twarz takiego oskarżenia będzie oznaczało koniec tej relacji i możliwość zniszczenia kolejnej, tej najważniejszej: z Wesem.

Biłam się z myślami, z obawami i przeczuciem. Opierałam się o ścianę akademika i po prostu czekałam. Współlokatorka Zoey, która opuściła pokój chwilę po moim pojawieniu się oznajmiła, że dziewczyna poszła do sklepu i za moment powinna wrócić. Zaprosiła mnie do środka na przeczekanie, jednak odmówiłam, nie chcąc przebywać blisko czegokolwiek co należało do niej.

— Maddie?

Z mocno bijącym sercem przyjęłam zduszone słowo padające z ust niebieskowłosej. Spojrzałam na pobladłą twarz, te podkrążone oczy błądzące dookoła, ale nie patrzące prosto w moje własne i tak po prostu wiedziałam.

— Dlaczego?

Tyle zdołałam wydusić.

Zoey zagarnęła włosy za ucho, a ten niewinny gest rozbudził jedynie mój gniew. To było irracjonalne uczucie. W jednej chwili poczułam wszystko: złość, ból zdrady, smutek, żal i wściekłość. Emocje buzowały we mnie, wzrastały wraz z ciśnieniem krwi, gorącem oblewającym moje policzki i dudnieniem serca, którego rytm słyszałam w uszach.

— O czy-ym ...mówisz? — wydukała trzęsącym się głosem.

— Możemy odbyć tę rozmowę w twoim pokoju, albo tutaj na korytarzu — powiedziałam srogo. — Niezależnie od potencjalnych świadków.

Dziewczyna wzdrygnęła się, by zaraz rozglądnąć się jakby w poszukiwaniu niechcianych uszu. Pospiesznie wpuściła mnie do pomieszczenia, lustrzanie podobnego do zamieszkiwanego przez jej chłopaka. Odwróciłam się w stronę Zoey — jej blada twarz w kontraście z kolorowymi włosami wydawała się wręcz biała. 

— Dlaczego to zrobiłaś?

Mój głos był spokojny, jednostajny. Nie wydzierałam się, mówiłam nieporuszenie, jakbym wewnętrznie nie toczyła bitwy z nawałem sprzecznych uczuć.

— Nie-e wiem, o czy-ym...

— Czy doświadczyłaś kiedyś stanu utraty świadomości? — zapytałam, spoglądając jej prosto w przekrwione oczy. Szybko odwróciła wzrok. — Momentu, gdy próbujesz panować nad własnym ciałem, reakcjami i myślami, ale nie potrafisz. Teoretycznie jesteś świadoma otoczenia, ale bodźce zalewają cię zewsząd tak gwałtownie, że nie potrafisz ich zebrać w całość. Przez chwilę czujesz nieokiełzany błogostan, beztroskość, aż nagle dopada cię niemoc. Tak silna, że choć próbujesz z nią walczyć, przegrywasz. Sądzisz, że wzywasz pomoc, ale w rzeczywistości nie wydajesz z siebie dźwięku. Wiesz jak to jest?

Podświadomie czułam jej poczucie winy, ono sączyło się z jej porów, niczym para i wykorzystałam je, naciskałam mocniej, boleśniej. Ponieważ pragnęłam zranić ją równie mocno, co ona mnie. Nawet jeśli upodlenie jej, w sposób jaki ona zrobiła to mnie było niemożliwe.

— Ja-a, ja...

Łzy zaświeciły w jej oczach, ale nie poruszyły mnie. Trafiłam na emocjonalną pustynię.

— Dlaczego to zrobiłaś!? — krzyknęłam. — Powiedz!

— Ponieważ masz wszystko i zabierałaś mi jedyną rzecz, która była moja! — wrzasnęła dziko. Płacz wstrząsnął jej ciałem, podczas gdy moje odurzył szok. — Wes powinien być mój, a czułam się jakby od samego początku należał do ciebie. Jego przyjaźń. Jego serce. Jego pasja. Próbowałam zwalczyć tę zazdrość, niepewność, ale nie potrafiłam. Nie wtedy gdy nawet jego rodzice traktowali cię z większą serdecznością, niż mnie samą...

Próbowałam odpowiedzieć sobie na nurtujące mnie pytanie, przyrównać je do słów Alex, ale nie potrafiłam znaleźć powiązania. Do teraz. Miała rację — zazdrość i miłość zawsze szły w parze.

— Skończ — wymamrotałam, kręcąc głową.

— Nie akceptowali mnie, to było jasne przy naszym pierwszym spotkaniu — kontynuowała, mimo mych słów.

Krzyk narastał w moim gardle, piął się w górę, wydrapywał swoją drogę na powierzchnię. Chciałam wrzeszczeć przez rozdzierającą mnie frustrację i złość.

— Skończ! — warknęłam głośno, przez co wzdrygnęła się lękliwie. Zaskoczona tym wybuchem. — Nie wiem co spodziewałam się usłyszeć: co twoim zdaniem usprawiedliwiało tak chore zachowanie, ale jedno jest pewne. Nie chcę cię widzieć. W moim pobliżu, ani Wesa.

Przestało interesować mnie, co ma do powiedzenia. Zoey była żałosną, niedowartościowaną dziewczyną, której najwyraźniej była potrzebna pomoc psychologa, ale nie w moim zadaniu leżało niańczenie jej. Uważałam się za racjonalnie myślącą osobę, skorą do wybaczenia, ale to było za dużo.

Wyminęłam ją gotowa wyjść stąd i nie oglądać się za siebie, by nie zrobić czegoś głupiego. Czegoś, czego pożałuję.

— Maddie, nie-e proszę, on nie mo-oże się dowiedzieć — wyjąkała, przez co zatrzymałam się raptownie.

I tak po prostu straciłam panowanie nad sobą. Jej głowa odskoczyła pod wpływem ciosu: jaskrawoczerwony ślad dłoni błyskawicznie zaczął formować się na policzku, który dotknęła zszokowana.

— Jesteś bezczelna — wyplułam. — Chciałam dać ci możliwość powiedzenia mu tego osobiście, nawet jeśli na to nie zasługujesz, ale zapomnij. Trzymaj się do nas z daleka.

Ostatni raz spojrzałam na odcisk pozostawiony na jej skórze i wyniosłam się stamtąd w diabły. Ani przez sekundę nie pożałowałam tego policzka.

            Brzdęk windy obudził mnie z letargu, zawieszenia wywołanego nerwami. Wzięłam głęboki wdech i ruszyłam przez elegancki korytarz, którym przechadzałam się wcześniej setki razy. Jednak pierwszy raz nie czułam się tu do końca jak u siebie.

Biurko, za którym zazwyczaj siedziała Jade było puste, co było normalne w porze obiadowej i minimalnie ułatwiało mi przejście przez zbliżającą się rozmowę. Nie potrzebowałam dodatkowych pogadanek przed tym, co mnie czekało. Szczególnie że przyszłam tu spontanicznie, bez zapowiedzi i planu.

Po prostu nie mogłam dłużej odwlekać tej konfrontacji.

Rolety gabinetu były do połowy zasunięte, co nie pozwalało mi dostrzec, czy ktoś siedział w środku. Jednak nie musiałam się nad tym długo głowić, ponieważ drzwi były otwarte. Z progu, przez krótką chwilę niezauważenia, obserwowałam Melissę wpatrzoną w panoramę Los Angeles. Stała przy oknie w swojej idealnie dopasowanej garsonce w kolorze krwistej czerwieni, pełna majestatu, aparycji kobiety sukcesu, ale zdradzało ją napięcie w ramionach — to minimalne, ledwo zauważalne, przygarbienie.

— Nigdy więcej mnie nie okłamuj, dobrze?

Melissa odwróciła się w moją stronę tak gwałtownie, że zatoczyła się do przodu na swoich niebotycznych obcasach. Chyba pierwszy raz byłam świadkiem jej potknięcia na szpilkach.

— Maddie — sapnęła zdławionym głosem.

To było nasze pierwsze spotkanie od poświątecznej kłótni. Dwa tygodnie tęsknoty i bólu zdrady. Dała mi przestrzeń, o który prosiłam i choć błagała w wiadomościach o rozmowę, nie pokusiła się o przyjście do mojego mieszkania. Uszanowała moją decyzję.

— Nie chcę nigdy ponownie poczuć się zdradzona przez osobę, której ufam nad życie — powiedziałam. — To uczucie jest do kitu.

Wiedziałam, że Melissa się porusza, idzie w moją stronę, ale uścisk, w który mnie zagarnęła wciąż wydawał się nieoczekiwany. Kwiatowy zapach Chanel owinął się dookoła mnie, niczym ciepły koc bezpieczeństwa, gdy Mel powtarzała jak bardzo mnie przeprasza.

A potem opowiedziałam jej o wszystkim, co ją ominęło i to był moment odwrócenia się ról, ponieważ tym razem to Melissa była poruszona tym, że w tak ciężkiej chwili nie zwróciłam się do niej. Po pierwszym opadnięciu emocji zamieniła się w matkę kwokę oraz mściciela w jednym, ponieważ chciała dostać namiary na Zoey i zgotować jej piekło.

I życie powróciło do względnej równowagi.

Od Autorki:

Czy ktokolwiek spodziewał się, że winną będzie Zoey? Powiedźcie, że choć trochę Was zaskoczyłam.

Sądzicie, że reakcja Maddie była uzasadniona? Czy Zoey miała prawo w ogóle prosić o coś takiego? I kto stęsknił się za Abby?

Jeśli chodzi o czwarty tom: historię Abby i Evana to kwestia czasu. Mam gotowy prolog i pierwszy rozdział, więc myślę, że wystartujemy z tym jak tutaj wybijemy 60 rozdział. Jeszcze zobaczę, bo zastanawiałam się czy nie zrobić sobie chwilowej przerwy i nie skończyć innego projektu, który pojawiałby się tutaj dwa razy w tygodniu. Zobaczymy...

Continue Reading

You'll Also Like

219K 5.5K 46
Aurora Freeman, obiecująca lekkoatletka, za sprawą stypendium zyskuje możliwość wkroczenia w mury nowego liceum. Z pozoru całkiem normalna sprawa, je...
71.5K 7.9K 40
"Dzwonię do ciebie ostatni raz. [...] Kończę z tobą, Maisie. Nie mam zamiaru dłużej czekać." Cody Ward od małego był szkolony przez ojca do roli kapi...
32.7K 1K 14
"Każdy z nas potrzebuje sekretnego życia." Osiemnastoletnia Madeline West uchodzi za dziewczynę, która nie boi się wyrazić swojego zdania, a tym b...
44.9K 1.4K 28
Przez całe życie żyłaś jak zupełnie normalna dziewczyna... Wiedziałaś, że ojciec zajmuje się szemranymi interesami, a twój brat - Bruno ma pójść w je...