*Prawda*

2.6K 77 8
                                    

Zawsze było Janek to, Janek tamto. Zawsze kurwa coś nikt nigdy nie interesował się tym jak ja się czułem no bo hej jeśli się uśmiecha i poprawia każdemu humor to pewnie czuje się cudownie prawda ? Nie to nie jest prawda nigdy nią nie była. Jak podczas wojny mogę być szczęśliwy ? kiedy obserwuje jak moi przyjaciele, znajomi, rodzina a nawet obcy mi ludzie umierają codziennie bo jacyś idioci dali się zmanipulować przez jeszcze większego idiote my musimy cierpieć, musimy walczyć o naszą wolność o nasze życie nasze i naszych bliskich. Jestem młody powinienem cieszyć się życiem, normalnie studiować, chodzić na imprezy i szukać miłości mojego życia a tymczasem gazuje kina żeby ludzie którzy mają w dupie wojnę w nim nie siedzieli i nie pomagali naszym okupantom, maluje żółwie i kotwice na każdej możliwej szybie, ścianie i luj wie jeszcze czym aby inni nie tracili nadziei i woli walki samemu powoli umierając od środka. Zaczynając nienawidzić samego siebie bo widzę jak bardzo Tadeusz cierpi przez to że jestem tak pseudo idealny widzę jak mój najlepszy przyjaciel na każdym kroku próbuje się do mnie upodobnić nie chce żeby tak się czuł chce żeby zrozumiał że ja wcale taki nie jestem. Chce żeby zobaczył jak bardzo jest cudowny i jak bardzo mi na nim zależy. Na Tadeuszu Zawadiackim a nie sobowtórze Jana Bytnara. Chciałbym pokazać mu jak tan na serio się czuje że on wcale nie chce taki byś taki bezradny, taki samotny, taki...inny ale nie mogę wiem że wszyscy zaczęliby się nie potrzebnie martwić a Zośka na pewno chciałby odsunąć mnie od służby a na to za żadne skarby nie chce pozwolić może i nie chce bać się każdego dnia ale tak samo bardzo nie chce siedzieć bezczynnie kiedy inni walczą za moją Ojczyznę. Nie chce też martwić mamy, ona już i tak wystarczająco się mną zamartwia nie chce jej dodatkowo obciążać swoim głupim myśleniem o śmierci. Jestem tak bardzo samolubny mimo że tego nie chce tak bardzo chciałbym móc być inny tak bardzo się o to staram ale chyba się nie da....


-Janek do jasnej cholery tutaj jesteś. Czemu nie przyszedłeś na zbiórkę ćwoku jeden?-Podskoczyłem kiedy nagle usłyszałem głos Tadeusza, odwróciłem się gwałtownie odrywając wzrok od gwieździstego pięknego nieba i przeniosłem go na jeszcze piękniejszego chłopaka 

- Zośka? Co ty tu robisz ? Przecież jest już po godzinie policyjnej to niebezpieczne- Zmarszczyłem brwi kompletnie nie rozumiejąc po co on tutaj przyszedł, Tadeusz tylko delikatnie się uśmiechnął i wolnym krokiem podszedł do krawędzi siadając obok mnie 

- Pięknie tu- przeczesał swoje zawsze idealnie ułożone włosy ręką niszcząc swoją fryzurę

- Tadeusz gadasz od czapy. Zapytam jeszcze raz Co. Ty. Tu. Do. Cholery. Robisz ?- Ponownie przeniosłem swój wzrok na niebo starając się zachować spokojny ton głosu nie rozumiem czemu się tak naraża przecież kiedy tu szedł mogli go złapać a później nawet...zabić...

- Nie było cię na zbiórce a później cały dzień nie odbierałeś telefonu zacząłem się martwić że po ciebie przyszli albo coś ci się stało- Pokiwałem delikatnie głową na znak że rozumiem. On...Martwił się? No tak przecież jestem tylko problemem dla nich wszystkich. Delikatne szturchanie w ramie wyrwało mnie z odmętów mojego umysłu, spojrzałem w stronę przyjaciela i wymusiłem swój najpiękniejszy uśmiech

- Spokojnie druhu po prostu gorzej się dzisiaj czuje i od rana tutaj siedzę dlatego nie słyszałem twoich telefonów, przepraszam że przeze mnie się martwiłeś ale dalej uważam że nie powinieneś tutaj przychodzić po godzinie policyjnej ty idioto- Tym razem to ja go szturchnąłem a Tadeusz parsknął śmiechem 

-Od kiedy jesteś taki głosem rozsądku Rudy? Przecież to zawsze ty masz ochotę na spacery już po godzinnie- Tym razem to ja się cicho zaśmiałem 

-Hej! Ale ja nigdy nie chodziłem sam i zawsze chodziłem tam gdzie najmniej Niemców! A ty przylazłeś tutaj sam w miejsce gdzie kręci się w luj i jeszcze trochę policji. Mam pełne prawo cię ojebać ćwoku- Prychnąłem i pokręciłem rozbawiony głową, Zosia jedynie położył się na dachu i pociągnął mnie za sobą 

-Niech ci już będzie niziołku- Na ostatnie słowo zdzieliłem go po głowie jednak tak żeby nie zrobić mu krzywdy i oboje wybuchliśmy śmiechem

- Hej nie jestem niziołkiem ty wielkoludzie!- Jeszcze kilka razy delikatnie go uderzyłem aby podbić swoje słowa 

- Dobra, okej, okej, już okej nie jesteś niziołkiem tylko nie bij zwyrolu!- Złapał mnie za nadgarstki żebym przestał go okładać pięściami i popatrzył w moje oczy z iskierkami szczęścia które tak rzadko goszczą w jego oczach a wyglądają tak pięknie 

-Wiesz co Zośka? Zdecydowanie częściej chce cię widzieć tak szczęśliwego. I wiem że zaraz powiesz ''Janek co ty pieprzysz jest wojna jak mam być szczęśliwy'' ale to że jest wojna nie oznacza że masz być tym wiecznym smutasem. Możesz być świetnym żołnierzem i być szczęśliwym. Tadek chce żeby mój najlepszy przyjaciel był szczęśliwy...- Powiedziałem szczerze przedrzeźniając jego głos. Cóż za nieśmieszna ironia z jednej strony jestem szczery a z drugiej kłamie jak z nut. Mężczyzna westchnął głośno i puścił moje nadgarstki przekręcając się na plecy i wlepiając swoje niebieskie jak Wisła tęczowi w granatowe niebo 

-Ja... jestem szczęśliwy Janek po prostu nie zawsze to pokazuje..- Prychnąłem i ułożyłem się wygodniej na podłodze spuszczając nogi z budynku odgarniając swoje włosy wpadające do oczu 

-Tadek znam cię nie od dzisiaj i doskonale wiem że kłamiesz- chłopka owinął się mocniej swoją kurtką i po raz chyba enty westchnął zrezygnowany zaczynając bawić się swoim rękawem

-A ty ? A czy ty jesteś szczęśliwy Rudy?- Nie.

-Tak bo mam was i wiem że jeszcze będzie dobrze ty też musisz tak myśleć Tadeusz bo inaczej myśli cię zjedzą od środka, nawet jeśli nie chcesz tego robić dla siebie to jestem przecież jeszcze ja. Proszę zacznij się cieszyć z życia dla swojego najlepszego przyjaciela- Uśmiechnąłem się do niego smutno i przyjacielsko szturchnąłem jego rękę. Chłopak przez chwile nie reagował jednak po chwili obrócił głowę w moją stronę i odwzajemnił uśmiech.

-Postaram się...Hej znajdzie się u ciebie miejsce dla mnie ? Sam przecież mówiłeś jak bardzo nieodpowiedzialne jest iść gdzieś samemu po godzinie policyjnej- Wyszczerzył się pokazując swoje białe i proste zęby ja wybuchłem śmiechem któremu po chwili zawtórował blondyn.

-Hmm no nie wiemm.... oczywiście że tak hieno, chodź już jest późno a takie dzieciny jak ty powinny już dawno spać - Dźwignąłem się na równe nogi i podałem mu dłoń którą przyjął samemu wstając. Razem skierowaliśmy się do klapy, wyjścia z dachu.



---------------------------------------

A więc pierwszy rozdział już za nami c: Dajcie, znać jak wam się podoba i wyczekujcie drugiej części


-Kira

*Inna strona lustra* Kamienie na szaniecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz