*Nie żyje*

494 39 1
                                    

-Carver nie żyje...- To pierwsze co usłyszałem po odebraniu telefonu od Alka -C-co... Maciek żartujesz prawda?- Zapytałem drżącym głosem spoglądając na zdezorientowanego Tadeusza który siedzi na moim łóżku z wlepionymi oczami we mnie- Nawet nie wiesz jak bardzo bym chciał żartować, Szmaragd do mnie przyszła bo byłem najbliżej... Prosiła żebym nie dzwonił ale powinieneś wiedzieć co spotkało twojego przyjaciela... Kurwa Rudy tak bardzo mi przykro...Alicja zostaje na noc więc gdybyś chciał to wiesz... moje drzwi są otwarte dla ciebie- Nie odpowiedziałem i jak gdyby nigdy nic odłożyłem słuchawkę pozwalając aby po moich policzkach zaczęły spływać słone łzy. Oparłem się o komodę na której stoi ten cholerny telefon i zjechałem na dół siadając na zimnych panelach i chowam twarz w dłonie szlochając cichutko. Carver a tak naprawdę Rafał Dąbrowski jest... był synem najlepszych przyjaciół mojej rodziny dzięki czemu bardzo szybko również my się zaprzyjaźniliśmy, to on wciągnął mnie do harcerstwa na dobre i to on był wzorem do naśladowania dla mnie do momentu w którym poznałem Zośkę. Ostatnie czasy co prawda rozmawialiśmy coraz rzadziej przez jego młodszą siostrę ale to nie tak że nie lubię Szmaragd bo kocham ją jak swoją drugą siostrę ale moi rodzice ubzdurali sobie trochę po 17 urodzinach dziewczyny że ją poślubię jak tylko ta skończy 18 a matka kobiety na to przystała przez to stwierdziliśmy że musimy ograniczyć nasz kontakt z nadzieją że jeśli zauważą że między nami nie jest tak samo jak za dawnych lat to ogarną się z tym ślubem a każdy kto zna rodzeństwo Dąbrowskich wie że gdzie Robert tam również Alicja a gdzie Alka tam i Robert. A teraz jego już nie ma... po prostu nie ma...- Cholera jasna co jest Janek? Kochanie powiedz co się stało?- Usłyszałem ciepły głos tuż obok ucha a po chwili już siedziałem na jego kolanach mocno go do siebie przytulając i łkając w jego szyje- C-carver....Robert nie żyje. Alicja przyszła do A-alka bo było n-najbliżej.... Boże ona.. ona wszystko widziała..- Wytłumaczyłem z wielkim trudem dławiąc się łzami. Mężczyzna zareagował natychmiastowo przyciskając moje ciało do tego swojego i głaszcząc delikatnie moje włosy- Ciiii cichutko kochanie... jestem tutaj- Pokiwałem głową na znak że wiem i rozumiem i zacząłem brać głębokie wdechy i wydechy starając się jak najbardziej uspokoić -Muszę tam iść, muszę iść do Alka, Szmaragd dalej tam jest, Tadeusz ja muszę wiedzieć co tam się stało- Odsunąłem się delikatnie od chłopaka i spojrzałem w jego oczy z nadzieją że pójdziemy tam razem-... Tak jasne kochanie, chodź wstajemy- Jak najdelikatniej zdjął mnie ze swoich kolan, otarł moje łzy i pomógł mi wstać.

Wpadłem do mieszkania Alka bez pukania i również bez czekania na Tadeusza, wbiegłem do salonu z którego to dobiegały głosy moich przyjaciół nie czekając na nic wpadam w ramiona kobiety siedzącej na fotelu- Hej Januś- Złapała mnie delikatnie za ramiona i odsunęła nas od siebie, wlepiłem swoje zielone gały w te jej starając się kolejny raz tego dnia nie popłakać. Przyglądam się dokładnie przyjaciółce a ta uśmiecha się do mnie smutno, gdybym jej nie znał nawet bym po niej tego nie zauważył. Wygląda tak jak zawsze, jej rudawe, długie włosy są związane w luźnego warkocza a w jej zielonych oczach skaczą małe iskierki chociaż tym razem nie są szczęśliwe jest tak samo piękna jak zawsze, nawet nie zarejestrowałem jak do pokoju wszedł mój chłopak i zaciągnął mnie na kanapę gdzie usiedliśmy. Tadeusz nie zawracając uwagi na to że nie jesteśmy sami przytula mnie mocno do siebie dodając mi tym samym dużo otuchy- C-co się z nim stało Kira?- Zapytałem drżącym głosem- Wracał do domu od Rudej ale pod kamienicą jakiś essesman zaczął zaczepiać jakąś dziewczynkę... Znasz go nie mógł przejść obok tego obojętnie więc stanął w jej obronie... Dostał kulkę prosto w głowę a ja nie mogłam nic zrobić... Ja..ja przepraszam muszę zapalić..- Mówi cichutko i wstając zgarnia ze stołu paczkę papierosów i wychodzi na balkon. Wiem że ona teraz mnie potrzebuje więc przyjmuje płaszcz Tadeusza aby było mi cieplej i kładąc go sobie na ramiona wychodzę za przyjaciółką.

-Jesteście ładną parą... szkoda że nie oficjalnie..- Słyszę zaraz po zamknięciu drzwi balkonowych, Alicja siedzi na barierce i wpatrując się w niebo popala papierosa- Ty.. skąd ty wiesz- Pytam zestresowany -Janek nie znam cię od dzisiaj przecież już od dawna wiedziałam że on nie jest tylko przyjacielem... zresztą Carver też wiedział jestem pewna że byłby z ciebie dumny gdyby tylko wiedział że odważyłeś się mu to powiedzieć- Tłumaczy mi kobieta gasząc wpół wypalonego papierosa o balustradę, staje naprzeciwko mnie chwytając mnie za ręce- Nawet nie wiesz jak bardzo cieszę się twoim szczęściem kochany- Mówi powstrzymując płacz. Przyciągam ją do siebie i przytulam mocno- przy mnie możesz być sobą...- Szepcze jej na ucho a Szmaragd po dosłownej chwili wybucha płaczem.

Czemu ja wszystko tracę?

*Inna strona lustra* Kamienie na szaniecWhere stories live. Discover now