21. Uśmiech tak dawno nie widziany

41 1 12
                                    

Piątkowe popołudnie Ivy miała początkowo spędzić sama, ale kiedy Peter zapytał czy nie poszłaby z nim gdzieś- zgodziła się. Uznała, że lepsze będzie łażenie bez celu po mieście niż słuchanie kolejnych etapów planu jaki opracowali Loki, Willi i Anika. Dziewczyna kochała swoją kuzynkę, ba traktowała ją jak rodzoną siostrę, której nigdy nie miała i mieć nie będzie z wiadomych przyczyn. Jej ojciec zbyt mocno kochał jej matkę by spojrzeć na inną kobietę tak jak na Catherine.

Tym oto sposobem byli pod blokiem, w którym mieszkał Peter. Chłopak pobiegł szybko zostawić plecak na górze i natychmiastowo wrócił do czekającej na niego Ivy. Nastolatka czekała na swojego przyjaciela? chłopaka? kolegę? Jak zwał tak zwał.

Jednak pulsujący ból w skroniach otumanił dziewczynę. Złapała się za głowę, jakby miało jej to pomóc. Wiedziała, że jeżeli nie przejdzie jej to do powrotu Parkera, będzie musiała się wykręcić ze spotkania. Że też jej matka musiała mieć ten cholerny symbiont, kiedy była w ciąży.

Odpuść, proszę- pomyślała, mając nadzieję, że stwór da sobie spokój. Temu jednak nie było to w myśl. Spojrzała na swój nadgarstek. Zaczął pokrywać się granatową,niemalże czarną, mazią, która miała białe przebłyski, jednak kiedy dotarła do początku dłoni, stanęła. Ivy spojrzała skonfundowana. Była pewna, że zaraz straci kontrolę nad samą sobą, a tu proszę.

Niech ci będzie, czasem też coś ci się należy- usłyszała w swojej głowie. Ktoś mógłby pomyśleć, że nastolatka oszalała. Tak jednak nie było. Pierdolony symbiont budził się kiedy chciał. Nie było to często- może za sprawą tego, że jej matka była jego nosicielką, kiedy Ivy miała się urodzić. Byli w pewien niewytłumaczalny sposób połączeni.

Pewnie pomyślicie, że chodzi o Venoma. Nie. Tym symbiontem nie był on. Jej mama określała tego stwora mianem symbiontu, bo to żyło w niej, ale nie chodziło o akurat Venoma. To nie ta historia. Wracając.

Ivy odetchnęła kiedy jej alter-ego odpuściło. Jedyne czego jej brakowało to właśnie to. Nie chciała by przenosiny do tamtego świata nadchodziły kiedy JEMU się podoba.


Peter wrócił, kiedy Ivy udało się akurat w pełni uspokoić. Nie wiedział co się działo z dziewczyną. Nastolatka wolała mu o tym nie wspominać. Nie chciała go wystraszyć.

- Wszystko w porządku? Pobladłaś- odezwał się szatyn.

- Tak wszystko w porządku. Po prostu zakręciło mi się w głowie- odpowiedziała perfidnym kłamstwem Ivy.

- Chcesz odnieść do siebie plecak, czy wolisz mieć go ze sobą?

- Zależy gdzie idziemy. Jeśli w kierunku centrum to mogę go podrzucić do Williego. Jak w kierunku Brooklynu to mogę zostawić go u taty i tak mam spędzić z nim weekend.

- Jak tobie pasuje.

- To chodź- powiedziała i złapała Petera za rękę, a następnie zaczęła iść w kierunku metra.

Kiedy nastolatkowie się tam znaleźli, Ivy powiedziała w którym kierunku pojadą. Wskazała Peterowi na mapce jasno zieloną, można by rzec limonkową, linię. Wsiedli więc na stacji Woodhaven Boulevard, a wysiedli na tej przy Classon Avenue. Potem wyszli z metra i skierowali się Lafayette Avenue w górę. Minęli przystanek autobusowy znajdujący na tej ulicy i odbili w Franklin Avenue, a potem w Clifton Place. Weszli do klatki w budynku wykonanym z cegły. Skierowali się na ostatnie, trzecie piętro, a w międzyczasie Ivy wyciągnęła z kieszeni spodni klucze.

- Tato?- odezwała się Ivy. Po chwili z kuchni wyłoniła się głowa Kapitana Ameryki.

- Nie miałaś być później?- zapytał, a po chwili uświadomił sobie jak to zabrzmiało i sprostował- Nie żeby mi przeszkadzało, że już jesteś, a w zasadzie jesteście.

- Przyszłam zostawić plecak. Idziemy z Peterem na miasto.

- Okej. Tylko odbieraj telefon jak będę dzwonił.

- Czyli od Aniki mogę nie odbierać?

- Masz od niej wolne. Poleciała na drugi koniec kraju. Wróci w niedzielę wieczorem.

- Super. To my idziemy. Będę jakoś pod wieczór- powiedziała i pociągnęła Petera w stronę wyjścia.

- Baw się dobrze!- krzyknął za nimi Steve.

Rogers uśmiechnął się widząc na twarzy swojej córki uśmiech. Nie widział go od tak dawna. Wiedział, że Ivy będzie z nim szczęśliwa. No przynajmniej póki Anika tego nie zniszczy.

________________________________________________________________________________

Opis wyjścia- chcecie czy nie koniecznie?

Jak myślicie o co chodzi z symbiontem, który dokucza Ivy?

Macie jakieś pytania do postaci czy nie?

Natalia.

It is hard for me| Peter ParkerWhere stories live. Discover now