Niecodzienne problemy syna Sn...

By lubie_budyn_01

8.3K 648 4.3K

...czyli jak przypadkiem wskrzesiłem mojego chłopaka. Voldemort zostaje pokonany, jednak dla Alexandra Snape'... More

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Fioletowy problem
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
miniaturka
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
urodziny Teddy'ego
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32

Rozdział 33

189 11 80
By lubie_budyn_01

Siema, wybaczcie ale w tym rozdziale narracja zmienia się częściej niż obostrzenia.

Zdążyłem tylko wstawić wodę, kiedy Snape westchnął głęboko, przeglądając dzisiejszą gazetę jakiś piąty raz. Czekając na wzruszający wykład na temat okropnych bachorów, wrzuciłem do kubka z wymalowanymi chabrami białą herbatę.

- Ale z niego mały manipulant, kto by pomyślał, że na starość zrobi się z ciebie taka mamusia?

Zakładam, że zebrało się nade mną kilka burzowych chmur, ale nie sprawdziłem, bo mordowałem mojego ojca wzrokiem, czując pod palcami uchwyt od szafki z nożami.

- Kto by pomyślał, że nie możesz nawet zrobić zakupów swojej ukochanej? Biedaczka sama musi latać po Nokturnie, dźwigając składniki na truciznę w pojedynkę.

- Czo? Fczale nie, nikt cię nie pytał o zdanie! - wrzasnęła ciężarna wiedźma z jakiejś mrocznej otchłani, wsuwając wędzoną makrelę z dżemem. Mina Snape'a w tamtym momencie była czystą sztuką.

- Hę?

Położyłem herbatę dla Lupina na tacy, notując w głowie co jeszcze mogę mu dorzucić. Merlinie, co poradzić na to, że chłopak miał tak słabą odporność? Może metamorfomadzy tak po prostu mają?

- Cameron, mógłbyś zanieść to Teddyemu? Zaraz do niego przyjdę, tylko skoczę po eliksir rozgrzewający.

- Tak, jasne.

Rosier odebrał od ślizgona tacę, oczywiście "przypadkiem" muskając jego dłoń. W środku zadowolony jak szczeniak, na zewnątrz udając, że jest ślepy i głuchy. Cóż, wciąż nie minęło wiele czasu odkąd zyskał status żywej osoby. Dobrze wiedział, że "wcześniej" był naprawdę pewny siebie i jak chciał to potrafił postawić na swoim. Jednak teraz był bardzo skołowany wszystkim co się wokół niego działo.

Najgorsze było to, że jego wiek się zatrzymał. Oczywiście, teraz widział zmiany w jego organiźmie, takie jak rosnące paznokcie i włosy. Czas znowu ruszył, jednak... wszyscy jego poprzedni znajomi byli co najmniej dziesięć lat starsi!

Był co najwyżej sześć lat starszy od Lupina! Merlinie, to chore!

Naprawdę lubi Alex'a, podoba mu się jak nikt inny, jednak potrzebował czasu. Jak on zachowałby się na jego miejscu? Cóż, ciężko powiedzieć... Chciał go poznać jak najlepiej, spędzić z nim jak najwięcej czasu, przypomnieć sobie wszystko. Niestety, często będąc wśród jego znajomych z czasów szkolnych, słyszał rozmowy na temat wydarzeń w których brał udział, ale kompletnie ich nie pamiętał.

Wciąż czuł się, jakby wszystkie osoby z którymi miał do czynienia były mu naprawdę bliskie, jednocześnie nie pamiętając nawet w którym byli domu w Hogwarcie. Nie wiedział jak wyglądali jako o wiele młodsze osoby, na jakie zajęcia razem chodzili, czy byli świadomi tego, że był śmierciożercą?

Wszystkie te okoliczności sprawiały, że Rosier cierpiał na przewlekłą migrenę. Oczywiście nikomu o tym nie powiedział, przecież kiedyś mu przejdzie, prawda?

Prawda?

Zanurzony w swoich przemyśleniach, popchnął drzwi od pokoju Teddy'ego, wchodząc do środka.

Chłopak właśnie czytał jakiś komiks, wyglądający jakby był cztery razy od niego starszy. Nie miał okładki, a kilka pierwszych stron było "ugryzionych".

- To egzemplarz Alex'a? Snape naprawdę musiał go głodzić, że capnął aż taki kawałek.

Lupin powoli odwrócił się w stronę krukona, wyglądając jakby było mu naprawdę niedobrze. Jedną powiekę miał przymrużoną, a brwi uniesione, jakby nie mógł pojąć ogromu zniesmaczenia jakie go ogarnęło na widok przybysza.

Cóż, widać że to szkoła Alex'a.

Na szczęście Rosier mimo swojej "przerwy" w tym związku, wciąż był odporny na niektóre szczególne moce przebiegłego ślizgona, oraz każdego kto je po nim odziedziczył.

- To robota Cynamona, pajacu. - wydusił z siebie Teddy, jakby bardzo, bardzo chciał to wykrzyczeć ale wciąż bał się, że Alex może podsłuchiwać.

Rosier nie do końca spodziewał się takiej reakcji, ale też nie był jakoś szczególnie zaskoczony. Tak, Alex cały czas go czymś zaskakiwał i to był element, który sprawiał, że każdego dnia chciał go lepiej poznać.

- Nie jestem jasnowidzem, pajacu. - odparł Cameron, z uśmiechem stawiając tacę z herbatą na stoliku przy łóżku puchona. Merlinie, jakim cudem ktoś kto mieszkał z Alexem dłużej niż miesiąc, dostał się do Hufflepuffu? JAK DO TEGO DOSZŁO?!

Teddy na sekundę zmarszczył czoło, jakby spodziewał się, że krukon mu się ukłoni a nie użyje słowa "pajac". Chwilę później, jednak powrócił do swojej postawy zadowolonego drania.

- Mógłby mi PAN powiedzieć, jakim cudem nie ma PAN trądziku, mimo swoich osiemnastu lat, proszę PANA?

O raaaany, ten chłopak jest taki cwany, że naprawdę nie wiedział jakim cudem wciąż był w stanie zachować spokój. Będąc byłym śmierciożercą miał przed oczami wiele różnych aktywności, które bardzo chciałby wprowadzić w życie. Ale tego nie zrobił.

- Nie mogę, pajacu.

Jego plany były zupełnie inne. Miał zamiar porozmawiać szczerze z Lupinem, bo w końcu miał niepowtarzalną okazję, posiadając na swoje wytłumaczenie tą cholerną tacę z ziółkami od Alex'a. Na co dzień w życiu nie zapuściłby się do pokoju tego cholernego bachora, na którego widok Alex biegł na Nokturn, wydłubywał oczy byłym współpracownikom i uciekał z Azkabanu.

To nie tak. Nie był zazdrosny. Nie był ani przez minutkę. Po prostu...

Chciał tylko zapytać o kilka delikatnych szczegółów i był gotów nawet stać się obiektem szantażu małego czarownika (Cameron ani przez chwilę nie wątpił, że właśnie tak skończy dziecko wychowywane przez jego byłego chłopaka) o ile miało mu to jakkolwiek pomóc. Jak widać, było to teoretycznie niewykonalne.

- Dobra, niech będzie, czego chcesz narzeczono Alex'a?

"Twojej głowy w słoiku dziesięć kilometrów pod dnem oceanu."

Właściwie to nie, aż tak go dzieciak nie irytował. Był jakąś częścią Alex'a, przez co w pewien sposób chciał go chronić, mimo dużej dawki niesmaku. W ostatecznym rozrachunku mógłby chcieć chociaż taśmy klejącej na jego ustach. Cóż, to brzmi aż zbyt dobrze.

- Powiedz mi, czy Alex zmienił się w jakiś znaczący sposób, odkąd przestałem być martwy?

"Przestałem być martwy."

Chłopak przewrócił oczami, dobrze wiedząc, że ma nad nim przewagę i teraz on tutaj rozdaje karty. Do czasu, puchonku.

- Oczywiście, że tak. Myślisz, że wskrzesił cię dlatego, że mu się nudziło czy dlatego, że miał załamanie nerwowe? Ile masz w końcu lat? Osiemnaście czy...

- Było z nim aż tak źle?! - zapytał krukon, podnosząc głos. Metamorfomag z groźną miną zamachał rękoma w powietrzu, wyglądając, jakby najchętniej rąbnął głową w ścianę. Chłopak błyskawicznie wstał i wymownie pukając się w czoło, dokładnie zamknął drzwi.

- ZWA - RIO - WA - ŁEŚ, PAJACU?!

Rosier nie odpowiedział, wiedząc, że gdyby to zrobił, najpewniej by tego żałował.

- Alex nie jest przygłuchym staruszkiem, możesz mi wierzyć. - rzucił Lupin, unosząc do ust filiżankę herbaty. Przez chwilę wyglądał jak zadowolony ślizgon, ale szybko się zreflektował, spokojnie siadając przy biurku. Wskazał Cameronowi krzesło pod oknem.

- Chcesz wiedzieć czy Alex się zmienił? - zapytał Lupin, zanim w ogóle zdążył usiąść. Oczywiście nie oczekiwał odpowiedzi.

- Zmienił się. Przez ostatnie trzy lata było z nim fatalnie. Kiedy pojechałem do Hogwartu, zaczął się staczać jak Slughorn po... Ekhm, to znaczy naprawdę zacząłem się o niego martwić. Zakładam, że znasz go dość dobrze... - rzucił kwaśno chłopak, mierząc go chłodnym wzrokiem od stóp do głów. -...dlatego na pewno wiesz jakie pomysły potrafią mu strzelić do głowy, kiedy zostaje sam.

Cameron automatycznie przytaknął, chociaż nie miał pojęcia jakie pomysły strzelają jemu byłemu do głowy, kiedy jest sam. Zazwyczaj różne popieprzone plany pojawiały się w ich głowach w jednym momencie i wspólnie je dopracowywali, doprowadzając do wybitnej autodestrukcji. Proszę, nie, naprawdę nie chciał myśleć o tym jak zwinęli ich Weasleyowie. To zbyt upokarzające, to tylko zły sen, to tylko zły...

- Czego ty właściwie ode mnie chcesz?

- Po prostu powiedz mi, co ty o tym wszystkim sądzisz. Nieustannie boli mnie głowa, nie mogę spać. Bądź tak miły i spraw żebym mógł być spokojny chociaż przez pięć cholernych minut.

Puchon uniósł brwi, powoli bujając się na krześle. Chyba nie spodziewał się, że odwalę mu nagle taką szczerą spowiedź. Chłopak jeszcze przez moment patrzył mi prosto w oczy, aż w końcu powoli uniósł wzrok gdzieś nad moją głowę. Sekundy mijały i mijały, a ja czułem jakby czas na chwilę stanął w miejscu. Serce tłukło mi się w piersi dość intensywnie, aż wziąłem głęboki wdech, żeby zapytać o sprawność aparatu mowy puchona. Jednak nie doszło do tego, gdyż nagle usłyszałem spokojny głos Alex'a.

- Długo tak będziesz milczał, Teddy?

- Tak.

Westchnąłem głęboko, czując jak moja nadzieja na to, że załatwię to dzisiaj znika bezpowrotnie. Szkoda, miałem nadzieję na to, że w końcu nie będę rozmyślał całymi nocami i nareszcie zasnę w spokoju.

- Mam nadzieję.

Na moment zapadła niezręczna cisza, jednak napięcie nie zdążyło urosnąć do kulminacyjnego momentu. Chociaż nie powiem, żeby sytuacja jakoś zrobiła się luźniejsza. Wręcz przeciwnie.

- Idę pod prysznic. To pa. - rzucił Lupin, kompletnie nie przejmując się tym co dotychczas usłyszał Snape i co teraz zamierza ze mną zrobić. No tak, wyśmienicie.
Kiedy za chłopakiem zamknęły się drzwi, mój były chłopak prychnął pod nosem i wyszedł, odwracając się na pięcie. Rozejrzałem się szybko, nie mając zamiaru zostawać sam w pokoju synka Alex'a.

Mam nadzieję, że były ślizgon po prostu oleje ten temat i tyle. Może tak naprawdę niczego nie usły...

- Muszę przyznać, że było mi bez ciebie naprawdę ciężko. Świrowałem. - odparł Snape, pojawiając się za moimi plecami. Powoli zamknąłem drzwi, udając się za byłym śmierciożercą. Nie wiedziałem co mógłbym odpowiedzieć na to szczere wyznanie, więc po prostu milczałem.

Nagle poczułem lodowatą dłoń ciemnowłosego na swojej własnej. Poczułem jakiś niepokojący dreszcz, który rozprzestrzenił się po całym moim ciele. Nie chciałem, żeby widział jak głęboko oddycham, ale nie potrafiłem tego ukryć. Jego oczy wydawały się ciemniejsze niż zwykle. Chciałem poczuć jego skórę przy mojej, jednocześnie nie mogąc znieść tego spojrzenia. Nie wiedziałem dlaczego wywarło ono na mnie takie wrażenie, ale podobno patrząc w oczy można spojrzeć w duszę.

Patrząc w te czarne oczy nie wiedziałem czy bardziej mnie to przeraża czy raczej odpręża.

- Chodźmy na dach, zobaczysz gwiazdy, umarlaku. - rzucił Alex, wciąż nie puszczając mojej ręki. Nie protestowałem, po prostu udałem się za nim patrząc na tył jego głowy. Miękkie, czarne włosy układały się w delikatne fale, a jego sylwetka poruszała się płynnie, wręcz hipnotyzująco. Mój wzrok zjechał aż na tyłek, ale dzielnie odwróciłem się w bok, przez co nagle potknąłem się o jakieś dziadostwo, czując że lecę ku ziemi.

Nie, nie wpadłem w ramiona seksownego wampi... znaczy się jakiegoś śmierciożerczego palanta. To znaczy, tak, zostałem uratowany przed rozwaleniem sobie czaszki o parkiet Pottera, jednak nie było to ani trochę romantyczne. Snape po prostu chwycił mnie za kark, jak jakiegoś kociaka, Merlinie.

- Ale lecisz Rosier, szkoda że nie na mnie.

- Czy ty coś piłeś, kiedy rozmawiałem z Lupinem?

- Ależ skąd, jestem po prostu naturalnie zabawny.

Mój uśmiech był bardzo szybki i momentalnie go poskromiłem, jednak już się pojawił. Dobrze, że wisiałem odwrócony plecami do Alex'a, bo jeszcze by to drań zobaczył.

- Czy mógłbyś sprawić, żebym mógł normalnie stanąć na nogi?

- Ach, oczywiście. Jednak postaraj się nie rozwalić czaszki bo ja będę musiał to sprzątać. Potter i przyjaciele to twardzi strażnicy prawa i brzydzą się posiadania skrzatów domowych.

Cóż, spodziewałem się tego oczywiście, chociaż muszę przyznać że nie wiem czy dałbym radę bez skrzatów domowych. I nawet nie chodzi o to, że nie stać mnie na normalnych służących, nie nie! Po prostu skrzaty to skrzaty, gdybym musiał się cackać z ludźmi, którzy są przerażającym zjawiskiem, osiwiałbym w wieku lat dwudziestu trzech.

- A jak to u ciebie wygląda? Nie masz skrzatów? - zapytałem spokojnie, podchodząc razem z Alexem do wysuwanych schodów prowadzących na dach. Chłopak uśmiechnął się niezręcznie, wspinając się na górę

- Po prostu im płacę.

- Nie gadaj! Zgodziły się?! - zawołałam głośniej niż zamierzałem. Rany, każdy wie, że to straszna ujma na ich honorze.

- Cóż, właściwie to nikogo nie przekonywałem. Po prostu szukając skrzatów dałem ten warunek z góry. Muszę przyznać, że moje bywają trochę popaprane, ale cieszę się, że tak to się potoczyło. Przynajmniej nie muszę cały czas wysłuchiwać tego pieprzonego "Ojej mój Panie, czy nie oddycham za głośno?". Naprawdę, mało rzeczy irytuje mnie tak jak to biadolenie. To prawie tak jakbym mieszkał z Potterem w czasie jego szkolnych lat, słuchaj, tragedia. Wolałbym już chyba dzielić łazienkę z McGonagall.

- No coś ty?! Pamiętam, że ta baba mnie nieznosiła.

Wspinałem się tuż za Alexem, który właśnie przełożył nogę przez drabinę. Od razu odwrócił się, podając mi rękę. Przyjąłem ją z wdzięcznością, wchodząc zaraz za chłopakiem. Na niebie było mnóstwo gwiazd, ani jednej chmurki. Przed nami rozciągał się widok na Londyn, który wciąż był oświetlony, jednak nie przyćmiewał piękna nocy.

Alex zaśmiał się głośno, siadając przy kominie. Chłopak rozczesał palcami czarne włosy, które wciąż były smagane przez chłodny wiatr. Bezwiednie potarłem palcem o palec, mając ochotę ich dotknąć. Przełknąłem ślinę, wyłącznie stalową siłą woli powstrzymując się przed sugestywnym oblizaniem warg.

- Tak, to prawda. Nieznosiła cię, ale chyba z wzajemnością, co? Wobec mnie była całkiem spoko, ale na początku to chyba tylko ze względu na moich rodziców.

- Racja, gdyby ludzie nie zwracali uwagi na starych, to przynajmniej połowa Slytherinu nie zdałaby z eliksirów. Ale by było.

- A może właśnie Panie Krukonie byłoby na odwrót. Zakładam, że przyłożyliby się do nauki, jak do niczego innego. Nasz instynkt samozachowawczy jest naprawdę niezły.

Spojrzałem na ślizgona, zastanawiając się na ile jego instynkt samozachowawczy naprawdę działa. Cały czas rozmawiając z nim miałem wrażenie, że niby mam do czynienia z tą samą osobą co przed bitwą o Hogwart, a jednocześnie czułem niepokój. Cała jego osoba wydawała mi się zupełnie inna. Czasami zastanawiałem się, czy aby na pewno rozmawiam z tym samym organizmem.

Nie byłem pewien, kto z nas był bardziej przerażony.

Alex nie chciał się na mnie rzucić, ale widziałem jego głód. I nie, nie chodziło o sex, miałem wrażenie, że jego chęć bliskości jest wciąż przykrywana warstwą głupich żartów, zaborczości i autodestrukcyjnych scen.

Chciał tego, ale bał się przyznać nie będąc pewnym, co ja sam czuję wobec niego.

Z drugiej strony ja sam miałem mnóstwo obaw, już nawet nie wspominając o tym, że bardzo różnimy się od swoich wersji z czasów Hogwartu. Po prostu widziałem jak wiele wspaniałych cech Alex'a zniknęło. Bałem się, że jeżeli odmówię mu bliskości a nawet czegoś więcej, to może się źle skończyć nie tyle dla mnie, co dla niego. Nie chcę, naprawdę nie chcę mieć na sumieniu kogokolwiek oprócz moich dotychczasowych ofiar. Alex'a to już w ogóle, patrząc na to co wcześniej nas łączyło.

- Czemu tak milczysz? Nie zgadzasz się ze mną?

- Hę? - wydukałem, nie będąc pewien o czym mówi Alex. Zanurzyłem się we własnych rozmyślaniach. Ślizgon westchnął, rozkładając się na dachu. Odruchowo spojrzałem na punkt gdzie dach się kończył.

- W ogóle sorry, że tak ci gadam jak ciocia Klocia na imieninach ale chciałem ci powiedzieć, że Teddy to świetny bachor.

Spojrzałem na ciemnowłosego czarodzieja, widząc z przerażeniem że chyba zaczyna się rozklejać. Merlinie, ja naprawdę nie jestem tak emocjonalny, nie mam przy sobie ani chusteczek, ani herbaty, ani alkoholu, ani...

- To znaczy, mówię, że tak głupio gadam ale widzę, że chyba za sobą nie przepadacie.

- Sprawiam wrażenie sztywniaka chyba, co?

Alex zaśmiał się krótko, jakby nagle zeszło z niego napięcie. Oparł się na łokciach, patrząc na mnie przez ciemne kosmyki włosów.

- Po prostu w Hogwarcie byłeś tym aroganckim, bogatym bachorem, który robi tylko to na co ma ochotę.

- Nie no bez przesady, nie miałem ochoty zapuszczać się z tobą do jakichś obskurnych podziemnych barów na Nokturnie, ale ktoś musiał ci trzymać włosy.

Wzrok Alexa był naprawdę wymowny, przez co roześmiałem się na głos jak głupi. Spojrzałem na chłopaka, czując że aż mnie policzki zabolały od tego nagłego grymasu twarzy, nazywanego uśmiechem.

- No już, panie p - profesorze. Ahaahaha, nie wytrzymam za - zaraz. - wycisnąłem z siebie ledwo, ledwo, czując że chyba zakończę swój żywot na tym dachu po raz drugi.

- P - panie profesorze, co mógłbym zrobić żeby n - na koniec semestru mieć tróję? Panie profesorze, miej litość, ahahaha...

Naprawdę, moja godność zleciała z tego dachu już jakiś czas temu na łeb na szyję. Ale naprawdę, czemu to akurat ja nie miałem tej wspaniałej okazji zobaczyć Alex'a w roli nauczyciela? Mało rzeczy musiało go tak wkurzać, doprawdy. Co w ogóle go do tego podkusiło?

- Hmm... A cóż to Rosier? Co możesz zrobić na tróję? Nie mów mi, że masz fetysz nauczyciela. - powiedział Alex najspokojniej na świecie, zbliżając się do mnie coraz bardziej.

Z mojego gardła wyszedł jakiś podejrzany dźwięk, i no cóż, może i faktycznie miałem te osiemnaście lat, a Alex zawisł nade mną pachnąc obłędnymi perfumami, wyglądając jak ktoś kto właściwie mnie kręci. Dobra, dla Alex'a mógłbym mieć fetysz nauczyciela, w sumie czemu nie.

- Ej Alex, Potter mówi żebyście się nie tarzali po dachówce bo James nie może spać. Poza tym jak będziesz tak hasał, to rano z łóżka nie wstaniesz.

- Co tam mówiłeś jakim świetnym bachorem jest Teddy? Powtórzysz, profesorze?

Alex wyglądał jakby rozważał czy bardziej opłaca mu się zrzucić z tego dachu Teddyego czy siebie, żeby mieć to z głowy już na przyszłość.

- Lupin, już po dobranocce. Jak Potter ma ochotę to niech wyśle mi sowę.

- Ble, ble już po dobranocce. Zobaczymy kto będzie jutro narzekał na stawy, ble ble. - wymamrotał Teddy, ulatniając się dość szybko. Alex jeszcze chwilę za nim patrzył, aż w końcu wymownie pociągnął nosem. Przeciągnął dłonią po rękawie bluzy, wyglądając na pokonanego.

- Chyba faktycznie powinniśmy założyć coś ciepłego. Starość nie radość, śmierć nie wesele.

- Brzmisz jak jakiś stary śmierciożerca z hemoroidami, chorobą alkoholową i przygłuchym skrzatem.

Alex zmrużył oczy, jakby chciał porównać wszystkie wymienione przeze mnie zjawiska do siebie, ale w końcu uśmiechnął się szeroko.

- Nie mam przygłuchego skrzata, więc proszę nie porównuj mnie do swojego starego.

Tym razem to ja zgromiłem go wzrokiem, wiedząc że mogłem jeszcze długo wymieniać. Chwilę później, westchnąłem, wstając. Alex również zebrał swoje stare gnaty, idąc w stronę schodów prowadzących na dół. Uśmiechnąłem się okropnie, wiedząc, że chłopak jest odwrócony do mnie tyłem.

- Lepiej ubierz się ciepło Alex, bo idziemy na wycieczkę.

- Nie wiem, czy mogę tak na starość się szwendać. Poza tym wciąż aurorzy śpią spokojnie, mając na mnie oko.

- Nie mów, że boisz się swojego małego braciszka?

Alex odwrócił się w moją stronę, uśmiechając się jeszcze gorzej ode mnie. Cóż, dobrze, że chociaż miał proste zęby.

- Nie wiem czy twoja wycieczka jest tego warta, ale zawsze można opóźnić troszkę reakcję Pottusia.

#####
Ahoj,
W sumie ten rozdział jest bardziej emocjonalny i uwu, a nie samo ruchanie więc brawo dla mnie. Mam nadzieję, że nie było tragedii, szczególnie po takiej przerwie.

Poza tym chciałam zauważyć, że zjadłam większość przecinków, ale już tak długo się zbierałam do dokończenia tego, że już dobra, jest jak jest, może kiedyś je sprawdzę, pozdrawiam i życzę smacznej kawusi

Continue Reading

You'll Also Like

11.7K 938 43
Jestem córką Syriusza, anioła najjaśniejszej gwiazdy. Moje życie było idealne, przynajmniej tak zawsze mi się wydawało. Wszystko zmieniło się w chwil...
4.3K 357 18
Kiedy nieoczekiwanie twoje życie zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni za prawą pewnego szatyna o lazurowych oczach, ale potem przewraca się jeszcze...
55.9K 6.1K 52
"-A więc zwiałeś?- rzucił milioner, posyłając chłopcu oskarżycielskie spojrzenie, którego ten nie mógł zobaczyć. Peter znów wzruszył ramionami, zacis...
10.7K 608 34
Tony Monet, chłopak pełen życia, przyjaciół i szczęśliwych chwil. Chłopak, który od kilku tygodni zaczyna przygaszać a przy tym całe jego otoczenie...