18. "Praktyka czyni mistrza"

1K 63 16
                                    

*Alex*

- Co to znaczy, wynik badań negatywny? - spytałam, gdy Rey i Henryk opowiedzieli nam o swojej wizycie w mieszkaniu Elizabeth Stayer. 

- Nie wiemy, ale tylko tyle było napisane w twojej teczce. 

- Wydaje mi się, że chodzi tu o test, który miałby wykazać, czy udało im się obdarzyć cię super mocami, czy też nie. - odezwała się Charlotte. 

- Więc, czemu badania wyszły negatywnie? Przecież mam pirokinezę i umiejętności jej pokrewne. 

- Nie wiem... Może moc w twoim organizmie potrzebowała czasu, żeby się rozwinąć, o czym Stayer ewidentnie nie wiedziała. - zasugerowała ciemnowłosa, co dało Ściosowi do myślenia: 

- W tym co mówisz, może być ziarno prawdy. Jeśli rzeczywiście Alex posiadła moc w tej klinice, mogę przeprowadzić kilka badań, które to sprawdzą. - póki co był to nasz jedyny punkt zaczepienia, tak więc Ścios pobrał mi krew do badań, po czym zaszył się z nią w laboratorium. 

- Too, co robimy, póki Ścios nie wróci z wynikami? - zwróciłam się do ekipy. 

- Może potrenujemy twoje super moce? - zaproponował Rey. - Jasper, Charlotte idźcie po gaśnice.  

- Podpal mu fryz! - zachęcał Henryk, przez co napotkał mordercze spojrzenie swojego szefa. 

- Yyy, nie umiem przywołać ognia tak na zawołanie. Zwykle bucha mi z rąk, kiedy ma na to ochotę. - oznajmiłam zmieszana. 

- Nie łam się, jakoś to ogarniemy. - Rey machnął lekceważąco ręką. No tak, on się nie musiał jakoś specjalnie napocić, by nauczyć się kontrolowania swoich mocy. Jasper i Charlotte przynieśli po gaśnicy, a Henryk przyniósł świeczki ze Składu Rupieci. 

- Na początek coś łatwego, zapal świeczkę. - polecił brunet, rzucając mi jedną do ręki. Na szczęście udało mi się ją złapać. 

- O-kej. - zaczęłam wykonywać zmyślne manewry lewą ręką, bo w prawej trzymałam świeczkę, ale nic z tego nie wyszło. Nawet iskierka nie wyleciała mi z palców. 

- To bezsensu. - stwierdziłam sfrustrowana. - Głupia świeczka nie chce się zapalić! - nie minęła chwila, a zamiast świeczki, z mojej ręki kapał wosk. 

- Nie tego oczekiwaliśmy, ale przynajmniej się udało. - spojrzałam spod łba na Reya, który mimo mojej porażki, postanowił zachować optymizm. - Pomyśl, jak rozwiniesz tę umiejętność, będziesz mogła topić w rękach broń złoczyńcom, a oni na to takie "WOOOW." - Rey przybrał teatralny wyraz twarzy przedstawiający wielkie zaskoczenie. 

- Nie popędzaj się tak, to tylko świeczka. Wosk o wiele łatwiej jest stopić, niż metal. - zauważyłam, zdrapując sobie resztki zaschłego wosku z ręki. Przetrenowaliśmy jeszcze kilka innych rzeczy z czego jedne wychodziły mi lepiej, inne gorzej. Okazało się, że im bardziej jestem wkurzona, tym ogień chętniej ze mnie wychodzi. Nasz trening przerwał dźwięk przychodzącej wiadomości na mój telefon. Gdy tylko spojrzałam na wyświetlacz, myślałam, że zapadnę się pod ziemię. 

- CHOLERA, JEREMI! JAK MOGŁAM O NIM ZAPOMNIEĆ?! MIELIŚMY SIĘ SPOTKAĆ GODZINĘ TEMU! - pospiesznie zaczęłam zbierać swoje rzeczy. 

- Kto to Jeremi? - zainteresował się Henryk. 

- To jeden z zawodników biorących udział w walkach botów. Byliśmy raz na kawie i obiecałam mu ponowne spotkanie, ale przez ostatnie wydarzenia, całkowicie wyleciało mi to z głowy. 

*Henryk*           

Odprowadziłem rudowłosą spojrzeniem do windy, a gdy ta pojechała do góry, zwróciłem się do Reya: 

Niebezpieczny Henryk : Córka PłomieniWhere stories live. Discover now