§ Rozdział 25 §

621 47 21
                                    

Kiedy krew leje się strumieniami, zalewając pole bitwy szkarłatnym woalem, oznacza to jedną z dwóch rzeczy. Pierwsza, siły wroga słabną, żołnierze padają jeden po drugim, a tuż za rogiem świta opływające w chwałę zwycięstwo. Druga, krew wypływa z żył twoich żołnierzy, tracisz swoje wojsko, a śmierć zagląda ci w oczy gotowa wyrwać twoją duszę z doczesnego świata. Nigdy nie wiadomo, z którą sytuacją ma się do czynienia, dopóki nie dotrwa się do końca. Kiedy słodki smak zwycięstwa zatańczy w ustach, wtedy triumf i gloria zadzwoni w uszach jak najpiękniejsza pieśń. W tym drugim scenariuszu spierzchnięte wargi spłyną krwią, miecze upadną, a wszelka nadzieja zgaśnie w mroku porażki. Cokolwiek ma się wydarzyć, zawsze okazuje się dopiero na końcu. Dopóki mierze trzaskają stalą o stal i strzały świszczą w powietrzu pierzastymi grotami, walka trwa.

Zarówno krasnoludy, jak i elfy swoje przeżyły na polu bitwy. Nie tylko sami żołnierze, ale ich przywódcy, władcy, królowie. Thorin pędził z siłą młodego niedźwiedzia, przebijając się bezlitośnie przez kolumny orkowych oddziałów. Był niczym nieokiełznany żywioł, potrząsając ziemią przy każdym swoim kroku. Ci, którzy wątpili w waleczne serce młodego króla, schowali swe zwątpienie na dnie najgłębszego z jezior. Czarnowłosy krasnolud rzucał się w samo serce walki, w największy ogień wojny, wyżynając wrogie siły w pień. Mało komu udało się umknąć spod jego bezlitosnej ręki odzianej w lśniącą klingę.

Nie umniejszając w żadnym stopniu waleczności elfom, król Thranduil wojował równie dziko jak Thorin. Jego ruchy były subtelniejsze. Każde machnięcie miecza, wychylenia ciała, każdy krok wydawał się być wcześniej zaplanowany. Z niebywałą gracją i wdziękiem rozcinał ciało za ciałem, łeb za łbem, a u jego boku niezmiennie wiła się jego królowa. Mimo dziesiątek lat bez miecza w dłoni, ataki Elentari były precyzyjne i śmiertelnie skuteczne. Każde pchnięcie jej ostrza rozlewało fontanny czarnej jak węgiel krwi. Była jak bogini śmierci, piękna i diabelnie niebezpieczna. Razem z mężem byli jak idealna harmonia w środku chaosu. Jej ruchy zlewały się z jego krokami, ręka podążała za ręką, ostrze za ostrzem, serce za sercem. Stanowili jedność. Postronnemu obserwatorowi mogłoby się wydawać, że ich myśli grają w jeden ton.

— Nie wyszedłeś z wprawy, kochany — rzuciła beztrosko Elentari, solidnym kopniakiem powalając na plecy kolejnego orka — Jak gdyby to było wczoraj, kiedy walczyliśmy ramię w ramię.

— Wątpiłaś we mnie, moja piękna? — zapytał oburzony król, wykręcając rękę pod ramieniem atakującego go orka, a następnie jednym cięciem odcinając to właśnie ramię — Ranisz me serce.

— Nie mogę za bardzo dopieszczać twojego ego, mężu — odparła elfką, przeskakując zwinnie nad konającym wargiem, by następnie wbić swój miecz w masywne cielsko bestii — I tak masz o sobie wysokie mniemanie, nie muszę tego pielęgnować.

Konwersacja na chwilę ustała, a królewska para, idąc za nagłym impulsem, chwycili się za przedramiona, wymieniając porozumiewawcze spojrzenia. Thranduil ugiął lekko kolana, pociągnął żonę do siebie, a ona sprawnie wyskoczyła do góry mieczem w wolnej ręce. Odbiła się stopą od nogi męża i pociągnięta jego ramieniem, przeleciała nad jego głową, a lądując, rozcięła na pół głowę i tułów szarżującego z tyłu orka. Rozpołowione zwłoki upadły z głuchym stęknięciem. Adrenalina pulsująca w żyłach sprawiła, że elfka w naturalnym odruchu odwróciła się, zaciągając się mieczem. Zamiast uzbrojonej po zęby paszczy orka jej oczom ukazała się przystojna twarz jej męża, a ich miecze z głośnym brzękiem zderzyły się nad głowami małżonków. Obydwoje lekko dyszeli, ale w ich oczach czaiły się takie same ogniki. Srebrne włosy króla rozsypały się po jego twarzy, muskając jego upstrzoną krwią skórę delikatnymi kosmykami. Z kolei czarne loki Elentari trzymały się w zaplecionym wcześniej warkoczu, jedynie pojedyncze kępki wysunęły się z upięcia, ozdabiając łagodnie jej zarumienioną buzię. Na chwilę czas dla nich się zatrzymał.

Gwiazda Króla // HOBBITWhere stories live. Discover now