*Rey*
Chciałem wyjaśnić wszystko Alex, jak to obiecałem zrobić Jeniffer. Wprawdzie nie zamierzam jej zdradzać, że jestem Kapitanem, ale może uda mi się wcisnąć jej wiarygodną bajeczkę, w którą uwierzy i wszystko będzie tak, jak to sobie zaplanowałem. Będę miał prawdziwą rodzinę, a jedocześnie zachowam swój największy sekret.
- ...Wyobraź sobie, że Rey jest zwykłym sklepikarzem, a sprzedaje jakieś stare graty. - oznajmiła Alex komuś przez video rozmowę.
- Żartujesz...
- Uwierz mi, Judy, chciałabym, żeby to był tylko głupawy żart, ale niestety to szczera prawda. Ale wiesz, co ci powiem? Nie zdziwiłabym się, gdyby ten sklep był tylko jego przykrywką. - nie powiem, spiąłem się trochę, gdy to usłyszałem. Czy to możliwe, żeby Alex coś podejrzewała? Niee, przecież ani ona, ani Jeniffer nie mają pojęcia, że w ogóle istnieje taka postać jak Kapitan B.
- Co masz na myśli?
- Z prowadzenia tandetnej rupieciarni kolesia stać na wypasioną chatę, nowiutki samochód i prywatny helikopter. Czy tylko mnie wydaje się to podejrzane? - no tak, mogłem zachować umiar w popisywaniu się kasą. Mój błąd.
- To rzeczywiście bardzo dziwne... Ale to, co zamierzasz?
- Dowiedzieć się, co ukrywa, potem podzielić się tą wiedzą z mamą. - ocho, to może być problem. Jak nic pora zadziałać i uratować co się jeszcze da. Nie czekając dłużej, zapukałem w uchylone drzwi do pokoju rudowłosej dziewczyny.
- Mogę wejść? - spytałem, delikatnie popychając drewniane wrota do przodu.
- Zależy. Jakimi kłamstwami uraczysz mnie tym razem? - spytała zgryźliwie, ale nie zdziwiło mnie to ani trochę.
- To ja będę już kończyć. - oznajmiła dziewczyna z tabletu, prawdopodobnie niejaka Judy.
- No, pa. - Alex się rozłączyła, po czym przeniosła na mnie pretensjonalne spojrzenie.
- Wiem, że jesteś na mnie zła. - zacząłem, nie bardzo wiedząc, co powiedzieć.
- Zła? No co ty? - głosem Alex zawładnęła ironia, a potem już rozbrzmiał w nim czysty gniew. – JA JESTEM WŚCIEKŁA! Mówiłeś, że nie możesz się przeprowadzić z powodu ważnej firmy, tymczasem...!
- Tak, wiem. Proszę, byś dała mi to wyjaśnić. - córka Jeniffer nadal spoglądała na mnie sceptycznie, ale bez słowa zeszła ze swojego łóżka, po czym usiadła na obrotowym krześle, tymczasem ja zająłem miejsce na miękkim pufie.
- No dobra, zacznijmy od tego, kim ty w ogóle jesteś, Rey? W tej swojej rupieciarni nielegalnie handlujesz bronią, czy jesteś dilerem narkotyków? A może jedno i drugie! - bardziej niż same słowa, rozbawiła mnie powaga, z jaką dziewczyna je wypowiedziała.
- Zapewniam cię, że nie jestem ani handlarzem bronią, ani dilerem narkotyków. Ta rupieciarnia jest dziedziczona przez moją rodzinę z pokolenia na pokolenie, dlatego tak bardzo zależało mi na tym, by nadal ją prowadzić w naszym rodzinnym Swellview. Przepraszam, wiem, że powinienem powiedzieć wam prawdę od razu, ale bałem się, że tego nie zrozumiecie.
- Wszystko co mówisz, brzmi bardzo pięknie, tylko jest w tym jeden niewielki zgrzyt. Wcześniej mówiłeś nam, że twój tata był naukowcem i prowadził nieodpowiedzialne eksperymenty. Co więcej, pokazywałeś nam nawet swoje zdjęcia w jego laboratorium, więc...
- Prawda, mój tata był nieodpowiedzialnym naukowcem. Skład Rupieci natomiast należy do mojej rodziny od strony mamy.
- No dobra, a dom, samochód, helikopter? Nie mów, że ze sprzedawania gratów na to wszystko nazbierałeś. No chyba że moje podejrzenia są słuszne i rzeczywiście prowadzisz tam jakieś lewe interesy.
YOU ARE READING
Niebezpieczny Henryk : Córka Płomieni
FanfictionAlex Sherman mieszka ze swoją matką w Nowym Yorku, gdzie ma wszystko, co mogłaby sobie tylko wymarzyć. Życie nastolatki jest poukładane, mimo braku ojca, którego niestety nigdy nie miała okazji poznać. Wszystko jednak ulega zmianie, gdy jej mama inf...