Powerful Naruto PL

By wordsaretrivial

25.7K 1.7K 353

Historia opowiada o przygodach Naruto Uzumakiego oraz jego ojca Minato, Hokage Wioski Liścia. ~*~ Opowiadan... More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Epilog

Rozdział 29

168 17 1
By wordsaretrivial

/OPOWIADA NARRATOR/

(...)- Dziękujemy za wszystko Gaara. Mam nadzieję, że na kilka miesięcy znów się spotkamy. Wszyscy... w komplecie.

- Ja też MInato-dono. Ja też mam nadzieję, że spotkamy się znów- odpowiedział ledwo dosłyszalnie. Zniknęli.-... wszyscy. Razem z Naruto.- Po jego policzku spłynęła samotna łza.

* * *

Po przeteleportowaniu się cała grupa zobaczyła swojego przeciwnika. Było ich około osiem razu więcej niż w Sudonie.

- Przypuszczam, że to są ci przeciętni- oznajmił Shikamaru- Najsłabszych nie było warto nawet puszczać, więc wysłali tych. Na pewno kilka kilometrów na nimi idą najsilniejsi.

- Tak. Musimy to szybko rozegrać. Tenshi, dasz radę?

- Tak... , tak myślę.

- Trzymaj się. Po walce wyruszamy do Świątyni Ognia. Yamada?

- Słucham.

- Jesteś z nas najsilniejszy. Nie licząc Katai'a. W razie potrzeby będziesz osłaniał Tenshi'ego.

- Jasne.

- Kokoro?- odezwał się Katai nadal przemieniony w człowieka.- Pozwól na chwilkę.

- Już idę- odeszli kilka metrów dalej.- Co jest?

- Masz jakiś plan?

- Nie. Będziemy musieli improwizować... tak jak ostatnio. Wróg jest zbyt liczny, żeby obmyślać plan działania. Każdy weźmie tylu shinobi, ilu jest w stanie pokonać i na ile pozwalają mus siły.

- Dobrze. Zostawiam ci wolną rękę- po czym wrócili do pozostałych.

- Dobra ludzie. Plan jest taki. Napadamy na nich i każdy bierze swoją liczbę „ofiar". Teraz rozdzieli ich między was. Jest tam około ośmiu tysięcy ludzi. Każdy dostanie tylu, ilu zdoła pokonać. Więc tak: Katai, Yamada i ja weźmiemy po tysiąc, Tenshi weźmie dziewięciuset. Teraz podejdźcie wszyscy najwyżsi rangą- przed nim stanęli: Kakashi, Asuma, Kurenai, Gai, Yamato, Neji i Sakura.- Dobra. Kakashi, Asuma, Gai i Yamato po czterystu. Kurenai- trzystu. Neji. Ty wraz z resztą dostaniesz dwustu. Sakura z dziewczynami jako medic- ninja dostaną po stu. Ruszyli. Katai nabrał powietrza w płuca i ryknął tak głośno, że mógłby zbudzić umarłego. Jak na zawołanie armia shinobi'ch Skały stanęła na przeciwko nich w odległości pięciuset metrów. Mierzyli się wzrokiem.- Pamiętajcie co mówiłem. Każdy bierze wyznaczonych.

- Hai!- ruszyli. Rozproszyli się we wszystkie strony. Każdy ściągnął na siebie swoich przeciwników.

/OPOWIADA MINATO/

Otoczyli mnie. Nie wiem jakim cudem tysiąc chłopa (w tym kilkadziesiąt kobiet) ustawiło się dookoła mnie nie cisnąc się. Zaczęli atakować kunai'ami, shuriken'ami i innymi tego typu zabawkami. Ich ruchy były zbyt wolne, ślamazarne wręcz. Z łatwością unikałem ich ciosów. Kątem oka obserwowałem Naruto. Martwiłem się trochę o niego..., ale tylko troszeczkę. Jest wystarczająco silny, żeby kontrolować i pieczęć i siebie. Skupiłem się na walce.

Dookoła mnie leżała broń, którą we mnie rzucali... niestety (dla nich) z marnym skutkiem. Westchnąłem i zacząłem zawiązywać pieczęcie. Nie chciało mi się walczyć, więc postanowiłem zakończyć to jednym ruchem. Z resztą nie mieliśmy czasu, aby to przedłużać. W tej chwili każda minuta była na wagę złota. Zawiązywałem pieczęcie, że bez celu. Nic z tego nie wnosiłem do wali. Miałem po prostu zajęcie, które nie wymagało ciężkiej pracy. W między czasie zastanawiałem się jakiego jutsu użyć.

-* Skoro ma być krew i flaki na wierzchu, najlepsze będzie jutsu natury błyskawicy..., ale ja przecież nie mogę patrzeć na bebechy leżące ot tak sobie na Świerzym powietrzu zalatującym tymi całymi wnętrznościami, krwią i potem! Od razu zrobi mi się niedobrze i mówiąc jednym słowem... rzygnę. Na samą myśl mam mdłości. Ehhhh... to może coś równie skutecznego, ale mniej widowiskowego... jak ich podpalę będzie zalatywać spalonym świniakiem. Woda nie, bo będzie za długo, a z ziemi mogą się „odkopać". Cóż.... Został tylko wiatr. W sumie to nie jest źle. Raz dwa głowy się im odetnie. Będzie równie skutecznie jak i efektywnie. Tak. Tak właśnie zrobię.*- Kiedy tak rozmyślałem nad wykończeniem moich wrogów( ciągle zawiązywałem pieczęcie) jakiś chojrak za dychę uderzył mnie jakimś jutsu. W sumie to nic mi się nie stał, tylko troszkę mnie odchyliło.-* Kurde! Przez tego debila zgubiłem się w pieczęciach! No nic. I tak trzeba zaatakować i to zakończyć.*- Już wiedziałem jakiej techniki użyć. Zacząłem wykonywać pieczęcie. To jutsu było na poziomie przeciętnego chunina, ale kiedy popracowaliśmy nad nim razem z Naruto stało się bardzo zaawansowane.

-* Pies. Świnia. Tygrys. Wół. Małpa. Szczur. Królik. Pies. Gotowe.* Jutsu wietrznego sierpa!- krzyknąłem. Nad moją głową zaczęły pojawiać się kilkumetrowe półksiężyce (tzw. Rogaliki- dop. Aut.) Nie mogłem określić ile ich jest, bo zawsze, kiedy używałem tego jutsu liczba sierpów był inna, ale nie przekraczała 20. :rzucałem" sierpami w przeciwników i już po chwili jedna czwarta moich wrogów została skrócona o głowę. Pozostało jeszcze 750 ludzi.

-* Mógłbym znów użyć tej techniki, ale wole bardziej efektywne. Teraz w takim razie użyję natury... o dobra. Niech będzie błyskawica. Najwyżej zwymiotuję.*- i już po chwili zacząłem układać ręce we właściwe pieczęcie.

-* Świnia. Tygrys. Małpa. Pies. Królik. Smok. Wąż. Wół.*- kilka razy powtórzyłem znaki i jutsu zaczęło się ukazywać.- *Gotowe* Jutsu niemej eksplozji!- krzyknąłem. Wybrałem właśnie tą technikę, ponieważ podczas wybuchu nie wydaje żadnych odgłosów. Nie można tego zobaczyć w żaden sposób. Nawet przez Yokugan. To jutsu samo nakierowuje się na wroga i wchłania się w niego. Kiedy wchłonie całkowicie (trwa to około pięciu minut) po wykonaniu znaku uwolnienia następuje eksplozja. Tak było i tym razem. Odczekałem chwilę, a przez ten czas Skała myśląc, że moje jutsu się nie udało- atakowała mnie. Po pięciu minutach wykonując jutsu lotu „zawisłem" nad nimi 5 metrów nad ziemią. Mogłem zobaczyć ich zdziwienie związane z moją osobą. Wykonałem znak uwolnienia. Słychać było tylko plask rozrywanych ciał.- *To teraz tylko 250 i z głowy.*- Eksplozje były tak duże, że na mojej głowie wylądował czyjś żołądek, a na ramieniu jelito cienkie. Zrobiło mi się niedobrze. Myślałem, że zwymiotuję. Stanąłem na ziemi z daleka od tych wszystkich bebechów i strzepałem wnętrzności wroga. Nagle dotarł do mnie ze zdwojoną siłą odór wywołany moją techniką. Zniknąłem niezauważalnie i pojawiłem się gdzieś w pobliskich krzakach. Zrobiłem to, co miałem zrobić i wróciłem na pole bitwy. Pozostałą resztę wrogów załatwiłem Kataną. Spojrzałem w stronę słońca.

-* dochodzi ósma. Nie myślałem, że zajmie to nam niecałą godzinę. Został jeszcze jeden oddział. Tych najsilniejszych. Przypuszczam, że będzie ich nie więcej niż trzy tysiące. Szybko sobie poradzimy.*- wzrokiem przejechałem po reszcie. Wszyscy radzili sobie bardzo dobrze. Spojrzałem na Naruto.

-* Chyba dałem mu trochę za dużo przeciwników. Nie dość, że musi panować nad sobą, to jeszcze nad Kyuubim. Yamada też coś się z obowiązku nie wywiązuje. Przecież widzi, że ten już ledwo stoi. Muszę mu jak najszybciej pomóc.*- w jednej chwili znalazłem się obok Naruto.

/OPOWIAD NARUTO/

Rozproszyliśmy się. Najpierw napadło na mnie dwustu ludzi. Poradziłem sobie z nimi bez problemu. Użyłem jutsu, którego użył Minato. Z powodu mojej „niewydolności" wietrzne sierpy były mniejsze i było ich mniej. Skasowałem wszystkich. Nagle poczułem jak narasta we mnie złość i gniew. Powoli traciłem świadomość umysłu. Moje ruchy były bezmyślne. Coraz mniej widziałem. Czułem, jak coś mnie pali od środka. Nie wiedziałem co to takiego. Pierwszy raz to czułem. Nagle uświadomiłem sobie, że to wszystko wywołuje Kyuubi... ale dlaczego?

- *Coś mi tu nie gra. Dlaczego dopiero teraz czuję się tak okropnie? Przecież, kiedy byliśmy w Sudonie jedynie trochę się zdenerwowałem, a walczyłem intensywniej niż tutaj. Czyżby Kyuubi miał z tym coś ws...*- nie skończyłem, ponieważ dostałem w brzuch. Normalnie nic by mi się nie stało, ale przeciwnik uderzył mnie prosto w zmieniającą się pieczęć. Cóż to był za ból... zgiąłem się w pół i zrobiło mi się ciemno przed oczami. Nie wiem jak, ale po chwili znów stanąłem na nogi. Człowiekowi, który mnie zaatakował wbiłem sztylet w czaszkę tak, że koniec ostrza przeszedł na wylot przez tył głowy. Postanowiłem znów wykonać jutsu wietrznych sierpów. Nie zważałem na to, co działo się wewnątrz mnie. Zacząłem wykonywać pieczęcie. Z każdym jednym zawiązaniem pieczęci czułem się coraz gorzej. Traciłem świadomość i kontakt z rzeczywistością. Resztką sił nakierowałem sierpy na przeciwników.

- *Kolejne dwieście z głowy*- pomyślałem i przystąpiłem do wykonywana następnego jutsu. Kiedy byłem w połowie zacząłem się słaniać. Upadłbym na ziemię, gdyby nie ojciec.

- Wszystko w porządku?- zapytał, a ja na te słowa uśmiechnąłem się nieznacznie.

- Nie bardzo. Opowiem ci wszystko po walce..., ale teraz mógłbyś mi pomóc?- nie wiedziałem czy dałbym sobie radę z resztą biorąc pod uwagę mój obecny stan, więc postanowiłem nie ryzykować i poprosić o pomoc.

- jasne- odpowiedział. Położył mnie delikatnie pod najbliższym drzewem (przypominam, że oni nie walczą na pustyni- dop. Aut.), a sam wrócił do walki z resztą. Widziałem, jak znów użył jutsu wietrznych sierpów. Wszystkich trzystu skrócił o głowę. Poszukałem wzrokiem reszty. Każdy z nich wkładał w walkę całe serce.

-* Dlatego wygrywają...*- pomyślałem-* ...a ja? Ja byłem, jestem i będę do niczego. Taka ofiara losu niema prawa nazywać się Namikaze.*- Ehhh...- moje rozmyślania przerwał ojciec.

- Naruto? Wszystko w porządku? Co się stało?

- Jestem do niczego- oznajmiłem mając łzy w oczach. Kaptur zsunął mi się trochę z głowy, więc można było zobaczyć moje łzy.- Nie jestem godzien nosić nazwisko Namikaze.

- Dlaczego tak mówisz? Jesteś wspaniałym shinobi i wspaniałym człowiekiem..., a przede wszystkim jesteś moim synem. Uwierz mi. Wiem co mówię.

- Jestem za słaby. Nigdy ni odnajdę Sasuke. Nie wmówisz mi, że jestem wspaniały. Chyba nie zdajesz sobie sprawy, że pokonałem tylko czterystu shinobi i to z wielkim trudem. Jestem beznadziejny.- podsumowałem. Byłem na skraju załamania. Wziąć tylko i się powiesić...jednakże. Zszokowało mnie niespodziewane zachowanie ojca. On mnie... przytulił. Przytulił mnie tak mocno, tak czule i z taką miłością, że zachciało mi się płakać, wyżalić komuś. Oddałem uścisk. Ojciec wziął mnie na kolana i bujał jak małe dziecko, a ja płakałem gorzkimi łzami. Byliśmy w takiej samej pozycji, jak dwa lata temu podczas naszego pierwszego spotkania. Kaptury całkiem nam się obsunęły z głów, że nie zważaliśmy na to. W tej chwili zapragnąłem powiedzieć słowa, które dawno nie padły z moich ust...

- Kocham cię, tato...

- Ja ciebie też synku.

-... i dziękuje- dopowiedziałem po chwili ciszy

- Za co?

- Za to, że jesteś...

- ...i ja dziękuje...- teraz płakaliśmy obaj, a wraz z nami płakało niebo.

Continue Reading

You'll Also Like

71.7K 1.6K 44
Co by było gdyby Hailie zgodziła się wyjść za Adrien podczas tej pamiętnej kolacji?
22.5K 1.5K 39
Edgar ma 15 lat, zmaga sie z problemami rodzinnymi jak i prywatnymi, do tego sie jeszcze wyprowadza z domu w którym mieszkał cale swoje życie, ma też...
62.5K 1.3K 60
jest to opowieść o tym jak Hailie trafia do braci jak ma 3 latka.Vincent opiekuje się nią jak córką,nawet kazał Willowi zająć się pracą.jeśli chcesz...
36.1K 2.5K 51
Headcanony o shipie Crossmare (Nightmare x Cross) ~z3 ~Never