19. To kwestia genów

1K 58 31
                                    

*Alex*

Prawdę mówiąc, nie wierzyłam w słowa Ściosa. To niemożliwe, bym się taka urodziła. Badania Elizabeth Stayer jeśli rzeczywiście dotyczyły posiadanych przeze mnie super mocy, były błędne, więc skąd wiadomo, że przyjaciel Reya też się nie pomylił? 

- Ścios, musisz powtórzyć badania. - poleciłam, gwałtownie zrywając się na równe nogi. - Nie ma takiej możliwości, bym urodziła się z tymi mocami.

- Powtórzyłem i to wiele razy. Tu nie ma mowy o pomyłce. - zapewnił, widocznie przekonany codo swoich racji. Ponownie opadłam na okrągłą kanapę, nie wiedząc, co o tym wszystkim myśleć. Niby geny, którego z moich przodków sprawiły, że jestem jaka jestem? 

- Z całej swojej rodziny mam tylko mamę. Żadnego wujostwa, żadnych kuzynów, czy jakichkolwiek dalszych krewnych. Niby PO KIM miałabym odziedziczyć te moce? 

- No, a twój ojciec? - zasugerowała Charlotte po dłuższej chwili ciszy. Moment, to niby przez jego geny strzelam ogniem z rąk? To jakiś absurd! 

- Nie, to na pewno nie po nim. - zaprzeczyłam od razu z pełnym przekonaniem. 

- Wiesz... nigdy go nie poznałaś, więc... skąd możesz wiedzieć, że twój tata nie miał super mocy? - kolejne pytanie brunetka zadała bardziej ostrożnie. Pewnie domyśliła się, że temat przedwczesnej śmierci mojego ojca to dość delikatna sprawa. 

- Stąd, że gdyby tata rzeczywiście miał super moce, mama powiedziałaby mi o tym. Niczego na jego temat by przede mną nie ukryła. - codo słuszności tych słów byłam jeszcze bardziej przekonana, niż poprzednich. 

- Wiesz, Jennifer może po prostu nie wiedzieć, że twój tata miał super moce, tak jak teraz nie wie, że ja jestem Kapitanem. - zauważył Rey... Echh, zresztą słusznie zauważył. Starałam się przypomnieć sobie wszystko, co na temat taty powiedziała mi mama. 

- Zaraz... - nagle przypomniał mi się pewien szczegół, który mógłby potwierdzić teorię wysnutą przez ekipę. - Mama powiedziała mi, że tata zginął, gdy jechał załatwić sprawę za miastem. Co, jeśli on naprawdę był superbohaterem i jechał na walkę z przestępcami, którzy załatwili go jeszcze w jego wozie, a mamie przedstawiono całą sytuację, jako wypadek samochodowy, by chronić jego sekretną tożsamość? 

- To całkiem prawdopodobne. - stwierdził Rey, siadając obok mnie. Czyli co? Wychodzi na to, że moją mamę nieświadomie ciągnie do superbohaterów. To wszystko wydaje mi się takie nieprawdopodobne. Sądziłam, że mama może przybliżyć mi postać ojca, jak najbardziej się da, a tu okazuje się, że ona sama nie znała go tak w stu procentach. Ciekawe, czy tata w ogóle zamierzał jej powiedzieć prawdę o sobie? Mama mówiła, że był on wspaniałym facetem. Może chciał jej wszystko wyznać, tylko że... nie zdążył.

- Czy jest... jakaś możliwość, by... by to sprawdzić? - przeniosłam swoje przygnębione spojrzenie z podłogi na Ściosa. 

- Naukowo niestety nie. - odparł, spuszczając nieco głowę. Ja też swoją spuściłam. Myślałam o mamie... o tacie. Temat jego śmierci był dla nas trudny, mimo iż od tamtego wydarzenia minęło tak wiele lat, a teraz okazuje się, że od samego początku okłamywał on moją rodzicielkę. Od ostatniej wypowiedzi Ściosa nikt się nie odezwał, przez co atmosfera zrobiła się nieco ponura, a w każdym bądź razie ja ją tak odbierałam. Czułam, że prędko muszę opuścić kwaterę główną, bo zaraz mogę nie wytrzymać i się rozkleić, a nie chciałabym robić tego tak publicznie. 

- Duszno się tu trochę zrobiło... - wypaliłam pierwszą rzecz, która mi przyszła do głowy. - Pozwolicie, że pójdę... pozwiedzać kryjówkę. - moja wypowiedź kompletnie nie miała sensu, ale ważne, że miałam jakiś pretekst, by wyjść. Nie czekając na niczyją odpowiedź, przekroczyłam próg drzwi znajdujących się obok komputerów. Tym sposobem trafiłam na korytarz z kilkunastoma drzwiami. Nie bardzo wiedziałam, dokąd prowadzą, ale mówiąc szczerze, nie obchodziło mnie to. Weszłam do pierwszych drzwi od prawej i natrafiłam na pokaźnie wyposażoną siłownię. Pewnie to prywatna sala treningowa Reya. Zamknęłam za sobą drzwi, po czym oparłam się o nie, powoli zjeżdżając w dół do momentu, aż moje pośladki zetknęły się z zimną podłogą. Odruchowo podkuliłam nogi i oplotłam je rękami. Z oka pociekła mi pojedyncza łza, którą od razu starłam. Bolało mnie samo wspomnienie o tacie, a co dopiero... Gdybym miała możliwość porozmawiać z nim chociaż ten jeden raz... spytałabym go, dlaczego... Czemu nic nie powiedział? Był superbohaterem... i zginął, chcąc ratować niewinnych ludzi. 

Niebezpieczny Henryk : Córka PłomieniDove le storie prendono vita. Scoprilo ora