§ Rozdział 10 §

1.1K 50 13
                                    

- Ale ja muszę wiedzieć! - krzyk elfa nie wyrażał złości, ale raczej żal i tęsknotę za matką. W jego oczach ponownie zaszkliły się łzy i tym razem swobodnie spłynęły po jego bladej twarzy -Muszę wiedzieć, dlaczego tyle lat nie miałem mamy. Dlaczego zostałem sam z ojcem, który po twoim odejściu stał się zimną skałą. Dlaczego nie mogłem doznać tego ciepła rodziny, które poznałem jako dziecko? Dlaczego?

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Droga do pałacu Thranduila mijała w milczeniu, wyłączając pojedyncze próby Kilego i Filego, Abu rozjuszyć prowadzących ich strażników. Kompania Thorina szła w zgodnym rytmie, co jakiś czas popychana przez elfich gwardzistów. Na samym końcu tego pochodu szedł Legolas, drepcząc po piętach Elentari, która panicznie szukała wyjścia z tej beznadziejnej sytuacji. Logiczne myślenie przychodziło jej z niemałym wysiłkiem, zważywszy na spotkanie z synem i jego chłodne przyjęcie. Nie potrafiła sobie wyobrazić, jak bardzo jej mały elf musiał cierpieć przez te wszystkie lata, kiedy jedynym co otrzymywał od ojca były lodowate serce i rozkazy. Szła z oczami wbitymi w ziemię pod jej stopami, wprawiając się w coraz większe poczucie winy. Po dłuższym czasie nieustannego marszu do jej uszu dotarły elfie komendy i dźwięk otwieranej bramy. Elentari uniosła głowę i kolejny raz tego dnia uderzyły w nią fale wspomnień z jej poprzedniego życia. Ile razy wracali zwycięsko przez te bramy po niezliczonych bitwach. Pierwszy raz, kiedy jej stopy przekroczyły próg leśnego pałacu. Kiedy przekroczyła te wrota po raz pierwszy jako królowa.

— Jakby nic się nie zmieniło... — wymamrotała pod nosem, przyglądając się wejściu do królestwa Legolas spojrzał na matkę tęsknie, starając się od nowa zapamiętywać każdy szczegół jej osoby.

— Zmieniło się wszystko — chłodny głos syna zmroził uszy Elentari, sprowadzając ją z krainy wspomnień. Kobieta po raz kolejny spojrzała na dumne oblicze syna, doszukując się choćby najmniejszej krztyny swojego dziecka. Niestety, nadaremnie.

Kiedy przestąpili próg leśnego pałacu, otulił ich panujący wszędzie mrok, rozświetlany jedynie pochodniami z tańczącym na nich ogniem. To było inne, niż obraz zamku z wspomnień Elentari. Dawniej pałac ociekał światłem słońca w ciagu dnia, nocą podświetlał się blaskiem księżyca i gwiazd. Świeże powietrze przepływało przez szeroko otwarte okna, szklane sufity pozwalały zerkać na wielki świat zza murów leśnego pałacu. Wszystko wydawało się takie beztroskie, pełne nadziei i pokoju. Ten obraz przypominał bardziej katakumby, krok od śmierci tego narodu.

Zabierzcie krasnoludy do lochów, a Dębową Tarczę zaprowadźcie przed oblicze króla. Ja się zajmę moją... — słowo „matka" nie chciało przejść Legolasowi przez gardło. Nie chodziło o jego niechęć wobec Elentari, jego żal za opuszczenie go na setki lat, ale o coś znacznie prostszego. Zbyt dawno nie używał tego słowa — moją matką.

Gwardziści skinęli głowami i wykonali powierzone im zadania. W tym czasie elfi książę delikatnie pociągnął matkę za ramię, prowadząc ją w głąb pałacu.

— Dlaczego nie wrzucisz mnie do lochu razem z moimi towarzyszami?

— Jesteś królową. I moją matką. Nie zasługujesz na lochy, nieważne co robiłaś.

Elentari wyrwała ramię z uścisku syna i stanęła w miejscu, zmuszając go spojrzenia jej w twarz.

— Nie czułeś tych skrupułów, kiedy wrzucałeś następców tronu Durina za kratki. Oni też są królewskiej krwi, jednak dla nich przygotowałeś lochy, a dla mnie komnatę.

Legolas skrzyżował spojrzenia z Elentari. Widział w jej oczach to samo zacięcie i determinację, jak w swoim własnym odbiciu, kiedy walczył o coś dla niego ważnego. Nagle przed oczami pojawiło mu się kolejne wspomnienie. Matka dyskutująca z ojcem, awanturującą się nawet. Broniła go przez królem, przed przedwczesnym według niej rozpoczęciem szkolenia wojskowego. Walczyła dla swojego syna jak lwica. Jak teraz walczyła dla tych krasnoludów.

Gwiazda Króla // HOBBITOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz