Enemy or friend | Legolas

By Principessa_aquila

27K 1.3K 289

Czas rozpętać ogień. * We wszystkich nazwach trzymałam się tłumaczenia z mojego wydania książki dlatego dla n... More

prolog 🏹
1🏹
2🏹
3🏹
4🏹
5🏹
6🏹
7🏹
8🏹
9🏹
10🏹
11🏹
12🏹
13🏹
14🏹
15🏹
17🏹
18🏹
19🏹
20🏹
21🏹
22🏹
23🏹
24🏹
25🏹
26🏹
27🏹
28🏹
29🏹
30🏹
31🏹
32🏹
33🏹
34🏹
35🏹
36🏹
37🏹
38🏹
39🏹
40🏹
41🏹
42🏹
43🏹
44🏹
45🏹
46🏹
Rozdział 47

16🏹

470 27 1
By Principessa_aquila


— Nie ruszajcie się — szepnęła Aldianel.

— Ani słowa — dodał Legolas.

Nagle z góry dobiegł ich chichot, a po chwili usłyszeli wyraźny głos, mówiący w języku elfów. Po chwili Legolas odpowiedział w tym samym języku.

— Kim oni są i co mówią? — zapytał podejrzliwie Merry.

— Elfowie, nie poznajesz po głosach — odparł Sam.

— Tak to elfowie i mówią, że w ciemnościach mogliby was wszystkich zastrzelić z łuku, tak głośno sapiecie — powiedziała Aldianel i parsknęła rozbawiona, widząc przerażenie Sama.

— Mówią, tak że — powiedział Legolas i popatrzył, na Aldianel kręcąc głową, ale jednocześnie lekko się uśmiechając. — że nie macie się czego bać. Od dawna wiedzieli o naszym przybyciu, usłyszeli nasze głosy i rozpoznali, że jesteśmy elfami i skąd pochodzimy. Teraz zapraszają nas, abyśmy weszli na górę z Frodem. Proszą, tak, że by reszta poczekała na chwilę na dole.

Z góry spuszczono delikatną, sznurową drabinę. W nikłym blasku księżyca przebijającym się przez krony drzew, mieniła się srebrzystą szarością. Nie wydawała się mocna, jednak bez problemu utrzymała ich ciężar. Aldianel i Legolas z łatwością wspięli się na górę, jednak Frodo i Sam, który podążył za nim, zrobili to ze znacznie większą trudnością. U samej góry, na rozłożystych gałęziach, mieściła się drewniana platforma, talan.

Aldianel i Legolas dotarli na górę, wchodząc na platformę przez średniej wielkości otwór. Znajdowała się tam trójka elfów, ubranych w maskującą szarość. Jeden z nich powitał ich w języku elfów, a oni odpowiedzieli mu tym samym. Frodo i Sam wdrapali się na górę, Aldianel i Legolas usadowili się już w towarzystwie elfów.

— Witajcie — powiedział jeden z elfów, lampa trzymana przez niego w dłoni oświetliła jego twarz, elf miał długie jasne włosy oraz przyjazną i piękną twarz. — Rzadko posługujemy się językiem innym niż nasz własny i niechętnie zadajemy się z obcymi, jednak ja należę do tych, którzy wyruszają w inne strony, aby zbierać potrzebne informacje i obserwować nieprzyjaciół dlatego znam wasz język. Nazywam się Haldir, a to są moi bracia Rumil i Orophin. Wieści o was dotarły do nas, gdy wysłannicy Elronda powracali przez Lórien do Ciemnych Schodów. Od dawna nie słyszeliśmy o niziołkach i nie wiedzieliśmy, czy w ogóle żyją jeszcze jacyś w Śródziemiu. Nie wydajecie się być złymi istotami, a na dodatek towarzyszą wam elfy, dlatego jesteśmy gotowi przyjąć was gościnnie, jak prosił nas o to Elrond. Dzisiaj będziecie musieli tutaj przenocować. Ilu was jest?

— Dziewięciu — odparł Legolas. — Ja, Aldianel, czwórka hobbitów i dwoje ludzi, jeden z nich to Aragorn, potomek ludzi z Zachodniego Lądu, przyjaciel elfów.

— Imię Aragorna, syna Arathorna jest nam znane w Lórien, jest on w łaskach u Pani — odparł Haldir. — Kim jednak jest dziewiąta osoba? Wymieniłeś tylko ośmiu.

Na twarzy Legolasa pojawiło się wahanie, on i Aldianel spojrzeli na siebie niepewnie. Elfka posłała mu znaczące spojrzenie i kiwnęła delikatnie głową, tym razem oddając mu całą wypowiedź. Legolas posłał jej zirytowane spojrzenie, unosząc oczy ku górze. Wydawało się, jakby oboje porozumiewali się bez słów. Okej to jest dziwne, pomyślała Aldianel.

— Dziewiątą osobą jest krasnolud — powiedział w końcu Legolas, ponownie zwracając się do elfów, którzy przyglądali im się z ciekawością i zdziwieniem.

— To znacznie gorzej — odparł po dłuższej chwili Haldir. — Nie mieliśmy do czynienia z krasnoludami od czasu zamierzchłych dni, nie mają oni wstępu do naszej krainy i ten, tak że nie będzie mógł przejść.

— Pochodzi on z Samotnej Góry, jest zaufanym Daina, a tak, że przyjacielem Elronda — powiedział Frodo, spiesząc z wyjaśnieniami. — Elrond wybrał go na członka naszej wyprawy. Nazywa się Gimli i jest odważnym i wiernym towarzyszem.

Na chwilę nastała cisza, po której Haldir zwrócił się, posługując się teraz mową elfów, do Legolasa i Aldianel zadając im wiele pytań. Hobbici mogli jedynie czekać, przysłuchując się niezrozumiałej mowie.

Aldianel znała mowę leśnych elfów, jednak nie posługiwała się nią tak biegle, jak Legolas, ponieważ w znacznym stopniu różniła się, od mowy używanej przez elfów na dworze Elronda. Z tego powodu na większość pytań odpowiadał Legolas, a ona tylko od czasu do czasu coś dodała. Aldianel nie podobało się to, że nie może w większym stopniu uczestniczyć w rozmowie.

— A więc dobrze — powiedział wreszcie Haldir we wspólnej mowie. — Zgodzimy się na to, jednak niechętnie. Jeśli Aragorn, Legolas i Aldianel będą go uważnie pilnować i poręczą za niego, będzie mógł przejść przez Lórien, ale w opasce na oczach. Jeśli naprawdę przeszliście przez Morię, niebezpieczeństwo może być niedaleko. Wasi towarzysze nie mogą dłużej przebywać na dole. Czterej hobbici mogą spędzić noc tutaj, a pozostali schronić się na następnym drzewie, tam znajduje się kolejny talan. Legolasie, Aldianel odpowiadacie za nich, pilnujcie krasnoluda! Wołajcie, gdyby coś się stało.

Aldianel i Legolas zeszli w dół po drabinie, która kiwała się lekko, gdy spuszczali się w dół. Przekazali towarzyszom słowa elfa, pomijając słowa Haldira na temat Gimlego. Merry i Pippin wspięli się po drabinie, a pozostali wdrapali się na drugie drzewo. Ignorując narzekania Gimlego, zjedli posiłek i po krótkich rozmowach, położyli się otuleni w koce i zapadli w sen. Przynajmniej większość z nich.

Aldianel uniosła się odrobinę, poprawiając naszyjnik, który nieprzyjemnie wrzynał się w jej skórę. Rozejrzała się dookoła. Panował mrok, wszyscy pogrążeni byli we śnie. Z wyjątkiem jednej osoby. Przy otworze, przez który weszli na talan, siedziała pochylona osoba. Aldianel rozpoznała w niej Aragorna. Elfka w ciszy podniosła się i ruszyła w kierunku mężczyzny, oddalając się od śpiących.

Przez otwór wpadało blade, nikłe, nocne światło, które nie rozjaśniało mroku. Obok leżała zwinięta, pleciona drabina, którą dostali się na górę. Aldianel przysiadła obok Aragorna, ze skrzyżowanymi nogami. Przez otwór, daleko w dole, widziała ginącą w mroku ziemię, pokrytą trawą. Między liśćmi dostrzegała atramentowo-czarne niebo oraz wąski sierp księżyca. Siedzieli w całkowitej ciszy. Słychać było jedynie szum wiatru między liśćmi oraz plusk wodospadu. Elfka odwróciła głowę w kierunku Aragorna i uniosła kąciki ust, jednak nie do końca radośnie, ciemnowłosy odpowiedział jej tym samym.

Jasnowłosa odwróciła głowę i utkwiła wzrok w przestrzeni tuż przed nią. Oparła głowę na dłoni, a palcami drugiej ręki stukała delikatnie w ramię. Aragorn siedział u jej boku, milczący i nieruchomy.

— Nie mogę uwierzyć, że go z nami nie ma — powiedziała Aldianel cicho i smutno, cały czas wpatrując się przed siebie.

— Ja też nie — odparł tak samo smutno. — Zawsze mogłem zwrócić się do niego po pomoc.

Ich ciche głosy wydawały się całkowicie niesłyszalne niczym wietrzyk pośród gałęzi drzew.

— On zawsze wiedział co zrobić — dodała Aldianel. — Zawsze znajdywał rozwiązanie.

— A teraz go nie ma — powiedziała szeptem.

Gandalf był dla niej kimś w rodzaju mentora.
Gdy działo się coś złego, on przynosił nową nadzieję. Wierzyła, że zawsze znajdzie rozwiązanie i wyjdzie cało z każdej sytuacji. Teraz jednak Gandalf odszedł.

Elfka spojrzała na Aragorna, pozwalając wspomnieniom, wypełnić jej myśli. Ich przyjaźń narodziła się, gdy Aragorn dorastał w Rivendell i była bardzo silna. Aragorn wiele podróżował, gdy był dorosły, podobnie jak Aldianel, mimo to ich przyjaźń była wtedy tak samo silna, jak na początku a może jeszcze bardziej. Aragorn był dla niej jak starszy brat, mimo że to on był młodszy, jednak to nie miało znaczenia. Mogła zawsze na niego liczyć i zawsze się wspierali w trudnych chwilach. Jednak wszystko się zniszczyło, gdy Aldianel nie mogła opuszczać Rivendell i odcięła się od wszystkich. Bała się, że nie da się już tego naprawić, jednak teraz, gdy siedzieli tam razem, odnajdując spokój w swoim towarzystwie, wiedziała, że będzie wszystko dobrze. Bo nie była sama.

Nagle usłyszeli w dole tupot wielu stóp i szczęk metalu. Aldianel spojrzała w dół i zobaczyła cały oddział orków, przebiegający w dole. Widziała ich głowy, odziane w hełmy i ramiona w zbrojach. Poczuła, jak przebiega ją nieprzyjemny dreszcz. Ona i Aragorn wstrzymali oddechy, patrząc na oddalających się orków. Hałas oddalał się coraz bardziej, aż w końcu ucichł, całkowicie ginąc w oddali. Przesiedzieli tam jeszcze chwilę, rozmawiając przyciszonymi głosami. Mieli nadzieje, że elfowie zajmą się oddziałem orków. Ale też cieszyli się, że udało im się znaleźć schronienie.

*

Następnego dnia Aldianel jako pierwsza wstała. Przez otwór w podłodze wpadało jasne światło poranka. Żaden dźwięk, z wyjątkiem szumu wodospadu, nie przerywał całkowitej ciszy, panującej dookoła. Najlżejszy podmuch wiatru, nie poruszał liśćmi. Aldianel po krótkiej chwili obudziła pozostałych. Po śniadaniu opuścili się w dół po drabinie. Aldianel słyszała, jak Gimli mruczy coś pod nosem, schodząc tuż za nim. Trawa pod ich stopami pokryta była rosą, która mieniła się w porannym świetle. Złote liście pokrywały gałęzie, mieniąc się w słońcu. Między nimi widać było skrawek jasnego nieba. Między srebrnymi pniami drzew, dostrzegali przebłyski śnieżnej piany na powierzchni Nimrodel. Słyszeli radosną melodię, wyśpiewywaną przez strumień.

— Żegnaj słodka Nimrodel! — zawołał Legolas, gdy ruszyli za Haldirem i jego braćmi.

Powrócili na drogę biegnącą wzdłuż brzegu Srebrzystej. Nad nimi rozpościerał się baldachim złotych liści, jednak nad strumieniem rozciągał się wąski skrawek nieba, przez który wpadały promienie słońca, migoczące w toniach Srebrzystej. Na ziemi pozostały odciski stóp orków. Haldir zboczył między drzewa i zatrzymał się nad rzeką.

— Na drugim brzegu znajduje się jeden z naszych, jednak zapewne go nie widzicie.

Haldir zagwizdał przeciągłe, a spomiędzy liści wyłonił się elf o złocistych włosach, mieniących się w słońcu. Ubrany był tak jak towarzyszący im elfowie. Haldir przerzucił nad wodą linę, którą drugi elf przywiązał wokół drzewa. Lina mieniła się w słońcu, spleciona przez zręczne dłonie elfów z Lórien.

— Celebrant jest tutaj głęboki i niebezpieczny — powiedział Haldir. — Staramy się, nie przekraczać w tych okolicach rzeki w bród, a w tych niespokojnych czasach wolimy nie ryzykować, budową mostów. Radzimy sobie zatem w ten sposób.

Przytwierdził koniec liny do drzewa i wskoczył na nią, przemykając w jedną i drugą stronę.

— Dla nas to żadna trudność — powiedział Legolas, mówiąc o sobie i Aldianel. — Jednak pozostali mogą mieć kłopot.

Kilka chwil później nad wodą zawisł chwiejny most. Aldianel i Legolas z łatwością przedostali się na drugi brzeg, a pozostali z mniejszą lub większą trudnością ruszyli za nimi, nie spoglądając w dół, na wartki nurt rzeki.

W końcu wszyscy znaleźli się na drugim brzegu. Elfowie odwiązali liny, a Haldir zabrał dwie z nich, natomiast trzecią zabrał Rumil, który pozostał na drugim brzegu, a po chwili pożegnał ich i zniknął między drzewami.

— Znaleźliście się, przyjaciele w części Lórien, zwanej Nait, co w waszym języku oznacza klin — rzekł Haldir. — Tylko nieliczni mogą poznać tajemnice tego miejsca, zgodnie z umową, tutaj zawiążemy oczy krasnoludowi. Pozostali mogą iść na razie swobodnie.

— Umówiliście się za moimi plecami — powiedział Gimli, spoglądając z wyrzutem na Legolasa i Aldianel. Elfka westchnęła. — Nie dam się poprowadzić jak jeniec. Nie przybyłem tutaj, by szpiegować. Nie musicie się bać zdrady z mojej strony, bardziej niż ze strony Legolasa, Aldianel, czy kogokolwiek z naszej drużyny.

— Możesz być spokojny. O nic cię nie podejrzewamy, jednak obowiązuje u nas takie prawo i muszę go przestrzegać — odrzekł Haldir uspokajająco.

Gimli jednak nie miał zamiaru odpuścić. Jego dłoń spoczęła na uchwycie topora, a on rzekł:

— Jeśli nie pójdę wolny i nieskrępowany, zawrócę i powrócę do mojej ojczyzny, gdzie wierzą moim słowom.

— Nie możesz teraz zawrócić — odparł Haldir, kręcąc głową i założył ręce na klatce piersiowej. — Zaszedłeś już tak daleko i musisz stanąć przed obliczem Pana i Pani. Nie wrócisz na drugi brzeg, ponieważ strażnicy zastrzelą cię, nim ich dostrzeżesz.

Gimli nie dawał za wygraną, wydobył topór za pasa, a elfowie napięli łuki. Aldianel zdecydowanie się to nie podobało.

— Przeklęci niech będą krasnoludowie i ich sztywne karki! — warknął Legolas z irytacją.
Aldianel pierwszy raz musiała się z nim zgodzić. To wszystko zmierzało w złym kierunku.

— Nie potrzeba nam teraz zbędnych dramatów — powiedziała, mocno zirytowana.

Witam was w to sobotnie popołudnie. Trochę to zajęło ale w końcu udało mi się coś sklecić. Mam nadzieje że nie jest najgorzej. Życzę wszystkim dobrego weekendu🧝🏻‍♂️✨
Do następnego

Continue Reading

You'll Also Like

121K 9.1K 55
Edgar to młody chłopak z toną problemów na głowie. Dla swojej siostry starał się walczyć z chęcią skończenia tego. Niestety pragnienia wzięły górę. ...
6.1K 583 22
Popuparny i przebojowy chlopak aspirujący na zostanie aktorem grajacym w filmach akcji. Przecież może wszystko z pieniędzmi i wpływowych rodzicami. Ż...
11.3K 862 33
Edgar ma 15 lat, zmaga sie z problemami rodzinnymi jak i prywatnymi, do tego sie jeszcze wyprowadza z domu w którym mieszkał cale swoje życie, ma też...
57.8K 2K 120
⚠️!!‼️Zaburzenia odżywiania, przekleństwa, przemoc, ataki paniki, sceny 18+ ‼️!!⚠️ Siostra Karola, o której praktycznie nikt nie wie. Mieszka w Angli...