32. Osiemset dżuli

26 2 0
                                    

Anika streściła Ivy co się działo z nią od momentu przylotu do norweskiego miasta. Blondynka nie pamiętała nawet, że jest w Trondheim.

Kiedy Peterowi pozwolili wejść do laboratorium, gdzie była Rogers, niemalże od razu ją przytulił. Bliźnięta Barnes wycofały się z pomieszczenia, zostawiając nastolatków samych.

- Wiesz o tym, że to koniec naszej współpracy?- zapytała Anika, gdy opuścili korytarz prowadzący do laboratorium.

- Wiem. Posłuchaj...

- Nie. To ty posłuchaj. Jesteś moim bratem, ale tej zdrady ci nie wybaczę. Kurwa, żeby Barnes rozmawiał ze Starkiem... - powiedziała rozczarowana. Spojrzała jeszcze raz na brata i wróciła do laboratorium. Po drodze natknęła się na Imogen i Steviego, więc razem z nimi udała się do miejsca, gdzie była dwójka nastolatków.

Peter próbował się dowiedzieć od Ivy jak ta się czuje, czy nie kręci jej się w głowie, a także co się stało w tamtym świecie. Jednak bezskutecznie. Blondynka wydawała się głucha na jego słowa, jakby nie rozumiała co on do niej mówi. Kiedy do pomieszczenia weszła Anika w towarzystwie swojej matki i swojego wuja. Zerwała się z czegoś co można było nazwać kozetką lekarską, jednak zachwiała się i wpadła w ramiona Petera.  Szatyn pomógł jej usiąść, a Anika kategorycznie zabroniła jej wstawać.

- Dobra Ivy... Jak się czujesz?- spytała brunetka. Odpowiedziała jej niezrozumiała mina i cisza. Zdziwiła się, gdy ta nie zareagowała na swój ojczysty język, jakim był angielski. Po chwili spróbowała się  porozumieć z blondynką po norwesku. Tym razem Rogers zareagowała.

- Dziwnie... Nie rozumiem nic w innym języku. Dlaczego?

- Tego nie wiem, chociaż mam teorię. Jednak pierw musisz powiedzieć mi co się tam stało, w porządku?

- Okej...  Więc... Byłam w Trondheim, ale tym innym, wiesz jakim...  Było jednak dziwne. Nie wyglądało jak zawsze, a jak te gdy ja jestem w Nowym Jorku, a symbiont tak jakby zostaje tutaj, ale i tak upiorniej. Czułam się tam dziwnie, nieswojo wręcz. Potępieńcy dostali się tam i sieją swego rodzaju terror. Zaatakowali mnie dwa razy, raz nie złapali, a raz uciekłam. Walczyłam z nimi. To tyle w sumie...- powiedziała Ivy, bawiąc się jednocześnie dłonią Petera i skupiając na niej swój wzrok.

Peter nic nie zrozumiał z tego co mówiła i robiła blondynka, jednak nie zabrał dłoni. Patrzył tylko na nią ze zdziwieniem.

- Okej... Pamiętasz gdzie dostałaś jak cię zaatakowali?- dopytywała Barnes.

- W potylicę i płat skroniowy.

- Kurwa... Posłuchaj Ivy... Nie jest ciekawie. Wiesz co się święci. Musisz jednak sobie przypomnieć angielski, rozumiesz? Bez tego ani rusz do domu...- Anice nie dane było skończyć, bowiem przerwała jej Ivy.

- Znaczy rozumiem co ma napisane na koszulce Peter, ale nie rozumiem co do mnie mówi.

- Tego jeszcze nie było. Steve! Pamiętasz jak Catherina zapomniała angielskiego?- wtrąciła się do rozmowy Imogen.

- Tak.

- Jak jej przypomniałeś?

- Szczerze? Nie wiem.

- Może inaczej co robiłeś, jak się zachowywałeś...

- Gdy tak się stało, sama wprowadziła się w stan tego jakby uśpienia, czy tam przejęcia kontroli.

- Posłuchaj Ivy... Byłaś w dość bezpiecznym miejscu, gdy cię wybudziliśmy?- spytała bratanicę Imogen. Ta kiwnęła głową twierdząco.- Wprowadzimy cię tam, dosłownie na kilka sekund i cię wybudzimy, okej?- w odpowiedzi, Ivy znowu kiwnęła głową.


Jak powiedziała Imogen, tak Anika zrobiła. Wprowadziła kuzynkę do alternatywnej rzeczywistości. Wszystko szło po ich myśli, do czasu. Serce Ivy stanęło.


Peter zaczął panikować. Znowu był bezradny, znowu osoba, którą kochał cierpiała, a on nie mógł i nie miał jak jej pomóc. Tym razem nikt go nie wyprowadzał z laboratorium. Wręcz przeciwnie, Anika przydzieliła mu zadanie. Miał wentylować Ivy wentylem resuscytacyjnym, kiedy ta będzie szykować defibrylator, a Imogen wykonywać uciski klatki piersiowej. Moc urządzenia była większa niż tego normalnego, jaki można spotkać w szpitalu. Jak się dowiedział, serce Ivy nie jest normalne. Bije ono szybciej, z większą częstotliwością skurczu w komorach i kilkoma innymi czynnikami.

- Ładuję pięćset... odsunąć się- powiedziała i strzeliła. Ciało Rogers lekko podskoczyło. Anika przeprowadziła analizę, a gdy ta nadal nie wskazywała wznowienia akcji serca, powtórzyli zabieg. 

W końcu przy wartości bliskiej osiemset dżuli, Ivy wróciła.

- Co się tu odjebało?- spytała blondynka, gdy się ocknęła i usiadła. Plus był taki, że mówiła ponownie w języku ojczystym.

- Wytłumaczę ci ja, jeśli twoja kuzynka i ciocia pozwolą- wyrwał się Peter. Obie kobiety noszące nazwisko Barnes wyraziły zgodę.


Ivy było ciężko w to uwierzyć. Nigdy, ale to nigdy, Anika nie musiała ładować defibrylatora do takich wartości. Z reguły po pierwszym strzale wracała od razu. Tym razem jej serce potrzebowało więcej energii. Osiemset dżuli. Pierdolone osiemset dżuli. Nie mogła w to uwierzyć.

________________________________________________________________________________

Normalne jednofazowe defibrylatory mają jakieś 360, a dwufazowe do chyba 240. Tu jest DUŻE naciągnięcie, na potrzeby opowiadania, więc uznajmy, że serce Ivy jest jakimś pierdzielonym mutantem i jest oporne na prąd, okej?

Natalia.

Ps. Koniec coraz bliżej


It is hard for me| Peter ParkerWhere stories live. Discover now