Prolog

985 11 19
                                    

   Dziewczyna szła ulicami norweskiego miasta w kierunku swojej, jeszcze nie tak dawno aktualnej, uczelni. Mimo swojego młodego wieku, liczyła zaledwie dwadzieścia jeden lat, miała ukończone studia o profilu biologiczno-technologicznym, własną firmę, której jedyną konkurencją było Stark Industries w Nowym Jorku.

    Spoglądnęła na niemalże identycznego chłopaka idącego po jej prawej stronie. Ciemne, prawie czarne, włosy związane w samuraja lekko roztrzepane przez mroźny wiatr, wiejący z północy kraju. Niebieskie oczy, na które pada cień rzęs, patrzą po raz ostatni na budynek uniwersytetu. Rodzeństwo poprawia marynarki. Wchodzą do środka i idą do dyrektora. Dziewczyna puka w drzwi. Słyszą ciche "proszę ". Otwierają powłokę z drewna oddzielającą gabinet od korytarza.

-Bliźnięta Barnes.  Tak zdolnych studentów dawno tu nie było. W jakim celu przyszliście?

-Po nasze dyplomy.

Rodzeństwo wypowiedziało to  zdanie jednocześnie. Po karku dyrektora przebiegł dreszcz, co nie uciekło uwadze niebieskookich.

Mężczyzna otwiera szufladę biurka. Wyciąga dwie teczki i podaje swoim dawnym studentom. Ci biorą je w swoje ręce, rzucają "Do widzenia" i opuszczają gabinet.

W drodze do samochodu, zaparkowanego kilka ulic dalej, telefon dziewczyny zaczyna dzwonić.
Patrzy na nazwę kontaktu i ma świadomość, że musi odebrać.

-Co się dzieje Steve?

-Stark chce was widzieć w Nowym Jorku.

-Wujku nie obraź się za to co powiem, bo wiem, że język ojczysty mam szanować, aczkolwiek... kurwa nie.

-Język!

-Przecież przeprosiłam. 

-Dobrze niech ci będzie. Wracając, Stark chce was tutaj widzieć z powodu tego, że w Midtown School of Science and Technology chcą zrobić od tego semestru, na próbę zamiast biologii, biotechnologię oraz coś z nie wiem czym, ale to nie was na to drugie chcą. Was wręcz pragną na to stanowisko.

-Nie wiem. Zastanowię się, a w międzyczasie omówimy to między sobą. Jednak niech nie liczy na pozytywną odpowiedź.

-Pomyśl o tym, że będziecie mogli gnębić nastolatków, który ledwo będą ogarniać to co się dzieje na lekcji. 

-Mam warunek.

-Jaki?

-Jak wylądujemy w Nowym Jorku, będziemy u nas w firmie. Stark ma przyjść i osobiście o to poprosić razem z dyrektorem tej szkoły.

-Wiesz, że są małe szanse na to?

-Wiem. Jednak kto nie ryzykuje nie pije szampana.


W tym samym czasie, na innym kontynencie, siedemnastolatek siedział z podręcznikiem z biologii. Obawiał się, że jeśli zawali następną kartkówkę może być nieciekawie. Pomimo opinii jaką miał w szkole- uważano go za kujona- nie był tak bystry na tylko jednym przedmiocie, biologii. Próbował sam przerabiać tematy, prosił nawet Neda by mu wytłumaczył, ale nic z tego.

Po raz kolejny zamknął podręcznik i z hukiem rzucił nim na biurko. Wyciągnął ze spodni telefon, na którym miał wiadomość od osoby, o której by nie pomyślał.

Anthony Stark napisał do chłopaka, że za maksymalnie trzydzieści minut chce go widzieć w Stark Industries.

Szybko założył na siebie swój kostium i wyszedł przez okno. Zaczął biec po dachach, co jakiś czas lecąc na pajęczynie.

Kiedy dotarł na miejsce, wszedł do środka przez otwarte drzwi balkonowe.  Tony siedział ze szklanką wypełnioną do połowy bursztynową cieczą. Kręcił naczyniem tak, że płyn obracał się.

-Chciał mnie pan widzieć.

-Do rzeczy. Jeśli wszystko dobrze pójdzie będziesz miał w szkole coś ciekawszego niż biologia.

-Mianowicie?

-Biotechnologia.  Sam nie wierzę, że to powiem, ale dzieci siostry Rogersa to pieprzone geniusze w tej dziedzinie. Jak się zgodzą, a zrobią to, będziesz mieć to zamiast zwykłej, nudnej biologii.

-Czyli chciał mnie pan widzieć, żeby powiedzieć mi o zmianie na moim planie lekcji? To do pana nie podobne, panie Stark.

-Choć raz mówię coś z własnej inicjatywy. Powinieneś się cieszyć.

-Tony zgodzą się pod jednym warunkiem.

Powiedział Steven, gdy wszedł do pomieszczenia. Przytoczył mu warunki swoich siostrzeńców. Anthony zrobił niewyraźny grymas po czym przystał na warunki.


W dniu siódmego stycznia, Peter Parker zyskał dwóch nowych nauczycieli, którzy nie okazali się tacy źli. Do czasu, aż Stark zaczął się wtrącać.

____________________________________________________________________________

Nowa książka zamiast Honey, I'm one flight away.

Jako, że lubię Marvela uderzam w te klimaty.

Natalia

It is hard for me| Peter ParkerWhere stories live. Discover now