20. Kurs Muzyczny według Lou

113 8 7
                                    

W klasztorze panuje chaos, każdy się przygotowuje na misje, biega wte i we wte. W tym czasie ja na spokojnie siedzę w pokoju i czytam książkę. Czasem wpada do mnie Nya szukając kilku rzeczy. Naprawdę można zgłupieć przy takiej atmosferze.

Zaraz po śniadaniu pojechaliśmy samochodami w stronę domu rodzinnego Cole'a, zapowiada się być ciekawie. Ubraliśmy nasze zwykłe ubrania by nie było żadnych podejrzeń, w końcu jego tata nie wie, że jest ninja. Czwórka jechała w jednym samochodzie, a w drugim ze mną i Nyą robił za kierowcę Cole, bo my sobie leżałyśmy na tylnich siedzeniach. Nie wiele droga nam zajęła, a Cole się przygotowywał co ma swojemu ojcu powiedzieć i widać jakby chciał wydłużyć drogę. Może nie chciał się do tego przyznać jednak bał się jak diabli tego spotkania, chociaż w końcu i tak taka sytuacja musiała kiedyś nadejść. Widać pierwszy raz jak bardzo się stresuje, jednak to nie jest błaha sprawa. W pełni go rozumiem i ma we mnie wsparcie, nie tylko we mnie, wszyscy go wspierają. W końcu od czego są przyjaciele.

Dotarliśmy pod drzwi domu jednorodzinnego, dość dużego. Wysiedliśmy i jako pierwszy do drzwi podszedł brunet my stanęliśmy za nim czekając na mężczyzny reakcję. Zapukał jednak nikt mu nie otworzył, w końcu zadzwonił dzwonkiem, gdzie zabrzmiały głosy tego kwartetu z wernisażu. To dość oryginalny dzwonek do drzwi i przyjemny dla ucha. Ale wyglądało na to, że tylko mi się podobało.

-Cześć tato.-powiedział Cole, a za drzwiami stał starszy pan z wąsem i laską do podpierania się.

-Witaj mój synu. Nawet nie przywitasz swojego staruszka?!-cofnął się i rozłożył ręce do uścisku. Cole westchnął, wszedł do środka i przytulił swojego ojca.

-To są moi przyjaciele.-odszedł na bok wskazywał po kolei na nas-To jest Jay, Kai, Zane, Lloyd, Nya i Noemi.

-Miło pana poznać.-powiedziała Nya, pierwsza wchodząc i podając rękę, którą z uśmiechem przyjął.

-Was też miło. Zapraszam do środka.-wpuścił nas do domu i od razu poprowadził korytarzem do salonu. Mieli tyle zdjęć z konkursów i osiągnięć, że była cała ściana zapełniona. Rodzina Cole'a to prawdziwi artyści-A więc chodzicie z synem do Akademii Pieśni i Tańca?

-Tak.-odpowiedzieli chłopcy.

-A wy drogie panie?-odwrócił się do nas, spojrzał raz na jedną, raz na drugą-Kojarzę was...

-Skąd?-zapytałyśmy równo, w tym czasie mężczyzna pstryknął palcami.

-Byłyście na wernisażu pana Cartera.-spojrzał na mnie, aż mu się oczy zaświeciły. Czyżby coś sobie przypomniał?-A ty mój skowroneczku zaśpiewałaś przepięknie na scenie.

-Skąd pan o tym wie?-zapytałam, gdy złapał mnie za dłonie i chwalił. Laskę podał do Cole'a.

-Widziałem was, z moim kwartałem mieliśmy koncert później. Wcześniej ty ptaszyno zaskoczyłaś nas, jestem pełny podziwu.

-Bardzo dziękuje.-tata Cole'a klasnął w dłonie na co delikatnie się wzdrygnęłam i odwrócił się do swojego syna, a ten podał mu laskę.

-Skąd znacie się z Colem? Jesteś jego dziewczyną? To byłby zaszczyt mieć w rodzinie osobę tak utalentowaną i piękną.-poklepał bruneta po ramieniu.

-Słucham?-zdziwiliśmy się obydwoje, że niby ja z nim, w życiu. Lubię z nim gadać i się droczyć, ale nic innego z tego nie będzie.

-Nie tato, to moja przyjaciółka.-brunet był zdecydowanie sfrustrowany tą całą sytuacją, potem wbijał wzrok w podłogę.

-Rozumiem cię kochana. Mój syn nie jest dobrym typem na chłopaka dla ciebie.

-Tato!-lekko się oburzył brunet, na co się zaśmiałam.

Ninjagoحيث تعيش القصص. اكتشف الآن