#14 (Smutny)

645 45 89
                                    

Smutny rozdział musi być, bez niego się nie obejdzie. Przepraszam.

Minęły już cztery dni od ślubu RON'a i Imperium Rosyjskiego, dzisiaj już ostatni dzień poprawin. Moskal przez ten czas ciągle rozmyślał o rozmowie swojego ukochanego i Turka. Nie miał już zamiaru wmawiać sobie, że jest pierwszą miłością Polaka. Czasem z tego powodu płakał zamknięty w łazience. Siedział skulony w wannie wycierając łzy. Dla niektórych nie miałoby to największego znaczenia, ale IR poczuł się oszukany, zdradzony. On nigdy nie kochał kogoś tak, jak swojego aniołka. Szukał go kilka dobrych lat aby ponownie go ujrzeć.

—Wszystko dobrze?— RON zapukał do drzwi. Moskal szybko przetarł łzy i spokojnym głosem powiedział małżonkowi, aby sobie poszedł.— Otwórz, proszę. Coś się stało? Nie chowaj się przede mną, porozmawiajmy.

Moskal wyszedł z wanny, otworzył drzwi Lechicie. Polak patrzył na niego zmartwiony. IR uśmiechnął się niezręcznie.

—Wszystko w porządku...— Mruknął, minął Polaka i udał się do kuchni. RON stał w miejscu, patrzał na swojego kochanka zmartwiony. Lechita usłyszał krzyk z pokoju Węgra, szybko udał się w tamtą stronę.

—Zostaw mnie, przestań! Tato, weź ją stąd!— RON wszedł do pokoju syna, zobaczył jak mała Litwa ciągnie Madziara za włosy głośno się przy tym śmiejąc. Polak podszedł do dzieci, wziął córkę na ręcę i poczochrał siedzącego na dywanie Węgra po włosach.

—Dlaczego ja mam zostać w domu i się nią opiekować. Przepraszałem cię już steki razy, tato. Niech Lengyelország zostanie ten ostatni dzień.— Madziar mruknął patrząc na ojca smutnym wzrokiem.

—Już ci mówiłem i nie mam zamiaru ci tego powtarzać.— Weschnął RON siadając z córką na krawędzi łóżka syna.—Trzeba było nie podbierać ze stołu alkoholu z Rumunią. Polska czuje się lepiej, a to już ostatni dzień zabawy. Litwa nie może przecież zostać sama, nie? Oto twoja kara mój synu, zaopiekuj się siostrą.

Pocałował córkę w czoło, odstawił ją na dywan i wyszedł z pokoju zamykając za sobą drzwi.

***

Wszyscy goście zebrali się już na sali, była pora obiadowa więc siedzieli i jedli, oczywiście rosół, cicho przy tym rozmawiając. Polska siedział między swoim ojcem i Niemcem i zamiast skupić uwagę na tak pysznej zupie, on tylko obserwował każdy ruch chłopaka. Niestety nikt z nas nigdy się nie dowie w czym Niemcy jest lepszy od tak pysznego rosołku.

German zauważ to kończąc pierwsze danie, więc chcąc zrobić Biało-czerwonemu na złość złapał go za udo, a gdy zdenerwowany Polak zaczął się wyrywać wzmocnił uścisk a ręką złapał trochę wyżej. Nikt nie widział co dzieje się pod stołem z powodu białego obrusu sięgającego aż do podłogi, a RON miał to w dupie. Dla niego liczył się teraz tylko on i rosół. To się nazywa kochany ojciec.

Niemcy jednak zaprzestał swojej czynności, ponieważ Cesarstwo Niemieckie, jego dziadek, uprzejmie poprosił go o podanie mu kawałka ciasta.

—Tylko nie tej jebanej drożdżówki!— Krzyknął starszy.— Odłóż to gówno i podaj mi to z kremem. Ślepy jesteś mały kurwiu czy chcesz mi tylko na złość zrobić!? Zostaw to mnie kretynie, sam se wezmę. Popatrz jak się cholerne ciasto na talerz nakłada a nie jakiś słodki chleb z rodzynkami. Jak wrócimy do domu to każę ci żreć te durne drożdżówki zamiast deseru. Zobaczymy kto się będzie wtedy śmiał.

Do Polski podeszło dwoje wyższych państw. Jeden z nich miał flagę prostokątu podzielonego na trzy pionowe pasy: czerwony, biały i czerwony, z umieszczonym w centrum, na białym pasie, czerwonym liściem klonu. Chłopak przedstawił się jako Kanada. Za nim stał jego brat, Stany Zjednoczone. Podali sobie ręcę uśmiechając się szeroko.

Sen na drzewie w blasku księżyca ~Gerpol~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz