27. Spotkajmy się wreszcie i wyjaśnijmy sobie wszystko cz.1

740 46 36
                                    

*Narracja trzecioosobowa* 

Dwie kobiety siedziały w ukrytym pomieszczeniu w mieszkaniu jednej z nich, gdzie na prowizorycznym łóżku leżała nieprzytomna nastolatka. Starsza z kobiet zajęta była badaniami, zaś młodsza spoglądała z troską na dziewczynę, czule gładząc ją po włosach. 

- To niewiarygodne, Grace. Super moce Alex stale się rozwijają, mimo iż w dużo młodszym wieku w ogóle nie wykazywała posiadania jakichkolwiek nadludzkich zdolności. 

- Obiecałam sobie, że nie dopuszczę do tego, aby coś jej się stało. - młodsza z kobiet była podłamana na myśl o minionych wydarzeniach. Nie potrafiła darować sobie, iż Alex omal nie wpadła w łapy Kameleona, co nie umknęło uwadze Elizabeth: 

- Nie twoja wina, Gracie. Zrobiłaś, co mogłaś, by ją chronić. Przecież wiesz dobrze, że w życiu nie można wszystkiego przewidzieć. Moje początkowe badania były błędne. Skąd mogłaś wiedzieć, że Alex posiada super moce i co gorsza, Kameleon wpadnie na jej trop. Porozmawiacie ze sobą, kiedy już się obudzi, a tymczasem chodź ze mną, zrobię ci herbatę. - Grace nie chciała opuszczać Alex, ale ostatecznie poszła za Elizabeth. Starsza kobieta wstukała hasło na niewielkim ekranie, co uruchomiło pole obejmujące część pomieszczenia, gdzie znajdowało się łóżko, na którym leżała rudowłosa nastolatka. 

- Czy zamykanie jej naprawdę jest konieczne? - młodsza z kobiet odczuwała ból w sercu na samą myśl o trzymaniu Alex siłą w laboratorium, jak jakiegoś króliczka doświadczalnego. 

- To dla jej dobra. Nie możemy pozwolić, by Alex bezmyślnie teleportowała się do Swellview i ponownie wpadła w łapy Kameleona. Poprzednim razem jej się upiekło, ale następnym może nie mieć już tyle szczęścia.

*Alex*   

Obudziłam się na jakby szpitalnym łóżku, a założony miałam nie kombinezon Watry, a o dziwo swoje własne dresy. Ktoś musiał mnie przebrać. Mam nadzieję, że była to jakaś kobieta, a nie facet. Nie myśląc o tym dłużej, wstałam z łóżka i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Wygląda to trochę, jak laboratorium, choć sprzęt nie należał do najnowocześniejszych. Może to tajna baza doctora Minyaka? Dobra, będę myślała o tym później, bo teraz muszę czym prędzej się stąd zmywać. Tak więc podjęłam próbę teleportowania się do kryjówki Kapitana, ale jakieś dziwne pole uniemożliwiało mi to. Czyli mimo starego sprzętu laboratoryjnego, jakieś nowinki technologiczne się tutaj znajdują. Dla właściciela labu było to korzystne, dla mnie obecnie niekoniecznie. 

- CO TO ZA DIABELSTWO JEST?! - krzyknęłam sama do siebie, podnosząc się z podłogi, na którą wcześniej upadłam. Spróbowałam teleportacji raz jeszcze, ale i ta próba zakończyła się fiaskiem. Zupełnie jakby ten, kto projektował tę celę, wiedział doskonale, co potrafię. 

- Nie wysilaj się, bo i tak nie zdołasz stamtąd uciec. - momentalnie zamarłam, gdy w pomieszczeniu pojawiła się Elizabeth Stayer we własnej osobie. Więc to jej laboratorium. Ale co ja tutaj robię? Ostatnie co pamiętam, to moja potyczka z Kameleonem. Może kobieta z nim współpracuje? Nie zdziwiłoby mnie to ani trochę. 

- Dlaczego mnie tu trzymasz?! - spytałam zdenerwowana. Czyżby Stayer z pomocą wroga mojej rodziny powróciła do swoich nielegalnych eksperymentów, a ja miałam posłużyć jej do badań? Niedoczekanie jej! 

- Ponieważ chcę, byś była bezpieczna. - odparła spokojnie z kamiennym wyrazem twarzy. 

- Więc wypuść mnie stąd, bym mogła wrócić do domu. - czy uwierzyłam w jej słowa? Jasne, że nie. W ani jedno. 

- To w tej chwili niemożliwe. - wiedziałam, że tak będzie. Że Stayer mnie stąd nie wypuści. Jestem jej potrzebna do eksperymentów, to oczywiste. 

Niebezpieczny Henryk : Córka PłomieniWhere stories live. Discover now