*Mój*

675 54 4
                                    

Leżeliśmy tak składając sobie słodkie pocałunki dobre kilkanaście minut kompletnie zapominając reszcie świata po prostu ciesząc się swoją bliskością i tymi nawet najmniejszymi czułymi gestami robiąc jedynie króciutkie przerwy na wzięcie kilku oddechów aby po chwili znów połączyć nasze usta w jedno. Mimo tego iż już na zawsze mógłbym zostać w tej pozycji by po prostu go całować to wiem że musimy sporo rzeczy sobie wyjaśnić więc odsuwam się delikatnie od "przyjaciela" co widoczne go zaskoczyło ponieważ otworzył zdezorientowany oczy wzrokiem pytając czemu to zrobiłem i chyba również mu się to nie spodobało ponieważ po chwili próbował połączyć nasz usta jednak ja kładę dłoń na jego klatce piersiowej delikatnie go od siebie odsuwając samemu podnosząc się z chłopaka aby dłużej na nim nie leżeć i siadam po turecku na przeciwko Zośki

-My... Chyba musimy porozmawiać- Mówię nieśmiało patrząc na swoje ręce. Słyszę jak chłopak siada tak samo jak ja i przesuwa się na tyle blisko mnie że nasze kolana się Stykają- Masz rację Rudy. I pozwól że to ja zacznę bo coś tak czuję że jeszcze chwila i po prostu nie dam rady tego powiedzieć. Jesteś dla mnie tak cholernie ważny. Ale to coś więcej niż przyjaźń i wiem że nie powinienem tego czuć bo to jeden z najgorszych grzechów ale ja nie potrafię inaczej. Próbowałem zmienić swoje uczucia mimo tego że jeszcze nie wiem czy to miłość bo nigdy prawdziwej romantycznej miłości nie poznałem. I prawie mi się to udało po Poznaniu Hali bo myślałem że to będzie łatwiejsze jeśli spróbuję z osobą która jest mną zauroczona i nigdy nie była. Ten tydzień temu kiedy taki rozpadnięty poszedłeś z naszego spaceru zostawiając nas samych mi to powiedziała przy okazji wyzywając od najgorszych że za tobą nie poszedłem. A... A ja po prostu się tego wszystkiego bałem... Dalej się tego boję Janek. Nie potrafię o tobie nie myśleć. Nie wiem co czuję ale chce żebyś był ... Mój. Chcę móc cię wspierać, chce budzić się wtulony w twoją klatkę piersiową, chce móc cię całować, chce nazywać cię swoim Janeczku-

Przez te wszystkie cudowne słowa które słyszę od Tadeusza w moich oczach pojawiają się łzy jednak nie te złości albo smutku tylko najszczerszego szczęścia. Myślałem że nikt nie będzie w stanie pojąć tego co do niego czuje i przez to będę potępiony do końca mojego marnego życia. Ale świat chociaż raz stanął po mojej stronie i sprawił że Zośka poczuł dokładnie to samo...To jest takie...magiczne. Nie wiedząc jak mam ubrać w słowa swoje szczęście po prostu wręcz rzucam się na chłopaka przytulając go mocno do siebie. Wtulam twarz w szyje chłopaka co jakiś czas składając delikatne całusy na jego jeszcze lekko wilgotnej skórze.

- Zosiu... Zosieńko, ukochany ja też chce spróbować ale martwię się że ze mną nie wytrzymasz ty....Jeszcze nie widziałeś mnie w tym najgorszym stanie. I jestem pewien że po pewnym czasie mogę stać się nieznośny i...- Chłopak nie daję mi dokończyć delikatnie mnie od siebie odsuwając i łącząc nasze usta w słodkim pocałunku. Zmykam swoje zielone oczęta oddając namiętnie całusa obejmując go ciasno za szyje, chcąc aby był jak najbliżej mnie. Mężczyzna obejmuje mnie za biodra sadzając mnie sobie na kolanach. Odsuwamy się od siebie dopiero kiedy zaczyna brakować nam powietrza. Opieram nasze czoła o siebie posyłając do niego czuły i najszczerszy uśmiech. - Nie martw się Janeczku będę przy tobie do momentu aż umrę nawet jeśli ten... związek nam nie wyjdzie- Chłopak odwzajemnia uśmiech i odgarnia przydługie, rudawe kosmyki moich włosów opadające na moje zielone jak trawa na której siedzimy oczy a ja cmokam kilka razy podrząd jego malinowe usta, kładąc jedną dłoń na jego lekko zaróżowionym polisiu delikatnie go gładząc- Obiecujesz?- Patrzę z nadzieją w oczach na jego piękną twarzyczkę - Obiecuje ukochany-

Jestem jego

A on jest mój

Ojcze błagam wiem że grzeszę ale niech tak zostanie

*Inna strona lustra* Kamienie na szaniecWhere stories live. Discover now