7. Pierwszy dzień

379 14 2
                                    

Wróciłyśmy po kolacji do pokoju, przebrałyśmy się i już prawie zasypiałam jednak Nya mi na to nie pozwoliła.

-Noemi śniadanie jest o 8, obiad o 14, kolacja o 18, treningi zazwyczaj mamy po śniadaniu czyli około 9.

-Mhm...-mruknęłam przez sen.

Obudziłam się, ale Nyi nie było w pokoju. Nie wiedziałam, że jest takim rannym ptaszkiem. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu, a tam nieodebrane połączenia od cioci Rose, Crystal i też David dzwonił co mnie zaskoczyło, nie odzywał się od co najmniej dwóch lat. David Carter, mój przyjaciel z dzieciństwa i partner taneczny. Rzuciliśmy wszystkich na kolana gdy występowaliśmy w przedstawieniu mając zaledwie po 10 lat. Jest w tym samym wieku co ja i dlatego z nim tańczyłam, chodziło o kategorię wiekową. Jego ojciec jest przyjacielem wujka, prowadzi własną działalność z dziełami sztuki. Z tego wszystkiego zapomniałam sprawdzić która godzina. Jest 10:35. O nie! Przegapiłam wspólne śniadanie, dlaczego Nya mnie nie obudziła? Zebrałam się szybko, wybrałam z torby pierwsze lepsze rzeczy i pobiegłam do łazienki. Ubrałam białe dresy i top z rękawami 3/4, uczesałam włosy w niesfornego koka i ruszyłam do kuchni. W czasie wybrałam numery po kolei do cioci, kuzynki i na końcu Davida. Odebrał tylko David.

-Halo?-odezwał się młody mężczyzna.

-Hej, miło, że się odzywasz po tych latach w końcu.-prychnęłam dochodząc do kuchni.

-Wybacz, że wcześniej nie zadzwoniłem, ale nie mogłem. Chcę ci życzyć wszystkiego najlepszego z okazji urodzin.

-Spóźnione, ale dziękuje. Jeszcze coś?

-Co, nie chcesz porozmawiać jak przyjaciele?!

-Zastanówmy się, nie odzywasz się tyle czasu, nagle dzwonisz spóźniony składając życzenia urodzinowe.

-Może jednak zmienisz zdanie, za tydzień ojciec wystawia wernisaż swojej sztuki. Mam tam wszystkiego nadzorować i zabawiać gości, skusiłabyś się i przyszła?

-Moja odpowiedz brzmi nie. Nie potrafię ci wybaczyć tak szybko. Muszę kończyć, pa.

-Mam nadzieje, że do zobaczenia.-rozłączyłam się, jednak ktoś położył mi rękę na ramieniu. Odruchowo złapałam rękę, przerzuciłam tego kogoś i upadł na podłogę. Okazał się to być kasztanowowłosy żartowniś.

-Jay! Przepraszam, to mój zwyczaj.-powiedziałam podając mu rękę, którą przyjął. Gdy ktoś podchodził do mnie od tyłu zawsze lądował na ziemi z bolącą ręką zazwyczaj.

-Nie szkodzi, ale widzę, że jesteś w formie-powiedział uśmiechając się i łapiąc za rękę, mówiąc ciszej.-i silna.

-No może, ale zaspałam na śniadanie i głodna jestem.

-Zostawiliśmy ci porcje w lodówce możesz sobie odgrzać.

-Mam tylko jedno pytanie, dlaczego Nya lub którykolwiek z was mnie nie obudził?

-Na początku próbowała, ale spałaś jak kamień, jednak zmieniła zdanie gdy my chcieliśmy wkroczyć do akcji i powiedziała, że potrzebujesz więcej snu.

-Ja zostaje budzona przez wujka łaskotaniem, krzyczeniem lub wrzuca mnie z łóżka, inaczej nie ma szans.

-Normalnie ty i Cole to dwie krople wody.

-Dlaczego?-zmarszczyłam czoło i skrzyżowałam ręce pod biustem.

-Też śpi jak zabity i uwielbia jeść, a nie tyje.

-Nie znam go, a wy mnie, ale jak tak mówisz masz może trochę racji.

-Nie musisz cały czas to powtarzać, kiedyś chyba się poznamy.-chciałabym im powiedzieć o nazwisku, ale inaczej by pewnie mnie traktowali. Teraz mogę się pokazać z lepszej strony, ale z drugiej strony mogą pomyśleć, że jestem oszustką.

NinjagoWhere stories live. Discover now