Every Boy Sins In Heaven

By _-Charlotte-_

141K 13.2K 2.5K

▪️Heaven #3, trzeci tom▪️ Taniec z diabłem był tym, co sprowadziło mnie do nieba. More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51

Rozdział 40

2.2K 275 41
By _-Charlotte-_

           Obłoki zimnego powietrza uchodziły z moich ust z każdym wydechem, gdy oparta o drewnianą balustradę tarasu widokowego obserwowałam ośnieżoną okolicę. Popijałam już trzecią kawę z papierowego kubka w nadziei, że choć trochę mnie rozgrzeje. Nie potrzebowałam oferowanego wraz z nią pobudzenia, nie dziś, byłam w pełni obudzona.

Mogłam wylegiwać się w ciepłym łóżku u boku najseksowniejszego faceta, jakiego znałam. No właśnie, mogłam. Zamiast tego wstałam skoro świt i czmychnęłam z sypialni Matthew, niczym tchórz. Ba, nie tylko z jego pokoju, ale i całego ośrodka dla pewności, że w razie poszukiwań prędko mnie nie znajdzie.

Nieobecność Abby, która nie wróciła na noc do naszego pokoju jedynie ułatwiła mi sprawę. Zero niepotrzebnych pytań i kpiących uwag. Zostałam tylko ja i kotłujące się we mnie myśli.

— Sądziłam, że każdy będzie odsypiać wczorajszy dzień do niebotycznej godziny — usłyszałam niespodziewanie.

Wzdrygnęłam się przestraszona, spoglądając przez ramię na dyszącą Hope, która stanęła obok. Związane w wysoką kitę włosy opadały na ramię otulone bezrękawnikiem i polarem, miała zaczerwienione policzki, a pot osadził się na jej czole. Była żywym obrazem zapalonego biegacza.

— Uwierz mi, gdybym miała coś do powiedzenia w tym temacie, robiłabym to co reszta — mruknęłam. — Ale wiesz te głosy w głowie...

Stuknęłam się w skroń, wzdychając teatralnie, na co Hope parsknęła.

— Jak na kogoś, kto wygląda jak zbity pies, trzyma cię niezły humor — powiedziała.

Wzruszyłam ramiona.

— Taka natura.

Przez kilka minut żadna z nas się nie odzywała. Ulokowałam spojrzenie w pierwszych narciarzach ślizgających się po stoku spad niżej. Na snowboardzistach pędzących brawurowo w dół, co pobudziło moje wspomnienia. Przypomniałam sobie jak pod czujnym okiem Matthew, robiłam postępy w nauce. To, że mimo wszystko czułam się bezpieczna przy jego boku. Jak jego dłonie błądziły po moich pośladkach. Jak podgryzał moją skórę...

Stop. Cholera.

Z frustracją potarłam twarz.

— Słaba ze mnie terapeutka, naprawdę — westchnęła Hope. — Aczkolwiek na nowo odmrożone serce podpowiada mi, że powinnam zapytać się, co cię u diabła dręczy?

Zerknęłam w bok. Dziewczyna opierała łokcie na barierce. Wiatr rozwiewał jej długie włosy, zasłaniając wysokie kości policzkowe.

— Na nowo odmrożone? — zapytałam, unosząc kącik ust.

— W wielkim skrócie: kilka miesięcy temu byłam gorszą suką niż jestem, nie bawiłam się w emocjonalne bajzle, ale...

Przerwałam jej z pełnowymiarowym uśmiechem.

— Niech zgadnę — bąknęłam. — Miłość cię odmieniła.

— Ech, brzmi to żałośnie stereotypowo — bąknęła. — Ale tak, pewien drań sprawił, że jestem odrobinę bardziej ludzka...

— Aż tak? Nie ma czasem brata? — zażartowałam słabo, mimo ścisku w gardle. Asa i Hope byli niesamowitą parą, to było widać w każdym ich geście. Zazdrościłam im tej więzi.

Dziewczyna parsknęła pod nosem.

— Wydaje mi się, że w twoim życiu jest już odpowiedni brat.

Cóż, bezceremonialność z pewnością była "rzeczą" Hope. Dziewczyna nie bawiła się w pół-środki — zawsze waliła prosto z mostu.

— Jak się domyśliłaś?

Jedno pytanie. Tyle wystarczyło.

— Nie każdy widzi to gołym okiem — powiedziała, co na wstępie mnie pocieszyło. Ostatnie, czego potrzebowałam to większa ilość ludzi wiedząca o moim przyciąganiu do Matthew. Szczególnie ta jedna osoba najbliższa jemu. — Nate jest jak otwarta książka, nie kłopocze się ukrywaniem swoich uczuć, ale Matthew... Mogą być bliźniakami, ale różnią się niczym dzień i noc. On jest skryty, o ile brat nie popycha go w centrum uwagi. Jednak niezależnie od tego jak bardzo nieprzeniknioną maskę nosi człowiek, zazdrość jest pierwszą emocją, którą najłatwiej zobaczyć. Zazdrość niszczy nawet mocarne fasady. Moją zniszczyła. Dlatego to widzę.

— Cholera, tkwię po uszy w gównie — sapnęłam.

— Jeśli masz przez to na myśli, że dwóch braci cię pragnie, ale tylko do jednego coś czujesz — powiedziała bez skrępowania. — To jest to zaledwie mini-bagienko. Zawsze mogło być gorzej i mogłaś poczuć coś do obu...

Jeśli Hope chciała mnie pocieszyć to jej nie wyszło, ponieważ przypomniała mi o problemie, który starałam się lekceważyć — Nate. Tak długo starałam się wmówić sobie, że nie zauważam tych znaczących sygnałów z jego strony, że sama uwierzyłam w to kłamstwo. Chciałam wierzyć, że przemawia przez niego natura flirciarza. Że uśmiechy i spojrzenia, które mi posyłał nie kryły w sobie odrobinę za dużo ciepła jak na tylko przyjaciela.

Dziewczyna może miała słuszność w kwestii ulokowania uczuć, ale niestety nie oznaczało, że mój wybryk nie odbije się na mojej relacji z Nathanielem.
Na samą myśl, że miałby dowiedzieć się o mojej nocy z Matthew, oblewał mnie zimny pot. Nawet nie potrafiłam sobie tego wyobrazić, sama próba przyprawiała mnie o ból głowy.

Mimo to wciąż nie czułam tego, co powinnam.

— Kurwa, tonę w gównie — jęknęłam cicho pod nosem.

— Nie pocieszę cię, mówiąc, że wszyscy zbierają się właśnie na śniadanie i mamy się tam spotkać, co nie? — mruknęła Hope, wpatrując się w ekran telefonu.

Miałam dwa wyjścia: znalezienie kiepskiej wymówki i dalsze chowanie się po kątach, lub konfrontację z Matthew, która prędzej czy później musiała nadejść. Nie mogłam uciekać wiecznie. Cóż, nie wtedy gdy mieszkaliśmy tak blisko siebie — o ironio, w Kolorado i Los Angeles.

Dlatego założyłam spodnie dużej dziewczynki i ruszyłam w stronę głównego budynku ośrodka, gdzie w klimatycznej sali z barem pośrodku, siedziały znajome osoby. W różnym stanie kaca i rozespania. Isaac i Asa wyglądali na równie nietrzeźwych, co zaspanych, tkwiąc przy ośmioosobowym stole przy oknie z okularami słonecznymi na nosach. Poczochrana Alex opierała głowę na ramieniu swojego chłopaka z przymkniętymi oczami. W porównaniu do nich, Leah i jej brat wyglądali na świeżo wypoczętych i tryskających energią. Leo posłał mi na powitanie uśmiech, kroczył przez pomieszczenie z talerzem obładowanym jedzeniem. Odpowiedziałam słabym uśmiechem, zanim rozglądnęłam się dookoła w poszukiwaniu tej jednej osoby, którą pragnęłam i jednocześnie bałam się zobaczyć.

Nie było go.

Rozczarowanie mieszało się z ulgą, gdy zgarnęłam ze szwedzkiego stołu naleśniki, dżem i owoce. Nie żeby doskwierał mi głód, mój apatyt zniknął wraz z porankiem.

— Co z Evanem? — pytała Leah, akurat gdy dołączyłam do reszty.

— Jeśli będzie oszczędzał nogę, powinien się z tego szybko wylizać — odpowiedział Charlie. — Abby zanim zaniosła mu nie tak dawno śniadanie, powiedziała, że dobrze to wygląda. Noga nie jest zbyt opuchnięta, więc może uda mu się uniknąć konfrontacji z jego trenerem.

— Oby — westchnął Leo. — Potrzebujemy go na games bowl.

— Więc Evan i Ab... — zaczęła Alex z nutą konspiracji w głosie.

— Kochanie, nie zaczynaj — wtrącił się Charlie, na co przewróciła oczami, ale nie wydawała się urażona. — To nie nasza sprawa.

Naprawdę lubiłam tego kolesia.

— Cokolwiek by nie było, Abby ma doświadczenie w szybkim kurowaniu się, zważywszy że zawodowo jeździła na łyżwach — skwitowałam.

Gdyby Alex wiedziała, że dziewczyna nie wróciła na noc do pokoju jej dochodzenie byłoby dużo bardziej intensywne. Może Abby miała za długi język, gdy przychodziło dręczenie mnie w kwestii moich — niegdyś — nieistniejących romansów, ale nie miałam zamiaru wystawiać jej na pożarcie. Szczególnie za jej plecami.

Na szczęście rozmowa zeszła na temat dzisiejszych planów, przynajmniej tak sądziłam. Zbyt szybko wyłączyłam się z konwersacji. Dlatego też, gdy tylko wepchnęłam w siebie śniadanie, czym prędzej ulotniłam się. Naprawdę niepotrzebnie spieszyłam się, zważywszy że żołądek podszedł mi do gardła, gdy zobaczyłam kto na mnie czeka.

O drewnianą kolumnę, z rękami założonymi na piersi, opierał się Matthew. Szary sweter w serek podwinięty do łokci, opinający się na wypracowanych mięśniach, podkreślał barwę jego oczu. Wyglądał jak cholerny mokry sen, a świadomość tego co kryło się pod tymi wszystkimi ubraniami, jedynie podsycała to wrażenie.

Wiedziałam, że był tu z mojego powodu.

Dostrzegł mnie, gdy tylko wyszłam zza rogu i wyszedł mi naprzeciw. Wszystko działo się błyskawicznie, nie ogarniałam tego rozumem. Moje zmysły były ociężałe. Z mocno bijącym sercem przywitałam dłoń, która znalazła się na dole moich pleców, gdy prowadził mnie przez ośrodek. Jego zapach, ten którym wydawałam się przesiąknąć po całej nocy spędzonej w jego ramionach, owiał mnie. Rejestrowałam jedynie drewniane korytarze, które mijaliśmy. Szarpnął za klamkę drzwi z informacją głoszącą, że było to pomieszczenie jedynie dla personelu. Nie przejmował się tym.

Zamknął za nami drzwi, które częściowo zasłonił ogromną sylwetką. Ten facet był zbudowany jak posąg: pełen ostrych krawędzi, gładkich mięśni i idealnych proporcji. Stał blisko, na tyle że wystarczyło delikatnie wyciągnąć dłoń, by go dosięgnąć.

— Uciekłaś, dlaczego?

Dwa słowa. Bez cienia irytacji, oskarżenia bądź złości. Kryła się w nich jedynie ciekawość.

Uchyliłam usta, tylko po to by je zacisnąć.

— Bo tego nie żałuję — szepnęłam. To zdanie brzmiało tak cholernie irracjonalnie, że miałam ochotę wepchnąć je sobie z powrotem do gardła. Jednak mina Matthew nie wyrażała kpiny, jedynie zaskoczenie. — Wczorajsza noc była ryzykowna, nieprzemyślana... Pokierowało nami pożądanie, które zepchnęło na dalszy plan racjonalne myślenie. Ba, wykopało rozsądek na inną orbitę. A teraz zostawiło nas z jeszcze bardziej rozchwianą relacją, sąsiedzką komplikacją i świadomością jednonocnej przygody. Chyba powinnam się czuć winna, powinnam czuć lęk przed konsekwencjami. Gdy leżałam na twoim łóżku przez chwilę odczułam przypływ paniki na myśl, że ktoś wejdzie do pokoju i nas zobaczy. Wtedy na ciebie spojrzałam. Powiedz mi, dlaczego jedyne o czym mogłam myśleć to, że chce więcej? Że jedna noc z tobą mi nie wystarczy.

Czułam się wtedy jakby nikt poza nami nie istniał. To było cudowne i zarazem przerażające uczucie, fakt tego niekończącego się pragnienia.
W tym hormonowym szale mogłam myśleć tylko o nim.

Nie miałam zamiaru wspominać głośno o jednym najbardziej skomplikowanym elemencie tej układanki: Nathanielu.

— Mogliśmy to przepracować trzy godziny temu — westchnął. — Zanim jak dureń szukałem cię wszędzie...

— Przepraszam za to. — Skrzywiłam się. — Nie powinnam była, ot tak, uciekać.

— Co ty nie powiesz, Maddie — mruknął. — Bo gdyby facet zwiał z pokoju po nocy pełnej seksu, zostałby zwyzywany od skurwieli.

Zacisnęłam usta pełna ogarniającego mnie poczucia winy.

— Masz rację — zgodziłam się. — To nie było wobec ciebie, nas, w porządku. Spanikowałam.

— Spanikowałaś, ponieważ tego nie żałujesz — sprecyzował Matthew, kręcąc głową. — Twoje zniknięcie... Myślałem, że cię skrzywdziłem albo żałujesz tego, co się wydarzyło, a ty mówisz coś takiego. Tylko ty potrafisz doprowadzić mnie do takiej ekstazy, szaleństwa i szoku. Jednak zgadzamy się w jednej rzeczy: jedna noc z tobą mi nie wystarczy.

Elektryzujący dreszcz przemknął wzdłuż mojego kręgosłupa, ale rzeczywistość już mnie odnalazła. I bolała jak skurczysyn.

— Matthew, co my robimy? — zapytałam, z roztargnieniem przeczesałam włosy.

Przymknął oczy, a gdy je otworzył, znałam odpowiedź.

— Nie wiem — przyznał. Było nas dwoje.— Ta noc była nieunikniona. Pragnienie pocałowania cię, zrobienia tego wszystkiego, co siedziało w mojej głowie było tak silne, że aż...

— Bolało — dokończyłam, na co potaknął. — Nie chcę cię stracić, rozumiesz? To żadna deklaracja miłosna, ale pośród tych przepychanek słownych, kpin i kłótni zaczęłam cenić to, co mamy. Zbudowaliśmy coś na podobieństwo przyjaźni co prawda skomplikowanej, zważywszy że dwójka przyjaciół się pożąda — parsknęłam. Matthew nie powstrzymał uśmiechu błąkającego się w kącikach ust. — Ale nie chcę, żeby to znikło pod wpływem pochopnych decyzji.

Pragnienie nie było wszystkim, co mamy, ale tym na czym skupialiśmy się przez zbytnie nagromadzenie go.

— Myślę, że musimy od siebie odpocząć — powiedziałam, mimo że ciężko przechodziło mi to przez gardło. — Nie chodzi mi o całkowity dystans, ale chwilę na zrozumienie tego, czego oczekujemy.

Jego sylwetka stężała. Matthew patrzył na mnie przez chwilę w całkowitym milczeniu, od którego zaciskał mi się żołądek. Chciałam, żeby powiedział coś, co zmieni moje zdanie — decyzję, którą właśnie podejmowałam. Tylko że w głęboko w sercu wiedziałam, że co się zaraz stanie.

— Tego właśnie chcesz?

— Tego potrzebuję — odpowiedziałam z westchnieniem.

Zbliżył się do mnie, przez cały czas patrzył mi w oczy, zanim pochylił się, by ledwie musnąć ustami moje czoło. Z wstrzymanym oddechem mierzyłam się z jego wyjściem z pomieszczenia. Zostawił mnie bez słowa, przyjmował moje oświadczenie bez protestu.

Byłam świadoma dokładnie dwóch rzeczy: wypuszczałam go bez gwarancji, że wróci oraz tego, że zgadza się ze mną w jednej zasadniczej kwestii.

Pragnął więcej, niż jednej nocy ze mną, ale nie powiedział, że jej nie żałuje.

Rzeczywistość była suką.

Od Autorki:

Cóż, zapewne zniszczyłam Waszą euforyczną bańkę wczorajszego rozdziału. Prawda?

Co myślicie o ostatnich zdaniach z rozdziału: o tyyJak myślicie co się teraz wydarzy? Czego oczekujecie?

Teraz zaczyna się prawdziwy rollercoaster emocji! W najbliższych rozdziałach stanie się bardzo, bardzo dużo i dojdzie do wielu wyjaśnień, więc bądźcie tu ze mną: dzielcie się wrażeniami, co da mi energię do pisania.

Continue Reading

You'll Also Like

136K 4.2K 29
„ Na własne życzenie weszłam w ogień, który sami rozpalili „ Zawsze myślałam, że życie jest piękne. Jako mała dziewczynka nie mogłam na nic narzekać...
225K 5.6K 46
Aurora Freeman, obiecująca lekkoatletka, za sprawą stypendium zyskuje możliwość wkroczenia w mury nowego liceum. Z pozoru całkiem normalna sprawa, je...
63.8K 2.3K 43
Czy miłość do dziecka może połączyć dwoje ludzi? Czy ona będzie potrafiła nauczyć go okazywać uczucia i miłość? Czy różnice, które ich dzielą nie będ...
221K 873 17
Jest to moja pierwsza opowieść tu więc z góry przepraszam za wszelkie błędy, mam nadzieje że spodoba się wam.