§ Rozdział 22 §

971 53 24
                                    

Razem z porannym słońcem przyszedł nowy dzień i nowa nadzieja narodzona z kolejnym wschodem. Elentari nawet nie zorientowała się, kiedy poprzedniej nocy zasnęła w ramionach Thranduila do reszty wycieńczona płaczem. Obudziła się wciąż w swoim stroju podróżnym otulona miękką pościelą, a zamiast poduszki pod policzkiem czuła silną pierś swojego męża. Jej powieki zatrzepotały, oczy powoli przyzwyczaiły się do porannego światła, które nieznacznie prześwitywało przez kurtyny namiotu. Przekręciła się nieznacznie, a raczej chciała się przekręcić, ale utrudniły jej to mocno zaciśnięte wokół jej sylwetki ramiona króla.

– Nigdzie mi już nie uciekniesz – wymamrotał zaspany elf, wtulając nos w splątane loki Elentari. Brunetka uśmiechnęła się tylko pod nosem.

– A mogę się chociaż przekręcić czy to też traktujemy jako ucieczkę?

Król mruknął pod nosem, po czym lekko poluzował swój uścisk. Elentari wykorzystała tę okazję i odwróciła się tak, by móc swobodnie spojrzeć na zaspaną twarz męża. Oparła się jednym łokciem o poduszki obok jego głowy, a wolną dłonią zaczęła głaskać jego policzki. Thranduil zamruczał jak zadowolony kot, mimowolnie przytulając twarz do dłoni małżonki.

– Powiedz, że jeśli otworzę oczy, ty dalej tu będziesz?

Elentari uniosła lekko kąciki ust, kładąc dłoń na policzku męża.

– Otwórz oczy, kochany

Kiedy król uchylił powieki, jego błękitne tęczówki spotkały czułe spojrzenie tak utęsknionych oczu jego żony. Dwie pary niebieskich jak poranne niebo kryształów. Nareszcie razem.

– Obiecałam, że już nigdy cię nie zostawię. I słowa dotrzymuję.

Thranduil ucałował wnętrze dłoni żony, uśmiechając się sam do siebie jak rozmarzony chłopiec.

– Dzięki Valarom. Od teraz zawsze będę się już tak budzić. Z tobą u boku.

– Chyba że znów postanowisz splądrować piwniczkę z winem, wtedy obudzisz się u boku pustych butelek – odparła rozbawiona elfka, bawiąc się włosami ukochanego.

– Och ty wredna...

Król nie czekał nawet chwili. Zaatakował żonę łaskotkami, wywołując u niej dziki atak śmiechu. Elfka zaczęła się wić w ramionach blondyna, próbując uniknąć jego dłoni, ale na nic zdawały się jej starania. Perlisty śmiech obydwojga małżonków wypełnił wnętrze namiotu, a król na nowo poczuł, że żyje. Kiedy czuł wijącą się ukochaną u swojego boku, jego serce omal nie wyskoczyło mu z piersi. Po kilku dłużących się minutach zdecydował się zakończyć swoje tortury. Elentari leżała na plecach, dysząc jak koń po zbyt długim sprincie, próbując powoli złapać oddech, podczas gdy jej mąż przyglądał się jej z niemym uwielbieniem. W jego głowie zaczęły się pojawiać wspomnienia ich wspólnych poranków, kiedy ona leżała dokładnie tak, jak teraz, z włosami rozrzuconymi na poduszce niczym hebanowa aureola i uśmiechem jaśniejszym od południowego słońca, a na jej szyi leżał ten sam szafirowy wisior. Jego prezent zaręczynowy. Dotarło do niego, że naprawdę zakończyła się zima w jego sercu i po latach nastała wiosna.

– Dalej go masz? – zapytał zachwycony obecnością naszyjnika, delikatnie muskając powierzchnię szafiru. Elentari kiwnęła.

– Jeśli mam być szczera, ten wisior i pamięć o naszej rodzina były jedynym powodem, dla którego nie postradałam zmysłów.

Thranduil wolną ręką przeczesał delikatnie rozrzucone loki żony. Czuł mrowienie na palcach w miejscach, gdzie hebanowe pukle dotykały jego skóry. Zdawało mu się, jakby jego ciało pamiętało dotyk jej włosów, reagowało instynktownie, kiedy owijał pojedyncze kosmyki wokół dłoni. Zaczął odtwarzać wszystkie bezsenne noce w samotnym, zimnym łóżku. Smutek i nostalgia zamgliły jego przejrzyste oczy, co nie umknęło uwadze leżącej u jego boku elfki. Elentari uniosła rękę i dotknęła policzka męża.

Gwiazda Króla // HOBBITNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ