29. Rodzinny interes

763 41 9
                                    

*Kameleon*

Mimo iż nie wszystko poszło po mojej myśli, i tak byłem bardzo zadowolony. Teraz, kiedy Gracie wie, że widywałem się z jej córeczką, w podskokach tu do mnie przyjdzie, a wtedy zabawimy się, jak za starych dobrych lat. 

- Wiesz, mam pytanie. - odezwał się Minyak, na co niezauważalnie przewróciłem oczami. - Skoro Złocisty Feniks od lat nie wchodzi ci w paradę, czemu tak bardzo zależy ci na tym, aby wykurzyć go z kryjówki? Przeszkadzało ci to, że już z tobą nie walczy? 

- Żebyś wiedział, Minyak. - spojrzałem gniewnie na swego wspólnika. Sam nie wiem, po co ja się z nim jeszcze zadaję. Przecież moja walka ze Złocistym Feniksem zbliża się wielkimi krokami. 

- Chyba nie rozumiem. 

- Jakoś mnie to nie dziwi. - rzuciłem, coraz mocniej zastanawiając się, za co właściwie przyznali mu ten doktorat, którym facet tak bardzo lubi się szczycić.

- Więc byłbyś łaskaw wytłumaczyć? - spytał, na co westchnąłem ociężale. 

- Wiesz, co jest najgorszą rzeczą, jaką superbohater może zrobić swojemu nemezis? - spytałem retorycznie, mimo iż oczekiwałem odpowiedzi. 

- Nie wiem, wsadzić go do kicia? 

- W OGÓLE nie raczyć pojawić się, by go powstrzymać. Widzisz Minyak, kiedyś ja i Złocisty Feniks prowadziliśmy zażarte pojedynki, z których czerpałem niemałą satysfakcję. Czasem nawet atakowałem miasto, nie po to, by podnieść swą rangę w Lidze Łotrów, a dla samego starcia ze Złocistym Feniksem. Uwierz mi, nic nie wpływa na ambicję tak jak godny przeciwnik. - oznajmiłem głosem przepełnionym pasją, jednak chwilę później na mojej twarzy pojawił się ironiczny uśmiech. - Jednak z czasem Złocisty Feniks zaczął mnie olewać. Nasze potyczki stały się sprawne, nudne, kompletnie do niczego. Próbowałem zrozumieć, co się dzieje. Sądziłem, że to moje skoki są zbyt przewidywalne, więc starałem się wymyślać coraz to kreatywniejsze akcje, ale nic się nie zmieniło. Z dnia na dzień stawałem się coraz to większym obiektem kpin ze strony kolegów z liceum dla łotrów, którzy uważali za zabawne, iż jestem tak słaby, że mojemu nemezis nawet nie chce się przyłożyć do walki. Pewnego razu Złocisty Feniks w ogóle nie pojawił się na akcji, przysyłając do walki ze mną jakichś dwóch amatorów. Wtedy właśnie uznałem, że tego już za wiele. Rozpocząłem wnikliwe śledztwo i tym sposobem natrafiłem na parę zaufanych informatorów, którym udało się ustalić, że Złocisty Feniks to tak naprawdę niejaka Grace Złotosilna, jednak nie to była najbardziej gorąca informacja tamtejszego wieczoru. Okazało się, że Gracie znalazła sobie faceta. Olewała pojedynki ze mną dla jakiegoś normalsa! Uwierz mi, w całym moim życiu nikt mnie tak bardzo nie poniżył. Postanowiłem więc w prosty i bardzo wymowny sposób zakomunikować tej zakochanej ptaszynie, że mnie się nie ignoruje. 

- Mianowicie? - dopytał mój wspólnik, lecz moje lodowate spojrzenie dało mu jednoznaczną odpowiedź. - Niemniej jednak twoja historyjka nie jest odpowiedzią na moje pytanie. Skoro Złocisty Feniks się usunął, po co chcesz go tu z powrotem? 

- Po tym, jak wykończyłem tego jej chłoptasia, Alexa, czy jak mu tam było, Gracie całkowicie zeszła z pola walki. Może straciłem wtedy godnego siebie przeciwnika, ale zyskałem coś znacznie lepszego, a mianowicie uznanie i szacunek. Wreszcie cała Liga Łotrów ujrzała we mnie potencjał na prawdziwego drania, który skutecznie pokonał swojego nemezis. Lata mijały, a ja pławiłem się w chwale, czasem okładając się pięściami z jakimś herosem, czy dwoma. Mimo to wiedziałem, że ta ptaszyna jeszcze gdzieś jest, więc cały czas kazałem się za nią rozglądać. Okazało się, że był to bardzo dobry ruch, ponieważ mój informator doniósł mi, iż Złocisty Feniks wcale nie narzeka na życie, a z tym normalsem, którego zabiłem doczekała się dzieciaka. Gdyby Liga Łotrów dowiedziała się o tym, wyszłaby z założenia, że Złocisty Feniks nie został przeze mnie pokonany i w rezultacie straciłbym wszystko, co osiągnąłem. Nie zamierzam do tego dopuścić. Planuję wywabić tę ognistą ptaszynę z kryjówki i pokonać ją tym razem skutecznie. Choć informator pomógł mi ustalić, w którym mieście zamieszkała Grace to, żeby się u mnie stawiła, potrzebowałem pomocy jej córeczki.

Niebezpieczny Henryk : Córka PłomieniWhere stories live. Discover now