Na początku był chaos...

By TheSneaksieTaffer

2.6K 334 10

Gdy Wioska Ukryta w Liściach dopiero powstawała, Hashirama Senju podpisał pakt z dalekim krajem. W wyniku por... More

mgła
Cienie
mężczyzna
próba
kolacja
wybuchy
chakra
Uchiha
szczerości
próba druga
natura chakry
złości
Kakuzu
techniki
misja
Grabarz
Piach
nieścisłości
ulice
powrót
kolejne złości
technika przywołania
Izuna Uchiha
granice możliwości
białe oczy
okno
zależności
bracia
oczy Samsary
czuwanie
kilka dni
opanowanie
rozproszenie
ćwiczenie
fascynacja
ciasto z lodami
obawa
dystans
iluzja
zapatrzenie
Mito Uzumaki
pakty
eskorta
drewno, ogień i woda

kolacja druga

61 9 0
By TheSneaksieTaffer


- Jestem wykończony – wyznał Madara, zwijając mapy.

- Ja też – potwierdził Hashirama, opuszczając ręce. – Ale w końcu skończyliśmy.

Madara uśmiechnął się. Wschodnia dzielnica była gotowa. Domy stały równo, jeszcze puste, ale obaj ninja liczyli na to, że niedługo zapełnią się nowymi rodzinami. Wioska szybko się rozwijała i chętnych do zamieszkania pod opieką Senju i Uchiha nie brakowało.

- Ehhh... mam nadzieję, że aniołeczek znowu ugotowała coś pysznego – westchnął Hashirama. – Przyzwyczaiłem się, że mam kolację w domu.

- Żonę sobie znajdź – parsknął śmiechem Uchiha. – Zamiast wykorzystywać biedne i niewinne dziewczę.

- Nie jest taka biedna – zaoponował. – A sam poczułeś dzisiaj, że niewinna też raczej nie.

Madara skrzywił się nieznacznie, mimowolnie pocierając pierś. Hashirama zaśmiał się tylko głośno.

- Izuna jest już poza wioską? – zapytał. – Zostałeś sam zatem?

- Ta. – Madara wzruszył ramionami.

- Może chcesz przyjść do nas na kolację? – zapytał Pierwszy. – Aniołek zawsze gotuje trochę więcej.

- Jesteś pewny, że dziś też będziesz miał w ogóle kolację? – Madara zaśmiał się tylko. – Tobirama wyglądał na wściekłego. Jak przećwiczył twojego aniołeczka, to może się okazać, że wcale nie będzie miała siły na gotowanie.

- Przesadzasz! – Hashirama zamachał rękoma. – Chodź, nie gadaj tyle!

Madara westchnął jedynie, ale właściwie chętnie ruszył za Senju. Był głodny, a wizja kolejnego, szybko przygotowanego posiłku z resztek w domu nie była zachęcająca. I, nawet jeśli do końca nie chciał tego przyznać, możliwość spotkania z Dealupus dziwnie go cieszyła.

W drodze rozmawiał z Hashiramą o wiosce, treningu młodych z Liścia i tym, gdzie w ogóle chcieliby zajść ze swoją własną wioską. Mijający ich ludzie witali ich i machali im rękoma. Obaj byli szanowani i poważani.

Pod domem Pierwszego i Drugiego znaleźli się po chwili. Senju przechylił nieco głowę na bok.

- Oł. – Madara podrapał się w kark. – A to akurat interesujące.

Dom otoczony był nowymi drzewami i krzewami. Potężny dąb wyrastał tuż przy lewej ścianie, fantastycznie wijąc się to w prawo, to w lewo. Sięgał daleko konarami, a gałęzie pełne były zielonych liści. Przed domem szemrał niewielki strumyk, nad którym ktoś przerzucił deskę. Gdzieś zza domu dochodził huk wodospadu.

- Zostawiłem ich tylko na kilka godzin – westchnął Hashirama.

- Nie zostawiaj ich samych nawet na pięć minut. – Madara uśmiechnął się tylko. – Cholera wie, co jeszcze narobią.

Hashirama wszedł do domu, a za nim cicho podążył Uchiha. Już w korytarzu usłyszeli ożywioną rozmowę Kat i Tobiramy. Dwójka ewidentnie dobrze się bawiła w swoim towarzystwie.

- Co ona z nim zrobiła? – mruknął Madara.

Hashirama wzruszył ramionami.

- Może włączył mu się zegar biologiczny? – Senju zachichotał.

Madara skrzywił się tylko. Dziwne uczucie bólu i kłucia zaczęło się gdzieś w okolicy brzucha i Uchiha wątpił, by zależało to od niedawnego ciosu chakrą.

- Dzień dobry, gołąbeczki! – Hashirama wparował do kuchni. – Przyprowadziłem kogoś!

Tobirama i Kat przerwali rozmowę i spojrzeli w stronę Senju. Gdy zauważyli Uchihę, momentalnie zmienili swoje postawy. Kat nieznacznie zaczerwieniła się i speszyła, a wzrok Tobiramy spochmurniał i zrobił się nieprzyjemnie zimny.

- Jest obiad? Na bogów, jak to ślicznie pachnie! – jęknął Hashirama, siadając na swoim miejscu. – W ogóle, co się stało z naszym podwórkiem?

- Było nudne – mruknął Tobirama.

- Ah. – Hashirama uśmiechnął się czule. – Może trochę. Aniołeczku, znajdzie się jeszcze jedna porcja dla Madary, prawda?

Dziewczyna pokiwała tylko głową i w milczeniu dołożyła jeden komplet zastawy. Madarę usadziła obok Hashiramy tak, że Uchiha siedział naprzeciw niej. Brunet zajął swoje miejsce. W kuchni czuć było nieprzyjemne napięcie. Zimny wzrok Tobiramy i jego zaciśnięte usta wiele mówiły – Uchiha nie był tu mile widzianym gościem pomimo całej radości Hashiramy i jego totalnej akceptacji wobec Madary.

Hashirama jednak jakby tego nie zauważał. Trajkotał jak najęty, opowiadał o wszystkim i o niczym i udało mu się nawet wciągnąć w rozmowę podającą posiłek Kat. Dziewczyna opowiedziała mu o całym treningu i o tym, dlaczego właściwie za oknem jest wodospad, a przed domem nowe nasadzenia drzew i krzewów.

Hashirama później zaczął temat całej wioski. Tobirama stał się już nieco bardziej aktywny w tej rozmowie, chociaż jego uwagi były krótkie i suche. Madara z kolei i Hashiramą mocno się ożywili. Temat szkolenia młodych ninja był szczególnie interesujący dla każdego z mężczyzn.

- Aniołeczku, a właściwie jak was szkolili w Chors? – zapytał nagle Hashirama.

- Szybko – odpowiedziała. – Zabiera się młodych z wiosek, jak mają po kilka lat. Trafiają do najbliższej stacji i tam zaczynają trening ogólny. Ci, którzy go ukończyli, szli dalej.

- Kilka lat? – zdziwił się Tobirama. – Ile miałaś lat, jak opuściłaś wioskę?

- Ja od zawsze mieszkałam na stacji – odpowiedziała. – Brawura się mną zajmował od małego.

- Oh! – Hashirama zrobił dziwną minę. – Uczył cię od małego?

- Tak – potwierdziła. – Reszta po ukończeniu treningu idzie pod opiekę innych dowódców. Do stałych oddziałów, które liczą po dwadzieścia, trzydzieści osób, dorzuca się po dwie, trzy nowe osoby. I tak raz, dwa razy do roku.

- Więc oddziały rosną – zauważył Madara.

- Nie – odpowiedziała cicho i bezemocjonalnie. – Oddziały nie rosną. Nie zdążą.

Zrozumieli jej słowa dopiero po chwili. Potem przypomnieli sobie Chors, aspiracje młodego Imperatora i szczęk wojny, który niósł się zza ogromnego oceanu.

- Co z oddziałami specjalnymi? – ciszę przerwał Madara.

- Jest ich kilka – przyznała. – Korpus Włóczni, Brygada Strzał, Cienie, Apokalipsa. Są inaczej szkoleni, a członków wybierają sobie kapitanowie spośród innych oddziałów. Ich nie ubywa tak szybko.

- Gdzie cię szkolili właściwie? I na co? – zainteresował się Hashirama.

- Miałam trening ogólny – przyznała. – Potem przez dwa lata szkolił mnie Victoriano, imperialny zabójca. Jemu podlegały Cienie, skrytobójcy. Ale Brawura zabrał mnie z powrotem na Turpigor. To stacja graniczna, w wąskim wąwozie trzeba bronić się dzień i noc.

- I mieszkałaś na tej stacji od małego? – Pierwszy był pod wrażeniem.

Wzruszyła ramionami. Tak, mieszkała tam od małego, a pierwsze wspomnienia, jakie miała to zakrwawiony, ubłocony Brawura, który wracał z pola walki i zabierał ją pod wodospady, gdzie siedzieli nie raz do białego rana. Gdy podrosła, treningi stawały się jeszcze dłuższe, jeszcze cięższe, a ona robiła się z dnia na dzień coraz silniejsza. W Turpigorze nazywano ją pieszczotliwie Pożogą, a po przeciwnej stronie przesmyku zyskała sobie miano Pogromu. Wokamina chętnie przyczynił się do uzyskania tych przydomków.

- A więc stworzenie oddziałów specjalnych ma sens – mruknął Tobirama.

- Czy wasi zabójcy byli znani wszystkim? – zapytał Hashirama.

- Nie, ich imiona były zmieniane, gdy dołączali do Cieni – odpowiedziała. – Na co dzień mogli służyć w zwykłych oddziałach lub zajmowali się innymi zawodami. Victoriano przez długi czas sprzedawał antyki w mieście. Tylko nocami biegał po dachach i likwidował wrogów Imperatora. Potem Vicobo uczynił go swoją prawą ręką.

- A to ciekawe – przyznał Madara. – Stworzenie takiej jednostki dałoby nam większe możliwości. I zapewniło ludziom bezpieczeństwo.

Ninja rozmawiali jeszcze chwilę. Kat natomiast odetchnęła i zajęła się swoją sałatką. Tuż obok niej siedział Tobirama, nadal niezadowolony i nadal niechętny wobec Uchihy, ale żywo dyskutujący z bratem na temat wioski i szkoleń. Po treningu wziął prysznic. Teraz idealnie czuła przyjemny zapach jego płynu do kąpieli i męskich perfum. Opuściła spojrzenie i odetchnęła, próbując opanować dziwne gorąco, które ją nagle ogarnęło.

'Nie opanowuje się chaosu, maleńka. – Wokamina był w wybitnie dobrym humorze. – Pozwól temu trwać! Zrób wszystko to, na co masz ochotę!'

'Niby na co mam ochotę?'

Wilk zaśmiał się. Przed oczyma przeleciały jej sprytnie podsuwane przez Wokamina obrazy. Mokrego i ubłoconego, ale uśmiechniętego Tobiramy z dzisiaj, Senju z pochmurnym spojrzeniem ze wczoraj i w końcu obraz Drugiego z pierwszego dnia, gdy wparowała mu do pokoju tuż po jego prysznicu. Dziewczyna zamarła. Szybko jednak uciszyła demona i odsunęła od siebie myśli. Wilk zaśmiał się ponuro i przerażająco. Ewidentnie bawiły go takie rzeczy.

Sama Dealupus nie była tak radosna jak Wokamina. Zapach Senju zaczął ją niepokojąco drażnić, tak samo zresztą, jak dźwięk jego głosu. Był przyjemny, lekko drżący i dość niski. Gdy odpowiadał Madarze robił się też chrapliwy i ponury. Bardzo, bardzo jej się spodobał.

'Może Senju weźmie jeszcze jeden prysznic, jeśli go poprosisz? – zaproponował Wokamina. – Albo zgodzi się dołączyć pod twój? Hm?'

'Wokamina...'

'Chyba, że wolisz Uchihę? Te jego pieszczoty całkiem nieźle zawróciły ci w głowie, czyż nie?'

'Wokamina!'

Demon zaśmiał się głośno. Dealupus odetchnęła i uniosła spojrzenie. W sam raz na swoją zgubę – Madara właśnie się w nią wpatrywał. Jego czarne, ciepłe oczy przenikały ją na wskroś, sięgały gdzieś do głębi jej serca i duszy, rozgrzewały ją i otumaniały. To spojrzenie było bardzo niebezpieczne. I, tak jak mówił Wokamina, naprawdę trudno było odwrócić się od tych oczu nawet wtedy, gdy nie wirowały w nich czarne znaki na szkarłatnym tle.

'Uchiha... - Wokamina zawarczał ponuro. – Uważaj.'

Kat zamrugała zaskoczona oczyma. Głos Wokamina był nieprzyjemny. Wilk bardzo rzadko zwracał się w ten sposób do niej. Madara musiał go zatem wyjątkowo mocno drażnić.

Sam Uchiha uśmiechał się tylko zniewalająco. Wyglądał na wyjątkowo zadowolonego, chociaż Dealupus nie bardzo wiedziała, o co może chodzić. Wokamina w jej umyśle warczał niespokojnie, zaraz jednak swoją obecność ukrył wśród ciemności więzienia. Po chwili nie słyszała go już w ogóle. Wiedziała, że tam jest. Gdyby odszedł z jej ciała i umysłu, najprawdopodobniej byłaby martwa, a cały świat dopalałby się w ogniu i krwi.

Odetchnęła. Reszta skończyła już jeść, a postawiona na stole butelka sake zaczęła się kończyć. Hashirama nabrał wyjątkowo dobrego humoru i opowiadał anegdoty z ostatniej wyprawy do sąsiedniego kraju Wiatru, gdzie w głównej wiosce, Piasku, spotykał się z tamtejszym Cieniem. Tobirama docinał mu równie trafnie, co Madara.

Roześmiany i wyluzowany Uchiha wydał się jej nagle wyjątkowo przyjemny. Ciemne włosy spięte były w kucyk, a długi, czarny strój sprawiał, że oczy wydawały się przez to jeszcze mroczniejsze. Gdy jednak Uchiha uśmiechał się, stawały się ciepłe, piękne, roziskrzone niczym niebo pełne gwiazd.

Wokamina milczał, ale obrazy podsuwały jej się do umysłu same. Obrazy i wspomnienia. A najbardziej to, jak podczas ostatniej walki wylądowała pod Uchihą i jak chętnie przyjmowała jego pocałunki. Bo pieszczota w tamtej chwili spodobała jej się, nawet bardzo. Czułe, krótkie całusy i ten dłuższy, ostatni pocałunek. Dopiero gdy zdała sobie sprawę, co robi, przerwała to wszystko tak gwałtownie.

W końcu butelka sake skończyła się, Hashirama przeciągnął się i uciekł jak zwykle z krzykiem. W pomieszczeniu został jedynie Madara, Tobirama i Kat. Dealupus poczuła, jak nagle robi się w kuchni zimno, ciemno i ponuro.

- Dziękuję za kolację. – Madara podniósł się.

Ani Tobirama, ani Kat nie odpowiedzieli. Senju odwrócił wzrok, zaciskając pięść, a Dealupus spuściła swoje spojrzenie. Z niezręcznej sytuacji wybawił ich Hashirama, wołając Uchihę do siebie. Madara rzucił jeszcze przelotne spojrzenie ku Dealupus i wyszedł, kierując się do prywatnego biura Senju.

Gdy tylko Uchiha opuścił pomieszczenie, Tobirama odetchnął, rozluźnił się i oparł głowę o ręce. Całe jego napięcie nagle go opuściło, a Kat czuła, jak natłok złych emocji wolno, ale systematycznie się z niego uwalnia.

- Pomóc ci ze sprzątaniem? – zapytał.

- Nie trzeba – odpowiedziała. – Chyba powinieneś się przejść.

- Chyba powinienem – potwierdził, wstając.

Senju wyszedł, a Dealupus po chwili zabrała się za sprzątanie.

Continue Reading

You'll Also Like

17.8K 1.4K 23
"(...)Czuję dłoń na ramieniu, więc się obracam. Joost wrócił z białym tulipanem w ręku. Patrzę na niego zdziwiona. - Dla mnie? - dopytuję. - Możesz...
133K 9.8K 57
Edgar to młody chłopak z toną problemów na głowie. Dla swojej siostry starał się walczyć z chęcią skończenia tego. Niestety pragnienia wzięły górę. ...
22.2K 1.8K 20
Draco kocha syna ponad wszystko. Dlatego, kiedy była żona planuje odebrać mu dziecko, Draco zwraca się o pomoc do ostatniej osoby, o której by pomyśl...
3.6K 512 23
Lee Felix pisał znakomite wypracowania, co zaimponowało jego nauczycielowi, panu Hwangowi. Uczeń zupełnie przypadkowo nabrał bliższą relację z profe...