Enemy or friend | Legolas

By Principessa_aquila

27.1K 1.3K 289

Czas rozpętać ogień. * We wszystkich nazwach trzymałam się tłumaczenia z mojego wydania książki dlatego dla n... More

prolog 🏹
1🏹
2🏹
3🏹
4🏹
5🏹
6🏹
7🏹
8🏹
10🏹
11🏹
12🏹
13🏹
14🏹
15🏹
16🏹
17🏹
18🏹
19🏹
20🏹
21🏹
22🏹
23🏹
24🏹
25🏹
26🏹
27🏹
28🏹
29🏹
30🏹
31🏹
32🏹
33🏹
34🏹
35🏹
36🏹
37🏹
38🏹
39🏹
40🏹
41🏹
42🏹
43🏹
44🏹
45🏹
46🏹
Rozdział 47

9🏹

628 25 0
By Principessa_aquila


Podróżni doszli do miejsca w którym droga ostro zakręcała. Teraz droga, która prowadziła wcześniej na południe biegnąc między krawędzią strumienia, a ścianą zbocza po lewej, skręcała na wschód. Gdy minęli załom skalny wyrosła przed nimi niewysoka skalna ściana o poszarpanych krawędziach. Ze skały wąskim strumieniem spływała woda.

— Wszystko się tu zmieniło — powiedział Gandalf. — jednak jestem pewien gdzie jesteśmy. Ten strumień jest wszystkim co pozostało z Wodospadu Schodów. Jeśli pamięć mnie nie zawodzi z boku w skale wykute są stopnie a droga z lewej prowadzi spiralami aż na sam próg kaskady. Później płaską doliną podchodziło się do ścian Morii. Zobaczmy jak  teraz to wygląda.

Z łatwością udało im się znaleźć schody, a Gimli pognał ku nim mając za sobą Gandalfa i Froda.

Aldianel pomału ruszyła za pozostałymi przepełniona sprzecznymi emocjami. Jednocześnie chciała iść do przodu, wiedziała że nie ma innego wyjścia i muszą obrać tą drogę jednak strach powstrzymywał ją przed zrobieniem kolejnego kroku. Nie, nie mogła dać się obezwładnić strachowi. Starała się znaleźć jakiekolwiek pozytywy zaistniałej sytuacji co niestety nie było łatwe. Skupiła się na tym co dawało jej radość, pomyślała o dobrych chwilach. Będzie w porządku. Nie jest sama. Ruszyła już  pewniej za resztą czując się odrobine lepiej.

Weszli na sam szczyt. Niebo ponad nimi było zabarwione złotem i czerwienią blasku słońca, chylącego się ku zachodowi. Teraz mogli dostrzec dlaczego wysechł Potok Spod Bramy, a tak że jasne stało się że muszą odnaleźć inną drogę. Stali na szczycie schodów, a przed nimi rozpościerała się tafla jeziora. Jego powierzchnia była czarna i nie odbijała promieni słońca które czerwonym blaskiem oświetlało skały. Strumień Sirannonu został przegrodzony a wody rzeki rozlały się dookoła wypełniając całą dolinę.  Na przeciwległym brzegu jeziora rozciągały się kamienne ściany, które skąpane były w blasku słońca, niczym zatopione w wodach czerwonego światła.

— Oto ściany Morii — rzekł Gandalf. — To tam niegdyś znajdowało się wejście do Morii, Elfowa Brama, która była zakończeniem drogi prowadzącej  z Hollinu, która teraz jest zablokowana. Jestem pewny, że żadne z nas nie ma ochoty wieczorem przeprawiać się przez jezioro, wypełnione odpychającą wodą.

Aldianel przyjrzała się wodzie wypełniającej dolinę, coś było w tym jeziorze co napawało ją lękiem, może była to nieprzenikniona, ciemna toń wód, a może czarna tafla w której nie odbijał się ani jeden promień zachodzącego słońca.

— Musimy obejść północny brzeg jeziora —stwierdził Gimli. — Powinniśmy iść dalej drogą i zobaczyć gdzie nas zaprowadzi.

Na granatowo aksamitnym niebie zamigotały pierwsze gwiazdy. Podróżni byli zmęczeni i zdyszani gdy dotarli nad brzeg jeziora. Pomiędzy otaczającymi dolinę wypełnioną ciemną wodą, skalnymi urwiskami, a brzegiem jeziora rozciągał się dość szeroki pas gruntu pokryty z lekka zżółkniętą trawą i licznymi kamieniami. Szybkim tempem ruszyli w kierunku wskazanego przez Gandalfa miejsca od którego dzieliło ich jeszcze prawie pół mili. Na najdalej wysuniętym na północ skraju jeziora drogę przegradzała im nieruchoma i wąska struga o zielonkawym kolorze, wyciągnięta w kierunku gór niczym ramie jakiegoś wodnego potwora z głębin. Gimli śmiało, bez wahania ruszył na przód i po chwili mógł stwierdzić że woda nie sięgała powyżej kostek. Pozostali ruszyli za nim ostrożnie stawiając kroki na oślizłych kamieniach znajdujących się pod powierzchnią brudnej, szlamowatej wody.

Gdy idący na końcu Sam prowadzący Billa znalazł się na drugim brzegu, z odmętów jeziora dobiegł ich dziwny plusk. Wszyscy prawie równocześnie odwrócili się, a od środka jeziora kręgami rozchodziły się spienione, zielonoczarne fale. Gandalf szedł teraz szybko stawiając wielkie kroki, a pozostali starali się za nim nadążyć. Podróżni szli trzymając się jak najbliżej kamiennej ściany unikając kontaktu ze złowieszczą wodą. Pokonali już około osiem staji w kierunku południowym, a ich oczą ukazały się ostrokrzewy. Na płyciźnie widzieli zbutwiałe pniaki i gałęzie wydające się być resztkami jakiegoś płotu czy żywopłotu, który zapewne niegdyś oddzielał drogę od teraz zalanej doliny. Przy ścianie pięły się w górę dwa nadnaturalnej wielkości ostrokrzewy. Wcześniej patrząc na nie ze szczytu schodów wydawały się być niewielkimi krzaczkami. Teraz jednak piętrzyły się wysoko, a ich korzenie ciągnęły się od ściany aż do wody przypominając oślizłe węże. Wysokie, ciemne i milczące ostrokrzewy przywodziły na myśl wieże obronne strzegące wejścia do fortu.

— Nareszcie dotarliśmy! — powiedział z westchnieniem Gandalf. — Jesteśmy na końcu elfowej drogi z Hollinu. Ostrokrzewy były kiedyś symbolem tej okolicy. Ludzie sadzili te drzewa znacząc w ten sposób granicę swojej dziedziny. Zachodnie wierzeje zostały wybudowane przede wszystkim aby umożliwić kontakty z Władcami Morii. Było to za szczęśliwych czasów, bliskie więzy łączyły wtedy istoty różnych rodzajów, nawet krasnoludów i elfów.

— To nie wina krasnoludów, że przyjaźń osłabła — powiedział Gimli.

— Nie słyszałem aby to elfy były tem winne — odparł Legolas patrząc z zawziętością na Gimliego.

— Zawinili krasnoludowie i elfy takie jak ty — powiedziała Aldianel jednocześnie mrużąc oczy z irytacją — oceniający innych nawet ich nie znając.

Legolas spojrzał na nią już otwierając usta by sprzeczać się z dziewczyną, jednak uprzedził go Gandalf.

— Legolasie, Aldianel chyba nigdy nie spotkałem dwóch takich elfów jak wy — powiedział kręcąc głową z niedowierzeniem — co do sporu krasnoludów i elfów ja słyszałem że obie strony zawiniły. Błagam was, ciebie Legolasie, ciebie Aldianel i ciebie Gimli byście chociaż wy darzyli siebie przyjaźnią lub chociaż odpuścili otwartą wrogość i pomogli mi w ten sposób, ponieważ potrzebuje całej waszej trójki.

Przyjaźnią? Nigdy w życiu, pomyślała Aldianel skupiając całą swoją uwagę na słowach czarodzieja. Nie miała jednak zamiaru odpuścić Legolasowi zwłaszcza, że rozmowa z Rivendell nie była już jedynym powodem jej niechęci do elfa.

— W czasie gdy ja będę szukał wejścia, wy przygotujcie się do zejścia w pieczary. Tutaj musimy rozstać się ze sporą częścią bagażu. Każdy z nas musi wziąć część balastu niesionego przez Billa zwłaszcza żywność i wodę.

— Ale mości Gandalfie, nie możemy przecież zostawić tutaj Billa samego — zawołał Sam z rozpaczą i oburzeniem — ja napewno nie zrobię tego. Przeszedł z nami tak wiele i tak wiele wycierpiał.

— Przykro mi — powiedział czarodziej kręcąc głową. — Gdy drzwi kopalni staną otworem, obawiam się, że nie uda ci się wprowadzić w objęcia ciemności kucyka.

— Jeśli go poprowadzę pójdzie za nami nawet do smoczej jamy. To będzie morderstwo, zostawić go tutaj na pastwę wilków i innych niebezpieczeństw!

— Mam nadzieje że będzie inaczej — powiedział Gandalf jednocześnie podchodząc do kucyka. Położył dłoń na jego głowie szepcąc coś do zwierzaka — Niech te słowa cię poprowadzą i ochronią. Wracaj bezpiecznie na dwór Elronda lub gdziekolwiek chcesz. Widzisz Sam, Bill będzie mieć takie same szanse by umknąć wilkom i powrócić do domu jak my, a może nawet większe.

W czasie gdy pozostali przeglądali wszystkie rzeczy dzieląc je między sobą, Gandalf stał między drzewami wpatrując się w ścianę, tak jakby próbował przewiercić ją wzrokiem. Gimli krążył niedaleko podważając kamienie swoim toporem, Legolas stał wtulony w ścianę nasłuchując, a Aldianel szła pomału przy samej ścianie wodząc dłonią po gładkiej powierzchni skały.

— Dotarliśmy tutaj, wszystko jest gotowe, jednak gdzie jest to wejście? — zapytał merry — ja nic tutaj nie widzę.

— Krasnoludowie w taki sposób tworzyli swoje wierzeje aby były całkowicie niewidoczne po zamknięciu i całkowicie nierozpoznawalne, że zapomniawszy miejsce wejścia nawet jego twórcy nie byli wstanie ich odnaleźć — powiedział Gimli.

— Jednak brama nie została wykonana tylko dla krasnoludów — rzekł Gandalf wyrwany z zadumy — jeśli wszystko nie uległo całkowitej zmianie, oczy, które wiedzą czego szukać rozpoznają znaki.

Aldianel usunęła się kawałek od ściany robiąc miejsce czarodziejowi, który podszedł do kamiennej płyty przeciągając kilka razy dłonią po całej jej długości jednocześnie mrucząc jakieś słowa.

— Spójrzcie — zawołał — widzicie teraz?

Na początku, podróżni niczego nie dostrzegli jednak zaraz, z wolna na gładkiej ścianie, oświetlonej przez blade promienie księżyca, zaczęły ukazywać się niewyraźne linie przywodzące na myśl żyły. Linie stawały się coraz wyraźniejsze i grubsze.
Na szczycie ukazał się łuk utworzony z liter napisanych w alfabecie elfów. Niżej, kreski były rozmazane i rozmyte jednak udało im się dostrzec zarys młota i kowadła zwięńczonych korną z siedmioma gwiazdami. Zjeżdżając spojrzeniem w dół widzieli dwa drzewa o gałęziach podobnych do sierpów księżyca. Na środku iskrzyła się, najjaśniejsza, wieloramienna gwiazda.

— Emblematy Durina! — zawołał Gimli.

— I drzewo Elfów Godnych — zawtórowali mu równocześnie Aldianel i Legolas, a elfka spojrzałam na chłopaka sfrustrowana, natomiast on uniósł brwi wyzywająco jak to zwykle miała w zwyczaju Aldianel.

Dziewczyna pokręciła głową odganiając od siebie niepotrzebne myśli i ponownie skupiła wzrok na bramie z nieukrywanym zachwytem.

— Oraz gwiazda rodu Fëanora — dodał Gandalf. — Znaki te zostały sporządzone z ithildinu, materiał ten jest widoczny tylko w świetle gwiazd i księżyca, a ożywa jedynie pod dotykiem osoby która wypowie słowa, o których już dawno zapomniano w Śródziemiu. Dawno temu słyszałem je poraz ostatni dlatego długo mi zajęło zanim wyłowiłem je z mroków mojej pamięci.

— Co to za napis? — zapytał Frodo spoglądając na napis u szczytu łuku.

— Są to słowa w języku efów, którego używano w Zamierzchłych Dniach — powiedział Gandalf — nie są one jednak dla nas ważne. Mówią one „Wierzeje Durina, Władcy Morii. Rzeknij, przyjacielu, i wejdź".

— Co to znaczy? — zapytał Merry.

— To chyba jest oczywiste — wymruczał Gimli. — Jeśli jesteś przyjacielem musisz wypowiedzieć hasło, a wtedy drzwi staną otworem.

— Racja — potwierdził Gandalf — słowa są kluczem który uchyli przed nami wejście do wnętrza Morii. W czasach Durina drzwi nie były ukryte, jedynie odźwierni przy nich czuwali. Gdy były zamknięte każdy kot znał hasło mógł je pokonać. Tak mówią zapiski racja, Gimli?

— Tak — odparł zapytany. — Nikt już nie pamięta tego hasła. Narvi oraz wszyscy jego krewni już dawno opóścili ten świat.

— Ale ty Gandalfie nie znasz właściwych słów? — zapytał zdziwiony Boromir.

— Nie! — odparł mu czarodziej.

Wszyscy z wyjątkiem Aragorna wyglądali na poruszonych odpowiedzią czarodzieja.

Aldianel tak że była w miarę spokojna, na tyle na ile dało się być spokojnym stojąc u progu kopalni w krórej mogło czyhać na nich straszliwe niebezpieczeństwo. Jednego była jednak pewna, Gandalf nie przyprowadziłby ich tam, gdyby wiedział że nie będzie wstanie otworzyć dla nich wejścia.

— Więc dlaczego przyprowadziłeś nas do tego przeklętego miejsca?! — zawołał Boromir wzdrygając się gdy jego czy skierowały się na jezioro. — Jak to możliwe że przeszedłeś wcześniej kopalnie, skoro nawet nie znasz hasła.

— W odpowiedzi na pierwsze pytanie, rzekł bym nie znam hasła, jeszcze jednak zaczekajmy chwilę — mówił czarodziej, a jego oczy zaiskrzyły. — Jeśli chodzi o drugie pytanie zabrakło ci bystrości Boromirze, czy raczej mi nie wierzysz. Poprzednim razem wchodziłem do kopalni od wschodu. Te drzwi otwierają się na zewnątrz i lekkie pchnięcie z łatwością otworzy je od środka. Jednak na zewnątrz może je otworzyć tylko hasło.

— Więc co zamierzasz zrobić? — zapytał Pippin nie przejmując się surowym wyrazem twarzy czarodzieja.

-— Zastukać w drzwi twoją głową, Peregrinie Tuku — prychnął Gandalf, a Aldianel uśmiechnęła się ledwo dostrzegalnie. — Jeśli to nie zadziała będę miał przynajmniej chwile, bez obowiązku odpowiadania na głupie pytania, wtedy może poszukałbym właściwych słów. Z łatwością mogę sobie przypomnieć z dwieście zaklęć w języku elfów, ludzi i orków, które niegdyś znałem. Wydaje mi się jednak, że aż tyle prób nie będzie potrzebne. Nie sądzę bym musiał prosić Gimlego aby zdradził mi słowa w języku krasnoludów. To wydaje się oczywiste, że hasło będzie w języku elfów.

Gandalf podszedł do ściany i dotknął końcem różdżki srebrnej gwiazdy pośrodku wrót.

Annon edhellen, edro hi ammen!
Fennas nogothrim, lasto beth lammen!

Gandalf rzekł rozkazująco, jednak jego głos sprawił jedynie że linie wyblakły.

Czarodziej próbował wiele razy jednak bez skutku. Zmieniał szyk zdania lub pojedyncze słowa. Wypowiadał pojedyncze słowa w języku elfów. Ściszał głos, a raz mówił szybko i głośno. Jednak wszystkie jego próby szły na marne, wejście ani drgnęło, a ściana piętrzyła się nad nimi oświetlona przez jasne światło księżyca.

Gandalf uniósł ramiona i rozkazującym, rozgniewanym głosem zawołał: Edro, edro! Jednocześnie uderzając w ścianę różdżką. „Otwórz się, otwórz" powtarzał za pomocą każdego języka Śródziemia, jaki kiedykolwiek używany był na zachodzie. Gdy nic to nie dało ze zrezygnowaniem cisnął różdżką i usiadł na ziemi.

Podróżni usłyszeli odległe wycie wilków niesione przez zimny wiatr. Bill szarpnął się przerażony, a Sam doskoczył do kucyka uspokajając go.

— Nie pozwól mu uciec — powiedział Boromir. — Wydaje się że jeśli wilki nas nie odnajdą, będzie nam jeszcze potrzebny. Nienawidzę tego bajora!

Zawołał wściekłe i cisnął kamień w ciemne odmęty jeziora. Kamień zniknął pod ciemną taflą wody. Rozległ się przeciągły świst i głośny chlupot, a od miejsca gdzie zniknął kamień zaczęły rozchodzić się ciemne, spienione fale, które z wolna zbliżały się do brzegów.

— Dlaczego to zrobiłeś? — zapytał Frodo. — Ja tez nie mogę znieść tego miejsca. Jednak nie boje się wilków czy tego, co może czekać za tymi drzwiami, lecz tej wody, dlatego nie mąć jej.

— Zgadzam się, Frodo, coś niepokojącego jest w tej wodzie — zawtórowała mu Aldianel wpatrując się w ciemną toń jeziora, jednocześnie czując jak przebiega ją nieprzyjemny dreszcz. — Wolę się nie dowiedzieć co kryje się w jej odmętach.

— Ach jak dobrze byłoby żebyśmy się wreszcie stąd wynieśli — powiedział Merry, a głos mu lekko zadrgał.

— Dlaczego Gandalf nie może się pospieszyć — powiedział Pippin.

Gandalf nie zwracając na nich uwagi siedział na ziemi pogrążony w głębokiej zadumie. Aldianel przyglądała się czarodziejowi z wyczekiwaniem, a z daleka napłynęło do ich uszu przyprawiające o dreszcze wycie. Nieustannie rosnące fale zbliżały się, dochodząc coraz bliżej brzegu.

Nagle zaskakując wszystkich, Gandalf zerwał się z ziemi.

— Wiem! — wykrzyknął nagle. — Oczywiście, to takie proste!

Podniósł wcześniej odrzuconą różdżkę i podszedł do ściany. Stuknął w bramę mówiąc głośno:

— Mellon!

Continue Reading

You'll Also Like

25.6K 1.3K 46
Faktem było to, że Synowie Garmadona stanowili prawdziwe niebezpieczeństwo dla Ninjago i jego mieszkańców. Choć Ninja robili wszystko, żeby powstrzym...
14.9K 3.1K 33
Dzielili razem przeszłość, a marzenia sprawiły że ich drogi dość prędko się rozeszły po wejściu we wspólną relację. Po latach ponownie się spotykają...
10.9K 576 23
❝ - Ty na serio się w niej zakochałeś - spojrzałem na kumpla z lekko podniesionymi brwiami z zaskoczenia. - Żartujesz sobie ze mnie - prychnąłem pod...
57K 4.2K 77
yup, to kolejny instagram ode mnie • shipy: drarry, theobian (theo x OC), jastoria (astoria x OC), pansmione, pavender, Oliver x Cedric, linny, Daphn...