Enemy or friend | Legolas

By Principessa_aquila

27.1K 1.3K 289

Czas rozpętać ogień. * We wszystkich nazwach trzymałam się tłumaczenia z mojego wydania książki dlatego dla n... More

prolog 🏹
1🏹
2🏹
3🏹
4🏹
5🏹
6🏹
7🏹
8🏹
9🏹
10🏹
11🏹
12🏹
13🏹
14🏹
15🏹
16🏹
17🏹
18🏹
19🏹
20🏹
22🏹
23🏹
24🏹
25🏹
26🏹
27🏹
28🏹
29🏹
30🏹
31🏹
32🏹
33🏹
34🏹
35🏹
36🏹
37🏹
38🏹
39🏹
40🏹
41🏹
42🏹
43🏹
44🏹
45🏹
46🏹
Rozdział 47

21🏹

459 25 2
By Principessa_aquila

4/5

Opuścili miasto, a Aldianel jeszcze ostatni raz spojrzała w kierunku wznoszącego się na tle jasnego nieba, a w jej oczach zagościł smutek. Podążyli ścieżką ciągnącą się między gęsto rosnącymi mallornami, a później ruszyli poprzez pagórki i doliny zatopione w srebrzystym cieniu.

Było niemal południe, gdy dotarli do przejścia, w pnącym się ku górze zielonym murze. Po drugiej stronie nie rosły drzewa, a przed nimi rozciągał się pas błyszczącej w południowym słońcu trawy, usianej przez złociste elanory. Od zachodu trak otaczała mieniąca się w świetle rzeka Srebrzysta, a od wschodu szeroka Anduina, wypełniona ciemną, głęboką wodą. Dalej rozpościerały się leśne pagórki, porośnięte przez gęste drzewa, teraz pozbawione liści, przez co pagórki wydawały się smętne i ponure. Poza granicami Lórien nie rosły mallorny.

Przy brzegu Srebrzystej znajdował się biały pomost, wykonany z drewna i kamienia. Do niego przymocowane były liczne łodzie, srebrzyste, złote i zielone, skrzące się w słońcu. Jednak pośród nich zdecydowanie przeważały łodzie białe i szare. W łódkach przeznaczonych dla podróżnych, elfowie złożyli ich bagaże, a tak, że do każdej z nich włożyli jedną linę. 

— Wszystko jest gotowe — rzekł Haldir — wsiadajcie do Łodzi, byle ostrożnie.

— Nie lekceważcie tej przestrogi — rzekł inny elf. — Łodzie te są lekkie i zwinne, nie zatoną, nieważne ile do nich załadujecie, jednak mogą płatać figle, nie wprawnym podróżnikom.

Drużyna podzieliła się. Pierwszą łódź zajęli Aragorn, Sam i Frodo, drugą Pippin, Merry i Boromir, a trzecią Legolas, Aldianel i Gimli, bo pomimo początkowej niechęci, tą trójkę złączyła naprawdę silna przyjaźń, co wciąż było dla pozostałych naprawdę wielkim zaskoczeniem.

Gdy wszyscy zajęli miejsca w łodziach, Aragorn polecił, aby spróbowali popłynąć w górę Srebrzystej. W wartkim nurcie płynęli powoli.
Aldianel z radością spoglądała przed siebie, wsłuchując się w plusk wody i dźwięk wioseł uderzających o jej powierzchnię, delikatny wiatr rozwiewał ich włosy, a promienie słońca skrzyły się w toni wody. W powietrzu słyszeli cichy śpiew skowronków.

Gdy minęli ostry zakręt, ich oczą ukazał się ogromny łabędź, dumnie sunący w ich kierunku. Wyglądał naprawdę niesamowicie, wielki i dostojny. Woda pieniła się w okół jego białej piersi. Dziób ptaka błyszczał czystym złotem, oczy lśniły czernią. Wraz z łabędziem napływała ku nim piękna muzyka, lekko rozbrzmiewająca w czystym powietrzu. Dwóch elfów w białych szatach stało z czarnymi wiosłami w dłoniach na dziobie i na rufie, na środku zajął miejsce Celeborn, a za nim Galadriel odziana w czystą biel. Na jasnych włosach nałożony miała złoty wianek, a w dłoniach harfę, śpiewając słodkim głosem.

Gdy podpłynęli do łabędzia, Aragorn zatrzymał łódź, a Galadriel rzekła:

— Przybyliśmy, aby was pożegnać, a tak że obdarzyć najlepszymi życzeniami na drogę.

— Byliście naszymi gośćmi — powiedział Celeborn. — Jednak nie jedliśmy jeszcze razem, dlatego zapraszamy was na pożegnalny posiłek nad wodami.

Na skraju Egladilu, pośród nasyconej zielenią trawy, odbyła się pożegnalna uczta. Gdy ta dobiegła końca ponownie został podjęty temat dalszej drogi.

— Gdy będziecie płynąć w dół rzeki, drzew będzie coraz mniej. Anduina przez długi czas płynie przez wrzosowiska, aż dociera do Szpikulca, skalistej wyspy, przez nas zwanej Tol Brandir, skąd spływa wodospadami Rauros na krainę Nindalf, gdzie dzieli się na wiele odnóg, a z lasu Fangorn zasila ją Entyna, nad którą rozpościera się Rohan, a po drugiej stronie wznoszą się wzgórza Emyn Muil. Między wzgórzami, a czarnymi bramami Mordoru leżą jedynie Trupie Trzęsawiska i Pustkowia. Ci, którzy wraz z Boromirem pragną udać się do Minas Tirith, powinni oddzielić się od Anduiny przy Rauros i przekroczyć Entynę przed mokradłami, nie mogą jednak zbyt daleko pójść w górę rzeki, aby nie zabłądzić w gęstwinie Fangornu.

— Tak, w Minas Tirith wiele mówi się na temat Fangornu, jednak ja sądzę, że są to bajeczki, którymi niańki straszą dzieci. Od wielu pokoleń nikt nie dowiedział Fangornu, aby potwierdzić lub obalić legendy. Bywałem kilka razy w Rohanie, jednak z dala od północnego skraju.

— Zatem zbędne są moje dalsze słowa, jednak radziłbym, nie lekceważyć dawnych podań.

Po tych słowach Galadriel powstała i napełniła puchar pitnym miodem, by po chwili podać go Celebornowi.

— Czas wypić pożegnalny toast — rzekła — wypij, Panie Galadhrimów i nie obciążaj smutkiem swego serca.

Galadriel kilka razy napełniła czarę, podając każdemu z nich puchar. Gdy każde z nich wypiło, władcy zajęli miejsca na fotelach, a za nimi w milczeniu stanęły dwórki. Po krótkiej chwili Pani rzekła:

— Wypiliśmy na pożegnanie, a między nami zaległ cień rozstania. Zanim się oddalicie, przyjmijcie z rąk Władców Galadhrimów, dary abyście nigdy nie zapomnieli o Lothlórien.

Aragorn otrzymał od Celeborna i Galadrieli pochwę na miecz, lśniącą złotem i srebrem ornamentowanych kwiatów i liści. Wysadzaną drogimi kamieniami, którymi wypisano, w języku elfów, imię Andruila. Ale, tak że wielki jasnozielony kamień oprawiony w srebrną broszkę w kształcie orła. Klejnot na dłoni Galadrieli zalśnił niczym najjaśniejsza gwiazda.

— Ofiarowałam ten kamień Celebrianie, mojej córce, a ona przekazała go swojej. Teraz jednak przechodzi w twoje ręce, jako znak nadziei. Wraz z nim otrzymujesz tak, że przepowiedziane ci imię: Elessar, Kamień Elfów z rodu Elendila.

Gdy Aragorn przypiął sobie broszkę na piersi, wszyscy spojrzeli na niego zdziwieni. Aldianel pierwszy razy widziała go tak dumnego i dostojnego.

— Nie starcza mi słów aby wyrazić moją wdzięczność — rzekł, skłaniając się.

Galadriel podarowała Boromirowi pas ze złota, a Merremu i Pippinowi srebrne paski ze złotymi sprzączkami.

— Wam, Aldianel i Legolasie daruję łuki Galadhrimów, twardsze i większe od tych, którymi się posługujecie, o cięciwie plecionej z włosów elfów.

Aldianel z podziękowaniem odebrała łuk oraz kołczan wypełniony strzałami. Ponownie zajęli miejsca, a ona uważnie przyglądała się łukowi, dłonią wiodąc po rzeźbieniach w gładkim drewnie.

Sam otrzymał niewielkie, drewniane pudełeczko z runiczną literą G, wyrytą na wieczku.

— To G upamiętniać ma, że to Galadriel podarowała Samowi ziemię ze swojego sadu i łączy z tym takie błogosławieństwa, jakie leżą jeszcze w mojej mocy.

— A jakiego prezentu oczekuje od elfów krasnolud? — zapytała, zwracając się teraz do Gimlego.

— Żadnego, Pani — odparł. — Dla mnie dostatecznym prezentem jest to, że mogłem zobaczyć władczynię Galadhrimów i usłyszeć jej słodkie słowa.

— Posłuchajcie tylko! — zawołała, zwracając się, do otaczających ją elfów. — Nikt już więcej niech się nie ośmieli, powtarzać, że krasnoludowie chciwi są i małoduszni. Proszę, zdradź swoje pragnienie, nie pozwolę, abyś jedyny nie został obdarowany.

— Nie ma nic takiego, z wyjątkiem jednej rzeczy, choć odważę się ją wypowiedzieć, jedynie ze względu na wasze naleganie — Aldianel spojrzała na krasnoluda z ciekawością. — Ośmielam się prosić o kosmyk włosów Pani, które piękniejsze są od złota, podobnie, jak gwiazdy  piękniejsze są od podziemnych skarbów.

Pośród elfów zapanowało poruszenie. Wszyscy spojrzeli na krasnoluda ze zdziwieniem, jednak Galadriel uśmiechnęła się.

— Mówią, że krasnoludowie zręczniejsze mają dłonie niż języki, jednak nie dotyczy to Gimlego. Nikt nigdy nie zwrócił się do mnie tak śmiało, a zarazem tak dwornie. I jak mam odmówić, skoro sama go nakłaniałam? Jednak co zrobisz z tym darem? — Zapytała, a gdy krasnolud odpowiedział, odcięła trzy kosmyki włosów i wręczyła je Gimlemu.

Gdy Frodo tak, że został obdarowany przez Władców Galadhrimóm, Galadriel wstała, a Celeborn odprowadził ich na przystań. Woda srebrzyła się radośnie, a wszystko na nich czekało, gotowe do drogi. Aldianel ogarnął smutek. Ciężko było jej opuścić to miejsce. Ponownie zajęli miejsca w łódkach, elfowie popchali ich długimi kijami w kierunku głównego nurtu, z okrzykami pożegnania. Siedzieli bez ruchu, wpatrując się w miejsce w, którym na skraju zielonego cypla stała samotnie Galadriel. Stała tam niesamowicie piękna, jej białe szaty lśniły się w słońcu, a jasne włosy okalały jej twarz. Biła od niej lekka poświata. Gdy oddalali się, jej postać malała by wkrótce stać się jedynie wspomnieniem, wspomnieniem które nigdy nie wyblaknie. W pewnym momencie wody Srebrzystej złączyły się z Anduiną, której bystry nurt poniósł ich na południe. W końcu oderwali wzrok od malejącej w oddali postaci, która już wkrótce miała zniknąć bezpowrotnie.

Aldianel ostatni raz odwróciła się, spoglądając na oddalającą się ścianę zielonego muru. Elfka była pewna, że nigdy nie zapomni czasu spędzonego w Lórien, jako, że opuszczała tą krainę z sercem lekkim i wypełnionym nową nadzieją.

Continue Reading

You'll Also Like

6.7K 760 52
"Do cholery obudź się bo cię walne", prawie że krzyknął potrząsając chłopakiem. Młodszy zaczął kaszleć po czym otworzył lekko oczy na co starszy odet...
6.1K 330 26
Lucyfer wielki król piekła, Alastor overlord który budzi a bardziej budził postrach oboje cierpią do siebie nienawiścią ale serce nie sługa. [shipy...
26K 1.3K 46
Faktem było to, że Synowie Garmadona stanowili prawdziwe niebezpieczeństwo dla Ninjago i jego mieszkańców. Choć Ninja robili wszystko, żeby powstrzym...
59.2K 4.4K 87
yup, to kolejny instagram ode mnie • shipy: drarry, theobian (theo x OC), jastoria (astoria x OC), pansmione, pavender, Oliver x Cedric, linny, Daphn...