8. Brawa dla lokalnych obrońców Swellview

1.2K 63 5
                                    

*Jeniffer*

Bardzo martwiłam się o swoją córkę. Rzadko kiedy zdarza nam się pokłócić, ale ja naprawdę już nie wiem, jak mam do niej dotrzeć. Czy jestem aż tak złą matką, wywożąc córkę na prawie drugi koniec kraju? Przecież zrobiłam to też dla niej. Żeby w końcu miała ojca, którym Alex, jej biologiczny ojciec, nigdy nie mógł zostać z powodu swojej przedwczesnej śmierci. Szkoda... jestem pewna, że świetnie odnalazłby się w tej roli. Echh, chyba powinnam jeszcze raz spróbować porozmawiać z Alex. Tak więc zrobiłam nam obu kakao, po czym skierowałam się do pokoju swojej córki.

- Alex, kochanie, porozmawiajmy. - zaczęłam łagodnym głosem, jednak nie uzyskałam odpowiedzi.

- Alex... - mimo wszystko, zaniepokoił mnie brak reakcji z jej strony. Nawet, kiedy była na mnie zła, zawsze mi odpowiadała. Odłożyłam więc kubki na komodę, po czym zastukałam w powłokę drzwi.

- Skarbie, słyszysz mnie...? - nie musiałam się jakoś szczególnie starać, żeby dostać się do środka, ponieważ drzwi były otwarte. Alex się nie zamknęła? Coś nowego. Pozwoliłam więc sobie wejść do środka, przez co napotkałam się ze szczerym zaskoczeniem. ALEX NIE BYŁO W POKOJU! Uciekła?! Ale jak, nawet nie zauważyłam, kiedy wyszła! Pierwsze co, zajrzałam do jej szafy. Choć w minimalnym stopniu mogłam odetchnąć z ulgą, gdy okazało się, że wszystkie jej rzeczy wciąż pozostały na swoim miejscu. Czyli jednak nie uciekła na dłużej. Być może poszła się tylko przejść, ale i tak powinnam jej poszukać. Przecież moja córeczka jest sama w obcym miejscu...

- Jeniffer, tu jesteś. Już myślałem, że zastałem pustą chatę. - stwierdził Rey, który właśnie wrócił z pracy.

- Kotku, Alex uciekła z domu. Nie wiem, kiedy wyszła. Posprzeczałyśmy się i... Rey, tak bardzo się o nią boję. - rozkleiłam się już na dobre, więc mój partner od razu zamknął mnie w szczelnym uścisku.

- Spokojnie, słonko. Jestem pewien, że daleko nie uciekła. Spakowała się, czy wszystko zostało?

- Nie zabrała nic poza podstawowymi rzeczami. No wiesz, torebką, telefonem... - wtedy zdałam sobie sprawę z bardzo istotnej rzeczy: 

- Może uda mi się do niej dodzwonić? - pospiesznie wyjęłam telefon i wybrałam numer do córki. Poczta włączyła się po kilku nieznośnych sygnałach. - Kochanie, wróć do domu. Bardzo się o ciebie martwimy. Proszę cię, myszko. - znów poczułam gorące łzy na swoich policzkach.

- Jeniffer... - Rey z troską wyszeptał moje imię, po czym ponownie mnie do siebie przytulił. - Na pewno Alex nic nie jest.

- Skąd możesz to wiedzieć?! Mało zbirów chodzi po tym świecie?! - zadałam pytanie retoryczne całkowicie przerażona wizją napadniętej córki.

- Spokojnie Jeniffer, próbuj do niej dzwonić, aż do skutku, a ja pójdę jej poszukać. Zadzwoń, gdyby Alex wróciła do domu. - kiwnęłam twierdząco głową, więc Rey dał mi szybkiego buziaka, po czym zgarnął bluzę z przedpokoju i wyruszył na poszukiwanie mojej córki. Oby nic złego jej się nie stało.

*Rey*

Gdy tylko wyszedłem z domu, mój zegarek zaczął pipać. Akurat teraz, kiedy Alex samotnie błąka się po Swellview, złoczyńcy musieli wyjść na ulice.

- Co jest, Ścios? - spytałem po odebraniu połączenia. - Nie ukrywam, że dzwonisz w fatalnym momencie. Właśnie miałem iść szukać Alex, która gdzieś sobie poszła.

- Twoja nowa córka będzie musiała niestety poczekać. W Swellview Park wybuchł pożar. Straż Pożarna jest już w drodze, ale dzwonili z prośbą o pomoc Kapitana i Niebezpiecznego.

Niebezpieczny Henryk : Córka PłomieniWhere stories live. Discover now